Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2014, 14:22   #117
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Twardy, porządny melonik prawdopodobnie uratował mu życie. Bankier powinszował sobie szczęścia, omiótł wzrokiem okolicę, rzucił się w stronę poobijanej dziewczyny i natychmiast wyhamował. Zrobił to wszystko niemal jednocześnie. Myśl, że tak szczęśliwe nakrycie głowy warto by posiadać w dalszym ciągu natychmiast zderzyła się ze wspomnieniem innego kapelusza i tym, jak szybki i nieszczęśliwy koniec spotkał jego właściciela. Szybko zaprzestał wypatrywania malonika, jego wzrok padł bowiem na wyraźnie poszkodowaną Lou… Beth... - jak zwał tak zwał - ...kobietę. Musiała również oberwać. To było pierwsze skojarzenie. W naturalnym odruchu ruszył z pomocą. Jednak nim zdążył jej udzielić jakiś ostrzegawczy dzwonek osadził go w miejscu i podsunął wizję siebie, jak osuwa się pochylony nad dziewczyną na ziemię z nożem wbitym głęboko w trzewia.
Może to było zwykłe dzwonienie w uszach, może oberwał po głowie mocniej niż sam zdawał sobie z tego sprawę, jednak ciągle nie ufał temu przebierańcowi, a wyobraźnia, jak to ona, kiedy już raz się rozhula.... Zresztą, ostrożności nigdy za wiele a o ile dobrze pamiętał nie mieli zbyt wiele czasu by ją przeszukać ani rozbroić.

Tu, w przestrzeni niewielkiej, jednak nie otoczonej ścianami odważył się użyć karabinu. Ostrożnie podszedł do leżącej i lekko dźgnął lufą w jej plecy samemu stając na tyle daleko, by nie znaleźć się w zasięgu ewentualnego ataku.
- Miss Ze… Bath?... Elizabeth? - zawołał niepewnie zupełnie jakby spała a on budząc nie chciał jej przestraszyć - Nic się pani nie stało?

Przez dłuższą chwilę nie doczekał się odpowiedzi. Nawet żadnej reakcji z jej strony. Ośmielony przyjrzał się jej uważnie. Zapalił nawet zapałkę. Chciał zobaczyć dokładniej czy i jeżeli, to jak poważnie jest ranna, a i zapalić mu się zachciało. Ta noc już zdążyła wycisnąć z niego siódme poty, odrobina przyjemności należała mu się jak nigdy.

Zaciągając się dymem lustrował stan dziewczyny. Znać to się na ranach nie znał, jednak chirurgiem nie trzeba było być by stwierdzić, że latające kamienie i krwawiąca rana głowy jakoś się ze sobą łączą. Zanim zdążył wpaść na jakikolwiek wspaniały pomysł wybrnięcia z patowej sytuacji Johnston pochylony również nad nieprzytomną chwycił ją w ramiona i niczym dobry samarytanin uniósł w górę.
- Prowadź... Nie zostawimy jej tu.

Egon Olsen miał w tej materii zupełnie odmienny pogląd. Zostawił by dziewczynę bez mrugnięcia okiem. Miał ku temu wiele powodów. Znacznie więcej niż żeby taskać ją ze sobą. Nawet nieprzytomna potrafiła krzyżować im plany i utrudniać dotarcie do jedynego celu jaki przed sobą postawił - odzyskania pieniędzy – ale spierać się z wielebnym nie miał zamiaru. Jeżeli miał ochotę targać po ciemku dorosłą kobietę przez rumowisko – to jego święte prawo. Krótkim skinieniem głowy potwierdził że akceptuje narzucony podział ról. Miał prowadzić, więc będzie prowadzić.
Mocniej ścisnął karabin w dłoniach i wyszukując drogi jak najmniej zawalonej gruzem ostrożnie powiódł ich w czarną otchłań kolejnego z pomieszczeń pueblo.
 
Bogdan jest offline