Manuela zmrużyła oczy, przyglądając się przybyłemu właśnie białasowi. Koleś był jakiś taki niewyraźny, a na dodatek miał spore problemy z obsługą zegarka. Dziewczynie zdawało się że tyłek już przyrósł jej do krzesła w oczekiwaniu na zabłąkaną owieczkę z ekipy, więc na sugestię faceta, że jeszcze zamierza dłużej siedzieć w miejscu i raczyć się napojem, czarnoskórą zalała nagła krew.
- Masz na to czas? Twoja kawa, compadre, właśnie se fue a la mierda, bo się ślamazarzyłeś... - wypaliła w mieszance angielskiego i hiszpańskiego, podnosząc się gwałtownie z krzesła. - Skoro wszyscy są, lepiej ruszajmy zobaczyć z klientem, bo jeszcze gotów nas wykopać za niedotrzymywanie terminu....