Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2014, 12:49   #14
Pinn
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Ron Marlo był naprawdę zmęczony podróżą. W trzeciej klasie było duszno, głośno a nogi ściskały się do granic możliwości w niewygodnym, męczącym plecy siedzeniu. Teraz znalazł się już w Meksyku, co niezbyt mu się podobało. Nie lubił tych ludzi, ich żarcia i żaru tego miasta. Prawie zawsze jak zjadł jakieś burrito musiał gnać do kibla. Marlo miał głęboką nadzieję, że się nie spóźnił choć zegarek pokazywał coś innego. Może to po prostu wina zmiany czasu, godzina w tą czy w tamtą. W końcu dotarł do wspomnianego baru, niosąc z sobą małą poręczną torbę. Szybko rozpoznał jego grupę, bo zdecydowanie wyróżniała się od miejscowych, którzy nawet dziwnie pachnęli. Były to trzy kobiety i jeden facet. Facet musiał być ich pośrednikiem. Jedna kobieta, mogła być modelką, druga czarnoskóra zresztą też. Podszedł do nich dość pewnie i przywitał się.

- Ron Marlo. Przepraszam za spóźnienie. Serwują tutaj kawę? - powiedział uśmiechając się.

********

Marlo pracował w prywatnych służbach bezpieczeństwa. Był prywatnym policjantem, psem do wynajęcia, gościem patrolującym ulice Seatle. Nocne patrole, burdy i trzymanie się regulaminu. Czasem jesteś natarczywy, czasem nie. Nie lubił tej roboty, nie lubił władzy. Wolał ten czas kiedy rozpakowywał ciężarówki a potem pobudzony kofeiną wsłuchiwał się w sygnał cofania. Zrezygnował z strachu, lekkiej paranoi i nacisków. Władza.

Mieli zrobić nalot na kryjówkę anarchistów, jakiś wywrotowców podkładających bomby do barów. Ron w to nie wierzył, nie wierzył w nic szczególnego, szczególnie w swoich podwładnych i ich szemrane motywy. W każdym razie wpadli tam, jeden gość był dość narwany i rozsadziła go mina, jako przywitanie. Potem drony niczego nie wykryły. Oni zresztą też pusto. Opustoszała melina, dużo wolnej przestrzeni i betonowego kurzu tańczącego w świetle popękanych okien. Marlo coś znalazł, coś niezłego. Pamięć flash. Na niej nie kłamiąc potworne badania, dzieci z wykręconymi nóżkami gdzieś na bliskim wschodzie. Małe wypalone mutanty, których cierpienia miały na celu odkryć źródełko wiecznej młodości dla bogatych świń. Schował nośnik pamięci, przejrzał go a potem zniszczył. Nie mógł nic zrobić, to było za duże. Władza. Teraz znalazł nową robotę, pierdolony najemnik. Meksyk, krzyki slangu zupełnie podobne do niejednej dzielnicy jaką patrolował.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 27-09-2014 o 17:37.
Pinn jest offline