W pierwszej chwili Levin chciał dać nogę, ale perspektywa wyścigów korytarzami z bandą zielonych kurdupli na plecach, kazała mu zmienić zdanie. Walkę jednak w miarę możliwości postanowił zostawić krasnoludom. Po chwili zastanowienia wydedukował, że zielone bydlaki są po prostu głodne i chcą ich najzwyczajniej w świecie pożreć. Nie zwlekając wydobył z tobołka dzienną rację żywności w postaci sporego kawałka wędzonej słoniny, zbiegł kilka stopni i rzucił ją nad głowami walczących, celując w sam środek zielonej bandy. Liczył na to, że głód, choć na chwilę weźmie górę nad żądzą krwi.
A potem się zobaczy.
Po chwili cisnął jeszcze oba martwe szczury i stanął z wysoko uniesioną łopatą. |