Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2014, 21:40   #21
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Uczta w kryształowej jaskini

<!--[if !mso]> <style> v\ {behavior:url(#default#VML);} o\ {behavior:url(#default#VML);} w\ {behavior:url(#default#VML);} .shape {behavior:url(#default#VML);} </style> <![endif]--> Obserwując to, co zostało z Nino, elf uzmysłowił sobie pewną niepokojącą kwestię. Skoro naukowiec potrafił niemal dowolnie modyfikować swoje ciała, czemu z każdą kolejną próbą nie tworzył szybszej wersji samego siebie? Czy po prostu nie mógł, czy też kryły się za tym inne powody? Tego białowłosy nie wiedział i nie miał czasu się nad tym zastanowić.
Całą niemal uwagę szermierza przykuł kryształowy smok. Była to piękna i z pewnością niezwykle niebezpieczna istota. Suro przyszedł tutaj ją zniszczyć, prawa ręka sięgała już do czerwonej rękojeści. Elf powstrzymał ją niemal w ostatniej chwili. W tym konkretnym momencie nie miał najmniejszego zamiaru zabijać tego stworzenia. Miał wobec niego inne plany...
Lekki błysk w oczach przywódcy Krwawych Blizn świadczył, że ten zaczął korzystać ze swojego wietrznego zmysłu.
W ciągu ostatniego roku, styl walki Suro zmienił się. Zamiast rzucać się na wroga bez zastanowienia, najpierw wolał dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Poznać jego słabe punkty i szybkość poruszania się. Chciał wiedzieć jak dużo musi z siebie dać by pozostać przy życiu.
Stwór ponownie machnął swym kryształowym ogonem. W oczach elfa ten poruszał się jak gdyby wolniej, jednak wciąż biorąc pod uwagę masę i rozmiary tego elementu ciała smoka, poruszał się on z godna podziwu prędkością. Elf podskoczył do góry, by nagle wyczuć pewne zmiany w ogonie. Kryształy budujące go zaczęły nagle wydłużać się, niczym kolce. Raim złapał pierwszy, za nieostrą jego część, by okręcić się dookoła niego noga i zjechać w dół jak po rurze. Przycisnął się do niego mocno, by inne diamentowe włócznie nawet go nie musnęły.
Smok prawdopodobnie pokazał swoją prawdziwą szybkość, która zadowoliła Suro. Właśnie czegoś takiego spodziewał się po strażniku legendarnego skarbu. Gdyby okazało się, że na przeciw stoi ociężały jaszczur mogłoby to zachwiać podejściem elfa do bohaterów, które to z kilkoma wyjątkami i tak określało się mianem “Przereklamowane”. Stwór coraz bardziej interesował białowłosego. Jednakże przed ostateczną decyzją, co należy z nim zrobić należało się upewnić co do kilku aspektów. Siła i szybkość zostały sprawdzone. Teraz należało sprawdzić czy smoczuś był pojętny i przede wszystkim posłuszny. Po co w domu zwierzak, który nie słuchał swojego pana?
Z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach, Suro niemal niezauważalnie się poruszył. Po chwili w kryształowej jaskini zamiast jednego szermierza znajdowało się czterech. Jeden w dalszym ciągu trzymający się kryształu na ogonie smoka, po jednym z każdego boku stwora i jednym tuż przed paszczą. Ten spoglądał w oczy jaszczura z wyraźną wyższością. Szrama na wargach była wyraźnie widoczna w szerokim uśmiechu.
- SIAD! - powiedział władczym głosem, wkładając w to jedno słowo moc, której nieraz musiał używać do zapewnienia spokoju w Krwawej Wieży.
Smok jednak nie miał zamiaru słuchać. Uniósł przednie łapy, uderzając nimi o posadzkę. Kryształy wyrosły z całego jego ciała, ale i ze ścian i podłożą. Ich ostre groty rozszarpały wszystkich trzech fałszywych Surokazów, jedynie ten prawdziwy, kiwał się na jednej z pięknych kolumn, zawieszony niczym małpa. Ponownie udało mu sie uniknąć wszystkich ciosów bez doznania obrażeń, jednak było to coraz trudniejsze, bowiem ataki były tak gęste, że niemal nie zostawiały miejsca na uniki.
