Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2007, 23:26   #41
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
Wizgi laserów, świst ostrzy w powietrzu oraz okrutne chrzęsty różnych sprzętów rozbijanych i przewracanych dookoła. Pośród tego mały zagubiony padawan. O jak żałował, że nie było tu żadnego mistrza. Był tylko Eskulapa. Tylko, że to raczej nie mistrz, nie nauczyciel, którego mógł zapytać o radę... Twi’lek siedział za skrzyniami. Wibroblade trzymał przed sobą i patrzył na nie. Koncentrował się na mocy. Tętnienie wokół... nikt się nie zbliża... nikt nie zwraca uwagi... Zamknął oczy. Obrócił miecz ostrzem w dół i podparł się nim w przyklęku. Co zrobić? CO ZROBIĆ? Zastanawiał się. Jestem ze świątyni. szarpnął lekko za tunikę na piersi. [i]To mnie wyda choćby nie wiem jak się starać. Spojrzał w górę, nad skrzynie. Dym! Musiał się wydostać. Szybko.

Ktoś klepnął go w ramie. Nieomal pozbawił tego kogoś głowy. Był to jego... jak by o tym nie myśleć oprawca. Padło pytanie. Wspaniałe pytanie. Iście godne nauczyciela. Godne kogoś kto powinien być odpowiedzialny. Usłyszał pytanie i zdenerwował się. Zdenerwować się w tej sytuacji to mało. Za mało.
-COŚ TY POWIEDZIAŁ?- starał się nie przekrzykiwać zgiełku żeby nie zwracać na siebie uwagi.. -A CO SIĘ STAŁO Z ‘JEDI SIĘ NIE MARTWI’? COŚ NIE WYSZŁO Z INTERESÓW?- Krzyk trochę pomogły. Spokój powoli powrócił. Powoli napłynął. Jednak nie spłukał całej złości. -Teraz to ty jesteś mi coś winien. A odpłacisz mi się nie zabierając następnym razem.- nie patrzył na pilota. Nie był ciekaw jego reakcji, jego uczuć nie czuł nawet lekko w tym zgiełku.
Podszedł do skraju skrzyń. Spojrzał na wejście. -Teraz bądź cicho i biegnij jak ci powiem. No i nie zatrzymuj się zanim dotrzesz do Świątyni.- Wyczekał moment. Najprawdopodobniej wszyscy wchodzący kierowali się na wprost drzwi. Nie stwierdził tego. Pole widzenia było małe. Jest już prawie ciemno więc użyjmy trochę cienia. -Trzymaj się cieni.- Wyczekał odpowiedni moment pomiędzy falami ataków i strzałów blasterów. -TERAZ!!- Zgięty wpół pobiegł w stronę wyjścia i dalej znaną drogą w kierunku głównych ulic i świątyni...
 
__________________
Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia.
cynis jest offline  
Stary 09-03-2007, 06:15   #42
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
Niestety moc młodego Zabrakanina nie była potężna. Nie mógł się popisać, ale wystarczyło mu mocy, by wywrócić złodziejaszka i ostudzić jego zapał. Zza pleców Sarina wyskoczył jego młody towarzysz. Sam wyjął swoją klingę i odbijając świszczące pociski, które wydobyły się z blastera wylądował obok kradzieja.

Odgłosy dobiegające z końca korytarza rozproszyły padawana. Złodziej wykorzystał moment nieuwagi i podciął go. Khameir nawet nie zdążył zareagować, gdy zwinnym niczym kot skokiem złodziejaszek zniknął w ciemnościach szybu wentylacyjnego. Sprawdził jeszcze raz czy przypadkiem jego kredyty nie zniknęły.

