Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-09-2014, 18:09   #23
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Strażnik lasu

- No chyba, że chcesz bym ci pomogła… - dodała po chwili Lilly, dalej schowana za plecami pandy. Jej ciało zdradzało połączenie fascynacji i strachu. Oczy niemal świecąc przyglądały się wilczej istocie. Cała reszta chciała uciekać jak najdalej stąd. Każdy kto znał kapłankę wiedział o jej fascynacji stworzeniami posiadającymi futro. Hei nieraz odczuł to na własnej skórze. - Ale za to chcę byś sprawił by on został moim zwierzaczkiem. - postawiła swój warunek. “Bezwarunkowa” pomoc była kolejną rzeczą, z której słynęła. Zdarzało się, że Suro musiał na nią krzyknąć, by ta uleczyła rannego towarzysza.
Hei warknął cicho sięgając do pasa do jedną ze swoich licznych butelek. Pociągnął łyk piwa, skrzywił się, był w końcu przyzwyczajony do słodkawego smaku ryżowego piwa warzonego przez jego pobratymców, to kupowane w tym kraju było gorzkie, co miało swój urok, ale nie mogło się równać z trunkami z Jang. Niedźwiedź odrzucił butelkę na bok, która wylądowała idealnie między dwie gałęziami.
-Miejmy nadzieję, że sobie poradzę.- Rzucił do Lilly.
Ruszył w kierunku istoty krocząc powoli, liczył na to, że bestia nie wytrzyma napięcia i rzuci się na niego, wtedy mógłby wykorzystać swoją znajomość wiatru, by zrobić unik i uderzyć ją kijem w plecy.
Panda ruszyła w stronę przeciwnika, a delikatne powiewu wiatru poruszyły jej futerkiem. Zdawało się, że wietrzyk jest silniejszy przy ciele grubego mnicha. Tak jak Hei przewidział, przeciwnik skoczył na niego szczerząc kły. Panda odwróciła się jednak gładko, niczym woda obmywająca kamień. Mimo rozmiarów, cechowała go teraz zręczność baletnicy. Wilk przeleciał obok, a ciężki kij uderzył w jego muskularne plecy, posyłając go pyskiem w glebę.
Hei zaryczał głośno. Jego futro nastroszyło się, niedźwiedź nienawidził używać tej zdolności, była skuteczna, ale uczucie jakie jej towarzyszyło, było naprawdę okropne. Niewielkie błyskawice zaczęły przebiegać po pandzie, zbierając się na jej rekach, skąd przeszły na stalowe zakończenie jego kija. Hei ryknął ponownie, uderzając w tył głowy Sharogha.
Niedźwiedź wezwawszy na pomoc moc piorunów, uderzył we wroga. Ten chciał odskoczyć, co sprawiło że zamiast głowy ucierpiały jego plecy. Błyskawice rozlały się po jego ciele, sprawiając że ten cały się naprężył. Smród palącego się futra był bardzo wyraźny. Spora czarna plama wypalonej sierści i mięsa pojawiła się na wrogu. Ten zawył głośno, skacząc przed siebie by tylko oddalić się od niedźwiedzia.
Wtedy też, gałąź jednego z drzew zamachnęła się niczym bicz w stronę pandy, lecz ta gładko zablokowała cios swym mocnym kijem.
- Ej! - w głosie Lilly dochodzącym z okolic wozu, dało się wyczuć nutkę gniewu. - Nie waż się więcej palić tego wspaniałego futra bo pożałujesz! - krzyczała wygrażając swoimi piąstkami. - Powiem Surusiowi, że byłeś dla mnie niemiły i z pewnością znajdzie dla ciebie jakąś karę!
Trudno było powiedzieć, czy Hai rzeczywiście miał pożałować kolejnego nadpalanie wilka. Dziewczyna zdolna była do wszystkiego, choć trzeba przyznać, że chowanie się za wozem nie dodawało mocy jej groźbą.
Hei skrzywił się, nie lubił gdy Lilly się do niego tak odzywała, ale tym razem się nie odgryzł. Strzepnął kij usuwając z niego pozostałości elektryczności i wycelował go w Sharogha. Koniec kija zaczął mienić się bladą błękitną poświatą, Hei gromadził tam nieco swojego Chi.
-Jeśli mnie rozumiesz, to wiedz, że jeśli teraz odejdziesz to nie będę cię ścigał i pozwolę ci odejść wolno.- Niedźwiedź nie cierpiał uszkadzać kreacji wielkiej matki ziemi, ale czasem nie ma innego wyjścia. Dlatego panda była gotowa, by w razie ponownego ataku gałęzią sparować go kijem, a w wypadku szarży Sharogha chciał zrobić szybki unik i wbić mu kij pod pachę, licząc na to, że wyeliminuje wtedy, choćby na chwilę, jedną z kończyn przeciwnika.
Przeciwni zawył głośno, po czym skoczył do przodu. Jednak miast lecieć na pandę, skierował się w dół, a w ziemi otworzyła się okrągła jama. Sharogh zniknął pod ziemią, by nagle wyskoczyć za plecami pandy. Jego pazur chlasnęły powietrze, gdy Hei z niemały trudem okręcił się by zablokować cios. Kij starł się z pazurami wroga, który ryknął ponownie i pochylił łepetynę. Jeden z jelenich rogów drasnął szyje niedźwiedzia, sprawiając że futro przybrało w tamtym miejscu szkarłatna barwę. Wilk odskoczył w tył, by nagle znowu zniknąć pod ziemią.
- To..to musi być on. To prawdziwy Sharogh! Duch lasu! - wyjęczał w końcu woźnica. - Zobaczyć go zdarza się raz na setki lat...a gdy atakuje on bezbronnych...to musi coś znaczyć… -jęknął staruszek, którego osłaniali młodsi uczniowie.
- Sharogh? - Lilly wyraźnie zaciekawiła się słowami woźnicy. Powoli zaczęła zbliżać się do woźnicy. Dla tego nieszczęśnika nie była to czynność zwiastująca spokój w najbliższym czasie. - Nigdy nie słyszałam tego miana. Opowiesz mi o nim staruszku? - zapytała dziewczyna uśmiechając się promiennie.
Hei potarł szyję i splunął na ziemię.
-Zapewne jest głodny.- Rzucił do woźnicy.-Przykro mi synu ziemi, ale zaprzepaściłeś swoją szansę. Więcej ich nie będzie.- Powiedział w powietrze licząc na to, że Sharogh go usłyszy.
Niedźwiedź zrobił coś bardzo nielogicznego w tej sytuacji. Zamknął oczy. Wykonał kilka ruchów nogami ustawiając się w dobrej pozycji. Hei był spokojny niczym powierzchnia jeziora w bezwietrzny dzień, a tafla wody potrafi być idealnym odbiciem rzeczywistości. Niedźwiedź powoli stawał się tą taflą, gotując się do odbicia następnego ciosu przeciwnika, prosto w niego samego.
- Dziewczyno lepiej zajmij się wrogiem...na opowieści potem będzie czas. -sapnął woźnica. Wtedy też z ziemi wyskoczył wilk, zębami celując w gardło pandy. Wdy jednak coś zawirowało w powietrzu, a duch lasu odbił się od powietrza niczym piłeczka. Tafla jeziora jest bowiem piękna i czysta, jedynie w niej zobaczyć można swe prawdziwe oblicze. Na gardle białego wilka pojawiły się krwawe ślady po jego własnych zębiskach. Ten zawarczał głośno storsząc sierść i powoli zaczął zataczac koła dookoła Heia.
Hei spojrzał spod kapelusza na Sharogha.
-Przepraszam.-Rzucił w jego stronę, po czym po raz pierwszy w tej walce przeszedł do ofensywy.
Rzucił swoim kijem w wilka, licząc na to, że ten pamiętając co się stało ostatnim razem, gdy został nim trafiony będzie go unikał, niedźwiedź zaś zaczął biec w jego stronę, jego celem było chwycenie Sharogha za rogi, a następnie rzucenie nim w coś twardego.
Plan udał się perfekcyjnie. Wilk skoczył w bok, prosto pod łapy pandy. Ta pochwyciła rogi i z całą siłą uderzyła cielskiem wroga w kamień. Dało się słyszeć cichy chrupot kręgosłupa, a oczy wroga zaszły bielą gdy powoli zaczął opadać na ziemię. Walka dla niego chyba się skończyła, tak samo zresztą jak życie.
Hei podniósł swój kij z ziemi, a następnie podszedł do drzewa i zdjął z niego swoją butelkę. Stanął przed Sharoghem i spojrzał mu prosto w oczy. Jednym haustem wypił niemal całą zawartość butelki. Resztę wylał na ziemię przed wilkiem. Był to bardzo stary gest, niedźwiedź oddawał szacunek pokonanemu przeciwnikowi.
