Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2014, 16:56   #20
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Nino, Nino, Nino, Nie no...
Shiba nie wiedziała do kogo odezwać się, i co zrobić najpierw. Postanowiła szybko rzucić barkami do tyłu, zrzucając z siebie Krio. Następnie spojrzała za siebie. - To idź się odlać a nie jęczysz. Tylko nie pójdź za daleko. – skrzywiła się, wyraźnie zirytowana. Następnym krokiem było dość stanowcze wtulenie w siebie Emily. - A ty się nie wstydź. – Zaśmiała się. Szybko jednak uwolniła od siebie dziewczynę. Nie miała teraz czasu na jej drażnienie. - Pilnuj Krio. Przez całą tą akcję. Chłopak pierwszy raz jest bezużyteczny, może się gdzieś potknąć. – poleciła zimnym głosem. Jej twarz stopniowo przybrała odrobinę bardziej agresywny wyraz, patrząc krytycznie na Kazego. - Ty to chyba chcesz wpierdol. Za dużo sobie ostatnio pozwalasz....no ale dobra robota z strażnikami. – westchnęła. - Masz dziwny talent do wkurwiania mnie i nadrabiania tego w tym samym czasie. – przyznała mu, analizując budowlę. - Antyczna może nie jest, ale nikt nie powiedział, że ktoś jej przed nami nie zgarnął. I tak można tam wejść. Niech tylko Krio się ogarnie.
- Ale tu nie ma krzaczków… -jęknał dzieciak przeskakując z nogi na nogę.
- To sobie zrób Wc… -Kaze przewrócił oczyma. - W końcu jesteś magie co nie?
-Fa...faktycznie. -stwierdził ziewając, a po chwili śnieg uformował się na kształt...roślinek, sięgających gdzieś do pempka do pasa chłopaka. Krio pobiegł za nie za potrzebą, a zabójca z cieni westchnął głośno.
- Równie dobrze mógł zrobić sobie budkę…chciałbym czasem go zrozumieć. -dodał, do siebie, po czym już z uśmiechem skierował się ku Shibie. - Oj moja ty drapieżna nietoperzyco! Przecież wiem, że lubisz niegrzecznych i nieposłusznych chłopców. - zacmokał lekko ustami - Zresztą, odesłanie ich to głupota, młody bez ciebie zlał by się w portki, i wymęczył małą. Nie wiesz że rodzice muszą dbać o dzieci? Ciesz się mamusiu, że masz takiego odpowiedzialnego mężusia i tatusia dla naszych pociech. -uderzył się w piers i lekko pochylił, nastawiając usta. - Gdzie buziaczeeeek. Dzieci muszą widzieć, ze w domu panuje miłość! -dodał, starając się dopaść usta Shide.
Kobieta pełna irytacji zamachnęła się pięścią na Kazego. - Tatuś to tutaj Loki, bachorze! – wrzasnęła pełna złości. Kaze potrafił być irytujący, nawet ponadto. Ale przeszli razem sporo i nie mogła mu odmówić zdolności. W jakiś sposób przywykła do niego.Cien odskoczył w tył i wystawił język w stronę dziewczyny. chyba już chciał się odgryźć, jednak przerwał mu przeciągły okrzyk Krio. - Skooończyyyyłeeeem! - wesołym i pełnym ulgi głosem, dzieciak oświadczył wykonanie czynności biologicznych. Podciągał swoje spodnie, podskakując lekko przy tym. - Możemy już i… - zaczął, by w trakcie zdania przechylić głowę i oprzeć ja na swoim ramieniu. Jego powieki opadły, a słowa zostały zakończone głośnym pochrapywaniem. Lodowy mag nie upadł tylko dla tego, że Emily go podtrzymała.
- Nie myśleliście by poić go kawą? -westchnęła niewolnica Shiby, pilnując by Krio się nie wywalił.
- Dobra róbmy szybko co do nas należy, bo też chce mi się lać...i nie tylko… - po ostatnich słowach Kaze mrugnął w stronę Emily. Jednocześnie druga strona jego twarzy jak i ręce, wykonywały w stronę Shiby gesty, jakoby to między Kaze i Emily nigdy nic nie zaszło. Zakończeniem było uformowanie serduszka z rąk, skierowane w stronę sukkubicy. - A nie mam zamiaru sobie tu odmrozić kutasa. Jaki plan szefowo? Wchodzimy drzwiami, zabijamy
wszystkich i zabieramy co trzeba… czy wchodzimy oknem a potem już stała część?

- Byłby niebezpieczny dla siebie i otoczenia. Już lepiej żeby spał, niż potknął się o własne nogi i zamroził pół świata. – Shiba teatralnie odwróciła się od Kazego wykazując więcej zainteresowania swoją niewolnicą. - W sumie to on może tak za karę? Chyba kiedyś mamrotał że go wygnali. Może to on zamroził to pustkowie to go przeklnęli, aby nie miał już na to siły.
Shiba uśmiechnęła się z lekkim żartem po czym odwróciła w stronę metalowej struktury. Jak nie wejdą i tak pewnie wpadną w środku na jakąś pułapkę. - Kaze, a od czego kur*a są drzwi? Jak masz zwyczaj wchodzić oknami to twoja sprawa.
