Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2014, 16:39   #111
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Praca Wspólna


- Dotianie osłaniaj Gariona! - krzyknęła kapłanka wskazując na sunące kształty. - Garionie musimy znaleźć mistrza, bo nas wykończy samą liczebnością - rzuciła do Odłamka i dalej próbowała zlokalizować źródło. Niepokoiło ją to, że nie czuła jeszcze żadnej mentalnej ingerencji. Czyżby mech był tak doskonały, że nawet nie zorientują się kiedy dotknie ich pamięci?
- Aránnar Ćlalinlith, máliridrrieth, thiidrirnar, thrierial, elanen, thriinnal. - rzuciła kolejne ochronne zaklęcie i spróbowała skoncentrować się na szukaniu mistrza. Wojownik nie znał się na mchach, za to umiał przywalić, dlatego własnie Dotian słuchał mądrzejszych od siebie. Skoro piękna Estel chciała, by wsparł Gariona, natychmiast wykonał polecenie. Haha, niech ktoś podejdzie do niego, przerobi na solidny kompost. Skoro przeciwnicy chcieli sobie pogrywać ostrzej, należało zacząć kontrolować otoczenie w bardziej brutalny sposób. Odłamek stanął w lekkim rozkroku i posłał skoncentrowaną przez swą kulę, wiązkę ognia. Po chwili jak żywa rozpanoszyła się na ziemi i pomknęła w górę, rozciągając się na prawej flance i przypiekając stojących tam przeciwników.



Dotian odwrócił się i faktycznie dostrzegł małą sylwetkę pośród traw, która zbliżała się do czarodzieja. Nie wahając się ani chwili doskoczył do niej i dwoma cięciami poszatkował ją na kawałki. Mech rozpadł się nieszkodliwie i nie wyglądał na gotowego do podniesienia się i kontynuowania walki. Garion również nie próżnował. Ściana ognia osłoniła go od władających magią szczepów rośliny, prawdopodobnie solidnie je przypiekając. Niestety nie miał najmniejszych szans aby to dojrzeć. Ze strumyka momentalnie uniosła się gorąca para w miejscu, gdzie ogień stykał się z wodą. Pechowo równie skutecznie uniemożliwiło to kapłance wypatrzenie mistrza, który przecież musiał być gdzieś w pobliżu. Anioł tymczasem rozprawił się z jedną rośliną za cenę silnego cięcia, jakie otrzymał od drugiej. Na domiar złego mchu zaczynało pojawiać się coraz więcej i więcej. Obiegając ognistą przeszkodą, na strażnika Estel rzucił się kolejny przeciwnik, identyczny do swego powalonego poprzednika. Niebianin osłonił się przed jego atakiem w ostatniej chwili, osłaniając też Aedd'aine przed wymierzonym w nią z daleka zaklęciem. Takiej osłony nie miał jednak Twinklestar, który poczuł bolesne uderzenie następnego magicznego pocisku.
Czarodziej zbliżył się nieco do kapłanki i anioła, tak żeby móc lepiej kontrolować sytuację. Następnie przywołał odłamki lodu wprost z żywiołowego chaosu pod nogi obiegającego ścianę ognia mchu. Miał nadzieję że będzie w stanie spowolnić ich nadejście, a następnie kilkoma celnymi falami grzmotu powpychać je w ścianę ognia jak do pieca. Zależało mu na jak największym rozgardiaszu w szeregach wroga, więc nieco rozciągnął powierzchnię zaklęcia.
Estel widząc, iż wojownik i jej stróż zaczynają odnosić rany skupiła się chwilowo na modlitwach leczących.
- Talinbras málorbranen, melinbrnal, nielindori, aelowani!
Cóż, takie okaleczenia jedynie podnosiły energię oraz chęci do walki wojownika. Dlatego najnormalniej na świecie Dotian nie przejmowął się drobiazgami oraz skupił na tym, czy może komus sensownie dać po łbie. Wspaniały oręż aż świstał w jego dłoni dopraszajac się by go użyć przeciwko kolejnemu stworowi z mchowatej substancji. Planował walic ile sił licząc, że potężniejsi magicznie kompani zajma się resztą całej zabawy.
Zaklęcie Gariona uderzyło dokładnie tam, gdzie chciał, obejmując spaczone rośliny lodowym podmuchem. Trawa pod nimi momentalnie pokryła się szronem, lecz sam mech wydawał się tym w ogóle nie poruszony. Aedd'aine, unikając wściekłych ataków stojącego przed nią przeciwnika, objęła swą leczącą magią wszystkich kompanów. Siniaki i zmęczenie zniknęły w mgnieniu oka. Niestety nijak nie zredukowało to liczby napierających przeciwników. Sytuację starał się poprawić Twinklestar, przymierzając się do oflankowania i zasieczenia jednego z przeciwników, lecz gdy tylko wykonał pierwszy krok poczuł jak coś owija się w okół jego stóp. Trawa chwyciła go z siłą, której nie powstydziłby się krasnolud i przytrzymała w miejscu. Anioł zaś, jak na razie bezskutecznie, usiłował trafić któryś ze stojących przy nim szczepów, lecz te unikały cięć jego gorejącego miecza z wprawą najlepszych weteranów.




