Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2014, 17:34   #214
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Orin Sorley, Cathil Marh, Bernard Wolner.

Ruszyli więc dalej dnem wąwozu. Kruszone kości chrzęściły pod ich stopami. Dźwięk był cichy i suchy. Lecz świadomość, że stąpali po wielkim cmentarzysku wwiercała im się w bembenki przy każdym kolejnym kroku. Podświadomie czuli się intruzami w tym miejscu. Jakby naruszali spokój miejsca, w którym być ich nie powinno. Jeśli nie liczyć odgłosów ich poruszania się, wokół było cicho, jakby cały świat zamarł przyglądając się ich wędrówce, bezczeszczeniu świętego miejsca, w którym byli. Nawet powietrze było nieruchome. Najdelikatniejszy podmuch nie dotknął ich twarzy.

Kruche szczątki urwały się nagle, jak gdyby przeszli niewidzialną barierę, która je ograniczała. Weszli na zieloną, miękką trawę a gdzieś z góry dobiegł ich podmuch lekkiego wilgotnego wiaterku. Zaskrzeczał jakiś duży, drapieżny ptak, którego cień przez chwilę przemknął doliną. Na sercach zrobiło się lżej i jakby pogodniej. Tajemnicza aura dziwnego miejsca pozostała za nimi.

Wąskie korytarze między skałami wiły się i przecinały górzysty obszar jak labirynt i dawno by się pogubili w tej plątaninie gdyby nie Cathil, który chyba jako jedyna zdawała się wiedzieć jaką drogę obrać. To wspinali się wąskimi ścieżynkami, wynajdowanymi w pionowych skałach, to znów przechodzili pod nawisami skalnymi. Porozrzucane skalne rzeźby wyglądały jak zabawki olbrzyma.



Gdy spłoszony zając prawie wpadł im w ręce, szybko kończąc żywot ze skręconym karkiem, dopiero poczuli głód i zmęczenie. Usiedli pod jedną z wapiennych półek i korzytając z suchych gałęzi, które zalegały pod skałami, rozpalili małe ognisko.

Pieczone poprawiło im chumory tak bardzo, że bard nawet zaczął coś nucić pod nosem, gdy wtem łowczyni uciszyła go gestem dłoni.

Ktoś tam jest - szepnęła wpatrując się za najbliższą skałę.

I chociaż kat ani niziołek nie zauważyli niczego, ściągnięta twarz dziewczyny mówiła, że nie żartuje.


Kesa z Imarii.

Nogi drżały jak u człowieka, który po długiej chorobie wstał z łoża. Po kilku przebytych metrach była już taka słaba, że musiała przysiąść aby nie upaść. Wąwóz zwężał się w tym miejscu w wąską szczelinę i gdy wstała ponownie, musiała obrócić się bokiem, by przejść. Ściany rozstąpiły się nagle i wyszła na dno szerszego kanionu usłanego większymi i mniejszymi blokami skalnymi. Uklękła na środku trawiastego dna. Trawa była miękka a ziemia pachniała wilgocią. Niebo było cudownie granatowe. Odetchnęła pełną piersią. Żyła! Znowu żyła!

Przebiegła wzrokiem po pionowej skale próbując odnaleźć miejsce, z którego przyszła. Zajęło jej dobrą chwilę nim zauważyła załamanie w skale, w którym musiała znajdować się szczelina prowadząca do miejsca, w którym stygną ciała staruchy i szamana. Ktoś nieświadom, zapewne przeoczyłby tą szczelinę podążając dnem wąwozu. Nie była pewna, czy zdoła odnaleźć ponownie to miejsce, jeśli oddali się od niego choćby na parę metrów. Spojrzała w jedną i drugą stronę kanionu i coś przykuło jej uwagę. Jakiś kształt przemknął między dwoma głazami. Skupiła wzrok. Tak, teraz była już pewna. Kilkaset metrów dalej samotna postać przemykała między odłamkami skalnymi oddalając się od niej szybko.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest teraz online