- Nie chcesz po dobroci, to będzie siłą. Twój wybór. - rzucił elf puszczając się ogona i przyspieszył się, by w jak najkrótszym momencie znaleźć się jak najdalej od smoka. Nie zamierzał przywołać jeszcze Ninów. Nie miał zwyczaju grać swoją najlepszą kartą zaraz na początku. Przypuszczał, że jest obserwowany, dlatego musiał uważać, co pokazuje i kiedy. Suro zatrzymał się z lekkim poślizgiem. Tuż za nim pojawiły się znowu obrazy jego osoby. Tym razem nie licząc prawdziwego szermierza było ich dziesięć. Ustawili się w dwóch szeregach stojących niemal naprzeciw siebie. Każdy z nich dobył jedno mithrilowe ostrze. Prawdziwy elf tymczasem trzymał w rękach włócznię. Wiedział, że jeśli smok padnie jedynie od legendarnego oręża yari za dużo krzywdy mu nie zrobi, ale jeszcze nie nabrał chęci na zabicie jaszczura. Wycelował i z rozpędu rzucił bronią w stronę strażnika. Każdy z jego obrazów po kolei uderzył ostrzem miecza w tępy koniec drzewca, w celu zwiększenia szybkości włóczni. Zabić nie zabije, ale zaboleć powinno.
Włócznia rozpędziła się do prędkości, w której stawała się niemal niewidzialna. Pędząc jej ostrze świszczało cicho, utrudniając jeszcze bardziej jej zlokalizowanie. Elf jednak przeliczył się co do swego oręża. Ten uderzył w kryształową łuskę na pysku poczwary i po prostu się od niej odbił. Ta bestia nie tylko paść miała od legendarnej broni, ale jedynie taka lub silniejsza, mogła w ogóle stanowić dla niej zagrożenie.
Kolejne kryształy poczęły wyrastać z podłoża, a drobna kropla potu popłynęła z czoła Suro, gdy wymijał wszystkie, moment przed tym nim zdążyły się wyłonić z ziemi. Jego zmysł oraz “czujka ruchu” sprawiały się znakomicie.
Elf oddalił się od smoka na bezpieczną odległość. Westchnął z lekką rezygnacją. Zamierzał odstawić przed Nino małe przedstawienie, które odwróciłoby uwagę naukowca od miecza przewieszonego przez plecy długouchego. Jednak patrząc na obecną sytuację musiał darować sobie wszelkie przedstawienie. Zamierzał przeżyć przygodę w tej jaskini i to robiąc przy tym jak najmniej. Szermierz sięgnął po broń z czerwoną rękojeścią. Na twarzy Suro pojawił się lekki grymas, gdy oręż w pełni został wyjęty z pochwy.



- Nino! Pora karmienia!
- Elf ruszył w stronę, gdzie miały znajdować się chodzące pojemniki na krew, jednocześnie poświęcając dość sporo uwagi smokowi jak i otoczeniu. - Jeden powinieneś wystarczyć!
Z każdym krokiem bliżej naukowca ciało białowłosego lekko przeobrażało się. Żyły na rękach nabrzmiały i zaczęły się poruszać niczym jakieś robaki. Górne kły urosły niczym u wampira. Podobnie się miała sprawa z paznokciami. Nino oczekiwał, że sam Suro lub któraś z dzierżonych przez niego broni jest krwiożercza. Oczekiwanie to miało zostać spełnione. Niekoniecznie zgodnie z prawdą.
Gdy elf stanął tuż przed Nino uśmiechnął się szeroko i… podrzucił miecz w górę łapiąc go w zęby.
- No nie mów, że spodziewałeś się gryzienia. - wypowiedział z trudem przez zaciśnięte zęby, gdy zauważył lekkie zdziwienie na twarzy naukowca. - To jest zarezerwowane dla kobiet dziewic, a ty kobietą nie jesteś. Poza tym jestem żonaty.
W następnej chwili wszystkie palce białowłosego zostały wbite w ciało przepełnione krwią. Życiodajny (przynajmniej dla niektórych) płyn zaczął płynąć specjalnie przygotowanymi do tego żyłami najpierw pokonując ręce, a następnie wędrując już niewidocznymi naczyniami krwionośnymi trafić do ust i ostatecznie zostać zjedzonym przez miecz.
Gdy pozbawione jakiejkolwiek krwi ciało naukowca upadło przed Suro, ten odwrócił się w stronę smoka. Broń trzymał już oburącz tuż przed twarzą.
- No dobra, chciałem być miły, chciałem zrobić z ciebie domowego zwierzaka, ale teraz mam ochotę zrobić z ciebie… naszyjnik dla mojej żony. - mówiąc to elf uniósł miecz do góry z ostrzem skierowanym w lewą stronę. Zrobił krok do przodu i w ułamku sekundy pokonał dystans dzielący go od jaszczura.
- Smacznego... - rzucił jeszcze, opuszczając miecz na łeb strażnika.
Kiedy krew dotarła do miecza ten zabulgotał głośno, błyskając czerwienią. Elf dawno nie karmił go tak obficie. Ostrze zafalowało zmieniając swój kształt. Stało się większe, bardziej oślizgłe- niczym żywe stworzenie. Pokryły je łuski, które wyglądały jak małe ostrza, a na jego powierzchni pojawiła się ohydna paszcza, pełna zębów.



Gluttony, legendarny miecz w końcu przybrał swój prawdziwy kształt. Dało się niemal wyczuć energię, która pulsowała z miecza, jak gdyby sama jego obecność mogła przeciąć dowolny przedmiot.
Elf pojawił się przed smokiem, biorąc szeroki zamach. Ostrze łupnęło o kryształ, pozostawiając głębokie nacięcie na jego powierzchni. Przeciwnik ryknął głośno, a z jego wyleciały strugi błyskawic. Podmuch jednak nie dosięgną długouchego celu, który już dawno był w bezpiecznej odległości od potwora.
Mistrz Krwawych Blizn wyczuł jednak pewną zmianę. Oczy wroga zalśniły groźnie, a aura dookoła niego zrobiła się cięższa. Smoczy golem chyba uznał Surokaze za zagrożenie warte wyższych obrotów.
Elf, gdy tylko znalazł się poza zasięgiem rażenia smoka, uśmiechnął się szeroko. Pomimo, że trafił na typ przeciwników, którym najtrudniej mu się walczyło, jakoś mu to teraz nie przeszkadzało. Był szybszy niż jaszczur. Trzeba było jeszcze zadbać o siłę ciosów.
Szermierz podrzucił Gluttony. Używając samych kciuków wystrzelił swoje mithrilowe miecze z pochew. Nie złapał ich za rękojeści, lecz uderzył w ich ostrza pięściami. Broń zaczęła rozpadać się na pył, który osiadał na rękach białowłosego sprawiając, że te stały się jakby ostrzejsze. Gluttony został pochwycony. Całość trwała dosłownie kilka sekund, z czego większość zajął rozpad mieczy.
- Podobasz mi się. I to coraz bardziej. Może jednak wrócę do pierwotnego planu wobec ciebie? - na ostrzu Gluttony pojawiły się kolejne skazy przypominające paszcze. W tych miejscach zaczynała gromadzić się jakaś ciesz, której krople, co jakiś czas spadały na podłoże wżerając się w kryształy.. - Albo najpierw sprawdzę jak twardy jesteś. Co ty na to?
Suro zniknął pozostawiając za sobą swój płaszcz. Ten chwilę wisiał w powietrzu utrzymując kształt elfa, po czym - gdy tylko grawitacja nadążyła za wydarzeniami - upadł na podłoże jaskini.
Szermierz pojawił się kilkadziesiąt centymetrów nad grzbietem smoka, wisząc głową w dół. Nim białowłosy zaczął opadać, obrócił się do normalnej pozycji zwiększając siłę nadchodzącego ataku. W tym momencie grawitacja dość jednoznacznie stwierdziła, że odpuszcza dalszą pracę i zajadajac się popcornem usiadła na widowni.
