Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2014, 19:35   #84
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Quelnatham Tassilar, Ocero, Erilien en Treves
CZĘŚĆ DRUGA

Każdy z grupy podróżników do Waterdeep zajął miejsce na swoich posłaniach. Na zewnątrz deszcz padał niemiłosiernie, a z oddali, jeszcze, dało się słyszeć uderzenia piorunów. Niemniej nawet Aeron, w tych warunkach, umęczony brakami snu, postanowił się spróbować oddać w jego ręce. Najwyraźniej w tym momencie nie dbał czy wizje do niego przyjdą czy nie. Przed tym jeszcze powiadomił dwóch towarzyszy o sposobie, w jaki Quelnatham chciał ich zabezpieczyć
Burza nie ustępowała, a tam gdzies mógł się czaić wróg. Kim był? Czego chciał? A może ta cała wizja Aerona spowodowana była tylko całkowitym przemęczeniem, niczym więcej?
A jednak dali temu wystarczająco wiary, żeby wzmóc ostrożność i skorzystać z magii.
Quelnatham dłuższy czas nie był w żaden sposób niepokojony alarmem. Do czasu. W pewnym momencie magia została aktywowana budząc czarodzieja. Podniósł się z posłania i po chwili zastanowienia gestem nałożył na siebie ochronny czar. Magia była czuła, to mógł być lis albo norka, ale ostatnie wydarzenia sprawiły, że mag był nieco paranoiczny. Przybliżył się do wejścia do namiotu i nasłuchiwał.
Quelnatham szybko zrozumiał, że przyroda działa na jego niekorzyść. Deszcz mógł zagłuszyć dźwięki, które mogły być istotne, chociaż z drugiej strony na rozmokłej ziemi ciężej było się poruszać. Zdecydował się więc na rzucenie kolejnego czaru i pod osłoną niewidzialności wyjście na zewnątrz. Przywitała go woda, która radośnie spłynęła elfowi po karku. Na zewnątrz nie zobaczył nikogo, chociaż po zrobieniu kilku kroków, jakieś pięć metrów od namiotu zobaczył coś ważnego.
Odciśnięty ślad butów w miękkiej ziemi, którą porastały rzadkie trawy. Zdecydował nie niepokoić nikogo i samemu podążyć kawałek za intruzem.
Nie zawsze udawało mu się dostrzec ślady intruza. Nie widział nikogo, widział za to co jakiś czas odciski jego butów, z czego ostatnie zauważył przy drugim namiocie. Uśmiechnął się do siebie. To pewno któryś z nich wychodził po prostu za potrzebą - pomyślał z ulgą. Niemniej… cień wątpliwości pozostał. Odsunął ostrożnię płótno i zajrzał do wewnątrz.
Erilien wciąż był w transie, zaś Ocero i nawet Aeron, spali. Żaden z nich nie był przemoczony, a płaszcze leżały suche obok właścicieli. Czarodziej zamarł. Wyszeptał tajemne słowa i przyłożył palce do powiek. Otworzył oczy, które teraz mogły widzieć niewidzialnych i jeszcze raz popatrzył na wnętrze namiotu.
To, co zobaczył zmroziło mu krew. Nad Ocero stał odziany w czarny płaszcz i ciemną, skórzaną zbroję mężczyzna, którego twarz skrywała prosta maska. W dłoni trzymał skrzylet i właśnie pochylał się nad kapłanem kierując go do jego gardła. Mag natychmiast zareagował i wystrzelił w postać kulę czystej mocy.
Mężczyznę uderzyła kula mocy na tyle boleśnie, że zachwiał się na nogach i wydał z siebie zduszony jęk bólu. Spojrzał w stronę, z której został zaatakowany i spojrzał na budzących się towarzyszy elfa. Będąc najbliżej Eriliena podsunął mu pod gardło miecz, jednocześnie zasłaniając się nim, a w ten sposób miał najlepszy wgląd na resztę drużyny. Ostrze delikatnie zadrapało miękką skórę elfa. Aeron przebudził się natychmiast, ale widząc sytuację powstrzymał się od nieprzemyślanego ataku.
- Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał groźnie Quelnatham. Nie bał się bardzo o zakładnika. Erilien już wielokrotnie dawał pokaz swego męstwa i waleczności.
Ocero otworzył oczy kiedy zaklęcie trafiło napastnika - Cholerni assassyni.. - szybko podniósł się i sięgnął po broń - Dobra suczysynu, jak sądzisz jakie masz szanse?
Może to niezbyt po rycersku ale Erilien spróbował najstarszej sztuczki znanej wszystkim którzy kiedykolwiek znaleźli się w podobnej sytuacji. Niestety dla niego, napastnik chyba również o niej wiedzał i paladynowi nie udało się wbić zębów w jego dłoń.
- A teraz dacie mi z tym elfem wyjść i może nic więcej się nie stanie. - mruknął zamaskowany mężczyzna.
- Czcigodni… - zaczął swym zwyczajem choć sztylet na gardle przypominał aby się streszczać - bądzcie łaskawi go zabić… teraz.
Quelnatham spróbował szczęścia i najprędzej jak mógł splótł zaklęcie. Okazało się, że mężczyzna był szybszy od Quelnathama, jednak Erilien nie miał zamiaru tak łatwo się rzucić w objęcia śmierci. Kiedy sztylet mężczyzny próbował się zagłębić w gardle paladyna natrafił na opór powstrzymujący go przed tym, ku całowitemu zaskoczeniu napastnika. Wieszcz jednak miał jeszcze coś w zanadrzu. Wykorzystał zaklęcie telekinezy, aby rozbroić napastnika, przez co zdezorientowanemu niepowodzeniem mężczyźnie zdołał silnym uderzeniem wybić broń z ręki. Ocero błyskawicznie zaeragował zaszarżował na assassyna uderzając go buławą. Uderzenie musiało być bolesne, szczególnie w momencie, gdy nastąpiło wyładowanie mocy broni. Mężczyzna został odrzucony i zaczął się powoli zbierać najwyraźniej chcąc dobyć miecza, gdy dopadł do niego Aeron przyciskając go nogą do ziemi i kierując swój miecz na jego gardło.
- Ani drgnij…
Mag spojrzał w jakim stanie są towarzysze, otrzepał szatę i uspokojony powtórzył stanowczo swoje pytanie. - Zatem teraz możesz nam odpowiedzieć. Kim jesteś i kto cię wysłał?
Ten czas wykorzystał paladyn by spleść czar i pozwolił aby jego energia zmieniła swą postać na moc uzdrawiającą.
- Sądzisz, że zdradzę? - odpowiedział pytaniem mężczyzna.
Moc uzdrawiająca zaleczyła ranę Eriliena, pozostawiając tylko nieprzyjemne wspomnienie.
- Wierz mi, mam nadzieję, że długo nie zdradzisz. - Rzekł paladyn rozcierając sobie miejsce gdzie jeszcze przed chwilą była rana, zupełnie jakby chciał się pozbyć uczucia dotyku zimnej stali.
- Możesz już zapomnieć, kolego. - parsknął mężczyzna.
Ocero zamrugał kilka razy i spojrzał na Eriliena.
- Czy ty masz zamiar… torturować go?
- Czcigodny… nie znam się na tym. - Odparł wymijająco.
-Ja się nie znam na żegludze… chociaż chętnie bym spróbował… - mruknął Selunita.
Aeron spojrzał poważnie na Eriliena, wyraźnie niezbyt pocieszony, po czym rzekł:
- Może najpierw przeszukajmy go?
- Dobra myśl. - Rycerz westchnął, wyraźnie niepocieszony.
Ocero podszedł do jeńca i zaczął sprawdzać jego kieszenie, spodnie, koszule, płaszcz, buty.
- Radzę uważać, jeszcze nie widziałem, aby ten elf się poważnie wściekł, ale widziałem jak wymordował obóz drowów, kiedy był spokojny.
Mężczyzna nic nie odpowiedział, a jedynie patrzył twardo na Eriliena. Ocero natomiast prócz broni znalazł pomiętą karteczkę z adresem. Prostą frazą, bez przecyzowania. Kierował on do miejsca nazwanego Karczma pod Dębem.
- “Karczma pod Bębem”, to karczma w Waterdeep… ech, to grzane piwo… i grzane damy. - rubaszny uśmiech pojawił się na twarzy Selunity, ale szybko chrząknął i uspokoił się, gdy ujrzał spojrzenia towarzyszy - Hej, stulecie jest zbyt krótkie, aby z niego nie korzystać. Tak czy inaczej, pewnie tam nasz kolega ma się spotkać z pracodawcą.
- Więc dopilnujmy żeby się spotkali, w taki lub inny sposób. - Niby za sprawą magii w dłoni elfa pojawił się jego wierny miecz.
Możliwe, że oczy mężczyzny rozszerzyły się, ale pod maską nie można było tego dostrzec. Aeron spojrzał zaniepokojony na Eriliena i zapytał:
- Jesteś tego absolutnie pewien?
- On był absolutnie pewien swych zamiarów, wybrał swoją drogę choć nie spodziewał się wówczas, że to ja będę czekał na jej końcu. - Paladyn wzruszył ramionami. - Jedyne co mogę mu obiecać to to, że śmierć będzie prawie bezbolesna.
- Nie mam zamiaru trzymać jego głowy w plecaku…- Ocero przybrał zniesmaczoną minę.
- Nie mogę ci na to pozwolić - odparł Aeron. - Nie mogę pozwolić, abyś to ty zawsze nosił takie brzemię. - spojrzał twardo na Eriliena. - Jeżeli mamy pewność, co do jego losu, pozwól tym razem mi to wykonać.
- Twe słowa krzepią me serce Aeronie jednak to moja droga, nie musisz nią podazać.
- Jeżeli to sprawi, że odejmę ci ciężaru, to będę podążał.
- Twoje słowa są szczere i sprawiają mi wielką przyjemność lecz twa motywacja jest niewłaściwa. Nie możesz odebrać życia by ulżyć memu sumieniu. Tak się nie godzi.
- Nie chodzi tylko o twe sumienie. - mruknął Aeron. - Chodzi o to, że za chwilę to, że zabijasz stanie się dla ciebie tak proste, że będziesz to robił bez przemyślenia, dlatego że to łatwe. - spojrzał na Eriliena. - A ja na to pozwolić nie mogę, bo mam nadzieję, że już do tego nie doszło?
- Nie, odbieranie życia nigdy nie jest łatwe jednak są decyzje od których nie można się wstrzymać. Są takie wybory kiedy trzeba poświecić coś by nie stracic wszystkiego, kiedy trzeba poświęcić część swej duszy by nie stracić wartości dla których żyjesz.
- Nie podoba mi się to - mruknął pół-elf. - Ale nie ma co dywagować nad skazańcem. - odparł patrząc na Eriliena pełnym zawodu wzrokiem.

Paladyn sięgnął po swój miecz i stanowczymi słowy powołał do istnienia magiczne płomienie, niczym dwa węże oplatające srebrną klingę.
- Masz chwile by pojednać się ze swym bogiem. - W jego tonie nie było gniewu, jedynie spokój. Dawno już pogodził się, że rolą paladynów nie jest li tylko paradowanie w lśniących zbrojach ku uciesze tłumu. Droga ta miała jeszcze ciemną ścieżkę, cienką ścieżkę stali prowadzącą przez ocean szkarłatu. Patrzył na i przez płomienie. Liczył uderzenia serca. Poprosił ziemię by użyczyła mu swej siły i jego dłonie zyskały wielką moc.
- Aeronie. - Mówił do pół-elfa lecz wzrok utkwił w twarzy zabójcy. - Możesz go puścić.
Szybkie pchnięcie, nim przebrzmiały słowa, spadło na gardło skrytobójcy. Paladyn czuł jak ostrze przedziera się przez krtań, jak kręgosłup stawia opór, niemal słyszalny zgrzyt metalu o kość i znów brak oporu, ostrze zagłębiające się bez przeszkód w ziemi. Pozwolił by płomień wypalił ranę. Cios był czysty a ostrze rozgrzane płomieniami. Wbrew oczekiwaniom namiotu nie splamiła nawet kropla krwi.
Erilien powoli wyciągnął miecz a płomienie powoli przygasały aż nie znikły całkowicie.
- Zajmę się resztą. - Beznamiętny ton. Zupełnie jak w chwili kiedy pierwszy raz poczuł pustkę po zniknięciu bogów. Przeszukał jeszcze raz zwłoki mężczyzny. Nie wiedział co myślą o tym jego towarzysze lecz dla niego sprawa była prosta, to co posiadał przy sobie ten człowiek miało posłuzyć do pozbawienia ich życia więc równie dobrze może stać się ich własnością. W końcu, nie prosząc nikogo o pomoc, przerzucił ciło skrytobójcy przez ramię i opuścił namiot.

Każdemu, nawet największemu wrogowi oddawał tą ostatnią przysługę...
 
Googolplex jest offline