- Bardziej wyłazic jak mąż wróci za szybko… -mruknał cień, opierając kamy na ramiona. - Dobra to lecim z tym koksem. -stwierdził, chwytając Krio pod pachę i ruszając w stronę twierdzy. Droga przez pustkowie nie była zbyt emocjonująca, by nie powiedzieć nudna. Jedyne co się zmieniło to ułożenie chmur na błękitnym niebie.
- Takie jedno pytanko kicia. Masz zamiar już całą wiecznośc pracować dla tego bożka w okularkach? -zapytał Kaze gdy byli już całkiem blisko wrót wejściowych.
- No. – przytaknęła. - W sumie nie wiedziałabym w co ręce wsadzić, jakbym nie miała zatrudnienia. – wyznała. - A póki co jest zabawnie. – uśmiechnęła się. - Co, masz inne plany?
-[] Wiesz wiecznośc to psory kawał czasu, a on potrafi mnie wkurzać. Niby taki potężny, a wszystko musimy robić za niego. Tak sobie myślałem, by kiedyś jakiś taki dłuższy urlop sobie załatwić. Wiesz domek, ty ja, dzieciaki.[/i] -zaśmiał się, ostrzem drapiąc tył swojej głowy. - Ale tak tylko pytam… -dodał, starając się luźnym tonem zbyć temat. - Dobra, pukasz? - dodał, ruchem głowy wskazując spora kołatkę na drzwiach.
- Loki nie jest potężny ani boski, on kłamie. – rzuciła nagle. - Tak nakłamał że mają go za boga. Dlatego robimy za niego. – wyjaśniła. - Z tego co wiem ma jakiś wielki plan czy projekt na głowie, to trochę latamy. Jak się to skończy można go wyprosić o jakąś chwilę spokoju i się poopieprzać póki nas znowu nie zawoła. Acz raczej założenie z tobą rodziny w jednym domu w żaden sposób mnie nie interesuje. – ostrzegła, hamując marzenia Kazego. Zaraz potem z całej siły kopnęła w bramę.
Zapewne kopnięcie normalnego człowieka sprawiło by że jego noga zapłakałaby z bólu. Shiba jednak dawno przestała pasować do jakiegokolwiek określenia zawierającego w sobie słowo “normalny”. Ciężka ametalowa brama odskoczyła do środka, wpuszczając zimny wiatr do sali o wysokim sklepieniu. Jednak uwzględniając rozmiary budowli, można było się domyślić, że sięga ona na wiele pięter wzwyż.
Przedsionek był dość chłodno urządzony. Stało tu kilka szaf na ubrania, parę puchatych dywanów, było rozłożonych na podłodze, a ogien buchał w licznych kominakch, które miały zapewne zapewnic odpowiednią do życia temepraturę. Wmontowanych było też tu wiele drzwi różnego typu - proste drewniane, ciężkie i metalowe, takie które pokrywały runy, oraz kilka zasłon pełniących tę role. To właśnie zaś jednej z czerwonych płacht Shiba dosłyszała szybkie, oddalające się kroki, jak gdyby ktoś uciekał z holu. Leżąca na ziemi przed przejściem srebrna taca, oraz kawałki porcelany i rozlanej herbaty wskazywały na to, że to wielkie wejście grupki wystraszyło tutejszego mieszkańca.
- Pewnie jakiś sługa. Chcesz to go ścigaj. I tak nie jesteśmy tutaj po maga, tylko jakieś jego dziadostwo. – Niebieskoskóra podeszła do runicznych drzwi, zaintrygowana ideą zapieczętowania czegoś w budowli. - Dajcie tu Krio, może coś wymyśli. – poprosiła.
Kaze postawił Krio przed nią, a potem lekko pomachał wydobytym z “kieszeni” ciasteczkiem, by zapach ocucił chłopaka. Lodowy mag otworzył oczy, a po wysłuchaniu tego co ma zrobić, ziewnął i przyjrzał sie runą.
- A więc...sa magiczne. -stwierdził po minucie wpatrywania się w drzwi. - Ale chyba mogę je przemrozić… do stopnia...w którym… stracą...magię. -mruknął kiwając się sennie na boki. - Spróbować? -upewnił sie jeszcze.
- Ta. - przytaknęła Shiba. - Pokaż co potrafisz, mały. - uśmiechnęła się. Za drzwiami albo będzie jakiś skarb, albo jakaś wielka brzydka bestia.
Chłopak przytknął dłoń do drzwi i przymknął oczy. Szron zaczął pokrywać materiał, oraz powoli atakować runy. Był to powolny proces, nim wszystkie runy zgasły pod pokrywą mrozu, minęło kilka dobrych minut. Sługa pewnie zdążył zaalarmować już władcę tego miejsca. Jednak w końcu drzwi rozpadły się w drobne kawałki ukazując… schowek na miotły. Kilka wiader oraz ścierka leżała na ziemi, a jakaś mysz pisnęła i uciekła w swoją dziurę. Nim Shiba zdążyła się zdziwić, usłyszała za plecami cichy warkot. Nie był to odgłos wydawany przez żywe stworzenie, raczej mechanizm. Wraz z warkotem pojawiło się ciche klaskanie, oraz szyderczy delikatny głos.