Głosy zbliżyły się zadając pytania o sytuacje i hałas jaki dwaj padawini wytworzyli. Karypel nie przypadając do gustu został zignorowany. Z słuchając swojego mistrza uważnie Zabrak już chciał odpowiedzieć. Odpowiedź szybko nasunęła mu się. Nie miał zamiaru pozostawać w akademii. Wolał zbierać doświadczenie w przygodach i poznawaniu świata.
- Mistrzu pozwól, że będę Ci towarzyszył. To będzie dla mnie zaszczyt, stać u Twojego boku. - skłonił się na znak szacunku. Wiedział, że jest on ważny, ale przy Yodzie można było się odzwyczaić sztywniacna, gdyż był on wesolutki dowcipnisiem, jednak wiedział, kiedy może sobie na to pozwolić. Sarin również, a ta sytuacja, jak uważał, właśnie takiego zachowania wymagała.
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
Stary 09-03-2007, 12:03   #43
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację




Dantooine, planeta roztaczająca spokój, wydaje się że wszystko tu kwitnie i żyje nie naruszone problemami świata. Hammer I podchodził do lądowania , bez problemowo wszedł w atmosferę, pilot podając kod skierował statek na małe lądowisko, świątynia a bardziej enklawa Jedi która została nawet niegdyś zniszczona w zamieszchłych czasach przez Lorda Sith Dartha Malaka. Dantooine skrywała również wiele sekretów które czaiły się w nie zbadanych do tond jaskiniach i starożytnych kryptach wzniesionych przez Jedi lub rdzennych mieszkańców Planety.

Mały syny farmera pogonił za piłka naprawdę daleko i zaraz po tym jak ją chwycił pełen radości że można wrócić do zabawy, upuścił piłkę i obserwował jak dwójka mężczyzn kierowana przez robota przecina lekkim krokiem pas lądowiska enklawy Jedi.

-Wracasz już czy się przykleiłeś do jakiegoś prezentu po Banth'cie ? !- Nawoływało jakieś inne dziecko a chłopak przestał wpatrywać się w przybyszów i wrócił do swojej bez troskiej zabawy...

Gdy spotkali się z zarządca enklawy Mistrzem Erthowarterisem i wyjaśnili że przybywają by Mace po obserwował trochę jak uczą sie padawani na Dantooine a chłopak przybył po kryształ do miecza. Cała rozmowa była tak typowa i nudna że gdy Mace Windu w końcu spytał o jakiegoś Mistrza Verten , czy Vertemo to dało się zauważyć że na to pytanie Mistrz Windu wyczekiwał , kluczył w rozmowie by je zadać było to dziwne bo zarządca odpowiedział od razu i życzliwie że Mistrz Vertemo i owszem jest tutaj i nawet jest zastępcą owego Quarreniańskeigo mistrza Jedi. Kolejną ciekawostką rozmowy było pytanie zarządcy czy Kyp wystartuje tutaj również w turnieju który rusza jutro i jeśli się zdecyduje to niech powiadomi właśnie mistrza Vertemo który organizuje ten turniej.

-Po winieneś spróbować, w takich turniejach można sporo się nauczyć- mówił Windu kiedy szliście już na spotkanie z mistrzem Vertemo.

Drzwi otworzyły sie z sykiem a wy weszliście do pomieszczenia pełnego padawanów stali oni w pewnej odległości od siebie i jedni cofali sie blokując ciosy a drudzy uderzali dziko, najbardziej zadziwiające było to że te kilka par robiło to w równym rytmie tak więc przesuwali sie jak jeden wojownik.

-Mistrz Windu ! , no no przerwijcie proszę na chwili , mamy gości - Powitał was starszy już mężczyzna.

-[i]Witaj to jest Kyp Durron jeden z uczniów z Coruscant chciałem pokazać mu waszą enklawę swoją drogą mnie też bardzo interesuje wasza światynia.

-Witam padawanie jestem Vertemo, a ty Mace nigdy nie rozkoszowałeś sie w świątyniach i takich planetach jak Dantooine za dużo spokoju jak dla ciebie.

-Wiesz ktoś musi walczyć , ostatnio dużo się mówi że Federacji Handlowej urosły ręce i planują blokadę którejś z mniejszych planet, i jeśli tak się stanie może być to zalążek jakiegoś konfliktu- Mówił Mace

-To bardziej sprawa dla Konsula niż dla wojownika- Powiedział Vertemo

-Ale do sedna Mistrzu Windu

-Możemy zamienić słówko na osobności ? - Spytał

-Przygotowuje uczniów do turnieju obiecałem im że dzisiaj popracujemy naprawdę solidnie , może po kolacji ? bo oczywiście zostaniecie na dłużej ?- Windu skłonił się Mistrzowi i padawaną po czym wyszli. Kyp Widział jak jeden rosły przedstawiciel rasy Dugów rzuca mu dosyć agresywne spojrzenie, rzadko kiedy można było spotkać przedstawiciela tej rasy w śród Jedi byli za agresywni a po za tym była to rasa bardzo uboga w osoby wyczulone na moc.

-Chwileczkę Vertemo - Powiedział Windu i spojrzał na Kypa.

-To jak z tym turniejem ? decydujesz się ? ...


***

Śmigacz lawirował ostro między częścią Coruscant gdzie znajdowały się stare magazyny, pilot był w nie ustannym kontakcie z innymi patrolami.

-Mistrzu Jedi jesteś pewien że to akurat tutaj ?- Doszedł was krzyk pilota między świstem powietrza.

-Nie , ale to mój jedyny pomysł- Balzak wiedział że Eskulapa miał ciekawą przeszłość i nieźle sobie pogrywał kantując tu w karty lub ścigając się w nie legalnych na Coruscant zawodach ścigaczy. Ale w końcu się ,, nawrócił,, został świadkiem koronnym w sprawie organizatorów wyścigów i otrzymał azyl w świątyni.

-Tu trójka, jedynka zgłoś się- Ożył komunikator

-Tu jedynka , słucham cię trójka

-Jakieś zamieszki w północnej części….- śmigacz pomknął jak strzała.


***

Bitwa przerodziła się w małą wojnę , kilkanaście gangów walczyło ze sobą i na dobrą sprawę nikt nie wiedziało co chodzi, totalny szał i dezorientacja , setki jęków i grzmotów po wybuchu jakiś granatów.

-,,TERAZ !! – Ale Eskulapa chwycił go za ramie i pociągnął na podłogę.

-Robot !! On tam być ! – Wskazał palcem na małego droida w kącie i zerwał się do biegu pochwycił robota oburącz i gdy się obrócił ujrzał za plecami Gamorena z vibro-axem , szczęsliwie jakiś zagubiony wystrzał z blastera uratował Eskulape. Rodianin rzucił granatem.

-Boom- Wyłom w ścianie był ogromny , gorący podmuch fali uderzeniowej przygwoździł ich do ziemi.

-W nogi Jedi !! – Wypadli na ulice na której toczyła się już bitwa. Nadbiegło kilku przeciwników Shado rozpoczął taniec śmierci , sparował kilka ciosów poczym szybkim cięciem rozchlastał arterie opryszka . Na ulice wlewało się coraz więcej przeciwników…

***

Kiedy śmigacz przemknął przez wąską uliczkę , pilot otworzył natychmiast ogień z działek wmontowanych na dziobie , kilkunastu padło i jęczało umierając na tych samych brudnych ulicach na których się wychowali. Balzak chwycił Khame pod ramie i wyskoczyli ze śmigacza, wepchnął jej coś w dłonie był to miecz świetlny.

-Trzymaj się blisko mnie! – Krzyknął odbijając kilka strzałów blastera swą świetlną klingą , gdy podbiegł jakiś wściekły opryszek ciął go precyzyjnie i błyskawicznie w szyje , miecz świetlny wszedł jak w masło i syczał gotów by walczyć dalej. Zeskoczył już nawet mały R2-T6 i ku ździwieniu padawanki miał on wbudowany emiter osłon więc nawet jeśli ktoś miał powód strzelać do droida to ten był bezpieczny. Ze wszystkich stron napływało więcej opryszków ale zaczęły zlatywać służby Coruscant.

***

-Nasi!!- Wykrzyczał Eskulapa i wyszarpując vibro-ax jakiemuś nieboszczykowi ruszył dziko na przeciwników ranił 3 ale sam oberwał mocno , vibro-miecz przeciwnika ciął go w łopatek , Rodianin upadł , jęcząc o pomoc.

