Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2014, 16:05   #153
Python
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Pierwsza próba otwarcia portalu nie powiodła się. Diabeł przypuszczał, że wystarczy jego siła woli i amulet, aby otworzyć przejście.
Niestety nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów i Erthar musiał kombinować dalej.
Na szczęście nie było to trudne i po kilku chwilach przyglądania się kolumną oraz amuletowi, diabeł wpadł na pomysł. Przyłożył wisior podarowany przez ojca do wgłębienia w kolumnie, które kształtem odpowiadało amuletowi.
Skupił się przy tym, aby siłą swojej woli aktywować moce amulety.
Tym razem się udało.

Podłoga pod ich stopami zadrżała, a między kolumnami zafalowała potężna magiczna moc. Wielobarwne wstęgi, niczym fale wzburzonego morza przemknęły od jednej kolumny do drugiej. Przez kilka chwil falujące kolory były jedynym, co widział diabeł i elf.
Dopiero po jakimś czasie obraz się wyklarował i przed oczami mężczyzn ukazała się rozległa równina. Na horyzoncie majaczyły wysokie i strzeliste góry, które przypominały strzeliste wieże. Ziemia i niebo miały krwistoczerwoną barwę. Od portalu czuć było niesamowite gorąco, ale przyzwyczajeni do wysokich temperatur Erthar i Uriellah ledwo zwrócili na to uwagę.
Gdy jednak kilka metrów od portalu z ziemi wystrzelił słup ognia, obaj z lękiem cofnęli.

Decyzja jednak zapadła. Erthar postanowił iść ścieżką, którą przygotował mu jego ojciec i ten ognisty, krwistoczerwony i niegościnny świat był kolejnym na niej przystankiem.
Z obawą w sercu, ale i ciekawością obaj mężczyźni wkroczyli do tego piekielnego świata zwanego Baator. I choć żaden z nich nie wiedział, że taką właśnie nazwę nosi ten świat, obaj czuli, że nie będzie przyjemne miejsce.

Gdy elf i diabeł przeszli przez przestrzeń między kolumnami ich ciałami wstrząsnął potężny dreszcz. Poczuli, jak przenika ich magiczna moc. A w następnej sekundzie stali już na czerwonej równinie.


- Erthar! Erthar do cholery obudź się! - elf klęczał na ciałem przyjaciela i co rusz klepał go mocno po twarzy.
Diabeł w końcu otworzył oczy i ujrzał nad sobą wystraszoną twarz Uriellaha.
- No nareszcie! Już myślałem, że umarłeś. Co ci się stało? Ledwo żeśmy przeszli przez portali wylądowaliśmy tutaj, a ty już fiknąłeś.
Erthar ledwo jednak słyszał słowa swego towarzysza. W pamięci i pod powiekami nadal miał obrazy, jakie napłynęły do niego, gdy tylko wkroczył w portal pomiędzy dwoma kolumnami.


- Oto stało się - powiedział ojciec Erthara. Stał na czerwonej równinie i mówił do swego syna, jakby ten był tuż obok niego. Tak, jednak nie było. Morrut za pomocą magii utrwalał swoją przemowę w amulecie.
- Odkryłeś swoje dziedzictwo i stałeś się wędrowcem wśród gwiazd. Nie mam wiele czasu, aby opowiadać ci o sobie, o tym kim są wędrowcy, ani jak wiele jest światów pośród gwiazd. Sam to odkryjesz z czasem i sam wybierzesz ścieżkę, którą będziesz podążał. Skoro dotarłeś tutaj znaczy się, że słuchałeś swego wewnętrznego głosu i wskazówek zaklętych w amulecie. To dobrze. Została jeszcze tylko jedna. Odnajdź człowieka imieniem Thor Sephiran.
Zamiast twarzy ojca, Erthar ujrzał twarz innego czarta.
Był to wysoki mężczyzna o potężnie zbudowanym ciele. Jego gadzie nogi były muskularne i pokryte napiętymi żyłami. Po twarzy i torsie spływała mu świeża krew zamordowanych właśnie wrogów. Jego oczy wypełniała przerażająca pustka, która odstraszała bardziej niż muskularne ciało, złowroga mina, czy unurzany we krwi zakrzywiony miecz.

- To pułkownik w armii Zimmimara. Często rezyduje w Dis, Żelaznym Mieście, o ile nie jest właśnie na jakieś wojnie. To mój druh i jest mi winny przysługę. Powołaj się na mnie i pokaż mu amulet. On przekaże ci prezent ode mnie, a może będzie to też moja ostatnia wola. Muszę już kończyć. Uważaj na siebie i strzeż naszego rodzinnego dziedzictwa.


Erthar nadal był zdezorientowany po tym, co usłyszał i zobaczył w wizji. Teoretycznie wiedział już wszystko, ale tak naprawdę był nowicjuszem i nadal poruszał się na oślep.
- O cholera! - burknął pod nosem Uriellah - Wstawaj i to szybko. Nadciągają kłopoty.
Diabeł podniósł się na łokciach i spojrzał w stronę w którą patrzył elf.
Jakieś dwieście metrów przed nimi szła w ich kierunku grupa około dziesięciu, wysokich na trzy, może trzy i pół metra kościanych stworów. Każdy z nich miał długi, zakrzywiony ogon zakończony ostrym kolcem. Poruszali się szybko na swych długich, kościstych nogach i podążali ewidentnie w kierunku Erthara i Uriellaha.
Diabeł rozejrzał się wokół, ale poza skałami i niewielkimi kraterami nie było w pobliżu żadnej kryjówki, czy też innego schronienia.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline