Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2014, 03:13   #127
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Bitwa w Pajęczej Grocie



OGNIEM I MACZUGĄ
(Przepraszam za muzykę wiem, że nie ten klimat... ale nie mogłem się powstrzymać.)

Grota płonęła. Może nie dosłownie, raczej po prostu było w niej sporo ognia. Pierwotnie pogrążona w mroku, teraz dzięki dziesiątkom pochodni wrzuconych do środka przez atakujących rozświetlona jasnymi błyskami szybko palących się sieci, które przerywały się i - miast wisieć rozpięte jak upiorne hamaki - kładły się po ścianach, niczym efemeryczne ogniste gobeliny, po których wkrótce pozostawał ledwie czarny ślad.
Niczym piekielne babie lato latały w powietrzu kawałki płonących nici, zmieniających się spaloną nicość, nim opadły na ziemię. Kokony zaś płonęły jasnym, gwałtownym ogniem - ciasno upakowane, łatwopalne sieci dawały ogniowi mnóstwo paliwa, piekąc żywcem nienarodzone potworki wewnątrz. Niektóre kokony spadały w dół, niczym ogniste kule, tocząc się lub roztrzaskując. Pod sufitem zbierał się już czarny dym, zmiejszający widoczność i wdzierający się w dziury. Jeden z pajęczoludzkich osesków zdołał się wydostać z ognistej pułapki, i - jak pokurczona płonąca lalka - podpełzł do obserwującego zagładę miasta-gniazda Shando Wishmakera, który beznamiętnie obcasem zmiażdżył pokrace głowę.

Ułożono wiele planów, założono wiele ewentualności... ale Shando nie marnował zaklęć na głupoty, czekał na pajęczych dowódców, ów choldrithy, które zawiadywały całą tą hordą dziwadeł. Otoczony światłem bijącym od magicznej lampy nie obawiał się magicznej ciemności, zaś ledwie widoczna osłona magicznej zbroi zapewniała mu bezpieczeństwo od sporadycznych pocisków wystrzelonych w jego kierunku. Trzymał się blisko maluchów - Mary i Burra, by w razie czego pomóc im w wykaraskaniu się z kabały i cały czas czujnie rozglądał się za przywódczyniami. Póki co, jego jedyny wkład w walkę to przyzwanie ognistego sępa, który radośnie zajął się powierzonym zadaniem podpalania wysoko wiszących pajączyn i kokonów.

Zagrożenie przyszło jak zwykle dla niego - z nienacka!
Ostrzegawczy krzyk kogoś z drużyny spowodował, że obrócił się na pięcie tylko po to, by stawić czoło trzem dziko młócącym powietrze ostrzom, dzierżonym przez wielorękiego dziwoląga, któy zszedł po ścianie!


Walka Shando z Chityniakiem
Dramatis personae:
Chityniak jako chityniak.
Hit Dice: 11 hp, Initiative: +1, AC: 16
Base Attack/Grapple: +2/-7
Attack: 3 short swords +3 melee
Full Attack: 3 short swords +3 melee (1D4)
Special Difficult to disarm, sensitive to sunlight, Grappling bonus
Saves: Fort +1, Ref +4, Will +3
Abilities: Str 10, Dex 13, Con 12, Int 12, Wis 11, Cha 7
Feats: Multidexterity; Multiweapon Fighting


Inicjatywa:
Shando: 18-6=12
Chityniak: 17+1=18

RUNDA 1

Chityniak pełny atak
9+3, 17+3 oraz 18+3 = 12, 20 i 21 vs AC Wishmakera 12+4 (Mage Armor) = 2x udane! Obrażenia 2 i 1, łącznie 3
Shando Improved grapple 8+4=12 vs touch AC 12 - Sukces!
Przeciwstawny test grapplingu = Chityniak 19-7=12, Shando 8+8=16; Shando wygrywa! 3+3=6 dmg!

RUNDA 2

Chityniak uderza mieczem! 13+3=16 vs AC Wishmakera 12+4 (Mage Armor) = Udany! 3 Dmg
Przeciwstawny test grapplingu = Chityniak 5-7=-2, Shando 10+8=18; Shando wygrywa! 2+3=5 dmg!, Łącznie 11.
Chityniak przyszpilony i ledwo żywy! Shando wygrywa, z 6 PŻ straty.


Nim czarodziej zdołał się opamiętać, kreatura ruszyła na niego, tnąc i siekając chaotycznie lecz groźnie. Czubek jednego ostrza trafił w biodro, drugie w nogę. Oba ledwo nacięły skórę i nie spowodowały większego bólu, trzeci cios zaś niegroźnie ześlizgnął się po niewidzialnym pancerzu krzesząc iskry we wszystkich kolorach tęczy.
Wishmaker uskoczył lekko z drogi szarżującemu przeciwnika. Stwór zatrzymał się o o pół kroku za daleko... i chwilę później miał już na grzbiecie umięśnionego calimshanina, który zamknął go w żelaznym uścisku. Miotając się w sprawnie założonym chwycie, zdążył jeszcze raz lekko zranić maga, po czym zwiotczał z utraty tchu i stracił przytomność. Shando Wishmaker skręcił mu dla pewności kark, nim go upuścił na ziemię.

Trzeba znaleźć ową Chlodrithę, pomyślał czarodziej, ze spokojem obserwując szaleństwo płonących pajęczyn i chityniaków rozrywanych na strzępy przez niedźwiedzie jaskiniowe. Maurowie tak naprawdę nie potrzebowali pomocy - zaskoczenie, przewaga fizyczna, hodowane przez nich bestie bojowe - wszytko to najwyraźniej było zbyt groźną machiną by pająki dały sobie z tym radę inaczej niż do tej pory. Zasadzki i skrytobójcze napady się skończyły, a wojna zapukała wielką kamienną maczugą do leża pajęczych spryciarzy.
Shando Wishmaker w tym właśnie momencie cieszył się jak dziecko, że jest po tej samej stronie, co karłowate olbrzymy. Bo ta walka skończyła się zanim na dobre się zaczęła. Już tylko pajęcze herszt-baby mogą zmienić losy bitwy, były bowiem dziką kartą, nieznanym i inteligentnym wrogiem z dużą ilością mocy.
Oczywiście olbrzymy mieli także dziką kartę - pewną zagubioną w podziemiach grupę awanturników.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 25-09-2014 o 21:51.
TomaszJ jest offline