Kiedy elf pojawił się nad grzbietem smoka... w jego stronę pędziły już trzy ostre kryształowe kolumny. Tak jak gdyby bestia była wstanie nadążyć za każdym ruchem długouchego, jak gdyby obserwowała wszystko. Raim odbił się od pierwszej włóczni, przeskoczył na drugą, jednak trzecia przerosła już jego możliwości. Z jej powierzchni wystrzeliły, bowiem setki cienkich kryształowych struktur. Wiele z nich uderzyło w pierś elfa, bez trudu penetrując mithrilową zbroję. Surokaze wyglądał teraz niczym średnio apetyczny ser, podziurawiony w zbyt wielu miejscach. Kryształowe linki cofnęły się, a on ostatkiem sił zniknął, by pojawić się niedaleko swej pozycji startowej.
Nino był dość przewidujący, dla tego jeden krwawy klon biegł już ku elfowi.
Suro ciężko łapiąc powietrze ruszył w stronę przerobionej wersji naukowca. Pomimo, że na jego piersi było więcej dziur niż ciała, krew nie tryskała z niej fontannami. Można było dostrzec w tym promień nadziei. Szermierz jeszcze nie był na skraju śmierci, chociaż pewnie gdyby nie napierśnik i wzmocnienie ciała pyłem z mithrilowych mieczy prawdopodobnie nawet by tego skraju już nie widział. Szczegółem był fakt, że przez dłuższą chwilę napierśnik mógłby spokojnie wygrywać w konkursach na najlepszy durszlak.
Smok awansował w rankingu “Cholernych wrogów” o kilka pozycji. Wytrzymały, silny i szybki. Nad nim pozostały jedynie kombinacje przeciwników skupiających się na szybkości i zręczności. Oznaczało to, że wszelkie plany, by nie pokazać przed Nino mocniejszych kart wzięły w łeb. Trzeba było uderzyć jak najmocniej tylko po to by przeżyć. Ale najpierw Gluttony musiał wypić krew. Wydłużone paznokcie elfa znowu wbiły się w ciało Nino.
Raim usłyszał w głowie zadowolone burczenie miecza, a rany na ciele elfa powoli zarastały. Klon Nino wysechł niczym liść, zmienił się w coś podobnego do starej mumii. Dało to jednak efekty, pod dziurawa zbroją było ponownie świeże ciało.
Jednak długo tym stanem Surokaze się nie nacieszył. Smok wyciągnął bowiem szyję, rozwierajac przy tym paszcze. Elf podskoczył w górę, jednak ponownie był zbyt wolny. Bestia przyspieszyła dwukrotnie względem początku walki. Mimo, że nie udało jej się pożreć całego elfa, to jego prawa noga została między zębami potwora, kiedy ciało znajdowało się w innym miejscu.
Jeden z Luigich rzucił się Surokaze na barana, samemu wbijając sobie jego palce w boki. - Przestań się bawić, bo zaraz nie będziesz miał nawet czasu by się wyleczyć. -warknął powoli osuszany naukowiec, kiedy z kikuta po nodze poczęła powoli wyrastać nowa kończyna.
- Nie bawię się. Po prostu byłem spokojny. - warknął elf, zaciskając mocniej dłonie na rękojeści miecza. Ale teraz się wkurzyłem.
Z pleców szermierza wystrzeliła wietrzna ręka, która ruszyła, by pochwycić włócznię. Co prawda ta broń nie nadawała się do bezpośredniego zranienia smoka, ale jej użyteczność się na tym nie kończyła.
Noga już w pełni odrosła, a yari znalazła się w lewej ręce Suro. Ten jednak nie zamierzał atakować od razu. Najpierw zamierzał zlokalizować cel do ataku. Pomimo, że smok nie wydawał się żywą istotą, coś musiało go napędzać. Elf skupił się na swoim wietrznym zmyśle, by znaleźć to coś. Nie szukał tylko w samym jaszczurze, ale też w całej jaskini. Skoro strażnik mógł używać kryształów nieznajdujących się na jego ciele, to może sprawa miała się podobnie z jego “sercem”.