- Brawo, brawo. To zawsze działa. Ustawić coś skomplikowanego i intrygującego przy wejściu a banda idiotów, od razu się na tym skupi. Kto normalny trzymałby skarby w przedsionku? -prychnęła nowa postać na scenie. Shiba zerknęła przez ramię by zobaczyć…



… rózowowłosego geniusza, który niecały rok temu podróżował z Faustem. Siedział on na jakimś czterokołowym pojeździe. Przyglądał się z zażenowaniem całej grupce, a obok niego zza pulpitu sterownego wychylały się oczy jakiegos żołtego grubego stworka.
- Nie umiecie pukać? Zresztą was chyba znam...taaa...byliście na statku wraz z innymi obiektami badawczymi. -dodał przecierając podbródek cienkim palcem.
Shiba odwróciła się w stronę różowowłosego, wzruszyła teatralnie ramionami. - Jak się ma kogoś za idiotę, to nie podejrzewa się go o logikę. Mamy to samo podejście do siebie nawzajem. – stwierdziła wprost. - A jak się ma duże ego, to nie ma obaw, że nie zdąży się spojrzeć w pozostałe przejścia. Szukam jakieś magicznej kolumny, masz tu coś takiego? Albo wiesz czy w okolicy są jakieś zamki? – spytała. - Postawiłeś dom w dość nietypowym miejscu, to wpadliśmy szukać poszlak.
- Jakies dziendobry może...albo zapłacimy za drzwi? -westchnął Nino. - Skoro już weszliście, to niech jedno z was teraz zamknie wrota, a potem zdejmijcie buty i płaszcze. Jest tu dość ciepło. Teta, was zaprowadzi do salonu. -dodał, gdy z wozu wyskoczył mały żółty stworek.


Spojrzał nieśmiało na Shibe i resztę i pomachał im ręką. - Paritaputi. -przywitał się w swoim języku, gdy Nino wychylił się do tyłu, powoli wykręcając swoim łazikiem.
- Czekaj! - wrzasnęła za nim Shiba. - Te śnieżne lalki z klejnotami w głowie. To twoja robota? - spytała. - Jak tak to nie mamy podstaw do spokojnej dyskusji. - ostrzegła rzeczowo i uczciwie.
Luigi machnął niedbale ręką. - Tak to strażnicy który zaprojektowałem. Zaprogramowani by atakować każdego w tunelu, wielka mi rzecz. Nie lubię mieć gości gdy nad czymś pracuje. Jeżeli się przez nich przedarliście, to nie byli dla was zagrożeniem. -mówiąc to wykrzywił usta w grymasie szalonego uśmiechu. - Oczywiście jeżeli chcesz, możemy jak to wy prymitywy mawiacie… rozwiązać sprawy poprzez czyny. Jednak czy jesteś gotowa wyzwać mnie w moim własnym domu? - gdy zadawał to pytanie jego oczy błysnęły ciekawością.
- Jeżeli wtargnęłam tu nieproszona to muszę się przynajmniej za taką uważać. - zauważyła, po czym pokazała palce na drzwi. - Próbowałeś nas zamordować. Mamy prawdo rozwalić twoje drzwi. - jej palec przeniósł się na tacę i małego ludzika. - Zadręczać twoją służbę. - następnie na runiczne drzwi. - Oraz rozglądać się za czymś co by cię usprawiediliwło, i działało za rekompensatę. - podsumowała. - Więc drzwi nie naprawiam. Jak masz z tym problem to tak, zostaje prymitywne rozwiązanie, pedałku.
- Jesteś bardzo agresywna kobieto. -Nino prychnął, gestem przyzywając swego sługę. - Nie lubię agresji we własnym domu, szczególnie gdy prezentuje ją płeć niższego rzędu. - Luigi wyprosotwał się na krześle, uśmiechając się szeroko. - Chciałem was wypytać o trochę rzeczy i zaproponować układ, ale równie dobrze mogę was pociąć na kawałki, wyjąć mózgi i z nich wszystko wyciągnąć, prawda? Wyglądacie na bardzo ciekawe obiekty. -dodał wstukując coś na pulpicie pojazdu.W ścianach pomieszczenia otworzyły sie liczne otwory, z których poczęły wysuwać się przedziwne działka, karabiny, balisty, macki o ostrych końcach i tym podobne zabawki. - Dam wam jednak ostatnia szansę. Pokłonicie się mi, a potem przeprosicie. Inaczej skończycie na moim stole operacyjnym. Więc jak będzie? - zapytał po tej prezentacji siły.
Magiczna energia zaczęła wirować w okół Shiby, krystalizować się i unosić w formie widocznej dla ludzkiego oka. Rogi, aureola, diabelski ogon, oraz wielkie nietoperze skrzydła wróciły na miejsce w mgnieniu oka.
- To po co ja się z tobą pieprzę? – spytała Shiba dość agresywnie, jej ramiona rozszerzone, aby stulić z sobą Emili i Krio. Kaze raczej da sobie sam radę.
Wzrok dziewczyny skierował się na podwórko za wyważonymi drzwiami. Była bezpieczna.
Jej magiczne bronie zaczęły materializować się, ukierunkowane głównie na irytującego i godnego pogardy dziwaka o różowych włosach. - Podziwiam hipokryzję. Masz mniejsze jaja ode mnie a gardzisz kobietami. – uśmiechnęła się.
- Nie mogę się już doczekać waszej sekcji… wydajecie się wspaniałymi efektami badawczymi. - Luigi Nino oblizał usta rozmarzony, po czym z impetem uderzył o jakiś guzik na pulpicie swego pojazdu. Zaraz potem kilkanaście sztuk broni wbiło się w jego ciało ,rozrywając je na dosłowne na strzępy. Naukowiec uruchomił jednak system obronny swojej twierdzy. Pociski, wiązki magicznych laserów jak i zwykłe bełty, zaczęły lecieć w stronę czempiona Lokiego i jej pomocników.
