- Niech cię szlag! - To były najdworniejsze wyrazy, jakie w ciągu następnych sekund opuściły usta starego łowcy nagród. Peter nie miał na myśli Wikebawa, nie miał nawet na myśli zapadliska, miał na myśli całe to pieprzone pueblo, które w ostatnich minutach coraz bardziej zaczynało mu przypominać rozumną istotę. Wyjątkowo wredną istotę, która za punkt honoru obrała sobie wykończenie ich. Wciąż klnąc Price z niesamowitą jak na swój wiek zwinnością skoczył w stronę zapadliska. W trakcie tego manewru odpiął pas z rewolwerami, solidny kawał skóry dość długi by opasać jego rozrośnięte w ostatnich latach brzuszysko. Owinął sobie jeden koniec wokół dłoni, drugi rzucił spadającemu. - Łap się stary pryku! Wyciągnę cię!
Słowa zamierzał dotrzymać, choćby za cenę życia. Rewolwery były na tyle zabezpieczone, by nie wypaść w trakcie szamotaniny, ale gdyby Price nieopatrznie wypuścił pas z rąk straciłby zarówno niedawno poznanego kompana jak i ukochaną broń.
__________________ Show must go on! |