Paula rozejrzała się po wnętrzu hotelowego pokoju, nie przywiązując wagi do jego wyglądu. Obiecała być ostrożna, a to pierwszy etap tej drogi. Dzięki temu nie musiała mocno walczyć, by nie wgapiać się na tego człowieka, którego kojarzyła, ale nie umiała nazwać z nazwiska. Zbyt dużo podróżowała, po powrocie nigdy nie interesując się polityką.
Wyspy, tropiki, piękne plaże... zwykle to nie dla niej, o ile nie było to miejsce szczególnie ciekawe. Na Hawajach urlopy spędzało zbyt wielu ludzi, ale już taka wyspa wielkanocna warta była zwiedzenia.
Z rozmyślań i przyglądaniu się mapie szybko wyrwał ją okrzyk Manueli. Greczynka uniosła spojrzenie i na spokojnie przyjrzała się ciemnoskórej. Niedobrze, że tak otwarcie wyraża swoje przekonania. Z pamięci nie potrafiła przywołać udanych rewolucji w bananowych republikach, ale już dawno temu tacy jak Ernesto Guevara udowodnili, że prowadzi to zwykle do niepotrzebnego rozlewu krwi. Zabawny wydał się Pauli fakt, że Che prowadził swoje przygotowania właśnie w Mexico City.
Wróciła do rzeczywistości poprzez dołączenie się do pytań dziewczyn.
- Odnośnie języków, jakimi potrafi posługiwać się Jamal? Kiedy rozpytywał pan o niego, były jakieś poszlaki, że mógł podróżować z kimś jeszcze, czy może jest pewne, że na wyspę dotarł samotnie?
Dobrze, że dostawali ten telefon, nowe pytania zazwyczaj pojawiają się w trakcie robienia czegoś. |