Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2014, 14:06   #82
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
„Quam dulce et decorum est pro templum mori.”- westchnął pod nosem Gaspar nie czując się pewnie w roli negocjatora. Ale cóż.. czasem nawet fircykowaty dramatopisarz musi się wykazać… czymś w rodzaju odwagi.
-Ja do pana Kruka. Wysłannik świątyni Pani Festiwalu.-rzekł pisarz podając list uwierzytelniający.
Jeden z Kruków wziął list i przejrzał go uważnie, zaś drugi zapytał nieufnie.
- Skąd ta niezapowiedziana wizyta w tym miejscu?
- Wola Sharess i jej kapłanki.- wzruszył ramionami Wyrmspike.
- Och, rozumiem… - Kruk uśmiechnął się dwuznacznie i zerknął czy Wyrmspike ma przy sobie broń.
Wyrmspike jednak broni przy sobie nie nosił. Bo czyż zwykły sztylet można uważać za broń? Sztylety nosili wszyscy. Ale poza sztyletem Gaspar nie miał innych broni, po przecież dramatopisarzowi broń nie była do niczego potrzebna.
- Oddaj także sztylet, wysłanniku. - zażądał Kruk. - A być może zostaniesz wysłuchany.
-Proszę bardzo.- rzekł Gaspar spodziewając się takiego obrotu sprawy. Sztylet po chwili znalazł się w dłoni strażnika.
Strażnik skinął głową i dał Gasparowi znać, aby podążył za jego kolegą.
Prowadzono Wyrmspike’a przez istną… Twierdzę. Nie wyglądało to na kompleks mieszkalny, ale obronny. Małe okna, surowy wygląd. Poeta mógł się zastanawiać kto w takim miejscu chciałby żyć. Doprowadzono go do jednej, kwadratowej sali, z której było przejście do kolejnego pokoju, na razie zamknięte. Przed nim stała kobieta, która bacznie przyglądała się Gasparowi, choć nie była ubrana jak strażnik, a raczej dość nieformalnie.
- Odkąd to świątynia Sharess interesuje się nami? - zapytała.
-Nie wiem. Odkąd to wy interesujecie się świątyniami?- odpowiedziałem pytaniem Gaspar.
- Skąd pomysł, że interesuje nas świątynia? Oczywiście nie zabraniamy naszym członkom dbania o swoje życie duchowe, więc może i kogoś zainteresowała. - odparła.
- Miło by było gdyby tak było, gorzej jeśli zainteresowały ich złoto z datków lub sama cześć kapłanek Matki Kotów .- wzruszył ramionami Gaspar i uściślił.- Jak wspomniałem… są zainteresowani świątynią i jej okolicą. Nie samym kultem, poszerzaniem horyzontów myślowych czy poradami duchowymi.
- Hm. Odważne oskarżenia rzucasz, wysłanniku, a najwyraźniej takie same popiera kapłanka świątyni, mylę się?
-To nie są oskarżenia, tylko stwierdzenie faktów. Mogę się mylić w mych podejrzeniach, acz… nie ma co udawać, Świątynia Sharess jest zaniepokojona kręcącymi się bez celu osobnikami w jej okolicy.- odparł uprzejmym tonem Gaspar.
- W takim razie pozwólmy wypowiedzieć się komuś istotniejszemu na ten temat, bo ja nie mam takich informacji o niepokojeniu świątyni Sharess - odparła kobieta i skierowała swe kroki do zamkniętych drzwi. Zapukała i uchyliła je zaglądając do środka, po czym skinęła na Gaspara.
- Możesz wejść, wysłanniku. - stwierdziła i odsunęła się od drzwi. Wyrmspike nie mógł mieć pewności, co spotka go za tymi drzwiami… - Masz wciąż swój list?
-Mam.- odpowiedział dramatopisarz i skinąwszy głową kobiecie ruszył do drzwi.
Drzwi były ciężkie i zbrojone, bez żadnych upiększeń. Nie obiecywało to zbyt wiele co do miejsca, do którego prowadziły. Gaspar pchnął je i…
...znalazł się w innym świecie.
Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to kolory tego miejsca, a tych było dużo. Ściany nosiły ciężar obrazów, bardzo dobrych obrazów, prezentujących pejzaże, zazwyczaj morskie. W jednym miejscu wisiało także podniszczone koło sternicze, zaś na podłodze leżał dywan wydawać by się mogło, z samego Calimshanu. W powietrzu unosił się zapach stearyny, jako że kilka świec paliło się w tym pomieszczeniu. Ustawione były także szafki, tym razem już delikatnie zdobione, na których stało multum różnych rzeczy. Od pokoju odchodziła jeszcze para zamkniętych drzwi. Wszędzie walały się papiery, nie tylko na ciężkim biurku. Mieszkaniec nie miał najwyraźniej w zwyczaju dbać o przesadny porządek.
Za biurkiem natomiast siedział mężczyzna około czterech dziesiątek lat, o białych, krótkich włosach i równie białym zaroście, w prostej koszuli, przypatrujący się uważnie Gasparowi.

[media]https://imagizer.imageshack.us/v2/493x335q90/673/u9DoT6.jpg [/media]

- Świątynia Sharess… - mruknął niby do siebie. - Gdzie obraziłem jej majestat?
-Powiedzmy, że świątynia, jest zaniepokojona ożywioną działalnością twoich podwładnych w jej okolicy.- wyjaśnił dyplomatycznie Wyrmspike, pozornie bardziej interesując się obrazami, na ścianach niż ich właścicielem.
Biały Kruk nie odpowiedział na to, ale oznajmił:
- Chciałbym zobaczyć twoje uwierzytelnienie. nieznajomy.
Dramatopisarz podał uprzejmie list mężczyźnie i w milczeniu czekał na jego kolejne słowa.
- Zastanawiałem się czy moje oczy mnie nie mylą, ale najwyraźniej nie. - spojrzał na Gaspara. - Czy to jakieś działania dotyczące nowej sztuki?
-Niespecjalnie. Skullport nie jest miejscem zainteresowań artystycznych z mej strony.- rzekł w odpowiedzi Gaspar.- Nikt w Waterdeep nie zrozumiałby aluzji dotyczących Skullport, więc nie warto go włączać w me sztuki. Ja tu jestem z prośby arcykapłanki Sharess w Waterdeep.
- Usiądź, poeto. - powiedział Kruk i skinął w stronę krzesła stojącego przy ścianie. - Nie rozumiem tych oskarżeń, tak naprawdę. Nie dotykam świątyń i moi ludzie mają też zakaz. Wiara to rzecz zbyt ważna, aby z nią igrać.
-Świątynię niepokoi aktywność twoich ludzi w jej okolicy. Mnie osobiście…- wzruszył ramionami Gaspar siadając.-... nie bardzo. Ale cóż, jej świętobliwość Orissa ma na ten temat odmienne zdanie.
- Moi ludzie już od dawna nie zapuszczają się do Waterdeep, Gasparze Wyrmspike’u. - odparł spokojnie Kruk obserwując reakcję dramatopisarza.
-Jesteś pewien?- zapytał podejrzliwie Gaspar i wzruszył ramionami wstając.- Skoro tak twierdzisz, to nie będzie problemem wyrażenie tego faktu w liście? Co bym mógł go doręczyć kapłance i tak uspokoić jej serce?
- Czy któraś z twoich sztuk opierała się na motywie zdrady? - zapytał nagle mężczyzna.
- Kilka… zdrada to użyteczny motyw sceniczny. Zemsta też.- odparł Gaspar z uśmiechem.
- I rozumiem, że wszystkie miały szczęśliwe zakończenia, prawda?
- Piszę komedie… szczęśliwie zakończenie, to podstawa kanonu.- stwierdził dramatopisarz.
- Moja sztuka nie posiada takiego zakończenia. - odparł Kruk w zamyśleniu wpatrując się w Gaspara. - To nie są moje Kruki. To nie moi ludzie. - stwierdził. - Nie wszyscy, którzy noszą ten symbol noszą go za moją zgodą. Nie jestem właścicielem całego tego ptactwa… Już nie.
-Przekażę tą informację arcykapłance Orrisie.- rzekł Gaspar po chwili milczenia. A następnie spytał.- A kto jest właścicielem reszty dro… ptactwa?
Kruk wyraźnie zastanawiał się czy odpowiedzieć na to pytanie, po czym uśmiechnął się nieprzyjemnie.
- Mam nadzieję, że to, co ci powiem zaszkodzi mu… - drapieżna nuta wdarła się w to zdanie. - Kto może? Kto teraz roi sobie, że zostanie władcą Skullportu i zrzuci na kolana nawet Wielkich Kapitanów Piratów? - zaśmiał się. - Nasz śpiący na pieniądzach pan kasyn. Macha.
-Acha… no cóż… przekażę arcykapłance Orrisie twe słowa.- stwierdził Wyrmspike wstając i żegnając się.
W momencie, w którym chciał wyjść do środka weszła kobieta, z którą rozmawiał przed wejściem. Była wyraźnie wzburzona i zła.
- Szefie, przyszedł pies tego bezczelnego sukinsyna.
Kruk uniósł dłoń w uspokajającym geście.
- To niech do mnie przyjdzie. I tak ni grosza nie dostanie. - spojrzał jeszcze na Gaspara. - Niech twoja arcykapłanka będzie ostrożna. Z nimi nigdy nic nie wiadomo
Wyrmspike skłonił się tylko w milczeniu i ruszył do drzwi, udając brak zainteresowania wydarzeniami toczącymi się na jego oczach.
Kobieta wyszła za nim i przywołała strażnika, aby ten odprowadził Gapara, oczywiście, żeby ten się nie zgubił. Strażnik nie wyglądał na pocieszonego tym zadaniem, ale ruszył w Wyrmspike'm po korytarzach. W połowie drogi natrafili na samotnego, szczupłego mężczyznę, który z twarzy w jakiś sposób przywodził na myśl łasicę…
- Bardzo, kurwa, zabawne. - odezwał się wściekle widząc strażnika i Gaspara. - Kiedy mówiłem, że potrzebuję przewodnika ci przy bramie stwierdzili, że nie mogą pomóc. - spojrzał przymrużonymi oczami na Kruka. - Ty, prowadzisz mnie do swojego szefa.
Kruk skrzywił się i odparł:
- Ale ja nie mo…
- Mam za to ci naliczyć karę, jak twoim kolegom? Czy zacząć rozliczać długi z kasyna?
Kruk spojrzał bezradnie na Gaspara i zapytał:
- Poradzisz sobie?
-Myślę że tak.- odparł Wyrmspike z uśmiechem.
- Dzięki. - uśmiechnął się Kruk i ruszył w kierunku, z którego przyszli, prowadząc nowego gościa.
Kusiło Gaspara bardzo… kusiło, by podsłuchać rozmowę, by poszpiegować. Ale pisarz zwalczył tą pokusę. Ryzyko wpadki było zbyt duże, a utrata maski tym większa. Ta Azul Gato mógł sobie pozwolić na szpiegowanie… Nie Wyrmspike. Poza tym takie impulsywna akcja była wręcz proszeniem się o kłopoty. Więc dramatopisarz ruszył w kierunku wyjścia.



Dzień ów był niewątpliwie męczący dla Gaspara Wyrmspike’a, szanowanego obywatela i znanego dramaturga. Dzień ów którym niczym kurier krążył wpierw po Skullport, by potem powrócić do świątyni i poinformować Orissę o niespecjalnie udanym przebiegu rozmowy. Ot Kruki zmieniły pana… a co Macha planował? Tego najlepiej było się dowiedzieć u źródła. Niemniej Azul Gato uznał, że czas by kot połowił myszy. Miał już perfidny plan, jak to uczynić.
Choć potrzebował jednej z pomniejszych kapłanek świątyni, by zidentyfikować chociaż jednego z pionków Machy.
I musiał to zrobić dzisiejszej nocy, bo jutro wieczorem… wielkie przedstawienie w Azylu Królów. Dobrze że musiał tylko dopilnować jego przygotowania.



Azul Gato spotkał się z młodą kapłanką, tylko w jednym celu. By dyskretnie wskazała mu człowieka Kruka kiedyś, a obecnie popychadło Machy. Nie szukał twardzieli zarządzających tym kramem. Potrzebował kogoś na poziomie pionka. Co prawda taki wiedział mniej, ale i takiego łatwiej nastraszyć i użyć do rozpuszczenia własnych plotek.
Kapłanka spełniła prośbę. Udało jej się zidentyfikować takiego osobnika, na którego mówili Amerus, a który aktualnie pełnił rolę takowego pionka, bez większego znaczenia. Akurat, co było pomocne, znajdował się w Waterdeep, przenosząc jakieś wiadomości między rozrzuconymi grupami.
Przez chwilę go obserwował, podążając tuż za nim, aż wreszcie… przemieniony w gargulca pofrunął w powietrze i pochwycił znienacka Amerusa unosząc go w górę.
- Pogadamy sobie chłoptysiu.- zaśmiał się chrapliwie.
- Pierdol się. - warknął mężczyzna o jasnych włosach.
-Zawsze możesz polecieć w dół i skończyć jako krwawa plama. Lub… jako mój obiad.- odparł Azul w postaci gargulca lądując na stromym dachu ze swą ofiarą.- A lubię zaczynać od nóg.
- Czego ty, kurwa, chcesz? - zapytał zdenerwowany Amerus patrząc niepewnie w dół. - Jesteś kotem, prawda?
-Czy ja wyglądam na kota?- zaśmiał się potwór oblizując mordę.- Czy jestem puchaty i mięciutki? Czy miauczę? Lepiej się zastanów zanim odpowiesz.
Mężczyzna zacisnął zęby.
- Czego chcesz?
-Mój szef… bardzo liczył na Kruka. Mój szef chciał siedzieć w cieniu i się nie ujawniać. Ale wy zmieniliście barwy. To się mojemu szefowi nie podoba.- mruknął gargulec.- I przyśle kogoś, żeby was ukarać za zdradę. Może pośle mnie. Może kogoś mniej miłego. Przekażesz to swoim kumplom. A potem może pójdziecie po rozum do głowy i zmienicie front zanim szef każe was zlikwidować. Mnie to rybka. A poza tym… powiedz mi co wy robicie w tej dzielnicy. Jakie wam Macha dał polecenia?
- Zażywać życia z panienkami z Waterdeep. - mruknął Amerus. - A zmiana barwy? Stary Kruk sam się w to wkopał wypożyczając nas. Idziemy tam, gdzie władza każe.
-Ja mam to gdzieś. Nie jest moim problemem wysłuchiwanie waszych narzekań.- mruknął gargulec, po czym ryknął głośniej.- Moim zadaniem jest cię przesłuchać lub zabić. A ponieważ kłamiesz mi w żywe oczy, to cię zabiję i poszukam kolejnego pionka.
Amerus zasłonił się rękoma.
- Ale co ja mam ci powiedzieć? Macha szuka czegoś lub kogoś i mamy mieć oczy otwarte informując o wszelkich… zdarzeniach… - spojrzał wymownie na gargulca.
-O jakich zdarzeniach na przykład? I pamiętaj… jeśli dasz mi powód bym cię zrzucił z dachu…- uśmiechnął się złowieszczo potwór.- … Cóż… lepiej mi nie dawaj. I mów szczerze i wyczerpująco.
- Nie precyzował… o czymś, co zwróci naszą uwagę lub o kimś… Koty szaleją po dachach Waterdeep i mu się to nie podoba. Nie wiem, może to o pchlarza chodzi. Mamy tylko obserwować i raportować…
-A co zwróciło twoją uwagę, poza mną oczywiście.- odparł gargulec uśmiechając się złowieszczo i odsłaniając pełen garnitur kłów.
- Raczej nic… Taka to robota bez celu się wydaje…
-No to masz już cel. Przekaż Masze, że mój szef nie jest zadowolony i pośle kogoś po niego… wkrótce.- zaśmiał się chrapliwie gargulec.- I po was też, jeśli nie wrócicie pod skrzydełka Kruka.
Po czym chwycił Amerusa i sfrunął w dół upuszczając go na bruk i odfrunął śmiejąc się. -Ja... kotkiem… zabawny dowcip. Niech no reszta usłyszy.
Amerus nic nie odparł, tylko puścił się pędem uliczką.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-09-2014 o 21:44. Powód: poprawki + dodany kawałek
abishai jest offline