Marlo dawno nie był w takim uroczym hotelu, jego wynajęte pokoje zazwyczaj kończyły się na piętnastu metrach kwadratowych i ostrym odorze środka na szkodniki. Ten ich cały zleceniodawca wydawał się dość porządnym człowiekiem , ale pozory mogły mylić. Władza zawsze lubiła przedstawiać swój wizerunek w sposób nieskazitelny, choć Ronowi było daleko do wykrzykiwania haseł o rewolucji. W zasadzie mężczyzna poczuł się mocno zaniepokojony i zbity z tropu , bo zdawało mu się iż czarnoskóra dziewczyna musiała mówić poważnie i z pokryciem.
Młody najemnik rozsiadł się na pobliskim fotelu i zaczął czekać aż kolejne osoby zaczną coś wnosić do rozmowy. Sam zawsze wolał milczeć i po prostu bacznie obserwować. Miał zająć się strzelaniem i podrzynaniem gardeł . Kurwa , to brzmi śmiesznie, załatwiłem zaledwie dwóch bangerów z getta naćpanych syropem na kaszel- myślał Marlo. Z przyzwyczajenia włączył radar chcąc sprawdzić czy aby nikt nie kryje się jeszcze za jakaś firanką.