Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2014, 03:05   #215
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację



Nagie stopy cichutko, zaledwie muśnięciem palców, dotknęły drewnianej podłogi opuszczonego młyna.

Kimono zarzucane na smukłe ciało odezwało się nieznacznym szmerem, mieszającym się z tym z pobliskiego strumyka. Jedyne odgłosy przecinające spokój tak błogiej nocy, gdy zamilkły już miłosne dźwięki splecionych ze sobą dwóch ciał.

Kobieca sylwetka pojawiła się w wejściu do budynku, a blask księżyca rozświetlającego czerń nieba podkreślił jej kuszące zaokrąglenia w idealnie ku temu odpowiednich miejscach.

Nie uciekała. Nie odwróciły się jeszcze role jej i Kojiro, by ona miała zniknąć przed wschodem słońca, a on zbudzić się rano bez niej w swoich objęciach. Kiedyś przyjdzie jednak i na to czas. Może to także będzie noc, gdy on jeszcze będzie spał zbierając siły po kolejnym namiętnym celebrowaniu ich cielesności. A może w środku dnia, tak bez choćby jednego słowa czy pocałunku na pożegnanie? Potrzeba odejścia będzie mogła się pojawić w dowolnym momencie. Ale nie w tym, nie teraz. Czekało na nich wiele wspólnych uniesień nim Leiko usłyszy matczyny zew.

Chłodne powietrze przyjemnie wypełniało płuca w głębokich tchnieniach, a jeszcze rozkoszniej muskało odsłoniętą skórę łowczyni. Zaglądało pod kimono od niechcenia zawieszone na plecach, owiewało jędrne półkule piersi i wślizgiwało się pomiędzy zgrabne uda – niewychowana natura. Ale było to także odprężające uczucie. Zimno nocy kontrastowało z jeszcze tak niedawno rozpalonym ciałem, koiło je równie rozkosznie co wody górskiego strumyka. Mimo to nie były w stanie odegnać od niej echa męskich dłoni pieszczących ją z wyrafinowaniem, tego pobudzającego dotyku jaki może podarować tylko utalentowany kochanek.
Nawet teraz, a przecież już minęło kilka sennych godzin od ich uciech, przyprawiło to ją o figlarny uśmiech. Spojrzenie rozbłysłym pragnieniem oczu powędrowała w głąb otulonego mrokiem młyna, ku tygrysowi śpiącemu pod mieszaniną ich ubrań.
Kiedy był ku temu czas i okazja, Maruiken stawała się kobietą rządzoną przez pasję.

Bycie kochanką było łatwe. Wystarczyło zaledwie dopasować taktykę do swej ofiary, tak samo jak w przypadku Oni. Obie sytuacje były polowaniami, acz każda zwierzyna wymagała innego podejścia. Dla jednego mężczyzny mogła być zmysłowa i niedostępna, dla kolejnego czarująca i zachęcająca, a jeszcze dla innego wyjątkowo zrozumiała, słuchająca go bardziej niż jego własna nadąsana żona. Ponętne ciało, odpowiednio uchylane „przypadkiem” przed męskim spojrzeniem, odgrywało ważną rolę i często czyniło słowa.. nieważnymi.

Zadziwiającym było, że nadal potrafiła odczuwać ekstatyczną przyjemność z tego ognia rozpalającego do czerwoności dwoje ludzi. Częściej zdarzało jej się, co tu kryć, zwyczajnie udawać swój niewątpliwy, czasem głośny, czasem wstydliwie cichy, podziw dla kunsztu kochanka. Zwykle tak samo prawdziwy, co i jej zainteresowanie tym osobnikiem. A jednak pomimo tak wielu doświadczeń, wynalezione pośród stagnacji perełki były jeszcze w stanie wprowadzić we wrzenie krew tej pogromczyni męskich serc. Każda spędzana z nimi chwila stawała się dla niej czymś więcej niż zaledwie częścią zadania. Wytchnieniem, zakazanym owocem o smaku wyuzdania, ku któremu sama sięgała skuszona.

W ilu była związkach, które działy się tylko w głowach drugiej strony?
Niezliczonych. I to nie tylko przez to, ze było ich tak wiele, ale zwyczajnie nigdy ich nie liczyła. Bo i po co? To przecież nie tak, że po skończonych zadaniach siostrzyczki siadały razem i rozpamiętywały swych niezmordowanych wielbicieli, chwaliły się zdolnymi kochankami, czy pokpiwały z tych najbardziej niezręcznych.
Iye. One zapominały, lub nieliczne pozostawione wspomnienia trzymały dla siebie. Ich jedyne sekreciki przed Matką. W sercach i duszach jej córek było miejsce na miłość tylko do jednej osoby - do niej. Każde odstąpienie od tej pierwszej zasady było karane milczeniem i wyraźnym zawodem dostrzegalnym w jej oczach, a przecież żadne dziecko nie chciało być rozczarowaniem dla swego rodzica.

A w ilu Leiko była związkach, które odnajdywały swe odbicie także w jej sercu i myślach?
Jednym. Krótkim i dawno temu, lecz miał on w sobie wszystko to, czego brakowało tym splecionym z jej iluzji. Prawdy.
On ją znał. Nie musiała przy nim zakładać masek i stawać się kimś innym. Nie musiała starać się o jego względy, by odkryć sekrety, więc nie była ani wyjątkowo zmysłowa, ani nadmiernie czarująca, ani nawet, co tu kryć, przesadnie miła dla niego. Bywała wtedy dość kapryśnym dziewczątkiem, oddanym swej Matce i jej zadaniom, ale krnąbrną w stosunku do swego partnera. I właśnie ta jej naturalność tak go wtedy ujęła. A i ją także dotknęła jego beztroska, ten chłopięcy urok, z którym zrywał dla niej polne kwiaty. To była.. poruszająca serce odmiana po tych wszystkich starszawych, często mało atrakcyjnych mężczyznach z jakimi musiała się otaczać. Kawałek własnego, całkiem osobistego życia, pomiędzy odgrywaniem wielu ról.

Ale to było krótko i dawno temu. Pocałunki, trzymanie za dłonie, spoglądanie w oczy i słodkie słówka – to wszystko było niewinne, lecz w jej umyśle już na zawsze wypaliło się, niczym piętno, wspomnienie tak wielkiego żalu Matki. Miała wtedy wrażenie dopuszczenia się największej zdrady wobec niej, sprawienia jej najbardziej dotkliwego bólu tak niepozorną miłostką. Od tamtego czasu jeszcze nie doświadczyła gorszego uczucia. Żadne cierpienie, rozstanie czy złamane serce nie mogły się równać z poczuciem stania się.. klęską.
Nie widziała Go od tamtego czasu. Ale to nigdy już nie było ważne.

Stara, drewniana ściana młyna zachrzęściła cicho pod opierającymi się o nią plecami kobiety. Zapatrzona w gwiazdy znajdujące swe migoczące odbicie w jej oczach, uniosła ręce i zatopiła dłonie w miękkości rozpuszczonych włosów.






Blask księżyca nadawał jej skórze tym bardziej blady odcień, gdy tak bezwstydnie stała prawie naga. Prawie, bo czyż jej ramion nie otulał miękki materiał odzienia? Wprawdzie po bliższym poznaniu okazał się należeć do jej słodkiego kochanka, ale to nie przeszkadzało mu w stanowieniu ostatniego bastionu przyzwoitości Leiko tej nocy. Jeśli tylko, naturalnie, ewentualny podglądacz gustowałby tylko w kobiecych barkach, zamiast każdej innej kuszącej krągłości wystawionej przez łowczynię na podziw światu.

Ale ostatnimi dniami łapała się na tym, że musiała sprawdzać nieskazitelność swego ciała. Nie było to dyktowane próżnością, bo i tej Leiko nie odczuwała do niego, budzącego przecież tak wiele fantazji w męskich wyobraźniach. Kobiecych czasem też.