Shiba zdążyła się wyteleportowac na zewnątrz, a Kaze który wcześniej ukrył się w jej cieniu, pojawił się na śniegu razem z nią.
Jednak jeżeli myśleli, że Nino tak łatwo im odpuści, to byli w błędzie. W ścianach twierdzy otworzyło się kilka otworów, z których poczęły wylatywać dziwne sylwetki. Ni to ludzie, ni to ptaki. Niebieskoskóra zmrużyła oczy, by ku swojemu zdziweniu zobaczyć, że każdy potwór wygląda tak samo. Były to sylwetki naukowca, którego dopiero co unicestwiła, tylko że wyposażeni w skrzydła koloru jego włosów. Większość z nich trzymała w rękach dziwaczne strzelby, lub inne przedmioty których przeznaczenia kobieta nie znała.
- Chyba szukaliście zamku. -zaśmiał się jeden z nich pikując na kobietę. - Podpowiem wam, że właśnie go badam. Jest pod moja twierdzą.- dodał glośńo jeden z klonów, pikując w stronę Shiby. Krio jednak zamroził go ruchem jednej ręki ,więc teraz w ich stronę nie tyle co pikowała, a spadała lodowa rzeźba.
Nie było powodu wlatywać w chmarę wrogów, mając ich przed sobą o dziwo Shiba musiała czekać aż się zbliżą. Nawet gdyby zaczęła się ruszać, aby utrudnić im starania, miałaby większy problem zaobserwować skąd nadchodzą ataki. Zamiast tego skrzyżowała ręce pod biustem. Zaczęła uwalniać swoją wewnętrzną energię. Swoje Haki. Ilu upadnie tylu upadnie, na pewno potem będzie miała ciężej je przywołać. Postanowiła również stworzyć tarczę z many. Możliwie wielką, coby ochronić się przed frontalnym atakiem.
- W takim razie badania zakończone. – oznajmiła. - Zamek jest już nasz.
Shiba poczęła uwalniać swoją energię. Moc przerażenia dotykała kolejnych latającyh naukowców, około połowa z nich poczęła spadać w dół, niczym muchy po uderzeniu w przywołującą ją lampę. Inne klony zaczęły oddawać strzały w stronę grupki, jednak tarcza skutecznie blokowała pociski i wiązki energetyczne.
Zamrożony Nino, opadał gdzieś obok grupki… a demoniczna kobieta dostrzegła uśmiech na twarzy jednego z wrogów. Zaczęła unik zbyt późno, zamrożone truchło wybuchło z taka mocą, jak gdyby zamiast wszystkich kości miało dynamit. Ogień zdążył ogarnąć sylwetkę Shiby, oraz trzymanych przez nią towarzyszy. Mimo, że ona przyzwyczajona była do bólu, to Emily a szczególnie Krio już mniej. Dzieciak krzyknął głośno, gdy kurtka na jego ręce zajęła się ogniem, parząc go dotkliwie nim ten zdążył ja ugasić. Emily starała sie odepchnąć płomień swoja magią, ale jej bok został lekko skopcony. Kaze wyszedł z tego najlepiej, bowiem wyskoczył z ognia jako pierwszy.
- Skurwysyn… -warknął rozkręcając swoje kamy, by odbić nimi nadlatujące pociski.
- Ahahah wspaniałe, wspaniałe! -zarechotał jeden z Luigich. - Rok temu przebadałem tego prymitywa, górę czarnych mięśni. Moc podobna do twojej powaliła wtedy wiele moich klonów… więc postanowiłem sprawić by nawet ciała stały się bronią. -latający geniusz przyłożył dłoń do twarzy, śmiejąc się w głos. - Cóż za głupota, głupota! Naprawdę myślałaś, że możesz ze mną walczyć? Co prawda trudno będzie poskładać wasze ciała, ale na pewno się to uda. - dodał, gdy setki żywych bomb obezwładnionych mocą shiby, spadało na pole bitwy.
Shiba przeszło przez myśl pytanie “dlaczego to ja zawsze trafiam na dwuwymiarowych maniaków?” nie wiedziała jeszcze, że Nino do tej kategorii nie należał, ale pierwsze wywołane przez niego wrażenie było negatywne. - Krio, Emily. Wypierdalać. - rozkazała wzbijając się w przestworza, zaczęła fwruwać między pociskami, tworząc swoje własne bronie, mniejsze, zależało jej na szybkim wystrzale. Cel? Zdetonować truchła póki są w okolicy pozostałej zgrai.
Nino z pożałowaniem w oczach obserwował jak Shiba strzela do ciał, które za nic nie chciały wybuchnąć od nowych dziur. - Naprawde myślisz, że jestem an tyle prymitywny by wybuchały gdy ja tego nie chce? -prychnął najbliższy z niej naukowiec. - Zupełnie inny ja obsługuje tą funkcje...nie dziwota, że podróżowałaś z ta bandą prymitywów.
