Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2007, 22:07   #50
Corran
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Koncentracja, szybkość, umiejętności, i czysta jednocząca Moc, to właśnie to co m\pomagało każdemu Jedi w walce, każdemu od tysiąca lat istnienia Zakonu.

Miecz świetlny, wiele wersji, wiele kolorów jedno zadanie obrona życia własnego jak i innych, padawani uczą się by nie używać tej potężnej broni w gniewie, gniewie który potrafi zapanować nad duszą człowieka i nad jego sercem które w ten sposób splugawione poddaje się najcichszym podszeptom ciemnej strony mocy, która daje potęgę, daje władze, i daje poczucie wyższości nad innymi, daje tak wiele rzeczy o których marzy większość istot w tej galaktyce. Ale wielu nie dostrzega mrocznego sekretu owej potęgi, którym jest wyzbycie się uczuć i człowieczeństwa jakby nie mogły one współgrać z potęgą władzą i mocą jaką daje Ciemna Strona, jakby wszystko co dobre musiało odejść wraz z wstąpieniem na tron serca owej ciemnej potęgi, która tak kusi, która tak bardzo potrafi omamić że bywa już za późno na jakikolwiek ratunek.......

Za późno na cokolwiek......


Szybkie cięcie,unik, parada, obrót i cięcie z łokcia szybkie precyzyjne i gdyby to była prawdziwa broń, zabójcze. Lecz to tylko treningowy miecz świetlny, który właśnie dotyka szyi pokonanego Ucznia, czyniąc tym samym Kypa zwycięzcą rundy, całego ćwierć-finału, przeszedł katorgę przez ten tydzień, ciągła walka, z innymi uczniami i pobieranie nauk u Mistrza Windu, doprowadziły Padawana do skraju sił fizycznych jak i psychicznych. Ciągła nauka jednak dawała efekty, wiedział co musi zrobić i czuł rosnącą w sobie moc, choć teraz ona odpływała nagromadzona jakby tylko na czas owej walki którą właśnie zakończył, czuł się jak przedziurawiony balon, z którego uciekało powietrze jak z niego teraz moc, osłabiając mięśnie i wole. Zachwiał się na nogach, ale utrzymał swój ciężar, lecz po chwili upadł co było dla niego osobistą porażką, obiecał sobie że w następnej walce nie da się trafić, obiecał to sobie i przysiągł w sercu na swoją głowę i na wszystko co posiadał. Obietnica złożona, a krew będzie wołać o jej wypełnienie przy następnej okazji.....

Gdyby tylko Kyp wiedział jaki błąd popełnił składając na swoje barki, ową obietnicę, ale miał się o tym przekonać dopiero niedługo, bardzo niedługo.......

Podniósł się o własnych siłach, i spojrzał groźnie na młodą Padawankę która chciała mu pomóc wstać i z nienawistnym wzrokiem, podążał w stronę swojej Szatni, w niej na niego czekał już Mistrz Windu, któremu Kyp skłonił się nie patrząc na stan swojego ciała, to kara za to że dałem sobie to zrobić myślał, wyprostowując się z pokłonu.....
-Niech moc będzie z tobą, Mistrzu Windu.
Mace pochwalił chłopaka za osiągnięcia, w turnieju ale Kyp słyszał już tylko bełkot z ust mistrza i zdawało mu się ze to tylko wypominki co zrobił źle, co powinien poprawić, i czego jeszcze musi się nauczyć.....
-Tak mistrzu, poprawię się- Powiedział cichym i załamanym głosem od zmęczenia. Żeby po chwili osunąć się w miękką ciemność zwaną nieświadomością i snem. Jak mógł być taki słaby.....

Sny, Sny, Sny......

Coś czego Kyp nienawidził, od tej sennej mary którą ujrzał po omdleniu, Kyp nie chciał już nigdy zasypiać, bał się tego jak ognia, robił to tylko dlatego że musiał i miał nadzieję że to co zobaczył to był tylko sen, a nie jakaś poważna wizja Jedi, które nigdy nie zwiastowały niczego dobrego, gdy moc chciała ostrzec kogoś.