-Nie dałeś mi wyboru, synu ziemi.- Powiedział z autentycznym smutkiem w głosie.-Woźnico. Niech las ostatni raz usłyszy opowieść o Sharoghu.- Powiedział do mężczyzny siadając na ziemi i otwierając kolejną butelkę piwa.
- Nie… - Głos Lilly wyraźnie zdradzał smutek, który opanował dziewczynę w momencie śmierci Sharogha. - Najpierw to co najważniejsze. - powiedziała, zbliżając się do truchła wilczej istoty. Uklękła przed nią, otwierając swą książkę na zdawałoby się losowej księdze i zaczęła się modlić, bezgłośnie poruszając ustami. Gdy modlitwa została zakończona okładki zostały zatrzaśnięte. Lilly podeszła do Heia. Księga znów została otwarta, tym razem na innej stronie.
- Nie ruszaj się. - zwróciła się do pandy, przykładając dłoń do rany na szyi. Usta kapłanki znów zaczęły się poruszać, a lecznicza moc spłynęła na ucznia Krwawych Blizn.
- No gotowe. - powiedziała już weselszym głosem. - To teraz możesz opowiadać staruszku.
- Nie ma co tu dużo mówić… -starzec mruknął wtykając jakiś liść do ust. Zaczął miarowo go żuć, patrząc na truchło wilka, które powoli pokrywały rośliny. - Sharogh to mityczny stwór, który ponoć broni lasu. Każda puszcza czy knieja ma takiego swego ducha. To zwierzęta o rogach jelenia, które żyją po to by bronić miejsc których strzegą. Jednak gdy Sharogh atakuje postronnych, to według legend zwiastuje to fakt, że las którego strzeże niedługo przestanie istnieć. Ba, niektórzy mówią, że oznacza to koniec świata, a przynajmniej jakieś wielkie zmiany w nim. -mruknął woźnica.
- Nie możemy pozwolić, by jego las został zniszczony. Musimy mu pomóc za wszelką cenę. Prawda grubciu? Pójdziemy i uratujemy jego las. I Suruś będzie z nas zadowolony. - Lilly wyraźnie się ożywiła. Spojrzała na Heia z zaciętą miną. - Pokonałeś go więc teraz ty jesteś strażnikiem lasu. I masz go uratować. - powiedziała wyciągając w stronę pandy wskazujący palec. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, co zrobiła. - No ten tego… proszę? - zapytała jakby była niepewna, czy w takich sytuacjach używa się właśnie takiego słowa.
-Mamy zadanie.- Stwierdził niedźwiedź.-Poza tym matka ziemia ma swoje metody na rozwiązywanie problemów, naprawdę nie wierzę, żebym musiał chronić ten las. Te drzewa były tutaj gdy się rodziliśmy i zapewne będą tutaj długo po naszej śmierci. Niewątpliwie jednak coś zdenerwowało strażnika. Zapewne coś w sercu lasu. Możemy sprawdzić czy wszystko tutaj w porządku, ale tylko podczas przejazdu do naszego celu.- Powiedział Hei wstając.
- Pfff… - dziewczyna nie była zadowolona odpowiedzią pandy. - Suruś powtarzał, że mając do wyboru ratowanie życia lub zabranie zawsze mamy wybierać to pierwsze. Jakiś głupi babsztyl nie powinien być ważniejszy od całego lasu. - kapłanka przybrała pozę przypominającą nauczycielkę karzącą niesfornego ucznia. - A przecież w takim lesie musi być bardzo, bardzo dużo różnych stworzeń w tym takich mających mięciutkie futra, futerka i inne owłosienie. - w tym momencie oczy Lilly mogłyby robić za latarnie.
Hei wstał i wypił łyk z butelki.
-Uwierz mi. Natura sobie poradzi, jeśli moim przeznaczeniem jest uratować ten las, to na pewno w drodze przez niego stanie się coś co sprawi, że będę o niego walczył. Natomiast jeśli moim przeznaczeniem jest wyjechać z stąd i wykonać moje zadanie, to tak się stanie.- Powiedział z lekkim uśmiechem niedźwiedź, który bezgranicznie wierzył w swoje słowa.
Lilly spojrzała tylko na Heia, lecz nic nie odpowiedziała. Trudno powiedzieć co zrodziło się w jej głowie, ale z pewnością nie było to coś miłego. Szczególnie dla pandy.
 
pteroslaw jest offline