Kronikarz koncentrował się na mocy mającej uderzyć w przeciwnika i był przy tym tak zaślepiony, że nie zwracał w ogóle uwagi na to, co się dzieje wokół. Transporter opancerzony zauważył w momencie, kiedy było już za późno. Zahariel został odrzucony kilka metrów w tył, kiedy w pierś uderzył go masywny przód pojazdu. “No pięknie, dałem się zaskoczyć szarżującemu Rhino…” - pomyślał. “Będę musiał bardziej nad sobą panować”.
Dwóch niedoszłych adwersarzy rozdzielał solidny transporter, który pojawił się deus ex machina. Sytuacja byłaby śmieszna, gdyby nie to, że była niebezpieczna. Jeszcze kilka sekund i energia spaczni zostałaby ukierunkowana i zamieniona na spopielający wszystko wokół płomień, palący nie tylko szukającego zwady Torfina, lecz także kierowcę i pasażera Rhino. Gdyby przy okazji przegrały się ogniwa plazmowe pojazdu albo komory amunicyjne w jakiejkolwiek znajdującej się na pokładzie broni... padłyby pierwsze trupy wśród Braci. Zahariel wolał nie ryzykować życia innych podczas pacyfikowania krewkiego Wilka. Straty w drużynie, i to na długo przed spotkaniem z właściwym wrogiem, były niedopuszczalne. Kronikarz uspokoił sięgający spaczni umysł i schował miecz. - Bierzmy się za tyranidów. Zobaczymy kto skończy z wyższym wynikiem potwierdzonych zabójstw. |