Sytuacja robiła się coraz bardziej niekorzystna. Z jednego z drzew, oraz zza krzaków wypadły następna dwa mchy. Postawą przypominały trochę niziołki, lecz w przeciwieństwie do tych dość sympatycznych istot, rzuciły się na Dotiana osaczając go tak, jak on sam chciał osaczyć zagrażającą eladrince roślinę. Cięcia ich pokręconych sztyletów nadeszły pod niespodziewanymi kątami i gdyby wojownik nie posiadał dwóch mieczy nie byłby w stanie ich sparować. Z drugiej strony Garion w ogóle nie sparował pchnięcia, jakie zadał mu mech po dobiegnięciu do jego pleców, lecz szczęśliwie ochronna magia rozproszyła całą siłę ataku. Gdy jednak nad głową Kanciastego śmignął magiczny pocisk i kiedy dostrzegł kolejny szczep mchu przedzierający się przez strumień zrozumiał, że jego pozycja taktyczna była wysoce niekorzystna. Nie tak jednak niekorzystna, jak pozycja Estel. Mech wykonał zwód, na który nabrał się niebianin, po czym okręcił się i potężnym młyńcem rąbnął kobietę w pierś. Nie zdołała ona utrzymać równowagi i zatoczyła się w tył. Prosto w płomienie zaklęcia odłamka. Co dziwne, ogień nie palił jej aż tak mocno. Za to anioł szarpnął się nagle z bólu, wystawiając na serię ataków. Cięcia i czary rozbijały się na jego pancerzu jedno po drugim.
Aedd’aine wyskoczyła z płomieni na tyle na szybko na ile była w stanie i rzuciła serię świetlistych pocisków w nacierających na stróża przeciwników. Natomiast Dotian skupił się najpierw na próbie rozcięcia tych więzów, bowiem, kiedy to coś trzymało jego nog nie mógł wykorzystać swoich umiejętności. Potem planował przeskoczyć, lub przeturlać sie gdzieś na bok likwidując flankowanie oraz ponownie zaatakować.
Garion próbował swym kolejnym czarem wepchnąć mech w ognistą ścianę, lecz roślina okazała się lepiej trzymać na nogach niż kapłanka. Fakt, że sam musiał chronić się przed atakami, nie ułatwiał mu sprawy. W dodatku Estel, odskakując od ognia prawie sama władowała się pod zaklęcie. Jej własna modlitwa była skuteczniejsza. Świetliste pociski uderzyły prosto w pierś istoty, wypalając solidne dziury. Niestety było to za mało. Cięcie na odlew, które wyprowadził anioł także nie wyrządziło krzywdy, na którą liczyli towarzysze. Twinklestar w ogóle nie był w pozycji do atakowania i jedynie udało mu się uwolnić od zdradliwego podłoża jednocześnie nie dając flankującym go potworom przerobić się na filety.