Trzech z nich pofrunęło na Shibe, byli od niej wolniejsi, ale to im nie przeszkadzało- przewaga liczebna robiła swoje. Jeden z “aniołów” zaleciał jej nagle drogę, by wybuchnąć w mgnieniu oka. Siła odrzutu rzuciła dziewczyną w tył, prosto w ścigająca ją trójkę. Wszyscy dorzucili swe bronie, by dobyć schowanych za pazuchą strzykawek. Niebieskoskóra zdążyła jednak zniknąć i pojawić się w bezpiecznej odległości od nich, nim igły dosięgnęły jej ciała.
Pierwsze ciała spadały już na ziemię, rozrywając ją w powstałych przez zderzenie z gruntem wybuchach. Jej gromadka biegła w stronę najbliższego schronienia- zamku. Krio i Emily tworzyli różnorakie tarcze, magiczne jak i lodowe, by ochronić ich przed tym deszczem.
- Dalej uważasz, że podjęłaś dobrą decyzję? -zachichotał jeden z geniuszy, przelatując obok dziewczyny i celując do niej z karabinu wyładowanego strzykawkami.
- Oczywiście. Ja nie popełniam złych decyzji. Udowodnij mi że kłamię. – zaproponowała, wzbijając się w górę, Nino nie pozostawiał jej za wiele wyboru. Była zmuszona trzymać się na dystans od klonów i wyzbywać ich swoim uzbrojeniem. Jeżeli są martwi to opadaja na ziemię, a gdy już na niej wylądują dla niej nie są groźni.
Taktyka okazała się skuteczna przez pierwsze kilka chwil. Shibe otoczyła sfera z broni, strzelających w każdym kierunku. Działała tu zasada jeden strzał jeden trup. Jednak Nino nie był idiotą, który leciałby prosto na śmierć- żaden z jego klonów nie był.
Niektóre krążyły sprawdzając zasięg broni, inne obserwowały poczynania kobiety z coraz bardziej rosnącym uśmiechem.
- Ciekawe. -przyznał jeden z Luigich. - Jednak co zrobisz teraz? - To mówiąc klony zebrały się blisko siebie, tworząc kulę dookoła kilku wybrańców. Było to głębowisko piór i ciał. Przez to postrzelone ciała nie spadały w dół...a chwytane były przez Ninów w węwntrznej warstwie i używane jako tarcza. Różowy twór zbliżał się coraz bliżej Shiby, gdy nagle idealnie synchronizowana akcja klonów, otworzyła w sferze malutki otwór. To przez niego wyleciała strzykawka, wbijając się w ramię dziewczyny, która nie zdążyła zareagować.
Strategia Nino była godna tego który nosił tytuł Kata. Poświęcił setki swoich istnień tylko po to, by zadać jeden celny cios.
Kobieta poczuła jak jej ręka zaczyna sztywnieć momentalnie, a mrowienie rozchodziło się od punktu ukucia w zastraszającym tempie.
Shiba nie zadawała pytań, po prostu wyszarpnęła strzykawkę. Pewnie, ten facet robił coś z dwudziestoma szczegółami, jej wyjęcie również mogło być groźne, ale na pewno nie groźniejsze niż przyjęcie specyfiku.
Shiba ruszyła pędem w stronę kuli, w jej ręku materializowała się ogromna broń.
- To powiedz mi durna pało, jak teraz zamierzasz eksplodować. - zapytała, świadoma, że pewnie będzie próbował cisnąć w nią ciałami które teraz trzyma, chociaż przy szczęściu da radę je wyminąć w locie.
Jeżeli Nino okaże się samobójcą, albo ogólnie niebezpieczny, Shiba przede wszystkim planowała steleportować się z dala od kuli. W końcu cholera go wie, czy nie postanowi wysadzić wszystkiego na raz.
- A co miało by mnie przed tym bronić! -zaśmiały się wszystkie klony, ruszając w stronę Shiby. Ich skóra zabłyszczała lekko, gdy wszystkie szykowały się do eksplozji. Dziewczyna zrobiła to o czym myślała już wcześniej. Użyła mocy swej teleportacji by wyjść po za zasięg detonacji wroga. WSzystkie altające klony zmieniły się w wielka kule ognia, mimo nagłej ucieczki fala uderzeniowa i tak zachwiała kobietą. Gdyby tam została, raczej nic by z niej nie zostało.
Kilka różowych piór opadło na ziemię, jednak żaden z klonów nie pozostał przy życiu. Gorszym był fakt, że cała lewa ręka Shiby stała się bezwładna. Substancja która podał jej Nino, całkowicie sparaliżowała tą kończynę.
- No, nic nie odpadło. Więc nie jest najgożej. - Skomentowała sama do siebie, po czym ruszyła lotem prosto w stronę metalowej budowli. Miała nadzieję że Kaze nie wcisnął już całej reszty do wnętrza zamku. Była całkiem pewna że jest tam drugie tyle materializacji tego świra, które najpewniej zajmują się badaniami tego miejsca.
Sama lokacja zaczynała zdawać się dla niej intrygująca. Zamek zatonął przez jakąś powódź, a potem wszystko zamarzło. Albo ktoś to zamroził. Mogła tu być jakaś ciekawa legenda.
Dziewczyna wleciała do środka i zobaczyła leżącego na ziemi Krio i Emily. wyglądali na pogrążonych w głębokim śnie. Kaze natomiast rzucał się, owinięty ciasno metalowymi mackami, które w jakiś sposób blokowały jego zwykłe systemy ucieczki. Kiedy dziewczyna usłyszała cichy syk obok siebie, zareagowała błyskawicznie, znowu znikając z miejsca. Zrobiła to na tyle szybko, że gaz który wystrzelił z framugi drzwi nawet jej nie musnął.