Ogon smoka ponownie ruszył do ataku. Tym razem Surokaze był na to gotowy, przywierając do ściany niczym pająk. Pozwolił kryształowemu biczowi przeciąć powietrze i zmieść z ziemi wysuszone truchło Nino. Sam zaś przymknął na chwile oczy, wyszukując serca wroga. Dotknął go wietrznym zmysłem, zagłębiając się w intymną sferę prywatności. Golem był pełen magii, jednak jego twórca był chyba mało pomysłowy, albo chciał jak najbardziej upodobnić swoją kreacje do żywej bestii. Wszystkie narządy były na swym miejscu, to przez nie płynęła magia. Tak, więc należało celować tam, gdzie normalnie bolało.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=YBcm2uA_6bQ[/media]

Dwie wietrzne kończyny chwyciły wystające z ziemi kryształy napinając się do granic możliwości. By tego było mało na plecach elfa ukształtować się świder, który obracał się coraz szybciej. Całe ciało Suro zaczęło drgać, gdy każda jego cząstka zwiększała swą szybkość. Zdawało się, że zamiast jednego szermierza znajduje się tak, co najmniej kilku, którzy przenikali się nawzajem. Nagle jeden z nich wystrzelił w stronę smoka. Z szerokim uśmiechem biegł niemal leżąc na ziemi tuż przed sobą dzierżąc Gluttony. Była to zmyłka mająca na celu sprowokować jaszczura do podniesienia się. Kolejny obraz elfa oddzielił się od wibrującej masy. Ten trzymał włócznię niczym kij do baseball'a. Zadaniem tego nie miało być zaatakowanie strażnika, a zwiększenie siły uderzenia prawdziwego Gluttony uderzając w niego ostrzem yari.
W końcu wystrzelił prawdziwy Suro. Huk, który przez chwilę odbijał się echem świadczył, że dźwięk również rozważał znalezienie się na widowni. Miecz trzymany w dłoni ujawnił w końcu swą prawdziwą formę, która wcześniej dostrzegana była jedynie przez elfa. Oznaczało to tylko jedno. Najsilniejsza technika Gluttony miała zostać użyta w tym ataku. Cel był prosty. Uderzenie w klatkę piersiową lub głowę smoka, nie będąc przy tym samemu trafionym.
Podstęp udał się w stu procentach. Smok ryknął głośno stając na tylnich łapach. Widocznie on też miał zamiar dać z siebie wszystko, bowiem po chwili fałszywego elfa zalała struga błyskawic topiąc przy okazji podłoże. Nim jaszczur opadł z powrotem na cztery łapy przy jego piersi pojawiła się dwójka szermierzy mająca przeprowadzić prawdziwy atak. Yari uderzyła w ostrze Gluttony na chwilę przed tym jak ten wbił się w kryształowe ciało na kilka centymetrów. Nie był to jednak koniec. Paszcza znajdująca się na mieczu rozrosła się do rozmiarów zbliżonych do Suro i zanurzyła swe paskudne zębiska w piersi smoka powodując, że ta… zniknęła.
Ryk bólu, który wyrwał się z gardziela strażnika sprawił, że kilka najbliższych wystających kryształów skruszyło się. Sam jaszczur zaczął się dziwnie świecić. Suro w ostatniej chwili zdąrzył uciec na bezpieczną odległość nim kryształowy golem wybuchł. Kryształowy pył zalał jaskinię i jedynie głowa smoka zdawała się być nienaruszona i pędziła w stronę szermierza. Ten chwycił pewniej Gluttony - które wróciło już do swojej pierwotnej formy - i wykonał dwa cięcia. Ostatni fragment jaszczura rozbił się na ścianie, a u stóp białowłosego znajdował się stos kryształowych, równo przyciętych zębów.
- Teraz chyba twoja kolej. W końcu jesteś mądrzejszy. - Suro wypowiedział te słowa w sposób świadczący, że nie był to komplement.
- Idziemy dalej razem… -stwierdził jeden z klonów. - Ciekawe co będzie dalej… -dodał wyraźnie zaintrygowany, a kilka jego kopi poczęło zbierać pył z kryształów do próbówek. - Spisałeś się całkiem dobrze jak na barbarzyńcę. Widać wybrałem dobrego pomocnika. -dodał jeszcze, kierując się w stronę niestrzeżonego już przejścia.
- Jak na zarozumiałego chuja też byłeś całkiem pomocny. No i nie myśl, że odejdę zanim wypełnisz swoją część umowy. - rzucił Suro, chowając Gluttony do pochwy. Zawinąwszy we własny płaszcz kryształowe zęby ruszył za Nino.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.

Ostatnio edytowane przez Karmazyn : 25-09-2014 o 18:21.
Karmazyn jest offline