Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2014, 17:47   #113
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Mając w swym posiadaniu mech, towarzyszy już nic nie trzymało na Księżycowej Wyspie. Z drugiej jednak strony jaki poszukiwacz przygód oparłby się pokusie przetrząśnięcia leża pokonanego potwora? Mech niepamięci był bardziej zainteresowany pożarciem wspomnień swych ofiar niż ich fizycznym zjedzeniem, lecz cała trójka na własnej skórze przekonała się, jak skutecznie potwór potrafił się bronić. Parę minut poszukiwań pozwoliło im odnaleźć resztki kilku humanoidów. Kości zostały oczyszczone z całego mięsa, ubrania w większości zniszczone i rozwleczone w około, razem z osobistymi przedmiotami. Kilka perełek jednak ocalało. Trochę kosztowności, za które na pewno udałoby się otrzymać niezłą ceną, a nawet rzeczy przesiąknięte magią. Wspaniałe, misternie wykonane buty, w których Estel od razu rozpoznała dzieło eladrińskich szewców.



1

Trudno byłoby tu jednak zarzucać Aedd'aine stereotypowe zamiłowanie kobiet do obuwia wszelkiej maści i odmian. Kwestia była znacznie bardziej praktyczna. Buty takie bowiem często zaklęte były w taki sposób, aby wzmacniać naturalną zdolność eladrinów do teleportacji. I choć nie pozwalały na cuda, jak baśniowe, siedmiomilowe buty, to przynajmniej nie próbowały postawić jednej stopy właściciela siedem mil od drugiej (co byłoby bez wątpienia bardzo bolesne) – mogły za to w mgnieniu oka przenieść kogoś o kilkanaście metrów.
Dotian z kolei bez trudu dostrzegł krwisto-szkarłatny płaszcz leżący w stercie zgniłych liści. Owszem, smród którym przesiąkł wymagał całych dni szorowania, ale Garion po paru minutach rozpoznał drzemiącą w nim magię.



Wszyte w materiał płaszcza za pomocą srebrnej nici glify sprawiały, że na krótki czas potrafił uczynić ciało noszącej go osoby twardym jak kamień. Nawet z czasową amnezją, wojownik potrafił wyobrazić sobie kilka sytuacji, w których taka nadludzka odporność bardzo ułatwiłaby mu życie.
Kanciasty trafił na niemniej ciekawy okaz. Srebrna obręcz wciąż okalała czaszkę ofiary wyspy, przez co Estel ani Twinklestar pewnie by jej nie tknęli, ale czarodziej nie miał takich skrupułów. Arkaniczna energia zaklęta w tej biżuterii przyprawiłaby go o świerzbienie zębów, gdyby tylko takowe miał. Bez zbędnego wahania włożył swe znalezisko na własne czoło i po chwili koncentracji odkrył jego właściwości.



Magiczny przedmiot pozwalał znacznie przyspieszyć proces rzucania czarów. Potrzebna była w tym celu duża energia maniczna, przez co obręcz musiała się bardzo szybko wyczerpywać, ale cóż z tego? Jaki mag nie chciałby rzucać zaklęcia za zaklęciem, nawet jeśli tylko przez kilkanaście sekund?

Po zebraniu łupów cała trójka skierowała się z powrotem na brzeg, mając nadzieję, że obecność anioła pomoże im w znalezieniu powrotnego statku równie skutecznie, jak pomogła im w dostaniu się na wyspę. Cóż, ich nadzieje zostały spełnione.



Prawdę mówiąc, w Faen Verdaya towarzyszy też już specjalnie nic nie trzymało. Co najwyżej parę ostatnich, nierozwiązanych spraw. Niezłym pomysłem była pomoc Dotianowi w wypełnieniu w jego pamięci paru dziur. Utracone w walce wspomnienia wracały szybko. Ostatnie miesiące, a nawet lata były w umyśle wojownika bardzo wyraźne. Umykały mu jedynie szczegóły z ostatnich dwóch dni, oraz z dzieciństwa. Szczególnie to drugie było irytujące. Czy naprawdę nie pamiętał już imienia przyjaciela z młodości, czy to dopiero mech mu je ukradł? No i za nic nie mógł sobie przypomnieć imienia wróżki, której miał przynieść mech. Coś z kwiatkami, ale jakimi?
Jeśli już ktoś miał się ociągać z powrotem do Sigil, to Estel. Świadomość, że zaraza w najlepsze panoszyła się po Ulu kazała jej się spieszyć, lecz z drugiej strony nie chciała zostawiać Saevera w lochu. Przynajmniej nie na wyspie Dworu. Półdrow mógł być oszalały, ale powolna erozja jego osobowości przez boską wolę nie jawiła jej się jako właściwy sposób, by mu pomóc.

Zresztą i tak trio nie mogło tak po prostu pstryknąć palcami i znaleźć się w Klatce. Trzeba było najpierw dopłynąć do Starhallow. Dotychczasowe doświadczenie podpowiadało na szczęście, że znalezienie chętnej do pomocy załogi statku na Archipelagu nie było trudne. Odnalezienie portalu było więc formalnością. Zupełnie inną sprawą było skorzystanie z niego. Wszak nie znali klucza.


____________________________
1 - buty pochodzą z galerii Gwillieth na deviantarcie
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 16-04-2016 o 16:48.
Zapatashura jest offline