- Dobry refleks, odnotuje to. -stwierdził Luigi, który stał oparty o ścianę. - Co teraz? Poddajesz się, czy chcesz dalej się bawić? - uśmiechnął się, przerzucając z ręki do ręki jakaś fiolkę.
Shiba wzruszyła ramionami. - W końcu muszą ci się skończyć zagrywki. - zauważyła. - Może spróbuję rozwalić całą tą chałupę? - zaproponowała sięgając pod kołnierz. Wysunęła lekko fioletowy wisiorek o okrągłym kształcie. - Jesteś raczej dość nużący. Na pewno silny, ale dziwnym trafem nieefektywny. Jak wiele twoich materializacji nie dało rady zrobić mi krzywdy? - spytała.
- Nie dało? -zdziwił sie naukowiec. - Przecież cię trafiłem. Jak myślisz, co może powodować specyfik który wytworzył ktoś taki jak ja? Paraliż? -zapytał z uśmiechem, a lewa ręka Shiby nagle strzeliła w stronę jej gardła zaciskając się na nim mocno. - Poświęciłem wiele bez użytecznych ciał by przejąć rękę która była od nich silniejsza. To dobra zamiana. -stwierdził chichocząc. - Jeżeli mam być szczery nie chce cie zabijać, to mogłoby być kłopotliwe. Musisz być jakimś boskim wysłannikiem skoro szukasz zamku, nie chce wśród nich wrogów. Może jednak porozmawiamy? -zapytał, a palce Shiby zacisnęły się mocniej na jej własnej grydce.
Dziewczyna puściła klejnot. Ostatnie czego chciała w takim momencie to wzmocnić swoją siłę. Złapała swoją rękę drugą, usilnie starając się tą pierwsza odsunąć. - Cwane. - wycharczała. - I pełne hipokryzji. Powiedziałeś championowi aby klęknął przed tobą, a teraz mówisz, że nie chcesz we mnie wroga? - spytała. - Musiałbyś bardzo ładnie przeprosić.
Nino rozłożył bezradnie ręcę. - Ten ja który to powiedział już nie żyje. Jeżeli uznajesz, że to co ma moja wolę musi cie przeprosić...to równie dobrze możesz przeprosić samą siebie. Skoro twoja ręką ma teraz moją wolę, to znaczy, że jest ona mną w takim samym stopniu jak ciało które stoi przed tobą. -stwierdził, obracając fiolką między palcami. - A może chcesz by któreś z nich stało się mną i przeprosiło? -zapytał wskazując na Kaze i resztę.
- Ty jesteś niepełnosprawny, czy zgrywanie kretyna cie bawi? - Brew Shiby podskoczyła nieco w górę. Jej ręka puściła duszącą dłoń. Na moment.
Pojawiło się w niej ostrze, które odcięło niesforne ramię, a następnie poszybowało razem z Shibą w stronę “Nino”. Wkurwiał ją. Tak rzeczowo mówiąc.
Wyraz zdziwienia zastygł na twarzy Nino, gdy jego głowa odleciała od ciała. Łepetyna zawirowała w powietrzu i z cichym plaskiem opadła na ziemię. Tym większe mogło być więc zdziwienie Shiby, gdy ciało naukowca dalej poruszało się jak gdyby nigdy nic. Dłoń trzymająca flakonik uderzyła w twarz niebieskoskórej, a fiolka rozbiła się, uwalniając fioletowy płyn.
- Rok temu… - inny z Luigich stojących w drzwiach którymi wcześniej uciekł jego sługa, zaczął powoli tłumaczyć. - Testowałem pewien lek na tych głupich piratach. Substancje która pozwala ruszać się bez głowy czy serca, zwiększa siłę i szybkość. Dałaś mi odpowiednio dużo czasu, gdy bawiłaś się na dworze, bym zaaplikował ją jednemu ze swych klonów. Skoro szatkowałaś tamtych, to łatwo było przewidzieć że i tego przetniesz. -zaśmiał się, kiedy Shiba lekko zatoczyła się. Jej powieki robiły się ciężkie, a nogi odmawiały posłuszeństwa. - A teraz dobranoc...przegrany czempionie. -dodał naukowiec, gdy dziewczyna opadła nieprzytomna twarzą na posadzkę.
Shiba nie zamieżała się poddać. Nie przed kimś kto ją tak irytował.
Klejnot na jej szyi zalśnił fioletem, pobudzając w niej resztki energii. Zamachnęła się całym caiłem, wgryzła w stojący przed nią klon aby wyrwać i przełknąć jak najszybciej kawał mięsa. Jej ciało reagowało natychmiastowo, spalający zmagazynowany genotyp w celu prędkiego wytworzenia lekarstwa, czy też swoistej blokady przeciw usypiającej truciźnie.
Możliwości organizmów niektórych osób były wielkie. Do takich należała też Shiba. Jej ciało zabulgotało, gdy gryzła klona kęs za kęsem. Z kikuta po ręce wystrzeliła nowa kończyna, żyły na twarzy napięły się i uspokoiły. Kat nabrał sliny w ust i wypluł resztki trucizny, którą Nino pokrył jej twarz. Obserwujący to geniusz był wyraźnie zszokowany.



