Niewysoka, ciemnoskóra dziewczyna z imponującym afro na głowie nieco wcześniej przybyła na miejsce spotkania, ale przysiadła z dala od knajpki.
Każdy z mijających ją ludzi wziąłby ją zapewne za jakąś fankę fitnessu, wracającą z treningu: wypchana sportowa torba, luźne spodnie od dresu i jaskrawe adidasy, a do tego obcisły, bardzo skromny top, odsłaniający ładnie wyrzeźbiony brzuch i umięśnione ramiona. Szczupłe palce ubrane w tandetne złote pierścionki (pasujące do równie bazarowych kolczyków i bransoletek) poruszały się w szybkim, zmiennym rytmie, kiedy na pozór znudzona dziewczyna dokładnie przyglądała się okolicy i klientom restauracji, leniwie żując gumę.
Dopiero kiedy wybił dokładny czas spotkania, zerwała się gwałtownie i szybkim krokiem pomaszerowała do stolika Tima, ciesząc się, że to już koniec bezproduktywnego czekania.
***
-
Heeeej laski! Manuela, specjalistka od tego i owego, zwłaszcza szemranego. Świetnie, że was poznałam!!! - przedstawiła się entuzjastycznie z szerokim uśmiechem, wypluwając słowa z szybkością karabinu maszynowego. Jej angielski miał mocny akcent.
-
To co, może zamówimy sobie któregoś z tych fikuśnych drinków z parasolką, papugą i całym tym szajsem, zanim przejdziemy do tych wszystkich nuuudnych cyferek i literek? - zaproponowała na wstępie. I nie czekając na odpowiedź, zawołała kelnera.
***
Kiedy w końcu z ust pośrednika padła suma kontraktu, ciemnoskóra aż gwizdnęła i z ekscytacji podskoczyła na krześle, przewracając wysoką szklankę ze swoim niedopitym drinkiem. Biała koszula i spodnie Tima ocalały tylko dlatego, że Manuela z iście nadludzką szybkością wyciągnęła dłoń i złapała szkło, zanim zdążyło narobić jakiś szkód. Uśmiechnęła się przepraszająco i z niewinną miną siorbnęła napój.
-
Za taką kasę to mogę... hmm... wszystko mogę! - wykrzyknęła -
Kochany jesteś, wiesz? - zwróciła się do pośrednika, posyłając mu buziaka -
Dawaj więc to ustrojstwo i powiedz mi gdzie mam postawić palucha, żeby się wpisać do tej roboty już na amen. Nie ma co tracić czasu, nie dziewczyny...? Trzeba zapierdalać, bo i tak zawsze się jest spóźnionym, jak mawiał mój jeden taki kumpel z partyzantki... - podniosła oczy na pozostałą dwójkę, uznając najwidoczniej, że od razu jej przytakną.