Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2007, 19:16   #57
Solfelin
 
Solfelin's Avatar
 
Reputacja: 1 Solfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumnySolfelin ma z czego być dumny
Gra jest ostatecznością.
Wygrywanie lub przegrywanie jest jak kochanie lub nienawidzenie.
Jest jak pokaz - pokaz dla życia, i jedynym sensem gry jest sama gra, zaś wynik jest stałą zmienną lub zmienną stałą, która ostatecznie jest bez znaczenia.
Bo zawsze nadchodzą nowe gry.


Szusaku

Popatrzyła na niego, przewiercając jego duszę na wylot. Na jego szczęście lub nieszczęście krótko się zastanawiała, gdzie się posunąć. Powiedziała:
- Rycerz na f3. - uśmiechnęła się, czekając na jego posunięcie.
Adam niemal skulił się pod jej wzrokiem. Jego myśli z trudem dawały sobie radę z sytuacją na planszy. W jego myślach krążyło tylko ... 10 ruchów, tylko 10 ruchów.
- Rycerz na c3 - powiedział drżącym głosem i powoli przestawił figurę.
Cały czas siedziała wyprostowana, ale teraz bardziej się wyprostowała. Dla niego to było trochę za wiele. Spuścił głowę, bo wiedział, że cały czas się uśmiecha.
- Pion na a4 - zabrzmiał jej głos w jego głowie.
Bawila sie z nim, oscentacyjnie bawila sie z nim czekajac az nadejdzie 10-ty ruch. Co robic? Co robic ... Bawilo ja to ze nie mogl przez nia skupic mysli. Mial ochote to zakonczyc. Odejsc. Jednak wtedy niczego sie nie dowie
- Pion na e4 - ledwo wyszeptal
Przez chwilę sprawiła u niego uczucie mrozu, ale zarazem słodyczy. Jednak doszła do niego świadomość, bijąca przez jej śmiech: Niczego się dowiesz. Będziesz jedynie pionkiem.
- Rycerz... na e4. - wzięła figurę i jednym, rozkołysanym ruchem wybiła pionka, który gdzieś zniknął, jakby wyparował po drodze w powietrzu.
Uśmiechnęła się złośliwie.
Mial przewage na planszy. W normalnej parti juz moglby myslec o zwyciestwie. Klasyczny otwarty gambit, jakim rozpoczal partie, zapewnial duze szanse na zwyciestwo. Ale nie teraz, bo ta partia nie byla normalna. W tej parti przegrywal. Piasek w jego dziesiecio-turowej klepsydrze przesypywal sie tak szybko. To nie strata pionka go bolala, ale JEJ SMIECH. Musi wiedziec.
- Pion bije rycerza na e4 - Jakajac sie powiedzial zamieniajac jej figure na swoja.
Popatrzyła na niego uważnie, jeszcze bardziej złośliwie się uśmiechając, a po chwili śmiejąc.
Bez brania jakiegokolwiek pionka, ustawiła swoją delikatną, małą, kobiecą rękę z kredowymi paznokciami na środku planszy, po prostu strącając pionka z e4.
Tego niestety był bez mocy przewidzenia. Czekała na jego reakcję, jakby w napięciu, ale wyraźnie udawanym. Pomyślał, że śmiała się z niego.
Jak to? Dopiero zrobil 5 ruchow! Nie mogla jeszcze uruchomic orla! Jego rece zaczely drzec. Bezradnie spojrzal na nia. Nie dopytal przeciez czy chodzi o jego 10 posuniec czy 10 w sumie. Poprostu zalozyl to, przeciez tak sie liczy w turniejach szachowych.
- Dlaczego tak zrobilas? Dlaczego ja? - Drugie pytanie ktore caly czas wypelnialo jego mysli wyrwalo mu sie bezwiednie.
Jakby znając jego myśli, odpowiedziała zupełnie na coś innego.
- Masz rację, można przecież mieć na myśli 10 posunięć w sumie lub 10 posunięć na każdego gracza. - uśmiechnęła się, rozpreżając w miejscu, a zaraz powiadamiając go o czymś, co wydawało się być jeszcze straszniejszym.
- Mój ruch.
Wzięła obydwa Orły, stracając jego królową i jego króla. Popatrzył na zegar. On też wydał wyrok, ponieważ, czas, jakby magicznie, skończył się. Usłyszał jeszcze jej dobicie:
- Przegrałeś.
Uśmiechnęła się, triumfująco. To wytrąciło go z równowagi. Powiedziała jeszcze na dodatek:
- Niczego się dowiesz. Na razie. - a po chwili, jakby go pocieszyła, bo powiedziała coś mądrego:
- Zgadzaj się na wszystko, bez pytania dlaczego. - a dalej powiedziała po francusku - C'est la vie... Non, c'est la voie. Takie jest życie... Nie, taka jest droga. - dokończyła, przeczuł, że tłumaczyła, w polskim.
Nie zalezalo mu na wygranej. Porostu mial nadzieje, ze wygrywajac wiecej sie dowie. A teraz? Zeby poznac co miala na mysli mowiac trzecie dno, musial poddac sie jej planom. Narazic siebie. Chociaz wiedzial ze jedno slowo z jej strony by wystarczylo. Przynajmniej do momentu az wreszcie uda mu sie oddalic od jej cudownej obecnosci. Wtedy moglby to wszystko przemyslec, opracowac taktyke i strategie. tutaj jednak byl bez sil. Moze wlasnie o to chodzilo? Nie pytaj dlaczego powidziala bo takie jest zycie. Czasem mial wrazenie ze dobrze wie o co chodzi. Wiedzial ze wlasnie zostal pionem. Jeszcze nie wiedzial w jakiej grze ... ale po cichu mial nadzieje, ze ona tam bedzie i byc moze w odpowiedniej chwili ... dowie się
- Możesz odejść, wyrwała go z rozmyślań. Inaczej, niż w innych przygodach, to właśnie on miał odejść, ten, kto do przygody przyszedł.
- Ki... kiedy znno...owu sssie spotkamy? - Wyjakal z nadzieja, obawa i wstal od stolu.
- Odejdź. - rzuciła krótko, jakby ze złością i pogardą.
Nie odwrocil sie, nie mialo to sensu, powolnym krokiem ruszyl z powrotem w kierunku uczelni. Straznik pewnie go jeszcze wpusci. Znal ich bardzo dobrze. Wiedzial ze potrzebuje czasu. Czasu aby to przemyslec i otrzasnac sie. Jeszcze tyle bylo do zrobienia, notatki czekaly.

* * *

C’est la vie... Non, c’est la voie.

Takie jest życie... Nie, taka jest droga.
 
Solfelin jest offline