- Jestem pod wrażeniem… -mruknął różowowłosy.- Mało kto jest wstanie przełamać moje trucizny… -dodał niezbyt zadowolony z tego co zrobiła Shiba.
- Chce ci coś zaproponować. Walka z całym moim zamkiem będzie bez sensowna. Ja nie chce cię zabić, więc pewnie sporo zniszczysz, ale w końcu opadniesz z sił. Ucierpi na tym twoja duma, mój sprzęt i moje klony. Czyli oboje będziemy stratni. Co powiesz na pojedynek tylko z jednym z mych klonów? Jeżeli wygrasz, przeproszę cię i udostępnię wejście do zatopionego zamku. Jeżeli ja wygram ty ukłonisz się mi i zrobisz to o co proszę. - widać Nino, nigdy nie poddawał się jeżeli chodzi o możliwość wchodzenia w układy.
Shiba przyglądała mu się przez dłuższą chwilą, z dość krytycznym spojrzeniem na ofertę. Nino wydał się jej dziecinny, ale mimo wszystko mógł mieć rację. Nie miała najmniejszego pojęcie ile klonów może tu być. O ile nie robi ich od tak, gdzieś tu na miejscu.
- Niech będzie. – zgodziła się. - Nie polecałabym jednak kłamać. – dodała.
- Moja droga, jestem znany z tego że dotrzymuje umów. -stwierdził klon, po czym uniósł głowę wyżej i otworzył usta. Jego język opadł na brodę, a dźwięk który wydał mógł kojarzyć się z przygotowaniem do wymiotów. Jednak zamiast obiadu z gardła dziwaka wyskoczyła rękojeść miecza, którą od razu pochwycił.



Różowowłosy strzepnął z pięknego ostrza resztki śliny, ustawiając ostrze katany tuz przy posadzce. Wolnę ręką zdjął swoje okulary chowając je w wewnętrznej kieszeni płaszcza. - Walczmy więc… -westchnął wyraźnie zasmucony tym, że musi osobiście podejmować się przemocy fizycznej. Naukowiec ugiął nogi, skacząc nienaturalnie wręcz wysoko. Niczym balonik z helem podleciał niemal pod sklepienie sali, gdzie ustawiwszy spokojnie katanę jak do pchnięcia, począł kierować się w dół. Zdecydowanie szybciej niż miało to miejsce w procesie wznoszenia.
“Trik.” Pomyślała Shiba. Może nie ma skrzydeł, ale raczej nie wskoczyłby w powietrze wiedząc, że będzie wtedy unieruchomiony. Będąc nieco bardziej przezorną, Shiba machnęła ręką wysyłając prosto na Nino garść magicznych sztyletów, zainteresowana, jak zareaguje.
Naukowiec uśmiechnął się szeroko… i po prostu wpadł w sztylety. Jednak gdy tylko te dotknęły jego ciała rozpadły się na drobinki many, z których zostały ulepione. Luigi przeleciał przez tak powstały skrzący się pył, lądując tuż obok Shiby. Jego katana musnęła bok kobiety, rozcinając delikatnie skórę.
- Czyli miałem rację zakładając, że to uzbrojenie tworzone jest przy pomocy magii… -zamyślił się, oglądając swoja skórę.
-Whoop-ti-fuckin’-do - Noga Shiby naprężyła się, a kobieta wykonała obrót aby kopnąć Luigiego. Nie sądziła aby klon był na tyle absurdalny, aby móc się bronić na raz przed magią jak i siłą fizyczną. Zwłaszcza gdy jej klejnot świecił. Z drugiej strony była ograniczona czasowo. Jeżeli Nino odskoczy, trudno. Jeżeli nie, będzie musiała złapać za trzymającą ostrze dłoń zaraz po kopnięciu.
Kopnięcie z półobrotu było techniką wręcz legendarną. Jednak w tym wypadku miało zawieść. Noga kobiety uderzyła w szyję naukowca z taką siłą, że pomieszczenie aż zadrżało. Ten jednak tylko przechylił się lekko w bok, a Shiba poczuł jak niezwykle twardy był jej wróg.
- Cóż za prymitywne podejście do walki. -westchnąl unosząc ostrze. - Nie miałem czasu by przygotować klona specjalnie dla ciebie, musiałem użyć więc tego uniwersalnego. Moje kości nie mają stałej struktury, mogę zmienić je w co tylko zechce. Od blokującego magię adamentu, po wypełnione helem balony, czy po niemal niezniszczalny tytan. Jak wiec masz zamiar mnie pokonać? -zachichotał, wyprowadzając proste cięcie z góry.
Kat uniknął go bez problemu… oraz był coraz bardziej wkurwiony. Kobieta bez problemu chwyciła nadgarstek przeciwnika, dalej wyczuwała twardość pod palcami. Jednak jeżeli nie możesz czegoś złamać, zawsze możesz to wyrwać. Kryształ zaświecił, gdy dała upust swoim emocja i pociągnęła rękę z całych sił. Odgłos zrywanego materiału towarzyszył krzykowi naukowca. Po chwili ręka dzierżąca miecz zwisała oddzielona od ciała w dłoniach Shiby.
Szczerząc się, że coś faktycznie wyszło, zwłaszcza w momencie gdy przeciwnik pokazywał jak bardzo jest pewny siebie, Shiba puściła rękę naukowca, drugą dłonią łapiąc miecz który się w niej znajdował, i z zamachem całego swojego ciała...postanowiła zniknąć. Miała wysokie mniemanie na temat zdolności Nino, więc tak na wszelki wypadek, aby nie miał za łatwo, postanowiła zniknąć i pojawić się obok, bądź za naukowcem tuż przed samym cięciem. Był to pomysł podwójnie skuteczny, gdyby ten chciał odskoczyć.
Naukowiec nie miał nawet czasu na wykonanie uniku. Ostrze które skradła Shiba ugodziło w jego szyję… zatrzymując się na niej. Miecz nie rozciął nawet skóry wroga.
- Naprawdę sądzisz...że stworzyłbym broń której można by użyć przeciwko mnie?! - warknął szyderczo, gdy jego wolna ręką uniosła się gwałtownie. Towarzyszył temu cichy wybuch, jak gdyby coś wewnątrz pięści właśnie eksplodowało. To właśnie odrzut nadał atakowi druzgoczącej mocy, gdy delikatna pięść mocarnie zderzyła się z twarzą demonicy. Shiba została odrzucona w tył, a krew pociekła po jej ostrych zębach.
- Nigdy nie waż się...wykorzystywać moich wynalazków przeciwko mnie. - Nino był wyraźnie wściekły.
Eh, kiepsko. Jeżeli mogło być coś co po prostu dałoby jej przewagę, to był to właśnie miecz Nino. Skoro jednak nie działał, wróciła do punktu wyjścia. Jeżeli będzie go po prsotu atakować w jakiś sposób, to mało jej to da...chociaż?
Przerzuciła ostrze do swojej drugorzędnej ręki, uśmiechając się lekko. Jej dominującą dłoń okryła magiczna rękawica. Była gotowa rzucić się na Nino. Naukowiec miał wybór. Materiał antymagiczny? Twardy? Ciężki do przecięcia? Musiała skorzystać, że klon przynajmniej na razie miał tylko jedną kończynę. Musiała go atakować wszystkim na zmianę, bez przerw na kontry i uniki. Nie miała na nie czasu. O ile nie ma na tym świecie materiału absolutnie odpornego na wszystko, wytrzymałego, rozciągliwego, antymagicznego o ścisłej budowie, to mogła to jakoś wygrać. Nino w końcu sam w sobie wytrzymały nie był...cóż, przynajmniej jego poprzednie dwa tuziny.
Trudno było powiedzieć, czy naukowiec miał zbyt mało czasu by zrobić cokolwiek. Czy po prostu jego wzmocnienie i tak zawiodło. Rękawica Shiby wraz z jej pięścią zderzyły się z facjatą Luigiego, a po chwili jego głowa szybowała przez salę na drugi jej koniec. Ciało zachwiało się jednak nie upadło. Twardo stało na nogach, gotowe chyba do dalszej walki.
- Dobrze wystarczy… -zirytowany głos geniusza odezwał się z głośników, które wysunęły się ze ścian. - Przegrałem. Zabierz swoich towarzyszy i kieruj się za świecącymi elementami podłogi. - mruknął, kiedy macki puściły w końcu Kaze. Bezgłowe ciało natomiast zaczęło powoli oddalać się, macając rękami przestrzeń przed sobą.
- Ah… i nie myśl, że zdobędziesz coś mojego za darmo… -dodał, gdy skradziony miecz, zaczął cicho piszczeć, jak gdyby zaraz miał eksplodować.
Shiba nie zwlekała i rzuciła przedmiot na bok. Na dobrą sprawę i tak nie potrzebowała tego typu zabawek, a gdyby jakąś chciała, załatwiłaby sobie safaię.
Jej klejnot przestał błyszczeć, a jej ciało wróciło do normy. Opadła na kolana dysząc przez pewien moment. Dała sobie wycisk, a nawet nie wiedziała co do diabła może być w tym zamku. Z drugiej strony, jeżeli Nino był aż takim sukinkotem, to na dobrą sprawę mógł już dawno podziemie z plugastwa wyczyścić.
Opanowując się, wstała i zaczęła podchodzić do reszty, pomogła wstać Emily, trzęsąc nią lekko, i wskazała jej Krio. Zaraz po tym poszła do Kazego, do ktrórego wyciągnęła rękę. - Jak masz problem się ogarnąć, to mogę pomóc ci wstać. Ręką. - zaakcentowała, pewna że zabójca byle symbol pomocy i tak może sobie wykorzystać.
- Wolejak kobieta pomaga mi stanąć ustami...ręką mogę sobie sam pomóc. -odparł szczerząc zęby. - Ale skoroś taka chętna, to chyba nie mogę ci zabronić. -dodał, z siadu tureckiego przechodząc w pozycję z szeroko rozłożonymi nogami. - Zapraszam. -dodał, puszczając jej oko i od razu się rozpłynął, by uniknąć ewentualnego ciosu. Już po chwili mrok uformował jego sylwetkę obok Shiby.
Shiba spojrzała na niego groźnie. - Pierwsza okazja jaką dostanę, kupuję ci pas cnoty. - zagroziła. - Zobaczymy jaki skoczny będziesz wtedy.
Z rękoma założonymi na biodrach Shiba zaczęła podążać za wskazówkami Nino. W końcu zbliżają się do wyznaczonego przez Lokiego celu.
 
Fiath jest offline