Krzyk.....
W ciemności, zabłysła klinga, Kyp pobiegł w stronę dźwięku, biegł niecałą minutę tylko po to by zobaczyć bezgłowy korpus jakiejś dziewczyny, nie chciał nawet myśleć czy znał tą osobę, widział tylko jedno jak z martwej dłoni wypadł miecz świetlny, Usłyszał za sobą kroki, mocą wyczuł że to zabójca, jego intencje biły na odległość, miał ochotę na kolejny mord, tym razem uczucia śmierci miał doznać Kyp, nie kto inny jak właśnie on. Durron Wywinął salto w tył lądując za plecami przeciwnika, który bezbronny, stał za jego plecami, szybki wymach z półobrotu i cięcie miało przepołowić Mordercę, nie trafił na nic, nawet na kawałek szaty jegomość rozpłynął się jakby w powietrzu, lecz po chwili kopnięcie w twarz, złamany nos i struga krwi. Powiedziały Kypowi że przegrał i to z kretesem. Usłyszał charakterystyczne buczenie budzących się do życia kling mieczy świetlnych , dwóch które napastnik trzymał w rękach a gdy ostrza oświetliły oblicze napastnika Kyp z trudnością rozpoznał..... samego siebie, tylko on był uosobieniem wszystkiego co w Kypie złe, wszystkiego co napawało Kypa, przestrachem i zarazem mocą. Napastnik rzucił się na Kypa mówiąc cicho.
-Ja zawsze wygrywam, nie to co ty........
Cięcie już miało pozbawić Kypa głowy, tak jak jego poprzedniczkę gdy Napastnik wykrzyknął
-To ja jestem ...........

-................Kyp Durron......
-...... ma zmierzyć się jutro z Okishem Baranadu w ramach pół finału ...............


Pierwsze słowa po przebudzeniu, z letargu ze snu. Skrzekliwe, nad wyraz głośne i w dodatku wypowiedziane przez robota, w dodatku jakiś dziwny model, który uderzał po oczach swoimi kształtami klocka dla dzieci....

-Nie powinieneś walczyć......
Słowa Mistrza Windu uderzyły go jak by ktoś uderzał młotem o kowadło, jak on nie miałby walczyć on który tyle przeszedł, dał z siebie wszystko a teraz miałby zaprzestać walki? Nigdy, za dużo już osiągnął by teraz się wycofać.....
-Ja muszę tego dokonać nawet za cenę własnego zdrowia, nie oddam żądnego pojedynku bez walki.....
Przypomniał sobie pochwałę mistrza w szatni, którą odebrał jako nagnę i naukę co ma poprawić a teraz słowa że powinien zaniechać walki dopełniły czary goryczy która wylała się na Kypa z całą mocą.
-Będę walczył.....
Wyszedł Ze skrzydła Szpitalnego, zostawiając Mistrza samego w zamyśleniu i konsternacji.

** ** **

Wyszedł na mate, spojrzał na swojego przeciwnika, posłał mu spojrzenie które mówiło „Powodzenia” i uśmiech- „To ja wygram”. Wyraz twarzy przeciwnika wcale nie mówił nic innego, może oprócz tego że był pewien wygranej ponieważ był dłużej Padawanem i jego umiejętności były znacznie wyższe od umiejętności Kypa.

Gong zabrzmiał w uszach wojowników, jak dzwon, Ruszyli......

Wirowanie z ostrzem, młynki, parady, uniki, cięcia, a to wszystko przy wielkim aplauzie publiczności dla ..... jego przeciwnika. Co tylko utwierdzało Kypa w wierze że nie może zawieść samego siebie. W jego głowie rozległ się głos:
-Ja zawsze wygrywam.......
I o to, chwila nieuwagi przeciwnika i cięcie mknęło ku jego prawej ręce, jakie było zdziwienie Kypa, gdy okazało się to być tylko zwykła fintą a on dał się nabrać jak dzieciak, po chwili cięcie Duga, przejechało mu po ręce, jakie szczęście ręka jeszcze nie kończyła walki.
Przeturlał się po macie....
NIE DAM SIĘ ZRANIĆ.......
Fala wściekłości, zalała serce jaki duszę chłopaka, moc wypełniła każą ranę jego ciała, które jakby zasklepiły się, co dało mu poczucie życia i nieśmiertelności, przed tym właśnie ostrzegano młodych Padawanów, właśnie przed tym zachowaniem....
-Ja zawsze wygrywam – Powiedział napastnik ze snu w głowie Kypa
-Naucz mnie -Odpowiedział mu Kyp.
Szybkość nie mająca sobie równych, siła nie mająca porównania, i determinacja która prowadziła tylko do jednego.....
Grad ciosów spadł na Duga, który do teraz prowadził w tym starciu, role się odwróciły, wściekłość dawała Kypowi siłę a on to kocha i nurzał się w całej takiej mocy jaką teraz mu oferowano, wiedział że podoła temu wyzwaniu. Wiedział żę musi to zrobić by przestać być nikim....
Uśmiechnął si, ukazując cały garnitur białych zębów .........

Kyp siedział naprzeciwko napastnika z wizji w mrocznym pokoju złożonym tylko z czterech ścian
-Jak mówiłem ja zawsze wygrywam.....
Kyp wstał momentalnie i pozbawiając cienia głowy....
-Nie, to ja zawsze wygrywam.....
Śmiech jeszcze długo niósł po pokoju....


Ciosy padały jeden za drugim jakby Kyp był maszyną a nie człowiekiem, jakby miecz był jego ramieniem a nie tylko bronią. Dug zepchnięty do defensywy usłyszał jeszcze tylko:
-Ja Zawsze wygrywam......
-To ja jestem Kyp Durron....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline