Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2014, 10:14   #120
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Teodor czuł się zagubiony. Zagubiony i zmęczony. Miasto z jego dzieciństwa wyglądało teraz jakby wynurzyło się z piekielnego snu. Hotel okazał się szpitalem dla szaleńców.

Życie pisarza stanęło do góry nogami i szczerzyło doń zęby w tej kretyńskiej pozycji.

Te wspomnienia! Te przebitki! Ta pewność, że zna meble w biurze! Znajomość języków, których wżyciu Teo się nie uczył.

Był zmęczony. Bardzo zmęczony.

Przez chwilę po prostu siadł w fotelu z lekko popękanym obiciem, za zdobionym biurkiem i siedział zasłaniając twarz. Nie robił niczego więcej. Po prostu siedział bezczynnie, kryjąc się za ciepłym wachlarzem brudnych dłoni.
Przyjrzał się broni, którą znalazł w biurku i po chwili namysłu postanowił ją zabrać. Dwa pistolety to nie jeden. Strzelba na strzałki też mogła się przydać, ale „sikacze” z ulicy raczej nie wyglądały na takie, które powstrzyma środek uspokajający. Czymkolwiek były te kreatury zapewne potrzebowały mniej finezyjnych rozwiązań.

Teodor wstał i podszedł do biblioteczki. Przez chwilę chodził przy niej wodząc palcami po zakurzonych grzbietach ustawionych na półkach wolumenów. Zebrano tutaj książki o psychologii i psychiatrii powiązane z książkami o ezoteryce, hipnozie i tajemnicach umysłu. Teo zauważył, że nauka mieszała się wśród nich z pseudonauką, ezoteryką i magią. Uwagę pisarza przykuł w końcu wyróżniający się napisany po łacinie, opasły tom, który wyglądał na jedną z najważniejszych pozycji w księgozbiorze.
Clavicula Salomonis Regis Mniejszy Klucz Salomona.
Teo czy też niechciane wspomnienia rozpoznawały ten XVII-wieczny grimuar anonimowego autora i jedną z najbardziej popularnych demonologicznych ksiąg. Nie pamiętał dlaczego ta księga tu stała, ale wiedział że była ważna. Wiedział też, że brakuje dwóch innych książek, ale nie pamiętał jakich. Zmarszczył brwi przez chwilę próbując sobie to przypomnieć, ale bez skutku.

Po chwili wahania Teo zdjął księgę z półki i wrzuciło swojej niedużej torby podróżnej, którą zabrał z samochodu.

Potem podszedł do szafki na leki. Oszklona gablota była zabezpieczona antywłamaniowo, pełna leków psychotropowych, w tym jego autorskich mieszanek opartych o narkotyki. Teo potrafił je rozpoznać, wiedział do czego których użyć, znał nazwy… Wiedział, że część była nielegalna, bo za ich pomocą robiono pranie mózgu. Wiedział że nie da się rozbić pancernej szyby. Pamiętał też że w biurku, tam gdzie ukrył zabytkowy pistolet, schował też klucze. Wystarczyło tylko sięgnąć głębiej.

Wrócił do biurka i dokładnie sprawdził szufladę bez trudu znalazł potrzebny mu klucz w … towarzystwie innego, dużego, zdobnego. Skoro ukryto go tutaj (nadal miał opory przed przypisaniem sobie tego działania), to oznaczało, że klucz jest ważny. Teo starannie schował go do wewnętrznej kieszeni kurtki, tam gdzie trzymał owiniętą w folię kartę tarota.

Podszedł do szafki z lekami dopasowując klucz do zamka.

I wtedy usłyszał kroki.

W pierwszej chwili pomyślało Joan. Nieregularność stukania obcasów mogła świadczyć o tym, że idąca osoba jest ranna, potrzebuje pomocy. Albo, że ma problemy z koordynacją ruchów. Wiedząc, jak skończyła się ostatnia pomyłka, gdy wziął „sikacza” za Joan. Teraz nie miał zamiaru popełnić tego błędu. Jak się okazało słusznie, bo kiedy wychylił lekko głowę przez drzwi ujrzał paskudną, pokraczną poczwarę, która przypominała zrodzoną w umyśle szaleńca pielęgniarkę.

Ruchy „kobiety” były dziwnie nieskładne, jakby „dziewczę” miało poważnie porażony centralny ośrodek ruchowy i problemy ze skurczami mięśni, jak ktoś kto ma problem z drżączką poraźną, ale w jakiejś skrajnej, epileptycznej postaci.

Boże!

Skąd on to wszystko mógł wiedzieć? Skąd posiadał taką wiedzę medyczną?!
Nie zastanawiał się jednak dłużej nad tym problemem, tylko po cichu wycofał do gabinetu. Bezszelestnie znalazł się przy biurku i schował za potężnym meblem obserwując z uwagą „pielęgniareczkę”.

Miał zamiar przeczekać, aż ta odejdzie na bezpieczną odległość. Potem chciał sprawdzić zawartość szafki na leki, wziąć karabin i poszukać zasilania awaryjnego. Szpital powinien mieć taki generator. A potem chciał wrócić do gabinetu, włączyć komputer i sprawdzić, co też za tajemnice skrywa w swoim wnętrzu. Miał nadzieję, że podobnie jak inne rzeczy, przypomni sobie hasło do niego lub znajdzie jakiś inny sposób by sforsować potencjalne zabezpieczenia.

Na razie jednak czaił się, wstrzymując oddech , aż niechciany personel medyczny pójdzie w cholerę. A gdyby nie poszedł – cóż. Kula w łeb powinna załatwić sprawę.
 
Armiel jest offline