Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2014, 16:05   #26
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Hei & Bohun

Witamy w Witlover


Misiowaty członek zakonu krwawych blizn kierował się swymi zasadami, a on pozwalały mu wieść w miarę ciekawy tryb życia. Tym razem jednak los uznał chyba, że las poradzi sobie bez ingerencji pandy. A może było już za późno by uratować ten kawałek puszczy?
Tak czy inaczej dalsza część drogi minęła mu raczej spokojnie. Po dotarciu do bardziej uczęszczanego traktu, wóz z zakonu ostrzy zlał się z innymi powozami i końmi które podróżowały w stronę podziemnych tuneli. To nimi bowiem każdy podróżny przybywający z tej strony świata mógł dostać się do miasta.
Od kiedy zaraz szaleństwa zniknęła, a pewni bohaterowie oczyścili wysypisko z groźnych wariatów, szlaki znowu były otwarte.

Dimitriyenka również znajdował się na tym trakcie. Jego koń kiedy wyczuł obecność innych zwierząt, przybrał dość normalna formę. Widać Nino stwierdził, że pozbawiony sporej części ciała rumak mógłby budzić niepotrzebne zainteresowanie. Wojownik powrócił już do dawnej kondycji, ból stał się taki sam jak kiedyś- ciągle obecny w jego życiu.

Zamiast na podróży w końskim siodle poprzez podziemne korytarze, skupmy się jednak na chwile na samym mieście!
Witlover zbudowane zostało w zboczu góry. Zamieszkiwali je ludzie wielkich umysłów oraz ci chętni produkty tych mózgów sprzedawać. To stąd wychodziły wszelkie nowinki techniczne, jak i nowe rodzaje oparzeń, opisywane w książkach medycznych. Miasto było też swoistą kolebką handlu, bowiem wykute przez naukowców tunele pod górą, sprawiały, że wszystkie szlaki handlowe przechodziły przez miasto. Droga naokoło góry była bowiem długa i nieopłacalna, tunele zaś w łatwy i szybki sposób pozwalały na transport sporej ilości towarów.
Przez plagę Szaleństwa Witlover podupadło, a miejskie gangi zaczęły odważniej sobie poczynać. Nawet od kiedy wyleczono kontynent z boskiej zarazy, kolebka technokratów nie wróciła do dawnej świetlności. Szaleństwo przyniosło wiele zniszczeń nie tylko w mieście, ale i pobliskich terenach, przez co wielka maszyna handlu zmniejszyła trochę obroty. Ostatnimi czasy Witlover terroryzował zaś gang, który nic nie robił sobie ze straży. Grupka opryszków napadała kogo i co chciała, po czym uciekała nim ktokolwiek zdołał zareagować. To sprawiło, że z miasta uciekało coraz więcej potencjalnych handlarzy i mieszkańców.

Hei i Bochun nie wiedząc o sobie nawzajem dotarli do miasta. Obaj mieli ten sam cel i obaj zdani byli głównie na siebie. Co prawda panda miała podpisana umowę z burmistrzem, ale mało prawdopodobne by ten wiedział dużo. Chociaż, może byłby to dobry punkt zaczepny do poszukiwań?
Tak czy inaczej przybyli tu by zaniechać zuchwałym napadom, a śledztwo zaczynało się właśnie teraz!

Surokaze Raim

Starożytny znajomy


Surokaze Raim wkroczył do kryształowego tunelu, wraz z obstawa w postaci krwawych klonów. Smok jednak nie był jedynym zabezpieczeniem przed potencjalnymi złodziejami. Kolejnym był prawdziwy wir kolorów.
Korytarz którym się poruszali, zbudowany był z różnych minerałów, które przepuszczając światło, zmieniały jego barwę. Przez to miało się wrażenie, że kroczy się tunelem wykonanym z tęczy. Wszystko wirowało, a Raim nie wiedział czy idzie po suficie, ścianie czy podłożu. Było to tak nieprzyjemne, że ciągle go mdliło, a zmysł orientacji zupełnie zwariował.
Co gorsza, nie wiedział kiedy skręca, a kiedy w korytarzu pojawiają się rozwidlenia. Gdy chciał cos powiedzieć, nie mógł tego uczynić, bowiem treść żołądkowa od razu nabiegała mu do gardła. A z każdym krokiem klonów dookoła było coraz mniej.
Projektanci zapewne stworzyli to przejście, by ewentualne armie pseudo bohaterów zostały rozdzielone. Z założenia, że siła leży w grupie, a nie jednostce łatwo można było odnaleźć słabość.

Surokaze został sam, nie wiedział gdzie jest, a kolory wirowały coraz szybciej. Nie ważne czy biegł, czy stał, jego głowa pękała niemal na pół. Próbował zamykania oczu, czy kręcenia się w kółko- nic nie pomagało. To była jakaś magia i tylko magia mogła z tym wygrać- a na tym się nie znał. Cóż za paradoks, pokonał smoka a przegra z kolorami?
Palce kurczowo wpijały się we włosy elfa, który próbował opanować ból głowy… gdy nagle wszystko ustało. Leżał rozciągnięty na posadzce w tunelu, Ninów nie było nigdzie w pobliżu ,tak samo jak i wyjścia.
- Phew, ciekawe zaklęcie. Miałeś szczęście, że ukryłem się przed mocą wykrywającą. Inaczej nie mógłbym go rozproszyć dla nas obu. – usłyszał znajomy głos, a ktoś pochylił się nad nim. – Pomóc ci wstać? –zapytała postać w białej masce, uśmiechając się lekko.


Yartak król miasta umarłych i starożytny arcymag stał na lekko ugiętych nogach nad elfem. Białe wstęgi jego maski falowały samoistnie tak jak i czerwona szata. Strużka czarnego dymu, łączyła jego węglową skórę z ostrzem jednego z ostrzy elfa. To właśnie tam tkwił kawałek duszy arcymaga, jednak ten nigdy nie ukazywał się w takiej postaci długouchemu.
- Dawno się nie widzieliśmy. –dodał, dalej trzymając dłoń wyciągnięta w stronę Surokaze.
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 30-09-2014 o 16:08.
Ajas jest offline