Spacer po pagórkach byłby całkiem przyjemny, gdyby nie woda, która - zamiast jak przystało na wodę płynąć korytem rzek i strumieni - lała się z nieba.
Takie lecące z góry strumienie dobre są w łaźni, ale nie wtedy, gdy człek całymi dniami brnie przez błoto.
Słowo "ruiny" dla różnych ludzi oznaczała coś innego. W tym przypadku Jochen miał nadzieję, że któryś z liczących parę setek lat budynków będzie mieć solidny dach nad głową. Jednak spoglądając na morze ruin doszedł do wniosku, ze nocleg pod krzaczkiem będzie zdecydowanie bezpieczniejszy, niż w resztkach jakiegoś domostwa.
Z drugiej strony...
Dokoła było tyle śladów, do tej pory nieznanych Jochenowi, że idea nocowania w czymś, co ma dokoła mocne ściany, wydała mu się bardzo ciekawa. Problem polegał jednak na tym, że owo schronienie było zabezpieczone solidną kłódką.
Na pozór przynajmniej - żadne zabezpieczenie.
- Za stary jestem na wspinanie się na jakieś wysokości - powiedział, oceniwszy na oko wysokość strażnicy. - Co prawda niszczenie czyjejś własności nie należy do najlepiej widzianych w niektórych kręgach, ale ja bym po prostu rozwalił tę kłódkę. |