Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-09-2014, 22:18   #22
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy dzieliliście się zadaniami, Athlen poświęcił chwilę uwagi grubemu kartografowi-amatorowi. Wrócił do dyskusji wyposażony w paskudnie wykonaną mapę, która jednak w jakiś sposób mogła okazać się przydatna.
- Udało mi się wyciągnąć ją za pięć miedziaków – rzekł przyciszonym tonem i rozłożył ją na stole, tak, aby każdy mógł rzucić na nią okiem. - Mogę spotkać się z tym całym Czapnikiem – dodał.


Każdy z was przyglądał się mapie dostatecznie długo, by zapamiętać jej najważniejsze elementy. Zwróciliście szczególną uwagę na drogę wiodącą do interesujących was osób. Po chwili zebraliście toboły i ruszyliście w swoich kierunkach.

***

Najkrótszą drogę do pokonania miał Taar. Kaplica, którą wcześniej już widzieliście, znajdowała się po drugiej stronie drogi. Był to jedyny w całości wzniesiony z kamienia budynek w Przesiece. Pomimo swoich skromnych rozmiarów, prezentował się okazale; miał zadbana obejście i eleganckie linie. Nawet mimo tego, iż kapłan Tempusa nie znał się za bardzo na kamieniu, ten, który zastosowano przy budowie kaplicy ocenił na kosztowny. Drzwi były lekko uchylone, a z środka wydobywał się intensywny zapach kadzidła i kwiatów.

Wnętrze mieściło zaledwie sześć rzędów ław po lewej i pięć rzędów ław po prawej stronie. Wątpliwe by mogli się tu pomieścić wszyscy mieszkańcy Przesieki - podobnie jak wątpliwe było by wszyscy mieszkańcy Przesieki przybywali na religijne ceremonie. Centralnie położony ołtarz tonął pod barwnymi bukietami z polnych kwiatów. Tuż nad nim, we wnęce, znajdował się drewniany idol przedstawiający kobietę dzierżącą kosę, z wiankiem we włosach. Taar nie miał najmniejszych trudności by zidentyfikować patrona tego przybytku - czyli boginię Chaunteę.

W kilka chwil po przekroczeniu przez niego progu kaplicy, od strony ołtarza podeszła zasuszona starowinka.


- Jestem Wielebna Ora i witaj w przybytku Wielkiej Matki, nieznajomy młodzieńcze. W czym mogę ci? - wyczulony na takie rzeczy Taar, od razu dostrzegł paskudną bliznę, żłobiącą jej prawy policzek. Głos kobiety zdradzał wewnętrzną siłę i pogodę ducha.

***

Fili i Draudgin błyskawicznie odnaleźli kuźnie. Wystarczającą wskazówkę stanowił wysoki komin z czerwonej cegły i pęknięte kowadło przed wejściem. Poza tym chata nie różniła się od pozostałych domostw w Przesiece. Nim zdążyli nacisnąć na klamkę, zza drzwi ich uszu dobiegł odgłos pękającego szkła i soczysty bluzg. Po wymianie spojrzeń, towarzysze weszli do środka.

Krasnolud z najwyższym trudem powstrzymał grymas niesmaku. Kuźnia znajdowało się w stanie totalnego chaosu. Wszędzie walały się puste butelki, a w powietrzu unosiła się woń przetrawionego alkoholu. Ściany obwieszona była przeróżnymi sprzętami, począwszy od podków, na motykach i siekierach kończąc. Podłogę zaściełały żelazne opiłki, narzędzia walały się to tu, to tam. Co gorsza, wszystkie z nich dawno nie zaznały czyszczenia. W środku znajdowały się dwa paleniska, zacerowany miech, kowadło, trochę półproduktów, kamień szlifierski i inne specjalistyczne sprzęty. Nigdzie jednak nie było widać samego kowala.
Nagle drzwi prowadzące w głąb chałupy otworzyły się z trzaskiem, a z środka wyszedł chwiejnym krokiem olbrzymi facet. Splunął na podłogę, wydał z siebie parę bliżej nieokreślonych odgłosów, a na koniec podrapał się po zadku.
- Won mnie stąd! Nie ma dziś kucia! - wycharczał przepitym głosem. W miejscu jego zębów, pozostały tylko czarne pieńki.

***

Według mapy, Słup Janusa znajdował się około stu metrów od gospody. Droga była prosta jak drut, więc Rardas nie miał najmniejszych problemów z dotarciem do celu. Gdy minął ostatnie chałupy, jego oczom ukazała się rozległa polana, na której swobodnie pasło się bydło. Łąka ewidentnie została wydarta Lasowi Neverwinter za pomocą siekier i radeł, co poświadczały liczne porośnięte mchem pnie. Być może to właśnie temu pastwisku, wieś zawdzięczała swoją nazwę. Trawa tam rosnąca była wprost nieziemsko zielona i bujna, a krowy tłuste i rozleniwione. Nie to jednak przykuło uwagę wojownika-samouka. W miejscu, w którym kończyła się ścieżka, wzniesiono wysoki słup z drewnianą platformą.

Cała konstrukcja mierzyła dobrze ponad cztery metry, a sama platforma nie więcej niż cztery metry kwadratowe. Na jej szczycie znajdował się zarośnięty starzec, którego biała broda wiła się wokół szyi, a włosy, niczym płaszcz, opadały na plecy. Czytał on zwój siedząc po turecku i co chwila sięgał do miski z owocami. U podnóża słupa znajdowały się kobierce kwiatów, a także innego rodzaju dary (najczęściej zużyty sprzęt domowy i żywność). Gdy tylko Rardas zbliżył się na odległość piętnastu kroków, starzec na słupie drgnął i błyskawicznie obrócił się w jego stronę. Miał świdrujący wzrok, dobrze znany wojownikowi. Było to spojrzenie zeloty.

***

Najdłuższa droga czekała Athlena. Chata łowczego znajdowała się już właściwie poza wioską, u granic Lasu Neverwinter. Łotrzyk minął ostatnie zabudowania i przez chwilę szedł wzdłuż brzegu rzeki. Otaczająca go łąka cała usłana była kwiatami. Wśród nich bawiły się dzieci, a także kilka starszych dziewczyn plotło wianki. Kiedy ściana lasu zbliżyła się, Athlen dostrzegł samotną chatę, której wejścia strzegło dorodne, jelenie poroże. Na ławeczce przed budynkiem siedział młody mężczyzna. Wygodnie wyciągnął kopyta i najwyraźniej drzemał, gdyż nie dostrzegł gościa. Na twarz miał zasuniętą trójkątną czapkę, zaś jego buty z wysokimi cholewami upaćkane były błotem. Przy pasie nosił długi, wąski sztylet - idealny do dobijania zwierzyny.

Lub dźgania w plecy.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 29-09-2014 o 17:32.
ObywatelGranit jest offline