Pomoc nadeszła, potężnym kopniakiem powalił przeciwnika potem dźgnął go vibro-ostrzem w trzewia , obronił się przed kolejnym ale nie uchronił się przed salwą z blastera która rozpruła jego ramie.Shado Krwawił z draśniętego ramienia…

I teraz też nadeszła pomoc Khamea i mistrz Balzak wskoczyli w wir walki padawanka rozbroiła dwóch oprychów a Balzak powalił kolejnych 4 a 5 odepchnął mocą.

-Balzak!!!- Doszedł ich krzyk z pola bitwy , ku nim zmierzał jakiś wysoki mężczyzna cały był opryskany krwią widocznie zabijanie wychodziło mu nad wyraz dobrze.

- Hektor Farneo…-Powiedział Balzak poczym spojrzał na uczniów , uciekajcie znajdźcie śmigacz służb Coruscant.

-Nauczyciel ?-Zadrwił łysy mężczyzna jego oczy były tak przeraźliwie zimne a twarz cała w bliznach.

-Ciągle Jedi , ale mnie nie złapałeś co ? tak trudno wam było pochwycić jednego który zwątpił w te wasz ideały ?

-Odszedłeś by zostać złodziejem jesteśmy teraz wrogami ale , zawsze jest czas na odkupienie win- Mówił spokojnie Balzak.

-Tak , odkupisz je zaraz !!- Przeciwnik uruchomił miecz świetlny zielona klinga błysnęła, widocznie był to jeden z upadłych Jedi ale nie został sithem został złodziejem ?

-Nadal masz mój miecz ?!- Spytał Balzak

-Tak…-Syknął i pomknął ku Balzakowi starli się na miecze a klingi trzeszczały , skakali wokół siebie i wywijali piruety , szybkie finty Balzaka rozbijały się o żelazną obronę przeciwnika. Balzak zmienił styl teraz atakował mocniej brał zamachy oburącz to znowu kilka szybkich cięć , był naprawdę dobry w fechtunku. W końcu zwarli się na miecze i przeciwnik uderzył głową w Balzaka ten stracił równowagę to wystarczyło przeciwnikowi podciął go wyszarpnął miecz Mistrza Jedi i ciął go upadającego były to sekundy, po tych sekundach Balzak trzymał już tylko krwawiący kikut prawej dłoni.

-Ha , ,,przyjacielu ,, teraz wyzioniesz ducha !- Wziął potężny zamach i w tej samej chwili Balzak za pomocą lewej dłoni pchnął go z całych sił mocą , przeciwnik zepchnięty na ścianę uderzył plecami i wypuścił z dłoni miecz świetlny , Balzak pomknął chwycił rękojeść miecz i delikatny błękit przeszedł przez korpus przywódcy oprychów na wylot…

-Dalej !!- Krzyknął pilot i podleciał kołowa dużym śmigaczem strącając przy tym z nóg kilku nadbiegających przeciwników i ostrzeliwując kolejnych. Wszyscy wgramolili się na statek i pomknęli w stronę świątyni na niebie widać było tylko błękitne Coruscnat-star-fghtery które zmierzały do zatopionej w bitwie części Coruscant…


***

Sporo czasu już minęło a jeszcze więcej miało minąć bowiem zanim ogromna i ciężka Vesta II doleci gdzie kolwiek muszą minąć jak się wydaje wieki. Khameir korzystał z rad jakie dawał mu Mistrz Kendu podczas treningów które odbywali we trójkę w Sali gimnastycznej z której żaden leniwy pasażer starej krypy nie miał zamiaru korzystać.

Kiedy Knypek oznajmił że robią postój na stacji kosmicznej Kendu był nie zadowolony bowiem wolał być już na Coruscant i w dalszym ciągu nie wiedział co stało się że osoba z która mieli się spotkać nie przyszła.

Knypek poinformował również że mogą spróbować jakiś inny transport w stronę którą będzie im pasować ale nikt nie leciał na Coruscant wiec wyprawa do enklawy na Dantooine była bardziej rozsądna niż czekanie na kogoś lecącego na Coruscnat.

W końcu dolecieli na Dantooine , opowiedzieli zarządcy co się stało potem skontaktowali się z Yodą który nie spodziewanie poprosił mistrza Kendu by udał się na Malastare i wykonał pewną misje prosił by zabrał ze sobą Khameira. Udało im się ruszyć Hammerem I , a udostępnił im to mistrz Windu przebywający na Dantooine.

Gdy mały statek pokonywał dzielnie galaktykę mistrz Kendu podszedł do Sarina i powiedział.

-Proszę o to kryształ do miecz świetlnego – Wręczył Zabarakowi błękitny kryształ.



-Chcę żebyś wykorzystał czas lotu na zbudowanie miecza , zespolisz go z mocą później ale skoro lecisz na misje powinieneś mieć broń. Myślę też czy , - Zamyślił się Keldorianin.

-Czy nie prosić rade Jedi bym mógł szkolić i Sama i ciebie
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline  
Stary 09-03-2007, 13:58   #44
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Przez te kilka dni, kiedy podróżowali w nad przestrzeni, młody Kyp wiele się nauczył, prowadził wiele dysput psychologicznych i filozoficznych z mistrzem Windu, podczas których chłonął informacje wiedze a nawet anegdoty jak gąbka, tylko z tą różnicą i nigdy ich nie zapomniał. Pozwolono mu nawet pilotować statek przez kilkanaście godzin podczas podróży z czego był bardzo zadowolony i co sprawiło mu wielką przyjemność, co prawda to nie myśliwiec IE lub podobnej klasy ale zawsze przygoda.

Zbliżali się do lądowania......

W kosmosie zawsze było zimno ale teraz jak na złość było cholernie zimno i Kyp cały się trząsł ale to nie były doznania zewnętrzne tylko nerwy i przeświadczenie że właśnie coś zmienia się w jego życiu, na lepsze czy na gorsze, tego nie był w stanie stwierdzić i chyba nigdy nie będzie.

Wyszli z pokładu Hammera i podążyli w kierunku dużego budynku, którym był Enklawa na Dantooine jeden z bardziej znanych ośrodków szkolenia Jedi, inny niż na Coruscant,

Powietrze....
To było właśnie coś co zachwyciło Kypa, czyste i niezmącone taką ilością zanieczyszczeń jak na Coruscant. Było orzeźwiające i przepełnione mocą która napawało życiem młodego Jedi i chęcią do uczestniczenia w całym tym łańcuchu zwanym mocą.

Doszli do budynku, powitał ich jakiś Jedi, którego imienia Kyp nawet nie zapamiętał po prostu nie widział potrzeby takiego aż wysiłku. Przez całą rozmowę mistrzów stał cicho ze spuszczoną głową i tylko słuchał, i słuchał , a co usłyszał to było już jego, doszedł do wniosku że Windu ma jakieś sprawy do innego mistrza o którego zapytał wkrótce potem i z którym w chwilę później się widzieli.

Sala treningowa, duża jasna i przepełniona zapachami wszystkiego co kojarzy się z walką na miecze świetlne, pot, ozon, zapach palonego mięsa. Cudowne zapachy zawsze podnoszące adrenalinę i chęć życia w organizmie Durrona. Usłyszał słowa o jakimś turnieju a w chwilę potem pytanie mistrza Windu czy ma zamiar zmierzyć się z innymi uczniami w umiejętności władania mocą w trakcie walki.

-Z największą przyjemnością, stanę w szranki z najlepszymi z nich, ale proszę o jedno bym mógł wystąpić jako twój uczeń. Bym mógł reprezentować naszą świątynie w tych zawodach na Dantooine. Proszę o to z największą pokorą na jaką mnie stać.
Kyp nie patrzył na mistrza tylko na swoje buty które otrzymał w świątyni. Czekał na odpowiedź. Nie wiedział czy mistrz się zgodzi ale miał nadzieję że tak i to ta właśnie nadzieja emanowało po przez moc z niego tak że nawet on sam ją czuł.

Co do innych uczniów to Kyp puścił ich spojrzenia mimo oczu a Duga, tego rosłego który utrzymywał miecz świetlny w nogach a na rękach chodził i jak na Duga był wielki bo mógł mieć nawet z 1,40 M jak się wyprostował, pomyślał o nim tylko że go nie lubi i że podczas turnieju będzie trudnym przeciwnikiem. Czekał na odpowiedź .....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline  
Stary 09-03-2007, 16:23   #45
 
Khalida's Avatar
 
Reputacja: 1 Khalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wyskoczyła z pojazdu, i gdy tylko mistrz wcisnął jej w ręce miecz, uaktywniła go. Od razu rzuciła sie w wir walki, tak jak Balzak przykazał trzymając sie blisko niego. Gdy tylko zobaczyła Shado, i ze nic mu (względnie nic) nie jest na jej twarzy zagościł uśmiech pełen ulgi. Ta chwila nieuwagi o mało nie kosztowała ją życia - w ostatnim momencie zasłoniła sie klingą miecza, odbijając strzał z blastera.
Podbiegła do Shado.
- Zmywamy sie stąd!- i już pomagała podnieść sie Eskulapie. Nagle rozpoczęła sie walka pomiędzy mistrzem Balzakiem, a jego dawnym znajomym. Dziewczyna obserwowała ją kątem oka, zaciekawiona tym, większą jednak uwagę poświęcając osłanianiu Eskulapy i Shado.
Ponownie dwa razy zaprzestała koncentracji - najpierw, gdy okazało sie że mężczyzna był Jedi, ale zdradził, potem, gdy został zabity przez Balzaka. W tym momencie znowu o mało co nie oberwała od przeciwnika, którego odepchnęła mocą w ostatnim momencie.
Gdy nadleciał statek pomogła Eskulapie wejść do środka, po czym sama wskoczyła. Odetchnęła z ulgą, po czym nagle, z piskiem rzuciła sie Shado na szyje
- Jak to dobrze że nic ci nie jest! W życiu bym sobie nie wybaczyła gdyby coś ci sie stało! Jak to dobrze że przybyliśmy tak szybko! Mistrz Balzak zareagował od razu, nie wiem co by było gdybyśmy mieli choć minutę zwłoki! Jak to dobrze że wszystko w porządku!- ściskała mocno Shado i nagle zdała sobie sprawę że musi go troche dusić, wiec puściła go i odsunęła sie-oh, przepraszam, nie zrobiłam ci nic? Nie jesteś ranny? Oj no przecież widze że jesteś- uderzyła sie w czoło otwartą dłonią-Głupia jestem...- warknęła na siebie, po czym znowu spojrzała na Shado-No zaraz jak przylecimy, idziesz do medstaru!- rozkazała - O a tak w ogóle... - sciszyła głos- walczyłeś z jakąś kreaturą o mordzie świni?- zapytała nagle, nie wiadomo czemu.
 
__________________
Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie?
Khalida jest offline  
Stary 09-03-2007, 18:38   #46
 
cynis's Avatar
 
Reputacja: 1 cynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skałcynis jest jak klejnot wśród skał
Chaos.
Wszędzie wokół strzały świsty. -TERAZ!- Szarpnięcie. Eskulapa wrócił po robota. Co za idiota. myśl nie przystojąca Jedi ale... jak najbardziej adekwatna do sytuacji. Shado już miał biec pomóc rodianinowi. Głupi ma zawsze szczęście. Kolejna myśl po niespodziewanym ratunku, który kupił kolejne chwile życia mechanika. Wrócił przerażony do młodego padawana.
-Masz już wszystko?! Serio możemy już iść?! A może uratujemy jeszcze jakiegoś starego rupiecia?!- wrzasnął. Tyrada została przerwana przez ogromną eksplozję tuż przed kryjówką dwójki. Granat wybuchł wyrywając kawał ściany. Dość spory by prze niego uciec.
-Ruszmy się!- Rzucił się w stronę wyłomu.

Na zewnątrz było gorzej niż w środku. Prawdopodobnie dlatego, że nie było gdzie się ukryć, a zamiast tego było dużo miejsca na dużo więcej wrogów. Tak wielu... pomyślał ściskając mocniej rękojeść wibroblade i skupiając się na mocy. Na przepływie wokół. Nie chciał nikogo krzywdzić bez powodu. Co do obrony nie miał takich hamulców. Rodianin upadł. Shado zaraz go zastąpił w polu. Odbił mocno klingę przeciwnika. Innego kopnął w brzuch, kiedy ten się zgiął w pół kopnął go w twarz.. Zalany krwią oprych runął w tył. Następny zaatakował z tyłu. Młody twi’lek sparował cięcie ukośnie i korzystając z impetu ciął przez pierś i pod prawym ramieniem. Do nie zbyt oddalonego strzelca doskoczył i ciął go przez twarz nim ten wystrzelił. Czuł przepływ mocy. Wspaniałe uczucie. Jak gdyby to było dla niego naturalne. Obracał się tylko i coś mu podpowiadało co teraz zrobić.

