Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2014, 01:04   #8
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Lochy Miasta





Cela Nathiela

Pod wodą wszystko wyglądało inaczej niż na lądzie. Ludzie dbają jedynie o to, by metraż był wystarczająco mały, by gnieździć się w klitce z pryczą. Celem była niewygoda, zaś pomieszczenia w tym celu skonstruowane bardzo często spełniały swoje zadanie.
Ryboludy poszły jednak o krok dalej. Było to w sumie naturalną konsekwencją życia w ośrodku o ułatwionym dostępie do wszystkiego, co znajdowało się nie tylko na dole, ale również na górze.

Cele vodyanoin były klaustrofobiczne. Nathiel nie wiedział czy pod tym względem otrzymał lokum dla specjalnych gości, czy każdy miał po równo.
Znajdował się w sześcianie o boku wynoszącym około półtora metra zmuszony do wielodniowego przybierania skulonej pozycji w całkowitej ciemności.
Zamknięty dodatkowo w vodyanoińskiej półsferze nie mógł skorzystać z dobrodziejstwa przekątnej klitki umożliwiającej rozprostowanie podkurczonych mięśni. Za każdym razem, gdy dotknął granicy własnej bańki wypełniała się ona zabójczą elektrycznością.
Nie raz już jego serce zatrzymało się pod wpływem gwałtownego impulsu, lecz jak do tej pory zawsze drugi wywoływał ponowny jego rozruch.
Jakby tego było mało, był zupełnie sam. Zewnętrznie i wewnętrznie.

To musiał być wpływ półsferycznego więzienia, ponieważ wtedy, gdy wyprowadzali go na zewnątrz czuł się o wiele lepiej.
Niestety zawsze jego wyjście oznaczało sondowanie. A vodyanoini mieli wyjątkowo paskudne metody sondowania.

Skrępowany magią oraz pasami zaciśniętymi na jego ciele przytwierdzającymi go do stołu laboratoryjnego leżał całkowicie unieruchomiony czekając na nieuchronne nadejście pasożyta. Galaretowata, wielka substancja usadowiała się na jego twarzy wypuszczając amebowate pseudopodia powoli wsuwające się w każdy otwór znajdujący się w głowie nie wyłączając oczu, by od wszystkich stron dotrzeć do mózgu. Przebijał się przez wszelkie naturalne bariery. Bardzo powoli. A może przebijanie się było tylko koszmarnym uczuciem? Do tej pory nie miał fizycznych śladów ingerencji stworzenia.
Wszystko przebiegało w upiornej wręcz ciszy. Mając pełne usta nie mógł nawet krzyczeć.

Pasożyt z drugiej strony podłączał się do potylicy ryboluda w masce przypominającej sokoli kaptur z otworami na oczy oraz odsłoniętymi ustami wypełnionymi rzędami trójkątnych zębów.
Wtedy zaczynała się najgorsza część, w której całkowicie tracił kontrolę nie tylko nad swoim ciałem, ale również umysłem. I ból. Nieustanny, niemal oślepiający ból.

Sondowanie na szczęście odbywało się dość rzadko jako wyczerpujące nie tylko dla więźnia. Równie mocno cierpiał vodyanoin podłączony do umysłu Nathiela.

Nagle kamienne drzwi wsunęły się do wnętrza ściany. W przejściu pojawiły się trzy osoby. Jak zawsze. Jak zwykle natychmiast poczuł się znacznie lepiej, gdy jeden z nich zdjął magiczną barierę i natychmiast związał i zakneblował więźnia. Jak zawsze.
Zadziwiające było jednak to, iż w tak małym odstępie czasu wysyłali go na kolejne sondowanie.

Ruszyli doskonale znanym Nathielowi korytarzem ciągnąc mężczyznę za sobą. Nie uważali zbytnio, przez co wielokrotnie był obijany o przeszkody znajdujące się na drodze takie jak kolumny czy zakrętach.
Dotarli do skrzyżowania korytarzy. Wiedział, iż skręcą w prawo to tam znajdowało się piekielne laboratorium. Nawet już przygotował się do uderzenia nadchodzącego z tamtego kierunku od narożnika, na który wpadał za każdym razem, gdy nagle... zatrzymali się.

Z naprzeciwka nadchodzili strażnicy. W ich rękach znajdował się taki sam sznur, na jakim ciągnięty był półelf, zaś na jego końcu znajdowała się... Irma.
Vodyanoi wymienili kilka bulgotów, zaśmiali się, a następnie skręcili w lewo. Irma zaś została powleczona w prawo. Ani chybi do laboratorium.
Po pewnym czasie wystrój korytarza zmienił się z całkowitego jego braku na umieszczone gdzieniegdzie posągi ryboludów z wymierzonymi w idących włóczniami.

