- Buck był... - zająknęła się - ...jest duży. I załatwiał wszystko po swojemu.
Paula spłoniła się odrobinę i odwróciła na chwilę wzrok, przypominając sobie twarde mięśnie olbrzyma. Słowa Timothego przyjęła bez dokładnego wnikania w nie. Zgadzała się, że nadmierne zainteresowanie klientem nie wyjdzie im na dobre, z drugiej strony pragnęła jakiegoś zabezpieczenia. Poprzednio rodzice sióstr niczego nie ukrywali i zapłacili bardziej niż chętnie jak zobaczyli uratowane pociechy. Poprzednio postanowiła sobie, że nie będzie się zadręczać, także porzuciła te myśli, zamiast tego odpowiadając na dalszą część pytania Manueli.
- Ja jestem podróżniczką po bezdrożach, potrafię sobie poradzić w wielu dzikich miejscach. I umiem polować - zawahała się, nie dodając, że od miesiąca również ludzie wliczają się w zwierzynę, kiedy nadchodzi potrzeba. - JP jest prawdziwym skarbem jak przychodzi do kierowania pojazdami wszelkimi - uśmiechnęła się do koleżanki, celowo nie próbując robić z tych umiejętności tajemnicy. - A ty? Specjalistka od różności, mogę rozumieć to tak, jak brzmi? - teraz patrzyła na ciemnoskórą. Pozostała pogodna, każde umiejętności mogły się przydać, a kobieta nie wyglądała jak ktoś z ciemnego zaułka czający się z nożem na niewinnych przechodniów. Tymczasowo uznała, że pozory nie mylą. |