Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2014, 23:53   #242
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Ed pozwolił sobie na chwilę przerwy i klapnął obok młodszej towarzyszki. Miał więc oko na Paavo. Możliwości tego kolesia zdumiewały go. Ed był całkiem wysportowanym facetem, zdecydowanie zawyżał średnią społeczeństwa. Spokojnie mógł iść w konkury z większością instruktorów fitness i osobistych trenerów. W końcu myślał poważnie by sie tym zająć przecież. Miał fizyczne możliwości i doświadczenie praktyczne. Brakowąło mu oficjalnych papierów więc musiałby iśc na kurs.

Ale właśnie dlatego zdawał sobie sprawę całkiem nieźle co jest w stanie osiągnąć ludzkie ciało i ile może wytrzymać. Więc mimo, że nie był lekarzem wiedział, że Paavo właściwie powinien odwalić kitę. Tak po prostu. I to zanim jeszcze Ed tu dotarł. A nawet jak dożył do tego momentu to Taksony obawiał się, że zejdzie im tu w każdej chwili. A ten tymczasem nawet się podniósł do pozycji siedzącej i umysł zdawał się mieć całkiem sprawny i trzeźwy. To było... Nienaturalne...

Ed sam nie do końca był pewny co o tym myśleć. Ale koleś na pewno nie był jakimś zwyklakiem, mimo, że na Supermana nie wyglądał to jego możliwości były niezwykłe. Wyglądał jak człowiek... No ale chyba nim nie był... To z jednej strony odpychało Ed'a swoją obcością i obawą przed nią. Z drugiej z natury ciekawskiego marzyciela, wepchniętego w szare ramy rzeczywistości jednak go to pociągało i rozbudzało naturalną ciekawość. Żalował, że nie spotkali się winnych okolicznościach. Mógłby się dowiedzieć pewnie masę ciekawych rzeczy. Albo przerażających. Sam już nie był pewny...

Ten Paavo udowadniał swoim istnieniem, że są na tej planecie rzeczy skryte nawet przed wybitnymi naukowcami. Nie mówiąc o takich szaraczkach jak Ed. No i rozbudzało pytanie o motywy takich ludzi... Czy raczej istot. Co ta mała mówiła? Że koleś twierdzi, że był królem Mu? Hah! Kolejna "Atlantyda" tylko położona teoretycznie w innym miejscu. Taki fan marynistyki jak Ed znał dość dobrze większość popularnych historii i mitów związanych z morzem, statkami i marynarzami. Znał więc i teorię o zatopionym kontynencie którego nigdy nie odnaleziono. Tak samo jak Atlantydy własnie. "Bismarck'a" odnaleziono, "Titanica" odnaleziono, zmurszałe drewniane kadłuby starożytnych Greków, Fenicjan i Egipcjan odnaleziono, ich przybrzeżne miasta a jakoś całego kontynentu nie. Nawet czegoś co by się na niego nadawało. No i teraz siedział naprzeciw kolesia który twierdził, że był na tym nieistniejącym kontynencie królem...

Normalnie fajnie by sie pogadało o różnych alternatywnych możliwościach, rzeczywsitościach, liniach historycznych... To ciekawe dyskusje bywały. No ale nie, żeby tak na serio bez dowodów żadnych. No ale... Ten koleś był jak żywy dowód. Tylko Ed nie był jeszcze pewny czego. Na pewno czegoś nie zwykłego. No i to co się tu działo na statku. Te stworzenia co tu łaziły, te ufoki... Tego za cholerę nie było w standardowej ziemskiej faunie i florze. W żadnej oficalnej naucę chyba zresztą też. A jednak tutaj były i to na tyle realne by zarzynać i zżerać normalnych, prawdziwych ludzi, takich jak Ed.

Ed przerwał swoje rozmyślania gdy Paavo się odezwał. Tak cholernie żałował, że nie może pogadać! Oboje z Carry stanowili taką parę, że wybitnie nie sprzyjało to komunikacji. Normalnie potrzebowali trzeciej osoby jako tłumacza z resztą świata... Co za ironia i złośliwośc losu...

W końcu chyba nadszedł czas do działania. Ale to co ten dziwny pseudoczłowiek mówił było niepokojące. Skubaniec nie chciał albo nie mógł wyjaśnić wszystkiego ale Taksony czuł silną presję czasu. Wyglądało, że się im kończy a jak się skończy too... No w sumie Ed nadal nie wiedział tak konkretnie co. Ale wyglądało, że nic dobrego się im nie przytrafi. Jakby do tej pory coś dobrego mu się tu przytrafiało... Chociaż... ~ Przespałem się z fajną laską... Poznałem świetnego pilota... Dałem czadu na symulatorach... ~ uśmiechnął się w myślach do tych paru miłych chwil jakie go spotkały na tym statku. W sumie jak się uda może coś jeszcze go podobnego spotka.

Skupił się teraz jednak na zadaniu. Wziął i obejrzał rzeczy jakie dał im Paavo. Spojrzawszy na prawie niewidomą koleżankę skitrał od razu dla siebie sygnałowca. Jak sobie pomyślał, że będzie się z czymś - tam machał siekierą a ona miałaby strzelać... Resztę flar i noży podzielił jednak mniej więcej po równo. Flary mu się spodobały. Dawały światło, ciepło, dymiły, syczały i generalnie sporo czegoś zwierzęcopodobnego miało szansę się ich przestraszyć. No i można było coś tym podjarać i to nawet rzucająć. Albo wzmocnić koktajla czy potraktować jak inicjator wybuchu lub dać bazę do produkcji... No Ed widział od cholery zastosowań dla tego cacek. Dlatego tak mu się podobały. Ale detale zależałyby od tego co by znaleźli po drodze i od sytuacji. Należało nad tym popracować po prostu...

Noże też były fajne. Wreszcie miał prawdziwe ostrze bo ta brzytwa odziedziczona po skrzypaczce była poręczna, mała, lekka, łatwa do ukrycia ale dość niewygodna do trzymania, zwłaszcza w walce. No ale w końću nie do tego służyły z założenia brzytwy. Co innego nóż. Ładne, stabilne ostrze, wygodny uchwyt powodowały, przyjemnie odczuwalny ciężar i dużo solidniejsze kilkunastocentymetrowe ostrze powodowało, że była to o niebo lepsza broń. Lepiej i pewniej się ją dzierżyło a wciąż miała rozsądnie małe gabaryty. No i Ed miał wprawę w jego używaniu choć zazwyczaj traktował je jako uniwersalne narzędzie a jako broń... Właściwie póki się tu nie znalazł to nigdy. W ogóle nie miał takich brutalnych, fajterskich doświadczeń. Jakoś mu się dotąd udawało. No ale skoro się jednak znalazł w takiej sytuacji... No cóż. To była samoobrona i próba zachowania własnego życia. No i swoich ludzi jak wcześniej z Fiolecik a teraz z Carry. Noo iii... Jeśli czegoś nie pokręcił z tego co ta mała powtórzyła mu ze słów Paavo... To chyba walczyli o całą ludzkość... ~ Kurwa ale to jest popierdolone... Czemu nie wezmą do tego jakichś Einstainów i komandosów? Dlaczego ja?! Kurwa, biednego to i w kościele napadną... ~ jęknął w duchu na tą jawną niesprawiedliwość losu. A miało być tak pięknie... Wakacje, rejsik, laski w bikini, filmiki na fb by tym wredotom z roboty gały wyszły na wierzch z zazdrości a tu kurde... Wyszło jak zwykle... Chociaż, nie, wyszło całkiem w chuj gorzej niż zwykle. Było źle jak jeszcze nigdy.

Ta reszta co mówił Paavo wyglądała na plan zrobiony na łapu - capu. Ed złaził pokłady statku już pierwszego dnia. W końcu pierwszy raz był na takim wielkim statku i to tej klasy to i musiał zaspokoić swoją marynistyczną ciekawość. No a potem... Się szwendał bo jakoś musiał zapenić czas między lekcjami Body Combat z Kristy a pojedynkami na symulatorach z Fiolecik. Tak więc gdzie jest wspomniana stołówka wiedział bardzo dobrze. I to był ostatni klarowny punkt tego planu. Miał zaś wątpliwości czy zdołają rozpoznać ową różę, czy to na serio będzie jakiś kwiat czy dajmy na to jakaś rzeźba czy klejnot... Się jeszcze okażą, że wywalą nie to co trzeba i co? No i zakładał, że pewnie nie będzie te cholerstwo tak se leżeć samopas. Pewnie będą koło tego gówna chodzić i to pewnie jacyś ważniacy od tego rytuału. Jak to coś jak mieli właśnie za drzwiami to mogłobyć w chuj ciężko nawet jakby Paavo zdołał do nich dołączyć. Więc... ~ Potrzebujemy większą broń... Bazookę jakąś... Bombę termobaryczną? No miotacz ognia chociaż... ~ chwilę rozważał opcje. Może będzie jakiś słaby punkt co się znajdzie na miesjcu...