Przyspieszyli. Zakrętów był coraz więcej. Nathiel musiał coraz mocniej wić się, by minimalizować obrażenia, lecz... nagle został nadziany na kamienna włócznię!
Ostrze zagłębiło się w ramieniu, ale wydawało mu się, iż słyszał zgrzyt metalowej klamry.
Strażnicy pociągnęli mocniej najwyraźniej nie wiedząc co się stało, a włócznia dotarła do kości całkowicie oślepiając bólem więźnia. W chwilę później został zdjęty przez łuskowate dłonie nie troszczące się o delikatność.
Jednakże kiedy tylko ruszyli w dalszą drogę dostrzegł coś nowego, gdy spoglądał na obłoczek własnej krwi unoszącej się w wodzie. Włócznia wbijając się w jego ramię dość poważnie naruszyła nici i tkaninę przy klamrze.


Cela Irmy

Obok znajdowała się rudowłosa, młoda dziewczyna. To wiedziała na pewno. Chyba, że jej już tam nie ma.
Gdy trafiła do tego miejsca widziała jak wloką jej sąsiadkę na wpół przytomną bredzącą coś o historii magii. Nigdy jednak jej nie słyszała prawdopodobnie przez świetnie wygłuszone kamienne ściany.
Nigdy więcej również jej nie widziała, ale to przez to, iż jeszcze ani razu nie wyszła ze swojej celi. A była ona skandalicznie mała. Sześcian o boku około półtora metra dawał możliwość wyprostowania się jedynie wtedy, gdy położyła się po przekątnej podłogi.
Było również ciemno. Bardzo ciemno. Nie widziała nawet czubka wyciągniętej przed siebie ręki.

Nagle kamienne drzwi odsunęły się na bok, zaś skrępowana po chwili Irma przywiązana do sznurka została pociągnięta przez korytarz w wybranym przez strażników kierunku.

Z naprzeciwka nadchodziła inna grupka. Trzech strażników w tym jeden bez broni oraz więzień. Minęli się niespiesznie i wtedy Irma zobaczyła ją drugi raz. Miała włosy, które na powierzchni mogłyby je sięgać do ramion. Doskonała figura. Piękna twarz, którą szpecił tylko widok oczu uparcie uciekających wgłąb czaszki. Zdawała się walczyć z tym z całych sił, choć i tym razem paplała coś bez sensu. Tym razem o jakimś mężczyźnie nazywającym się Kurt.

Już miały się minąć, gdy tamta nagle wierzgnęła dziko. Obie więźniarki wpadły na siebie. Teraz Irma mogła jej się przyjrzeć dokładnie. Miała równiutkie zęby. Bez kłów. Jej delikatne rysy nieznacznie szpecił lekko haczykowaty nos.
Przez chwilę zdawało się Irmie, iż dziewczyna odzyskała zmysły patrząc na łotrzycę z wyraźnym błaganiem o pomoc wymalowanym na twarzy.
Nagle jej oczy ponownie uciekły wgłąb czaszki. A może to się Irmie tylko wydawało?

Obie grupy vodyanoin pociągnęły mocniej swoje podopieczne. Przez twarz nieznajomej przemknął przez chwilę wyraz niezłomnego uporu. Coś ukuło Irmę w palec! Poczuła jak coś wsuwa się do jej dłoni. Coś krótkiego i ostrego. Coś, co skaleczyło ją w dłoń.

Ryboludy pociągnęły jeszcze mocniej, a sąsiadki ponownie rozłączyły się. Ostatnim, co łotrzyca zobaczyła na twarzy koleżanki to to, iż w końcu się poddała. Cała przytomność uleciała z jej ciała stając się szmacianą lalką.
Niemniej Irma miała w dłoni prezent od niej. Coś chłodnego, ostrego, metalowego i małego. Musiała wręcz uważać, by nie poranić się jeszcze bardziej.

Tymczasem strażnicy podążali dalej powoli docierając do skrzyżowania. Naprzeciwko znajdował się związany i zakneblowany Nathiel w towarzystwie trzech ryboludów. I tym razem jeden z nich nie miał broni.
Procedura wyglądała najwyraźniej zupełnie tak samo, a sama Irma zdawała się być jedynym wyjątkiem. Miała tylko dwóch opiekunów. Nie towarzyszył jej vodyanoin bez broni.
Tak jak chyba wszyscy przebywający przymusowo w tym miejscu półelf również był ciągnięty na sznurze. Już po chwili cały pochód ruszył ponownie.

Irma skręciła w lewo, zaś Nathiel w prawo.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 27-09-2014 o 13:21. Powód: Kilka drobnych korekt ;)
Alaron Elessedil jest offline