Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2014, 13:54   #243
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Błysk, szarpnięcie i zimna ciemność. Mrok, z którego piekące oczy wyławiają po chwili pierwsze obrazy - wciąż płaskie i dwuwymiarowe, niczym wyblakłe fotografie. Wpierw dostrzegają rozmazany zarys dłoni na tle ciemnej ziemi, upstrzonej gdzieniegdzie plamami trawy. Świat wiruje, żołądek podjeżdża do gardła, perspektywa ulega zmianie.

Smagane niewidzialnym ogniem chmury pędzą szaleńczo gdzieś w górze, a ich nabrzmiałe brzuszyska płoną wściekłą czerwienią, gnane gdzieś dziką furią, choć jej źródło pozostaje poza zasięgiem tak wzroku, jak i ludzkiego pojęcia.

Świat nabiera ostrości, a Julia uświadamia sobie, że ból zniknął...tak samo niespodziewanie, jak się pojawił, pozostawiając w napiętych mięśniach odległe echo dawnego cierpienia. Usta układają się w cynicznym grymasie, głowę wypełnia pojedyncza myśl.
To wszytko na co was stać?

A potem wzrok napotyka na drzewo. Wielkie, rozłożyste niczym wiekowy dąb...a może jesion? Kolejna myśl kołacze się w udręczonym umyśle, stopy odrywają się od podłoża bez udziału woli.
Jak nazywał się ten jesion ze skandynawskich legend?
-Yggdrasil - dziewczyna odpowiada sama sobie. Tylko dlaczego w mitach nie było mowy o tylu trupach? Dzieci, kobiety, starcy - nie oszczędzono nikogo. Trzy kroki i w oczy rzuca się biała plama, wisząca po lewo. Uniform z DESTINY. Z prawej lśni czerwienią jedwabna balowa suknia, współgrająca barwą z płonącym niebem i jakaś drobna blondynka o zasnutych bielmem śmierci, niebieskich ślepiach.

Julia przystanęła niepewnie, z nogą tuż nad powierzchnią ziemi. Gdziekolwiek by nie spojrzała, widziała jedynie morze śmierci, a jej uszy wypełniał upiorny klekot z jakim zawieszone kości obijały się o siebie. Już nie płakała, nie dziwiła się też nagłej zmianie krajobrazu. Nie miała na to siły. Z masowego grobu przeniosła się na kolejny cmentarz.
- Przechlapane, stary - zwróciła się do najbliższych zwłok, wyciągając ręke w ich kierunku. - Powiedz chociaż, że zabrałeś ze sobą coś użytecznego. No już, nie bądź nieśmiały, wyskakuj z gratów.

Przyświecając sobie latarką, zaczęła przeszukiwać kieszenie nieboszczyka, nawet się przy tym nie krzywiąc. Morderca, ofiara, trup, potępiona, świr, duch, hiena cmentarna - trzeba umieć się dostosować do sytuacji. Wyrzuty sumienia… J.J. mogła się nimi co najwyżej podetrzeć, o ile chciała przeżyć.
Przy ciele nie znalazła nic przydatnego poza kilkoma drobnymi monetami w kieszeni i paczką prezerwatyw.
Przecież nic nie mogło być proste...takie życie. Ze wszystkich podręcznych drobiazgów, bezimienny steward musiał mieć przy sobie dwa najbardziej, w tej sytuacji, bezużyteczne. Dziewczyna pokręciła z naganą głową, ale znalezisko zabrała. Drobniaki i kondomy - Macgyver za ich pomocą naprawiłby pewno prom kosmiczny, nie mogła być gorsza. Trzeba tylko ruszyć mózgownicą.
- No nie gap się tak. Ty już sobie nie poruchasz. - rzuciła kwaśno do trupa, unosząc głowę do góry. - To już nie jest Kansas, prawda Toto?

Liczyła się z tym, że trafiła gdzieś, gdzie stopa żywego człowieka stanąć nie powinna. Niestety szkarłatne chmury szczelnie pokrywały nieboskłon, uniemożliwiając znalezienie wyglądających znajomo gwiazdozbiorów...a raczej jednego, tego najpopularniejszego.
- Gdzie my, kurwa, jesteśmy? Jakieś propozycje? W ciemnej dupie - to na bank...ale jakaś dokładniejsza lokalizacja? Okrężnica, jelito cienkie, żołądek? Dawaj Toto, myślimy nie opierdalamy się. Jeszcze zdążysz sobie pognić - nawijała do martwego stewarda, choć ten nie mógł jej odpowiedzieć. Przynajmniej był człowiekiem i nic nie wskazywało na to, że zamierza wyskoczyć z łapami.
Dłuższą chwilę rozglądała się czujnie po okolicy w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia, lecz jedyny ruch, jaki rejestrowały zmysły dziewczyny, pochodził od Drzewa i jego makabrycznych ozdób.

Dołączenie do umarłych odpadało. Wciąż miała w sobie dość życia, by przeć twardo przed do przodu. Jeszcze nie wypadła z rozgrywki.
Myśl, Jablonsky...
Znajomość geografii nowego świata ograniczała się jedynie do tego miejsca. Reszta pozostawała niewiadomą, białą przestrzenią na wyświetlonej za zamkniętymi powiekami mapie.
- Co byś powiedział na to, Marlov? - westchnęła.
Zamieszkanie na polanie również nie wchodziło w grę. Rytuał wciąż trwał i diabli wiedzieli gdzie Julia wyląduje, gdy się zakończy.

Najlepszy punkt widokowy miała przed sobą - najwyższy w okolicy, wygodny do wspinaczki i dość solidny, by utrzymać dodatkowe pięćdziesiąt kilogramów. Z jego konarów będzie w stanie dostrzec najbliższą okolicę...może jakieś większe skupisko ludzi, przecież każde miasto rozsiewa wokół siebie łunę światła, która na tle wszechobecnego mroku powinna nieźle walić po oczach.
I wodę...woda to życie.

Naraz przypomniała sobie sytuację z początku koszmaru, gdy na golasa czaiła się przed kiblem we własnej kajucie. Pamiętała swój strach, niepewność i próby racjonalnego wytłumaczenia niepokojących zjawisk. Pokręciła z politowaniem głową, bolejąc nad dawną głupotą. Ciekawe jak tamta Julia próbowałaby wytłumaczyć olbrzymią nekro-choinkę, ludzi węży, masowe ludobójstwa, rytuały przyzwania antycznych bogów i całą resztę gówna?
W sumie nie miało to już znaczenia, liczyło się tylko przetrwanie.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline