Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2014, 22:07   #121
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wspólna rozmowa

Bo ci, którzy bez Prawa zgrzeszyli, bez Prawa też poginą, a ci, co w Prawie zgrzeszyli, przez Prawo będą sądzeni.
Nie ci bowiem, którzy przysłuchują się czytaniu Prawa, są sprawiedliwi wobec Boga, ale ci, którzy Prawo wypełniają, będą usprawiedliwieni.

Jebediah czuł ulgę wymieszaną z niepokojem. Gdy kolejne dwie osoby dotarły cało na szczyt, odebrał to niemal jak osobisty sukces. Oczywiście bezzasadnie, ale ciągle bał się że droga przez pueblo może okazać się równie śmiercionośna, jak wspinaczka po skalnej pochylni. Niepokojem zaś napawało Harrisa całe to niesamowite otoczenie, nieziemska sceneria, ciemne niebo zezujące na nich podwójnym księżycem, dziwne dźwięki i jeszcze dziwniejsze stwory emitujące te dźwięki.
No i ta czaszka… Wydłużony ku przodowi zarys zdeformowanej ludzkiej twarzoczaszki, oraz przerażająca, koszmarnie odmienna żuchwa. Ten humanoid mógł z pewnością otwierać mordę w niesamowicie gadzi sposób… Okropieństwo.
Postarał się o to, by być w miarę blisko wielebnego, toteż kiedy padła ostrzegawcza komenda do ukrycia się za kamieniami, mógł dość swobodnie wymienić z pastorem kilka szeptanych uwag.
- Wielebny. Uważam, że nie powinniśmy od razu zabijać Diabła. Musimy wziąć go żywcem i wypytać o to wszystko wokół. On oraz ta nieprzytomna dziewczyna stanowią klucz do naszego przetrwania a może i powrotu do domu. Chcę jego śmierci, tak samo jak każdy z tu obecnych, ale najpierw trzeba go przepytać. Pamiętajmy o Harpii, o nią też warto się wywiedzieć.

Spotkanie reszty ulżyło Wielebnemu. Od razu przekazał ranną dziewczynę Pani Reed, którą poprosił o sprawdzenie stanu dziewczyny i ewentualną pomoc. Nie chciał mieć jej krwi na rękach, choć nadal jej nie ufał. Na resztę przemyśleń nie było czasu, bowiem trzeba było schować się za kamieniami.
Słowa Panicza miały sens, ale niosły ze sobą duże niebezpieczeństwo... i nie za bardzo chciał ryzykować czyimś życiem. Postanowił podzielić się wątpliwościami:
-Macie po części rację Panie Harris, ale nie oszukujmy się… Harper nie podda się bez walki. Szansa na wzięcie go żywcem jest mała, a nie chcemy by grono poległych powiększyło się, o jeszcze jednego naszego towarzysza. Nie pojmuję pewnym wydarzeń tutaj, bowiem są one, poza ludzkim wyobrażeniem..a mi wystarczy, jak zobaczę kulę między oczami tego skurwiela.. - błysk w oku mówił wszystko.

-Też myślałem o tym zagrożeniu. Prosta rzecz - nie cackajmy się z nim zbytnio, po prostu celujmy w nogi. Niech pocierpi glizda jedna, niech zakosztuje bólu jakim sam szafował. Ale w nogi, na Boga Wszechmiłościwego, nie w łeb celujmy!

-Postaram się Paniczu, ale na Boga..nie będę ryzykował swoim, twoim czy innych życiem, by patrzeć w oczy temu kutasowi jak zdycha. Jego reputacja nie wzięła się znikąd..jeśli da radę..bierzemy go żywcem, jak nie..załatwiamy mu dyliżans prosto do piekła..Zgoda? - to jedyne na co mógł pójść Wielebny.

Harris zamyślił się przez chwilę. Wielebny rozsądnie wyklarował, że kłaść na szali swego życia nie zamierza, a i życiem innych nie będzie szafował. Czy warto więc, w imię próżnej żądzy poznawczej, podejmować ryzyko? Niech się stanie, niech los zdecyduje.

- Zgoda, przyjacielu. Nie ryzykujmy. Jeśli jednak uznasz, że możesz nie wysyłać tego diablego bękarta od razu na łono Szejtana, tedy uwal mu kulasy, odstrzel przyrodzenie, wywierć dziury w piszczelach… Nie zabijajmy, o ile nie będzie takiej potrzeby.- pomyślał o tym co go otacza, o niezbadanych tajemnicach, o mrocznej i niezrozumiałej historii tego miejsca. Zabić Diabła, to jak pozbyć się tłumacza, będąc w obcym kraju. Zabić Diabła, to zarazem uczynek dobry i zbożny. Co ma być to będzie.

Wielebny skinął głową tylko, że taka umowa mu pasuje.
-Kto poza nami dwoma idzie? Ktoś musi zostać z Panią Reed..i tą dziewczyną. Nie podoba mi się, nie zrobiła nic przeciw nam, ale w kościach czuję. Coś z nią jest nie tak, a zostawiać ją sam na sam z naszą lekarką, to nie jest dobry pomysł. Egon według mnie się nada, a jak będzie trzeba wpakuje naszej tajemniczej damie kulę w łeb. Tego można być pewnym.. - uśmiechnął się, i z trudem powstrzymał się by nie zapalić.

- Panie Olsen, jeśli łaska, spróbujże waść skrępować pasem dłonie młodej damy. Jest ranna, wygląda jakby miała wstrząśnienie mózgu. Nie podejrzewam, by była w stanie szkodzić nam, aczkolwiek wiele tu dziwnych rzeczy się odbywa, więc zalecam czujność i dobre zadzierzgnięcie węzłów, by młódka nie narobiła nam jakiegoś kłopotu. Nie wiemy też, czy nie jest w zmowie z Harperem, więc proszę jej włożyć w usta knebel- podał chusteczkę z monogramem, niepierwszej może czystości, ale za to z najprzedniejszego batystu wykonaną.

-Myślę, że knebel nie będzie konieczny - zaprotestowała pani Reed, która nie wtrącała się jak dotąd do rozmowy zajęta nieprzytomną dziewczyną. Przede wszystkim chciała ustalić co może być przyczyną omdlenia a także czy aby nie jest ono udawane. Sprawdziła odruchy bezwarunkowe, uniosła powieki panny Zephir by zaświecić jej w oczy i sprawdzić reakcję źrenic. - Rzeczywiście ręce można skrępować. Może to mało humanitarne ale na pewno nie wywoła szkody i uszczerbku na zdrowiu. Poza tym panowie, czy nie przeszło wam przez myśl, że rzeczonej Harpii nikt z nas wcześniej nie widział. To, że krążą słuchy, że jest mało urodna i zdegenerowana nie znaczy, że to prawda. Młoda niewiasta może mieć duszę tak samo zepsutą jak najgorszy kryminalista, książki nie sposób oceniać po okładce dlatego nadmierna ostrożność nie zawadzi.
Posłała przelotne spojrzenie mężczyznom.
- Niech pan Olsen ze mną zostanie, reszta panów może zająć się Diabłem, wszak po to tu przybyliśmy. Radziłabym także nie utrzymywać go przy życiu dłużej niż to konieczne. To zajadły… - zawahała się chwilę nim kolejne słowo prześlizgnęło się przez gardło - wąż. Przebiegły i zuchwały, proszę go nie lekceważyć.

Wielebny sprawdził raz jeszcze Colta, i czy magazynek jest pełen. Delikatnie pocałował lufę pistoletu, przeżegnał się i dał znak, by Panicz Harris zaczął prowadzić. Trzeba było podejść Diabła, póki ten nie napierdala jeszcze widłami. Słowa Pani Reed miały dużo sensu, ale na razie nie było sensu zajmowania się nieprzytomną dziewczyną. Nim znikł podszedł do Egona i szepnął mu na ucho:
-Pilnuj jej. Ona jest dziwna...Beth..Lou..czy jak jej tam. Jak będzie sprawiać problemy, wpakuj jej kulkę między oczy.. - słowa jego były zimny, ale takie miały one być.
Za dużo przypadku było w jej pojawieniu, za dużo niewiadomych dookoła się działo, a jeszcze to imię. Nie wierzył w przypadki. Jeśli była niewinna Święty Piotr go osądzi, ale jeśli nie była tym za kogo się podaje..być może ocali kilka istnień ludzkich.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline