Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2014, 22:21   #25
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
No tak, najlepiej by było, gdyby Sivanea ułaskawiła krucze ptaki, a sama siebie podała na platynowej tacy z jabłkiem (polskim, oczywiście) w ustach, ewentualnie największym diamentem. W taki to oto sposób park pozostałby parkiem, a na dodatek czarnowłosa nie straciłaby nowoprzebudzonej z oka. Dodatkowo mogłaby rozplanować szajkę upadłych od środka. Coś w tym jest, rzeczywiście... Niemniej jednak anielica posłuchała brata i nie dała sobie w kaszę dmuchać. A brat dostał jasną informację: odebrać siostrę. I tak też zrobił...

Sivenea powoli traciła wysokość. Była wręcz wściekła. Iskry szalenie wirowały wokół niej, a powietrze wprawiło w ruch także pozostałości po kruczych piórach. Oczy anielicy przeszywały otoczenie żywym kolorem, a włosy powiewały wokół jej głowy. Kiedy złość nią targała, wyglądała jeszcze bardziej wyniośle. Lecz kiedy opadła w ramiona swojego brata, cały gniew, jaki w sobie nosiła, jakby wyparował. I choć serce jeszcze szybciej pompowało krew w jej żyłach, Siveneal pochwycił siostrę o wiele spokojniejszą. Niebieskooka objęła szyję brata i spojrzała w jego czerwone tęczówki. Przecież nie mogła się złościć, kiedy trzymał ją w ramionach. Już sama jego tak bliska obecność, uspokajała ją. Uśmiechnęła się smutno.
- Nie mogłam nic zrobić, Siv... - westchnęła i przewróciła oczami. - Ten pomiot mnie ubiegł. Gdybym mogła, wypatroszyłabym go, ale nie zdążyłam...
W tonie jej głosu nie było złości ani frustracji, które to jeszcze przed chwilą targały nią niczym wichura trzciną. Jedyne co, to w jej wypowiedź wkradła się nutka zawodu. Siv dała delikatnego buziaka bratu, w policzek po tym, jak brat wyraził zadowolenie, że jest cała.
- Nie mogłam Ciebie zawieźć, Skarbie - palcem przeciągnęła po jego policzku. Kiedy Siv wspomniał o Ofielitce, Sivenea skrzywiła się lekko.
- Ano, Egzarcha będzie miała używanie... - mruknęła zawiedziona. Powietrze z niej uszło. Zdążyła wrócić już do swojej ludzkiej postaci. - Słońce, przepraszam.
Dała mu się ponieść na rękach, ciągle wpatrując się w jego twarz. Potem siadła na motorze z tyłu i kiedy Siv zajął pozycję kierowcy, przytuliła się do jego pleców. Była niepocieszona i to mocno. Nie sprostała prostemu zadaniu, jak sprowadzenie nowoprzebudzonej, a dodatkowo pewnie informacja o polowaniu na siostrę nie ucieszy Siveneal'a.
Wymienili jeszcze kilka słów, a kiedy brat nakazał siostrze pozostanie przy sobie, odpowiedziała:
- Zostanę, szczególnie że Kardynał obiecał mi, że po mnie wróci...
Jej słowa miały szerszy zakres niż to, o co właśnie ją poproszono. Sivenea wiedziała bowiem, że teraz będzie pod specjalną opieką brata. Nie przeszkadzało jej to. Kiedy ruszyli, kobieta przymknęła oczy, żeby poukładać sobie wszystko to, co się stało. Poczuła też, jak niebiańska aura brata mocno ją otula. Anielica uniosła kąciki ust. Nie wiedziała, jak to się działo, ale za każdym razem, kiedy to robił, spływały na nią spokój i poczucie bezpieczeństwa.

Warkot silnika był tym bardziej przyjemny, że wreszcie w swojej głowie nie słyszała krakania. Miała chwilkę dla siebie. Pewnie za niedługo skończy się wytchnienie, a zacznie tłumaczenie.
 
Narina jest offline