Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2014, 14:46   #6
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Cóż za bolesna absurdalność.

Ściskająca gardło, ściskająca pierś, jak serce krwawiące.
Pękające.
Jak rekiny znad znaku, spod kurhanu. Rybie serce, naprędce...

Lecz minęło tyle czasu. Czy cokolwiek jeszcze pamiętał sprzed lat?

- Sprawił pewnego razu chyższy głową ode mnie maluczkie kroczki dla nas a wielkie... znaczym, wielkie słowa, też dla nas, o maluczkości i wielkości, a brzmiałyż one tak:

Po czym mieszaniec spauzował dramatycznie, chcąc dla odmiany przykuć na moment jak sztuczką, jak magikańskim oxenfurckim (tamże magyia jest raptem sztuczkami) odwrócić ich uwagę ciszą ze swojej strony.

- Sukces buduje się małymi kroczkami. - skończył, jeden raz nie wykrzywiając słów nabytą a sztuczną a dobrze skrytą w nieprawdziwości chytrością, cytując towarzysza wiedźmina.

- Towarzysze wiedźm... - zachłysnął się mieszaniec, nie chcąc przypadkiem obrazić wiedźmy -...ini! Owie! - poprawił się szybko w końcówce, by nie było wątpliwości co do zamierzenia do kogo miał się, chciał się zwrócić. Niestety zgryźliwej starusze pewnikiem nie robiło to różnicy choćby wiedziała że obrażona. Ten typ tak miał; dla niej obelgi były jak przecinki, powitania i "mhm" potwierdzające podtrzymywaną uwagę odbiorcy w konwersacji. Jej język był równie suchy jak jej skóra, w pewnym sensie. Mimo wody w której pływali.

- Musim założyć siatkę szpiegowską. - kontynował Teddevelien - Lecz nie byle jaką! Znaleźliśmy las, może cmentarz lub kaplicę w nim. Najmniej nas dwóch jak nie trzech może się tam zagnieździć jakowo jakieś pisklaki. W tychże glonszyskach nietrudem będzie się pokryć, a i z dobrymi czatami funkcjonować. Strachajte to strasznie, prawda, ale do zrobienia.

- Aśćka wielmożnicza może zostać na zewnątrz lub iść z nami. Nie wiem jak się czujesz co do tego pomysłu. Na pewno warto byśmy mogli się słyszeć, lecz na zewnątrz i białogłowej o kwiecistym wieku, który przydaje mądrości lecz odejmuje baletu, byłoby zacnie mniej trwożno a więcej bezpiecznie... I vodyanoi nie wątpić nam że wiedzą, żeś zbiegła. To czego nie wiedzą, to żeś nie sama. Lecz tam cię nie znajdą. I pewno ciebie za kurhan odpowiedzialnością obarczą... Ale to zgaduję ci nie wadzi. - wzruszył ramionami.

- Faktem, iżli pisząc możesz im obelgi rzucać, pewien raban zrobić. Jeśliby cię szukali a nie znaleźli, to prawda-li, będą przezorniejsi, jeno poza miastem, w mieście może ich być mniej, a może ruch większy między nim a koszarami.

- My zaś jak każda banda kryminałów, mając jedno schronienie, możemy jak coś uciec i przekazać naszej pięknej wiekiem i okrasą poprzedniczce jakoby zaszła konieczność... acz wiedźmini. Pomyślcie tylko. Gdybyście byli vodyanoi, to czy będąc vodyanoi krym... krymy... zbiegiem, przestępcą, nie chcielibyście, co, mieć wiedźmina? Musim być, jak każdy szpion przestępcą, mięśniem do wynajęcia. Wiem co chcecie rzec! - podniósł rękę nie czekając nawet na drgnięcie ze strony towarzyszy - Że kodeks. A ja wam że wasz kodeks reguluje jak ludziom służycie potwory ubijając. Jasne, nie ubijacie ich bez powodu, lecz powód może być względem innych pokrak, co, hmm? Nie? I wreszcie, możemy po prostu zobaczyć na miejscu.

- Musim zdobyć ichnie bronie, bo vodyanoi wiedzą co robią. Harpuny do puginałów dobre, miecze mogły nam pomóc przeżyć jatkę na wybrzeżu, lecz tutaj możemy zdać je jej. - skinął głową w stronę staruchy - Coby miała czym czyścić zęby. A i mniej podejrzliwi wtennasób będziem. Posągi w krypcie miały też jakieś szmaty... szaty. W gorszej dzielnicy może znajdziemy stroje, które będą w mniej oczywisty sposób o nas świadczyć, może sztuczne ogony, błazenady, cokolwiek podziała. Wreszcie, ichnią walutę, może kogo kto zna nasz język. Sporo vodyanoi bywa na powierzchni.

- I pracując jak kryminaliści, zaczniemy mieć. Mając, możemy dawać. Dając, możemy dostawać. Informacje, wpływy, reputację, władze. Przewiduję że zajmie to sześć miesięcy do ośmiu lat... w normalnym mieście. U vodyanoi... różno tak, że nie śmiem zgadywać, ale pewno rozpiętość większa i więcej zależy od naszego szczęścia. Od paru tygodni, do paru minut. W sensie, jeśli okażą się być całkiem przeciw nam.

- Lecz zawsze możemy uciec w sposób, którego się nie spodziewają. Wątpię, by pod wodą mieli dwimeryt.

- Zbadamy ich od środka, działając w sposób przemyślany i metodyczny i zdecydowany, wyłapując wszelkie słabości, poznając vodyanoi, stając się vodyanoi i ostatecznie myśląc jak vodyanoi. Gdy będziemy już myśleć jak vodyanoi i mieć wpływy jak vodyanoi... - ćwierćkrwi elf niemal trząsł się od wyczuwalnej ekscytacji, emanującej w drżeniu wody dookoła niego, nie do końca świadczącej na korzyść jego poczytalności - Wtedy, z chaosu wyłoni się obraz w które miejsce skierować sztylet lub monetę... muszelkę... cokolwiek aby spełnić nasze zadanie.

Umilkł, opadając na dno, z założonymi ramionami i oczyma półprzymkniętymi z dumy z własnego myślenia. Sprawiał wrażenie, jak gdyby desperacja i morale związane misją były u niego przeciwnie proporcjonalne do wiedźminów, a gdyby trzymał jakąś gałązkę do wyrysowania planu na piasku pękłaby w połowie od uścisku jego dłoni.

Starucha zostanie doradzając i odciągając uwagę. Oni się zagłębią w jedno bezpieczne miejsce, przeczekają unikając kłopotów, a potem dalej w miasto, stając się przestępcami i potencjalnie dobrym nabytkiem, w różnej roli - mięśni, egzotyki, korzystania z wiedźmińskich sztuczek lub łamiąc lokalne prawo (i poznając je od razu, wraz z wszelkimi złożonościami). Jeżeli spotkają kogoś mówiącego w języku powierzchni choćby nieco zrozumiale, lub kogoś kto tam jest na dnie (dosłownie) a mógłby chcieć zakosztować wesołego życia na powierzchni, może w Relinvenowskich włościach... Będzie dobrze.

Jeżeli nie, każdy punkt sfery w tej chwili jest im drogą a vodyanoi - murem.
 
-2- jest offline