Wewnętrzny niepokój, oślizgły i przebrzydły niczym jaka ociężała bestia goszcząca się w jej duszy, zmuszał ją do przyglądania się swym dłoniom, dotykania koniuszkami palców twarzy po przebudzeniu i uważnego oglądania swego odbicia w pobliskich rzekach i strumykach. Potrzebowała zapewnienia, że przez sen nie zaczęła się przejawiać na zewnątrz jej klątwa, że pochłaniane esencje demonów nadal pozostawały tylko jej tajemnicą. Ukrytą przed innymi spojrzeniami.
Widziała już wystarczająco dużo demonów oraz ludzi bliskich byciu Oni, by jej wyobraźnia zaczęła podsuwać wyjątkowo soczyste wizje przeobrażeń, jakie ją samą mogły dotknąć.

Czy zacznie tracić skórę niczym wąż, i będzie musiała zdzierać ją z innych kobiet do ubrania na siebie jak kimono?
Czy pokryją ją łuski, może kolce, może z wiecznie otwartych ran będzie się sączyła krew czarna jak smoła?
Czy z głowy wyrosną jej zakręcone rogi, a zwykle tak miękkie włosy staną się tylko kolejną bronią do zabijania polujących na nią łowców? Czy także nabiorą białej barwy?
Czy zęby się wyostrzą, by mogła z łatwością wpijać się nimi w jeszcze ciepłe ciała swych ofiar?
Czy język wydłuży się nienaturalnie aby z rozkoszą malującą się na twarzy mogła zlizywać nim słodką krew ze swych ust?
Czy stanie się pełną pokusy modliszką żyjącą w swej chatce głęboko na bagnach, a jedynie siły życiowe mężczyzny będą mogły zatrzymać jej młodość i piękno?

Każda kolejna myśl była gorsza od swej poprzedniczki, a w żadnej Leiko nie potrafiła odnaleźć pocieszenia. Dobrze wiedziała, jak niemądre było to straszenie samej samej siebie, jak dzięki temu tylko tonęła w coraz to mroczniejsze, przytłaczające części jej własnego umysłu. Szczególnie teraz, gdy dotąd tak pokorne przekleństwo zaczynało odzywać się wbrew jej woli. Sposób, w jaki zareagowało na odległą, wtedy jeszcze nieznaną obecność śledzącego ją ronina, był jednym ze zwiastunów tego.. tego.. cóż to właściwie było? To nagłe poczucie braku panowania nad samą sobą, nad swym wewnętrznym demonem darowanym jej przez jakiegoś niepoznanego nigdy przodka?
Bezsilność ją przerażała. Napawała obrzydzeniem do samej siebie.

Czy było możliwym, aby te zmiany były już początkiem końca jej człowieczeństwa? Czy naprawdę miała powody do strachu, a nie były to tylko jej.. wymysły?

Nasunęła na siebie poły odzienia, czując lodowaty dreszcz spływający wzdłuż pleców i przyprawiający krągłości piersi o gęsią skórkę. W takich momentach nawet i tak czarująca noc miała przekrwione oczy Oni spoglądające wszędzie z gęstych ciemności. Przełykając gorycz żółci zbierającej się w gardle, Leiko odwróciła się ku wejściu do młyna.

Ucieczka z Kojiro miało wiele zalet. Jedną z nich było wykorzystywanie go, ku jego uciesze, do przeganiania tych ciężkich chmur zbierających się w jej myślach. Swym wielbieniem Tsuki no Musume, tak mocnym, namiętnym i długim, już nie raz przyprawił ją o zapomnienie. To on ją wtedy dotykał, nie przekleństwo. W oczach nie kryła się żadna moc - pełne ognia wpatrywały się w przystojną twarz kochanka. A sposób w jaki on na nią spoglądał, potwierdzał perfekcyjność jej ciała.

Materiał ponownie zaczął się powolutku zsuwać z kobiecego ramienia, kiedy krok za krokiem niknęła w mroku budynku.

Człowieczeństwo Maruiken Leiko.
Potwierdzane czymś tak ludzkim, a zarazem zwierzęcym w swej dzikości. Jej bezwstydne wyciszenie.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 22-09-2014 o 03:22.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem