Ernst spojrzał na czwórkę mieszkańców, którym przypadło do gustu użycie ognia w obronie wioski.
- Trzeba zebrać jak najwięcej cieczy - powiedział - które da się łatwo zapalić, albo które dobrze się palą. Nafta, spirytus. Wystarczy wlać coś takiego do naczynia, zatkać nasączoną w nafcie szmatą. A potem podpalić i rzucić.
- Na prowadzących do wioski drogach i ścieżkach można zgromadzić stosy słomy czy siana. Podpalone są w stanie powstrzymać pchającego się do wioski nieproszonego gościa - mówił dalej. - A jak takiego widłami wepchniesz w płonący stos... Warto też przygotować płonące strzały. Wystarczy wszak przywiązać jakąś szmatę, podpalić gdy trzeba i strzelić.
- Maźnice też by warto przyszykować, żeby mieć źródło ognia pod ręką. No i pochodnie. |