Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2014, 23:53   #19
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
- Ron, świetnie, że zechciałeś dołączyć. Jetlag?
Alker podał mężczyźnie dłoń, szczerząc się wesoło, może trochę z ulgą. Przywołał kelnera, który ze względu na tuszę mógł mieć całkiem spore cycki, ale wciąż pozostał płci męskiej i regulując rachunek wskazał kierunek.
- Bez obaw, powiedział, że będzie czekał. Wie, że podpisywanie czegoś w ciemno to sprawa godna przemyślenia. Na swoim holofonie masz umowę, zerknij czy wszystko pasuje.
Kopie pięciu podpisanych dokumentów elektronicznych szybko znalazły się na sprzęcie Timothego, który wskazał czterogwiazdkowy hotel po drugiej stronie ruchliwej ulicy. Co drugi męski przechodzień oglądał się za ich spacerującą grupką.
Detektyw pozostał odrobinę z tyłu, rozmawiając cicho z klientem. Wkrótce dołączył.
- Czeka na nas, pokój 601.


Godzina 10:10 czasu lokalnego
Sobota, 12 luty 2049
Mexico City, Meksyk
Hotel Riviera del Sol


Hotel należał do grona tych lepszych, ale nie najlepszych. Całkiem dobre miejsce na tajne spotkanie. Klient nie wynajął sali konferencyjnej, nie kazał się obwoływać w recepcji - po prostu weszli i wjechali windą na szóste piętro, gdzie jakiś wysoki latynos w garniaku, ochroniarz, wpuścił ich do środka, uprzednio przeszukując w przedpokoju. Był nawet z tych uprzejmych, w przypadku sukienki JP skinął jedynie głową, nie znajdując miejsca, gdzie dziewczyna mogłaby schować broń.


Zasłony w oknach pokoju były zasłonięte, za to zapalono światła, dzięki czemu pokój prezentował się trochę lepiej. Bo prawdę powiedziawszy nie rzucał na kolana. Nie taki był zamiar klienta. Było za to gdzie wygodnie porozmawiać. Kiedy usiedli, z sypialni tego niewielkiego apartamentu wyszedł szczupły, dość wysoki mężczyzna o cerze opalonej, ale karnacji wyraźnie białej. Paula od razu nabrała pewności, że widziała tę twarz w telewizji, w programach, w których występowali politycy. Przyjrzał się im, zdaje się, lekko zdziwiony i nalał wody ze stojącej na szafce karafki. Gestem wskazał im, by się nie krępowali zrobić to samo, o ile ktoś chciał się napić. Nic innego nie było.
- Witajcie. Być może niektórzy z was mnie poznali, ale proszę mówcie do mnie panie Alberto - usiadł na fotelu naprzeciwko nich. - Moja pozycja i bycie białym wśród latynoskiego otoczenia wymaga ode mnie zachowania silnej pozycji. Nikt nie wie o zniknięciu mojego syna, jeszcze. Chciałbym, aby pozostało to tajemnicą jak najdłużej. Najlepiej, żeby nigdy się nie wydało.

Mówił po angielsku bardzo dobrze, ale z tutejszym akcentem. Nacisnął dwa przyciski i przeniósł ekran swojego komputera na blat stolika. Wyświetliło się zdjęcie.
- To mój syn, Jamal. Ma dwadzieścia pięć lat. Zaginął pięć dni temu, kiedy przestał odpowiadać sygnał jego holofonu. Nie wiem czy żyje, nie będę was oszukiwał. Wiem tylko, że nie zginął w żadnej katastrofie. Przebywał na Hawajach, kiedy wysłał mi wiadomość, cytuję: "Muszę komuś pomóc. Nie zjawię się w domu." To wszystko. Przeprowadziłem swoje śledztwo. Nie wsiadł do żadnego samolotu, natomiast był widziany w porcie, na statku płynącym w kierunku Panamy. Nie dotarł tam, ani nigdzie dalej, a oto jedyna wyspa, którą kontenerowiec mijał.
Na stoliku wyświetliła się mapa z naniesionymi kilkoma nazwami i liniami. Przez chwilę mogli się jej przyjrzeć, a potem pan Alberto kontynuował.

- Wyspa Ralasco. Od ponad trzydziestu lat rządzona przez dyktaturę rodziny Arroyo. Od dwudziestu przez Gustava Arroyo, zwanego El Presdente. Niewiele wiadomo o tamtym miejscu z czasów obecnych. Dowiedziałem się, że Rosja trzyma pieczę nad wyspą, a nawet rozlokowała tam kilka rakiet. To może być tylko plotka. Ralaneva to stolica, na wyspie może podobno żyć około trzydziestu tysięcy ludzi. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że mój syn znajduje się właśnie tam. Zaznaczyłem miejsce, gdzie według kapitana statku powinien wylądować. A także najważniejsze miejscowości i drogi. Nie udało mi się więcej dowiedzieć. Nie udało mi się też skontaktować z tamtejszymi władzami, za to dowiedziałem się o istniejącym tam ruchu oporu. Nie wiem jak bezpiecznie tam jest, ale wszyscy chcący dotrzeć na Ralanevę są zawracani. Latają tam zresztą tylko prywatne samoloty. Pozwoliłem sobie zorganizować inny transport. Dziś popołudniu macie lot na Hawaje, skąd zabierze was statek, wysadzając na północ od wyspy. Udało mi się zatrudnić przewodnika, nietamtejszego człowieka, chyba wspierającego ruch oporu. Wy też powinniście chociaż udawać, że to robicie, dzięki temu może być łatwiej. Spotkanie w pobliżu miejscowości Panii, łatwo tam dostać się niezauważonym. Wszytko co wiem prześlę panu Alkerowi oczywiście, łącznie ze szczegółami transportu i całej reszty.
Przerwał na moment ten monolog i oparł się wygodniej, pocierając twarz. Wydawał się być bardzo zmęczony.

- Chciałbym, abyście odnaleźli mojego syna. Wiem, że może nie chcieć wracać, ale wtedy muszę z nim chociaż porozmawiać, spróbować go przekonać. Jeśli nadeszłaby taka konieczność, zgodzilibyście się go… dostarczyć wbrew jego woli? Zorganizuję transport, kiedy dostanę informację - sięgnął do wewnętrznej kieszeni i wyjął niewielki telefon, wyglądający na sprzęt sprzed ery holograficznej. - Satelitarny telefon, do kontaktu ze mną i tylko ze mną. Czekam na wasze pytania, uprzedzając, że nie wiem o wyspie wiele więcej niż wam przekazałem. Rebelianci mają swoją małą witrynę w sieci, nie wierzę jednak, że można uznać to co tam napisano za dane wywiadowcze.
 

Ostatnio edytowane przez Sekal : 29-09-2014 o 09:19.
Sekal jest offline