Widział jak Paavo idzie zmierzyć się z tym czymś. Z niedowieżaniem pokręcił głową. Nie miał pojęcia co chce zrobić ten kolo ale z jednej strony nie chciał go zostawiać samego z tym ufokiem bo chłop wyglądał dość marnie. No ale rozumiał, powagę ich zadania no i to, że tamten pewnie ma swoje sposoby. Ostatecznie więc kiwnął tylko głową. Na wszelki wypadek chwycił delikatnie Carry za ramię i poprowadził ją w stronę drzwi by nie miała wątpliwości, że wychodzą. Zamierzał wyskoczyć na zewnątrz zaraz za Paavo. Stojąc przy drzwiach bezgłośnie odliczał. Pokazał "królowi Mu" trzy palce i w tym samym czasie ścisnął nieco mocniej dziewczynę trzy razy. Potem tę samą procedurę improwizowanego odliczania powtórzył z dwoma i jednym palcem. W ostatniej chwili przed otwarciem drzwi mrugnął zawadiacko do Paavo okiem i wskazał mu kciuk w górę życząc mu tym powodzenia. Gdy drzwi się otwarły i ten wyskoczył na zewnątrz Ed dał znać Carry i sami też wyskoczyli w swoją stronę.

Ed wiedział, że muszą zyskać czas i dystans. Bo jak Paavo się nie uda i ten ufok go załatwi albo po prostu jakoś minie i zacznie ich ścigać to lepiej mu nie ułatwiać zadania. Odbiegli więc kawałek aż nie natknęli się na drzwi grodzi. Tu Ed zatrzymał się i zamknął je za sobą. Wcześniej jednak, nim je zamknął spojrzał i na chwilę wstrzymał oddech nasłuchując odgłosów ewentualnej walki lub pościgu starając się ocenić sytuację ile mają czasu.

Teraz musieli poruszać się cicho i ostrożnie. Biegnąc mogli się na coś naciąć. Znów na jakiegoś stwora, ufoka czy inną zasadzkę. Ed jako ten mniej slepy szedł pierwszy trzymając swój toporek. Wcześniej ta taktyka mu się sprawdziła gdy podążał w górę więc miał nadzieję, że nadal będzie się sprawdzać. Starał się iść tak by nie potrącać leżących na podłodze gratów. Jak się dało wybierał taką drogę by Carry też na nie nie wpadła. Przy okazji przeszukiwał wzrokiem mijane pomieszczenia i korytarzę szukając prócz ewentualnych zagrożeń także przdatnych przedmiotów. Przedw wszystkim czegoś z czego mógłby zmajstrować kolejne koktajle. Jak dotąd sprawdzały mu się świetnie. Zastanawiał sie też nad tymi "magicznymi" flarami. Nie miał okazji spytać Paavo ale... Jakby je podłączyć do takiej bomby czy miotacza to ogień czy wybuch też nabrałby cech "magicznych"? Jak tak to by było trochę możliwości i mogli by nieźle zagiąć tych palantów na dole.

Kolejnym elemantem wyposażenia jakie miał nadzieję znaleźć było pożywienie i woda. Zawsze było to przydatne. Jakaś zapasowa apteczja też by mu się przydała bo ze swojej sporo mu poszło na opatrzenie Paavo. Choć teraz w sumie wydawało mu się to głupie. Pewnie i tak by przeżył ale wówczas jeszcze jakoś nie docierało do niego w pełni z kim ma do czynienia. Właściwie nadal dokładnie nie był pewny no ale wiedział już trochę więcej. Poza tym takie opatrywanie rannego... Miał po prostu odruch, że tak trzeba. A jemu samemu jakieś painkillery by się przydały. Może jakiś usypiacz... Właściwie... Jakby zakombinować... Może coś na tych palantów by się udało z tego sprokurować jakby znalazł coś takiego...

Póki co jednak starał się dotrzeć do rejony klatek i wind na śródkokręciu. To było pierwsze rozdroże do jakiego musieli dojść. W zależności jakby wyglądało mogli spróbować zejść na dół ile się da lub spróbować szczęścia w rufowej sekcji. Ed zamierzał wykorzystać sytuację bez zbędnych kombinacji. Czyli póki szybko i cicho była szansa przemknąć w pobliże stołówki to zamierzał to zrobić. Dlatego miał nadzieję pokonać choć część poziomów tą pierwszą klatką.
 
Pipboy79 jest offline