Sytuacja ze złej przeradzała się jednak w coraz gorszą. Złowroga roślina zacieśniała swój krąg. Cięcia nadchodziły niemal ze wszystkich kierunków, dodatkowo wspomagane przez kanonadę magicznych pocisków. Dotian bronił się mężnie, ale w końcu jedno z ostrzy prześliznęło się między jego zastawami i skosztowało pierwszej krwi.Taki solidny cios powodował, że najlepiej było po prostu próbować zwiać, ale nie mógł pozostawić towarzyszy. Czyli walczył, ile się dało, usiłując po prostu udziabać przeciwnika, jak najmocniej mógł wykonać.
Kapłanka widząc co się dzieje rzuciła najpierw zaklęcie uzdrawiające na wojownika, a później skoncentrowała się na stworzeniu świetlistych strzał, które posłała w stronę zbliżających się wrogów.
Garion z kolei przestał się koncentrować, na podtrzymywanej do tej pory ścianie ognia. Obecnie jedynie blokowała im pole manewru, pozwalając przeciwnikom na przyparcie ich z trzech stron. Następnie przeniósł się na nieco bardziej taktyczną pozycję, jednocześnie dekoncentrując znajdujących się najbliżej wrogów. Później miał zamiar postawić prostą zaporę z lodu, między przeciwnikami atakującymi z dala a trójką nieszczęsnych poszukiwaczy mchu walczących z aniołem u boku.
Estel uważała się za bardzo dobrą medyczkę i nie było to bezpodstawne. Jej jedna modlitwa sprawiła, że rana Twinklestara zasklepiła się, a ból minął. Ofensywa była już jej słabszą stroną. Wyczarowane strzały co prawda ugodziły dwie rośliny, lecz nie wyrządziły im dużej krzywdy. Coś jednak eladrince się nie podobało (no, poza tym, że była otoczona przez przeważające siły wroga). Zaklęcia jej i Kanciastego, a także ostrza Dotiana trafiały celu raz za razem, lecz mech ciągle napierał nic sobie z tego nie robiąc. Jakby coś podtrzymywało go przy życiu. Jakby na dowód wojownik rozciął jednego ze swych oponentów wzdłuż torsu, lecz ten jedynie zaatakował ze zdwojoną siłą.
Garion widząc, że ich taktyczna pozycja (a już na pewno jego własna) pozostawia wiele do życzenia. Dlatego też rozproszył ognistą ścianę, a zaraz potem skorzystał ze swych wrodzonych mocy by przenieść się w inny punkt pola bitwy. Gdy tylko płomienie zniknęły, a unosząca się nad ziemią para ulotniłą się, oczom kompanów ukazali się kolejni wrogowie, tylko czekający na okazję do ataku. Dwóch z nich nie miało nawet ludzkiego kształtu. Było po prostu wielką, zieloną masą - nie trzeba było nawet czytać ksiąg jak Garion, by domyśleć się, że oto właśnie widzieli mistrzów. Aedd'aine i Kanciasty momentalnie poczuli nacisk na swój umysł. Zarówno magiczna mikstura, jak i błogosławieństwo odparły pierwszą inwazję na myśli i wspomnienia - pytanie, jak długo te bariery się utrzymają? Szczególnie, że wszystkie sługi nie próżnowały, wciąż atakując. W sytuacji która jakoś z fatalnej przerodziłą się w gorszą, jedynym promykiem nadziei było to, że aniołowi wreszcie udało się zasiec jeden z flankujących go szczepów.



-------------------------------------
1 Autora nie znam, wykopane na Great Walls of Fire
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline