Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2014, 08:08   #21
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
To co mówił Fili były raczej przesadą i to może nawet nie lekką. Całe plemię być może, ale raczej nie aż tak liczne, a przy najmniej nie w tej okolicy. Jednak efekt jaki miała wywołać ta wizja był już piorunujący. Draugdin pod nosem uśmiechnął się na wspomnienie miny starszego Hogana. Za taką kwotę jaką podał krasnolud to można by w tej zapiziałej wiosce powołać oddział milicji, wyposażyć go i utrzymywać prze ładnych kilka miesięcy. Niezły ubaw jak na razie.

Jedno co się przy okazji dowiedział i postanowił to sobie zapamiętać. Z krasnoludem Filim do konkursów oratorski nie ma co nawet startować gdyż już na samym początku stoi się na mocno przegranej pozycji.

Dokończył szybko posiłek. Raz żeby się nie zmarnowało, bo tak był nauczony żeby nie marnować niepotrzebnie żywności, a dwa żeby nie robić przykrości rezolutnej dziewce. Jednym haustem dopił znakomitego miodu i wstał od stołu kierując się ku wyjścia.

- Czekaj Fili idę z toba do tego kowala. - powiedział poprawiać ubranie.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 28-09-2014, 22:18   #22
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy dzieliliście się zadaniami, Athlen poświęcił chwilę uwagi grubemu kartografowi-amatorowi. Wrócił do dyskusji wyposażony w paskudnie wykonaną mapę, która jednak w jakiś sposób mogła okazać się przydatna.
- Udało mi się wyciągnąć ją za pięć miedziaków – rzekł przyciszonym tonem i rozłożył ją na stole, tak, aby każdy mógł rzucić na nią okiem. - Mogę spotkać się z tym całym Czapnikiem – dodał.


Każdy z was przyglądał się mapie dostatecznie długo, by zapamiętać jej najważniejsze elementy. Zwróciliście szczególną uwagę na drogę wiodącą do interesujących was osób. Po chwili zebraliście toboły i ruszyliście w swoich kierunkach.

***

Najkrótszą drogę do pokonania miał Taar. Kaplica, którą wcześniej już widzieliście, znajdowała się po drugiej stronie drogi. Był to jedyny w całości wzniesiony z kamienia budynek w Przesiece. Pomimo swoich skromnych rozmiarów, prezentował się okazale; miał zadbana obejście i eleganckie linie. Nawet mimo tego, iż kapłan Tempusa nie znał się za bardzo na kamieniu, ten, który zastosowano przy budowie kaplicy ocenił na kosztowny. Drzwi były lekko uchylone, a z środka wydobywał się intensywny zapach kadzidła i kwiatów.

Wnętrze mieściło zaledwie sześć rzędów ław po lewej i pięć rzędów ław po prawej stronie. Wątpliwe by mogli się tu pomieścić wszyscy mieszkańcy Przesieki - podobnie jak wątpliwe było by wszyscy mieszkańcy Przesieki przybywali na religijne ceremonie. Centralnie położony ołtarz tonął pod barwnymi bukietami z polnych kwiatów. Tuż nad nim, we wnęce, znajdował się drewniany idol przedstawiający kobietę dzierżącą kosę, z wiankiem we włosach. Taar nie miał najmniejszych trudności by zidentyfikować patrona tego przybytku - czyli boginię Chaunteę.

W kilka chwil po przekroczeniu przez niego progu kaplicy, od strony ołtarza podeszła zasuszona starowinka.


- Jestem Wielebna Ora i witaj w przybytku Wielkiej Matki, nieznajomy młodzieńcze. W czym mogę ci? - wyczulony na takie rzeczy Taar, od razu dostrzegł paskudną bliznę, żłobiącą jej prawy policzek. Głos kobiety zdradzał wewnętrzną siłę i pogodę ducha.

***

Fili i Draudgin błyskawicznie odnaleźli kuźnie. Wystarczającą wskazówkę stanowił wysoki komin z czerwonej cegły i pęknięte kowadło przed wejściem. Poza tym chata nie różniła się od pozostałych domostw w Przesiece. Nim zdążyli nacisnąć na klamkę, zza drzwi ich uszu dobiegł odgłos pękającego szkła i soczysty bluzg. Po wymianie spojrzeń, towarzysze weszli do środka.

Krasnolud z najwyższym trudem powstrzymał grymas niesmaku. Kuźnia znajdowało się w stanie totalnego chaosu. Wszędzie walały się puste butelki, a w powietrzu unosiła się woń przetrawionego alkoholu. Ściany obwieszona była przeróżnymi sprzętami, począwszy od podków, na motykach i siekierach kończąc. Podłogę zaściełały żelazne opiłki, narzędzia walały się to tu, to tam. Co gorsza, wszystkie z nich dawno nie zaznały czyszczenia. W środku znajdowały się dwa paleniska, zacerowany miech, kowadło, trochę półproduktów, kamień szlifierski i inne specjalistyczne sprzęty. Nigdzie jednak nie było widać samego kowala.
Nagle drzwi prowadzące w głąb chałupy otworzyły się z trzaskiem, a z środka wyszedł chwiejnym krokiem olbrzymi facet. Splunął na podłogę, wydał z siebie parę bliżej nieokreślonych odgłosów, a na koniec podrapał się po zadku.
- Won mnie stąd! Nie ma dziś kucia! - wycharczał przepitym głosem. W miejscu jego zębów, pozostały tylko czarne pieńki.

***

Według mapy, Słup Janusa znajdował się około stu metrów od gospody. Droga była prosta jak drut, więc Rardas nie miał najmniejszych problemów z dotarciem do celu. Gdy minął ostatnie chałupy, jego oczom ukazała się rozległa polana, na której swobodnie pasło się bydło. Łąka ewidentnie została wydarta Lasowi Neverwinter za pomocą siekier i radeł, co poświadczały liczne porośnięte mchem pnie. Być może to właśnie temu pastwisku, wieś zawdzięczała swoją nazwę. Trawa tam rosnąca była wprost nieziemsko zielona i bujna, a krowy tłuste i rozleniwione. Nie to jednak przykuło uwagę wojownika-samouka. W miejscu, w którym kończyła się ścieżka, wzniesiono wysoki słup z drewnianą platformą.

Cała konstrukcja mierzyła dobrze ponad cztery metry, a sama platforma nie więcej niż cztery metry kwadratowe. Na jej szczycie znajdował się zarośnięty starzec, którego biała broda wiła się wokół szyi, a włosy, niczym płaszcz, opadały na plecy. Czytał on zwój siedząc po turecku i co chwila sięgał do miski z owocami. U podnóża słupa znajdowały się kobierce kwiatów, a także innego rodzaju dary (najczęściej zużyty sprzęt domowy i żywność). Gdy tylko Rardas zbliżył się na odległość piętnastu kroków, starzec na słupie drgnął i błyskawicznie obrócił się w jego stronę. Miał świdrujący wzrok, dobrze znany wojownikowi. Było to spojrzenie zeloty.

***

Najdłuższa droga czekała Athlena. Chata łowczego znajdowała się już właściwie poza wioską, u granic Lasu Neverwinter. Łotrzyk minął ostatnie zabudowania i przez chwilę szedł wzdłuż brzegu rzeki. Otaczająca go łąka cała usłana była kwiatami. Wśród nich bawiły się dzieci, a także kilka starszych dziewczyn plotło wianki. Kiedy ściana lasu zbliżyła się, Athlen dostrzegł samotną chatę, której wejścia strzegło dorodne, jelenie poroże. Na ławeczce przed budynkiem siedział młody mężczyzna. Wygodnie wyciągnął kopyta i najwyraźniej drzemał, gdyż nie dostrzegł gościa. Na twarz miał zasuniętą trójkątną czapkę, zaś jego buty z wysokimi cholewami upaćkane były błotem. Przy pasie nosił długi, wąski sztylet - idealny do dobijania zwierzyny.

Lub dźgania w plecy.
 

Ostatnio edytowane przez ObywatelGranit : 29-09-2014 o 17:32.
ObywatelGranit jest offline  
Stary 29-09-2014, 13:22   #23
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Widząc to coś co uchodziło w wiosce za kuźnię Fili, powoli wpadał w wściekłość.
Jednakże wykorzystując kończącą się sztuczkę, oczyścił i wypolerował swój pancerz, że błyszczał jak „psu jajca”. Pancerz jego też był wyjątkowy, poznał by to każdy kowal warty tej nazwy. Jasny szarozielonkawy metal mistrzowskiej koszulki, wskazywał na wykorzystany w niej żywy metal. Narzucona na nią była zbroja czterech luster, przedramiona zaś dodatkowo chroniły wzmocnione karwasze zwane dastaną. Tarcza przerzucona przez plecy, była też wyjątkowa, wynalazek samego Filiego, łącząca zalety ciężkiej tarczy i bębna, werbla. Opis uzbrojenia dopełniały noszone przy pasie na lewem boku długi miecz, zaś na lewym mistrzowski ciężki buzdygan oraz zwinięty bicz z ostrzem. W bandolecie przewieszonym przez pierś tkwił sztylet, oraz w jego kieszonkach wiele przydatnych przedmiotów, w tym komponenty do czarów.

- Ty to jesteś Amelem, kowal? Przysyła nas Starszy Hogan. Podobno posiadasz jakąś broń która jakoby należała do koboldów. Przyszliśmy obejrzeć i być może przejąć ten przedmiot. Za obejrzenie proponuję pół kubka karsnoludzkiej kowalskiej gorzały poświęconej Moradinowi.

Fili nie miał żadnych oporów przed oszukaniem tego lenia, obrażającego Moradina samym faktem nazywania się kowalem. Jak długo Fili żył, nie widział tak zapuszczonej kuźni. W manierce miał piwo, któremu nadał tylko smak krasoludzkiej gorzałki, który w najlepszym wypadku trwać będzie jeszcze tylko klepsydrę (piętnaście minut).

- Za przejęcie przedmiotu, jeśli coś jest wart manierkę tego trunku, ale sobie tylko przelejesz. Jeśli zaś nie chcesz po dobroci współpracować to mogę też nałożyć na ciebie klątwę Moradina Boga Kowali. Czym to grozi wiesz. Utrata materiałów, pożary w kuźni to by były najmniejsze z problemów. Tak haniebnie zapuszczonej kuźni nie widziałem jak długo praktykuję pracę w metalu. Pracuję już ponad dwadzieścia lat, od momentu gdy potrafiłem udźwignąć najmniejszy z młotów kowalskich.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 29-09-2014 o 20:00.
Cedryk jest offline  
Stary 29-09-2014, 19:54   #24
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Rardas tak jak pozostali wyruszył z karczmy. Miał on znaleźć niejakiego Janusa. Przed wyjściem poprawił ułożenie swojej szabli oraz to, czy czasem sztylet nie wystaje z prawego buta. Wszystko było w porządku, tak więc zadbał tylko o swój ogon, a rzecz ujmując najprościej ukrył go pod swoim płaszczem. Spojrzał raz jeszcze na amatorską mapę. Miał skierować się ku zachodowi.

Po opuszczeniu przybytku stąpał drogą. Nie śpieszył się, gdyż nic go nie goniło, a podróż dawała się we znaki. Zmęczenie nie było wielkie, ale odczuwalne. Po drodze minął jeszcze kilka budynków, a dokładniej to chat mieszkańców. Te jak i pozostałe oglądane wcześniej był kolorowe od kwiatów i głośne od psów. ~Na całe szczęście nie śmierdzę siarką~ przyznał miecznik gdy akurat spojrzał na dużego i silnego psa, który lekko przypominał wilka. Inny był tylko kolor sierści, czyli brązowy. Po chwili Rardas minął ostatni budynek i natrafił na rozwidlenie. Jedna ścieżka skręcała odrobiną na północ, a druga kierowała się ku południu. Mężczyzna nie dumał długo, gdyż już dostrzegł ową wieżę. Nie czekając skierował swe kroki w jej stronę.

Gdy już znalazł się pod nią musiał przyznać, że był to ciekawy widok. Ileż razy wszakże można ujrzeć wysoką na około cztery metry wieżę? Właściwie to raczej widok niezbyt odkrywczy, lecz na pewno wyróżniający się na tle krajobrazu. Wieża miała na swoim szczycie coś w rodzaju punktu obserwacyjnego, lub też bocianiego gniazda. To właśnie tam siedział starzec, którego zarost bezbłędnie zainteresowałby każdego krasnoluda. Fakt, że coś czytał oznaczał, że do pospolitych chłopów, lub też pomyleńców rodem jakaś wiedźma z głuszy nie należał, choć to drugie mogło się jeszcze zmienić w prawdę. Uświadomił to sobie, gdy tylko ich wzrok się ze sobą spotkał. Rardas znał takie spojrzenie i go nie lubił. Tak patrzyli fanatycy, a ci są raczej dość ekscentryczni. Mimo tego postarał się zachowywać spokojnie oraz ostrożnie. Fanatycy lubią się denerwować.

-Witaj, zwą mnie Rardas. Ty jesteś niejaki Janus? Starszy Hogan napomknął, że widzieliście co też się działo podczas tej napaści. Dokładniej chodzi mi o wygląd napastników. Zamienimy więc kilka słów?- powiedział co miał do powiedzenia, po czym oczekiwał na reakcję. Najlepiej pozytywną.
 
Zormar jest offline  
Stary 30-09-2014, 04:53   #25
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Bałagan jaki zastali na miejscu można było porównać chyba jedynie z chaosem i brudem jaki panuje w koboldziej norze, a nie u szanującego się kowala. Tu nawet nie było mowy o szanującym się kowalu. Draugdin sam pracował trochę w kuźni i wiedział jak ważne jest zachowanie porządku w miejscu pracy. Poza tym narzędzia swoje pracy trzeba szanować.

Poza tym stan upojenia alkoholowego kowala nie wróżył nic dobrego. Nie wątpił w talenty oratorskie krasnoluda jednak pomyślał, że wsparcie go może przeważyć szalę rozmowy na tyle by nie doprowadzić do bójki z potężnym mężczyzną. Nie żeby się tego obawiał, ale przecież walczy mieli koboldami, a nie z wieśniakami. Postanowił zagrać starym jak świat układem dobry strażnik, zły strażnik.

Wyprostował się tak żeby sprawiać wrażenie postaci stanowczej i pewnej tego co mówi. Jednocześnie ciało miał spięte i w każdej chwili gotowe na to co ewentualnie może nastąpić.

- Dobry człowieku nie ma powodów do takich nerwów. - Powiedział głosem spokojnym, a jednocześnie nie znoszącym sprzeciwu. - Znam tego krasnoluda od zawsze i wiem, że nie żartuje. - Zablefował.
- Wiem, że to co mówi jest prawdą i radzę ci ochłonąć i potraktować to sprawę poważnie, jeżeli chcesz jeszcze kiedyś pracować w zawodzie. Jesteśmy przyjaciółmi i przebyliśmy tu szmat drogi, żeby pomóc wam z waszym problemem.

Draugdin nie był jednak przekonany co do skuteczności argumentacji w stosunku do stopnia upojenia alkoholowego kowala, ale zawsze warto było spróbować.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 30-09-2014, 10:01   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wielebna Ora powinna się nazywać w zasadzie Wiekowa Ora, ale to w niczym Taarowi nie przeszkadzało. Starzy ludzie mieli często więcej do powiedzenia, niż młodzi. I, jeśli tylko nie dopadło ich zdziecinnienie, mówili mądrze i z sensem. No a nie wyglądało na to, by Orę dopadła ta właśnie przypadłość.

- Witaj, Wielebna - powiedział, zastanawiając się przy okazji, jaką burzliwą przeszłość miała Ora. I czy on sam dożyje takiego wieku. - Jestem Taar, kapłan Tempusa. Razem z towarzyszami przybyliśmy pomóc wam zwalczyć plagę koboldów. Przeczytaliśmy ogłoszenie Starszego Hogana - dodał tytułem wyjaśnienia.
- W związku z tym chciałbym się dowiedzieć, co ty, Wielebna, możesz powiedzieć na temat koboldów i szkód, jakie wyrządziły. I czy są to naprawdę tylko koboldy, bo od Hogana usłyszeliśmy, że na miejscu napadu znaleziono jakiś dziwny sztylet. Wiesz może coś o tym? Widziałaś go?
- A...- Dopiero po chwili Taar pomyślał o kolejnym pytaniu. - Miały w okolicy miejsce jakieś inne, dziwne zdarzenia?
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 30-09-2014 o 14:52.
Kerm jest offline  
Stary 01-10-2014, 19:35   #27
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Dryblas odwrócił się i wbił palec wskazujący w pierś szeroką jak piec:
- Do mnie mówicie, te? Żaden “Amel” tylko “a-RRR-nel”. Arnel Czernozęby, mistrz kowalski na największym zadupiu Północy, we własnej osobie – wspólny kowala pełen był chondathskich naleciałości. Co więcej spożyty alkohol sprawiał, że facet nieco bełkotał. - Tyyy – wreszcie dostrzegł niesamowitą zbroję Filiego Z jakiego trupa żeś to ściągnął, brodaczu? Z resztą, gówno mnie to obchodzi.

Niczym dziecko brodzące we mgle, Arnel rozejrzał się po kuźni za jakimś naczyniem. Zważywszy na jego ulubione zajęcie, nie zajęło mu to zbyt długo.
- Lej brodaczu i nie wciskaj kitu o klątwach-srątwach – pewności jego słów przeczyło jednak jego spojrzenie. Chyba Filiemu z pomocą Draudgina jakoś udało przebić się przez alkoholowe opary: - Wszyscy wiedzą, że jak kudłaci nie mają najczystszej stali, to co najwyżej ślepia se wykapią, he-he.
Postawił blaszany kubek obok kapłana Moradina: - Lej, ino nie żałuj. Może na kuciu się nie znacie, ale gorzałę macie przednią! – zarechotał, obnażając czarne pieńki zębów.

Na słowa Draudgina machnął ręką: - Jakie tam neeeerwy. To raczej wieśniakom na łby pospadało z tymi koboldami. Jak można bać się czegoś, co nie sięga ci do półdupka? – pokręcił głową. - Idę po to żelastwo, a jak wrócę, to kubek ma być pełen!.

Po chwili Arnel wrócił z zawiniątkiem. Oczyścił warsztat strącając narzędzia na ziemię i położył na nim przedmiot. Rozwinął płótno i sięgnął po kubek. - Bezwartościowy. Jak dla mnie możecie go sobie wziąć i w... – dalszej części nie zrozumieliście, gdyż mówił i pił jednocześnie.

Sam wyraz twarzy Filiego wystarczył, by Draudgin zrozumiał, że mają do czynienia z czymś Ważnym. Sztylet był poważnie skorodowany i wyszczerbiony. W zależności od warunków w jakich się znajdował, mógł liczyć sobie dwadzieścia, albo i dwieście lat. Ostrze w trzech-czwartych pokrywała rdza, a z rękojeści odpadła większość okładziny. Jednak nawet te skąpe, ostałe się resztki, wystarczyły do zidentyfikowania jego pochodzenia. Sztylet został wykuty przez prawdziwego mistrza w swoich fachu i to z pewnością krasnoludzkiego pochodzenia. Ozdobiony był runami, których z powodu uszkodzeń Fili nie mógł rozszyfrować. W miejscu, w którym krzyżował się jelec z głownią, znajdował się symbol trzech koron. Krasnolud musiał sięgnąć do głębszych pokładów swojej pamięci, by przypomnieć sobie o Królestwie Falormy, zwanym też Krainą Trzech Koron. Falorma, będąca ostatnim uniwersalistycznym państwem na Wybrzeżu Mieczy, (przynajmniej przed proklamacją Srebrnych Marchii) upadła w dziesiątym wieku rachuby dolin. Skąd taki relikt znajdował się w rękach koboldów?

***

Przez kilka palących chwil pod słupem panowała zupełne cisza. Rardas odniósł przejmujące wrażenie, że znajdujący się na górzeJanus spogląda na jego ogon. Było to jednak niemożliwe, gdyż doświadczony wojownik z a w s z e zachowywał ostrożność – a już z pewnością w towarzystwie podobnych dziwaków.
- Rar-das... – Janus z racji wysokości musiał mówić nieco głośniej. Jego słowa niosły się z wiatrem. - Tak. Jam jest Janus, pokorny sługa Załamanego Boga – długimi paznokciami rozczesał swoją przypominającą szal brodę. - I owszem, widziałem przyjście demonów, t a m t e j nocy... – dźwignął się, co wnosząc po stęknięciach kosztowało go wiele wysiłku, i podszedł do krawędzi platformy. - Taaaak, tak! To były DEMONY i nie mówię tutaj o koboldach, o nie-nie-nie-nie-nie! – pogroził palcem. - Pamiętam tę noc doskonale, niczym... OMEN! - krzyknął nagle. - Przyszły, gdy ostatnie promienie słońca dogasały. Moje starcze oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do zmierzchu, lecz usłyszały je me uszy! A słuch mój to dar od samego Ilmatera! Usłyszałem więc szczekanie demonów i ujadanie diabłów. Wypełzły z Otchłani – znaczy się Lasu – w wielkiej liczbie. O, stamtąd! – pokazał sękatym palcem na zarośla oddalone o jakieś sto, może nawet dwieście, metrów od słupa.

- Była to z pewnością liczba diabelska! Jednak to nie ten tuzin, czy dwa, wzbudziły moją trwogę. Kiedy dopadły do pierwszych, niewinnych cielaczków, dostrzegłem wśród szczekających jaszczurek cienie. Ukształtowane z czystego ZŁA i MROKU biesy, które wiły się pośród łąki niczym żmije. Były przerażające i poruszały się bez szelestu. Gdy się zbliżyły do słupa odwróciłem wzrok i zacząłem krzyczeć. PAN wie, że gdybym patrzył, umarłbym! – przez większość czas Janus podnosił głos i wygrażał palcem, lecz teraz na jego twarzy zagościł prawdziwy lęk. - Rozpaczający wziął mnie pod swoją opiekę gdyż krzyk odpędził demony i ściągnął biednych mieszkańców Przesieki. Zdołałem tylko dostrzec jak koboldy wloką ze sobą cielaki i znikają pośród drzew.

***

Wielebna Ora chyba niedosłyszała pytania, gdyż chwyciła Taara pod łokieć zaprowadziła pod ołtarz.
- Bądź tak miły, młody kapłanie, i zdejmij te pajęczyny. Nie godzi się by w świątyni roiły się pająki, prawda? - uśmiechnęła się rozbrajająco, po czym wetknęła mu miotłę w ręce.
- Koboldy... - westchnęła ciężko. - Wszystko zaczęło się jakiś miesiąc temu, o czym pewnie Hogan wam już opowiedział. Nie wiem za dużo o sztylecie, po za tym, że ma go nasz kowal Arnel - przewróciła oczyma i wypowiedziała jakąś bardzo szybką i bardzo cichą modlitwę. - To ja naciskałam na to, żebyśmy sięgnęli do kiesy i zajęli się koboldami na poważnie. Jak do tej pory nie zaatakowały jeszcze żadnego mieszkańca Przesieki, co nie znaczy, że nie dorwały nikogo... - zawiesiła głos.
- Dziękuje pięknie - odebrała od kapłana miotłę, odstawiła ją w kąt i wskazała Taarowi miejsce w ławie naprzeciw ołtarza.

- To wcale nie dwa cielaki, będące jednak darem od Matki - spojrzała nabożnie w stronę drewnianego idola - sprawiły, że nacisnęłam na Starszego Hogana. Jakieś dwa dekadnie temu, późnym wieczorem, zjawił się w tej świątyni rycerz. Kazał zwać się p a l a d y n e m, ale ja się na zbrojnych nie wyznaje. Nosił na piersi symbol Ślepego i spytał się, czy trafił do wsi nękanej przez koboldy. Odparłam, zgodnie z prawdą, że parę ich panoszy się w naszym Lesie, ale większego kłopotu z nimi nie mami. Ten jak się nie zerwał... Krzyczał coś o wielkim źle, o potworach, o wizji, jaką miał zesłać mu bóg. Pogoniłam go ze świątyni - wszak to nie miejsce na jarmark. Słyszałam jedynie, że konno i we zbroi wjechał do lasu następnego ranka. Więcej go nie zobaczyłam - Wielebna westchnęła i opuściła głowę. - Gdybyście go młodzieńcze przyuważyli go żywego, dajcie mi znać! Sumienie nie daje mi wytchnienia od tamtej nocy. Może gdybym go nie pogoniła, nie poszedłby sam na koboldy?
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 02-10-2014, 18:44   #28
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Rardas w skupieniu słuchał tego co mówił Janus. Mniej więcej mówił tak jak się tego spodziewał. Nawet poznał imię boga, któremu ten jest oddany. Tytuł "Załamanego boga" mógł odnosić się do smutku, czy cierpienia. Oznaczało to, że Ilmater nie należy do złych bóstw. Ogólnie cała wypowiedź starca była raczej typową dla fanatyków mieszanką bogobojności, władczego tonu oraz czegoś w rodzaju kazania. Mimo tego mężczyźnie udało się wyłapać trochę informacji. Przede wszystkim chodziło o stronę z której nadeszły koboldy, których liczebność wahała się w okolicach paru tuzinów. Najbardziej jednak zaniepokoiła go informacje o demonach, które niby miały być razem z koboldami. Nie chodziło bynajmniej o to czy była to prawda, czy też nie, lecz o to, że on sam był po części biesem. To z kolei wiązało się z tym, że w razie odkrycia nie miał by łatwej przeprawy, a zwłaszcza, gdyby doszło do do Janusa. Mimo wszystko starał się o tym nie dywagować. Robił to już wcześniej i wiedział, że najlepszym wyjściem byłoby ulotnienie się, lecz w tej sytuacji pozostawało ukrywanie ogona.

Wracając do wspomnianych demonów, to raczej nie dawał wiary słowom starca, gdyż jak sam powiedział wzrok ma już nie ten, a do tego była wtedy noc. Sprawiało to, że demony raczej były wytworem niespokojnego umysłu brodacza niźli suche fakty. Mimo jego nastawienia do tego Rardas postanowił, że wspomni o tym gdy już się spotka z resztą. Każda informacja jest cenna, gdyż pozwala wykluczyć zagrożenie, lub je odpowiednio definiować. A coś znanego przestaje być straszne, a jak się wie jak z tym czymś walczyć, to staje się to mniej groźne. Tak przynajmniej wynikało z doświadczenia, które nabył podczas swoich długich podróży oraz ciężkiego życia.

Chciał już odejść, lecz postanowił jeszcze poruszyć jedną sprawę.
-Czy zdradzicie mi Janusie cóż to za pergamin czytacie?- spytał, choć starał się nie być nachalny. Chodziło Rardasowi o to, by trochę dokładniej wybadać tego człowieka. Wszakże każda informacja jest cenna.
 
Zormar jest offline  
Stary 04-10-2014, 18:42   #29
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Gdy tylko zakała rodu kowalskiego przyniósł sztylet Fili poczuł rozczarowanie. Myślał, iż będzie miał do czynienia z jakąś typową, charakterystyczną dla konkretnej rasy bronią. Pozwoliło by to określić dokładnie z jakimi wrogami mają do czynienia. Sztylet jednakże jest tak rozpowszechniony, iż nic to nie dało.
Jednakże gdy tylko wziął go w swoje dłonie poczuł doskonałe wyważenie, zrozumiał, iż sztylet sztylet wyszedł spod rąk jakiegoś krasnoludzkiego arcymistrza wytwarzania broni. W miejscu, w którym krzyżował się jelec z głownią, znajdował się symbol trzech koron. Przypomniał sobie o Królestwie Falormy, zwanym też Krainą Trzech Koron, utworzonym po roku pięćsetnym Rachuby Dolin, przetrwało około wieku. Przekształciło się potem w Królestwo Ludzi, które przetrwało jeszcze krócej. Tak jeśli się nie myli to sztylet mógł wyjść nawet spod młota arcymistrza Durana Szerokobrodego, po oczyszczeniu i drobnych naprawach powinien ukazać się jego znak runiczny.
Bard wiedział, iż ta broń mimo straconych wartości bojowych, przez długotrwałe złe warunki, jako przedmiot kolekcjonerski będzie warta nawet trzysta do pięciuset sztuk złota. Nawet wiedział komu będzie można go sprzedać. Podczas pobytu w Neverwinter poznał Aronna Swerbalda mistrza jubilerstwa, kolekcjonera zafascynowanego okresem Królestwa trzech koron i Królestwa Ludzi. Zbierał on wszystkie pamiątki z tego okresu.
Zatem to zlecenie może nie będzie tak mało popłatne jak myślał.
Z pewnością nie zamierzał objaśniać mieszkańców o wartości znaleziska lecz tez postanowił, iż po prostu nie będą się domagali całej zapłaty. Wiedział, iż będzie musiał obgadać z towarzyszami, gdyż ten sztylecik wart był sam kilkudziesięciu ogonów. W sercu Filiego kiełkowała też nadzieja, iż może uda się odnaleźć więcej prac Durana.

- Tak, faktycznie niewiele warte, sama rdza. - powiedział z ironią w głosie.
- Jednakże może się przydać jako przedmiot koncentrujący przy poszukiwaniu leża koboldów, zaraz to sprawdzę, lecz należy się za niego jeszcze jeden kubek krasnoludzkiej gorzały.

Po tych słowach polał po brzegi. Zostawił też kowala aby delektował się smakiem najlepszej gorzały krasnoludzkiej.

- Głupi kowal – szepnęła Ptaszka, która jak zwykle utrzymywała więź empatyczną z Filimi.
- Yhym.

Po tym splótł zaklęcie wykrywania magii. Mimo długiej koncentracji, ani sztylet, ani tym bardziej okolica kuźni, czy też sama kuźnia nie kryły w sobie żadnej magii.

Koncentrację oratora kapłana Moradina przerwał zaskoczony, nieco wściekły okrzyk Kowala.
Był on już w połowie kubka gdy poczuł, iż nie czuje gorzałki.

- Ej, to wcale nie smakuje jak krasnoludzka gorzała! Cóż to za szczyny kańciarzu?!"
- Drwiłeś z kowali a zwłaszcza z najlepszych na świecie krasnoludzkich kowali, zatem Moradin uznał, że jesteś niegodny byś pił krasnoludzką kowalską gorzałkę, pewnie teraz całkiem odbierze ci smak.
- C-Co?! Jak...? Yyy... PANIE! Panie. Wielebny Ojcze! Błagam. Co ja zrobię. Błagam zdejmij klątwę Moradina.
- Wielceś zawinił swym postępowaniem. Jednakże jest jeszcze dla ciebie nadzieja. Pokuta będzie ciężka.


Fili uśmiechnął się zza brody widząc przerażony wzrok i pokorną postawę kowala.

- Po pierwsze sprzątniesz ten burdel w kuźni, oczyścisz swoje obejście i sam doprowadzisz się do czystości. Po drugie w ramach pokuty wykonasz jakiś przedmiot dla wioski za darmo. Zdecyduje o tym albo sołtys albo Wielebna Ora. Po trzecie w ramach pokuty przez miesiąc będziesz pił jedynie mleko. Przez następny rok będzie ci wolno wypić tylko trzy piwa dziennie do posiłków. Dopiero potem będziesz mógł wrócić do picia innych mocniejszych trunków. Jednakże jeśli jeszcze raz spijesz się, to klątwą może powrócić z podwojoną mocą. W ramach pokuty postawisz też kaplicę Moradinowi. Wyposażona musi być w palenisko i wszelkie przybory kowalskie, na to masz jednakże pół roku.

Widząc, iż kowal przerażony ogromem pokuty chce błagać o litość, Filiego uradowało w duchu. Podniósł dłoń władczym gestem.

- Zamilcz. Wiedz, iż Moradin może cię coraz bardziej karać. Przed moim wyjazdem chcę widzieć tutaj porządek, ciebie trzeźwego i pracującego nad darem dla wsi. Teraz udasz się ze mną do Matki Ory. Przedtem doprowadź się w domu do porządku, głowa w ceber z zimną wodą, odziej się porządnie. Pospiesz się bym nie musiał na ciebie czekać.

Po tych słowach odwalił się, przysiadł na jednej z żerdek i oparł wygodnie o płot. Tarczę położył sobie wygodnie na kolanach, zaczął wybijać na niej piosenkę marszową kuszników krasnoludzkich.

Kowal pogoniony niczym koń szpicrutą i ostrogami, szybko wylał sobie na łeb kubeł zimnej wody, pędem wpadł do zapuszczonej nory, którą nazywał domem. Z domu dolatywały ciche przekleństwa i trzaskanie skrzyniami. Po krótkiej chwili, bardzo krótkiej, jak zauważył z uśmiechem Fili, kowal wypadł przebrany w odzienie, w którym wyglądał niemal schludnie ale tylko niemal.

Krótki spacerek przez wioskę do świątyni z kowalem obserwowało wiele oczu zza opłotków. Dzieciarnia wystraszona obecnością kowala oraz dorośli dziwiący się pokornej postawie ich wioskowego rozrabiaki. Przed świątynią nakazał kowalowi czekać, aż go zawoła.
Następnie wkroczył do świątyni i podszedł do starszej kobiety stojącej w towarzystwie Taara, który dzierżył jeszcze nieco oszołomiony miotłę.

- Jesteście zapewne Wielebna Ora?

Następnie chwycił ją pod łokieć. Szeptem przedstawił sprawę.

- Wielebna tu chodzi o ratunek dla człowieka, który robi wszystko aby zniszczyć siebie, zatruć życie sąsiadom i zagraża bezpieczeństwu wioski. Jednakże przy twojej pomocy można go jeszcze uratować i być może zmienić jego postępowanie.

Wskazał na stojącego pokornie w drzwiach świątyni kowala.

- W tej chwili jest przerażony i myśli, iż jest przeklęty przez Moradina. Nie, nie rzuciłem na niego klątwy, chociaż jako kapłan Moradina mógłbym to uczynić. Jeśli nie wyprowadzicie go z błędu oraz wyznaczycie mu za karę jakąś pracę za darmo na rzecz wioski da się go jeszcze zmienić. Ja zaś jako pokutę nakazałem picie tylko mleka przez miesiąc, uporządkowanie kuźni obejścia i swojego wyglądu. Potem będzie wolno mu jeno jeszcze przez rok jeszcze jedynie po kuflu piwa do trzech posiłków dziennie pić. Jeśli pomożecie uratujecie człowieka, a i jego sąsiadom, podróżnym, klientom życie ułatwicie.

Po tych słowach zachichotał.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 07-10-2014 o 00:01.
Cedryk jest offline  
Stary 05-10-2014, 16:55   #30
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Jak mus, to mus. Dla dobra sprawy Taar był w stanie nawet się poświęcić i pozamiatać. Nie mówiąc już o tym, że w końcu nie pierwszy to raz, kiedy trzymał w ręku miotłę i wykorzystywał ją w celu, do którego była przeznaczona, a nie by walnąć przez zadek przyrodnią siostrzyczkę lub odpędzić nachalnego kundla, który pchał nos nie tam, gdzie powinien. A dobry uczynek mógł być dobrym wstępem do rozmowy.

Wnet się okazało, że Wielebna Ora nie była ani głucha, ani zdziecinniała - wiedziała swoje i całkiem nieźle orientowała się w tym, co się dzieje dokoła.


Ślepy?
Przez moment Taar nie bardzo wiedział, o kogo chodziło Wielebnej Orze. Dopiero po chwili namysłu spytał:
- Miał symbol takiej jakby wagi i młota wojennego?
- Tak - skinęła głową. - Wagę postawioną na młocie. U nas na Tyra mówi się zazwyczaj Ślepy.
No, bez wątpienia była to dość trafna nazwa.
- Jeśli to był paladyn Sprawiedliwego Boga - powiedział Taar - to z pewnością żadne słowa nie byłyby w stanie go powstrzymać przed podjęciem takiej misji. Szczególnie jeśli, jak powiadał, dostąpił wizji. Z drugiej strony... mógł być nieco bardziej rozważny. Ale tacy bywają paladyni. Bardzo zapalczywi.

Jeśli zapatrzony tylko w cel swej misji paladyn pojechał do lasu, mógł bez większych problemów wpakować się w kłopoty, o których nikt w okolicy nie miał pojęcia. Ale o tym Taar nie zamierzał mówić. Jak i o tym, że po dwóch tygodniach z paladyna mogła zostać kupka ogryzionych kości i poobtłukiwana zbroja.

- Czy oprócz tych krów i paladyna, który pojechał i nie wrócił, miały w okolicy miejsce jeszcze jakieś dziwne wydarzenia? - spytał. - I kto najlepiej zna las? Jeśli koboldy zagnieździły się tam na dłużej, to musiały sobie znaleźć jakieś dobre miejsce na legowisko. No i przewodnik by się przydał - dodał - a nikt nie zna wszystkich ścieżek jak tutejsi drwale czy myśliwi.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172