Dziwne uczucie czyjejś obecności od pewnego czasu prześladowało Levina. W pewnym momencie przyszło zrozumienie.
Sięgnął w zanadrze i dyskretnie zmiażdżył szczurze głowy, co nie było trudne, gdyż szczury nie były pierwszej świeżości. Maź, która wylała mu się na palce zaczął wcierać w dłonie, twarz i szyję.
Podejrzliwe spojrzenia skwitował: - No co? Swędzi mnie.
Żeby odwrócić uwagę dodał: - Skoro nic nie wybuchło i chusta do końca się paliła to gazów nie ma. |