Przeczucie zawiodło go. Poczuł straszliwy ból w lewym ramieniu. Ktoś w końcu go zauważył i otworzył ogień. Celny. Zbyt celny. Uczucie było tak niespodziewane, że Shado potknął się i przewrócił. Pomocy... W odpowiedzi na pojedynczą myśl przyleciał ścigacz straży Coruscant. Z wnętrza wyskoczył mistrz Balzak i ta dziewczyna Khamea. Jeszcze chyba nigdy nie czuł takiego szczęścia na czyjś widok. Eskulapa już wstawał, chwiejnie ale starał się. Shado do niego dołączył. Podtrzymał go i poprowadził do ścigacza. W tym czasie przybyli Jedi osłaniali ich. Nie lubił być od kogoś zależny ale... cieszył się, że ktoś jednak po niego przyleciał. Nowego przybysza nie zaszczycił nawet spojrzeniem. Zatrzymał się całkowicie widząc miecz. -To upadły...- szepnął. Z otwartymi ustami przyglądał się walce. Twi’lek uważał się za niezłego szermierza ale nie wystałby na nogach ani pół minuty z jednym z nich. Walczący tłum przezornie zrobił im miejsce. Walka trwała dość długo jak przystało na pojedynek tej klasy. Zmieniali style, korzystali z wymyślnych fint, urzywali mocy. Słowem kwintesencja pojedynku Jedi. Shado patrzył jak zahipnotyzowany. Poczuł echo bólu mistrza Balzaka gdy ten stracił dłoń. Ten potrafił jednak obrócić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Zabity przywódca gangu leżał przepołowiony pod ścianą. To był koniec. Pobiegli do statku, który już na nich czekał.

Na statku atmosfera był dość spięta ale nie tak jak na dole. Khamea rzuciła się na szyję Shado i zasypała go pytaniami. Nie miał serca, ani tchu, jej mówić, że go trochę dusi. Gdy go puściła odpowiedział.
-Tak, jestem trochę ranny ale nic mi nie będzie. Nie martw się.- mrugnął do niej i uśmiechnął się. Dotknął ramienia ręką. Przez chwilę miał trochę nieobecną minę. Koncentrował się na mocy. Był ciekaw czy uda mu się zaleczyć ramię choć trochę. Z koncentracji wyrwało go pytanie o świniopodobną bestię. -W zasadzie tak. Było ich kilka. Tam w magazynie. Jeden nieźle mnie poturbował. Czemu pytasz?- Przyglądał się zainteresowany dziewczynie...
Opuszczali chaos
 
__________________
Nie bój się śmiać z samego siebie. W końcu jest szansa, że przegapisz żart stulecia.
cynis jest offline  
Stary 09-03-2007, 21:12   #47
 
Khalida's Avatar
 
Reputacja: 1 Khalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnieKhalida jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdy odpowiedź na jej pytanie była twierdząca przez chwilę patrzyła na Shado, po czym odchyliła sie do tyłu i parsknęła krótkim śmiechem.
- To było tak dokładne...- mruknęła do siebie, gdy skończyła sie śmiać. Wyprostowała sie i ponownie spojrzała na Shado - Miałam wizję! -- powiedziała z tak ogromną dumą jakby właśnie conajmniej odkryła nową galaktykę albo wynalazła 'lekarstwo na śmierć'. - Widziałam w niej jak atakuje cie taka kreatura!- wyjaśniła- Znalazłam Mistrza Balzaka i powiedziałam mu że jesteś w niebezpieczeństwie, więc szybko cie znaleźliśmy i jak już sam widziałeś pomogliśmy i zabraliśmy na statek!- odetchnęła ciężko i z impetem położyła sie na podłodze. - Zmęczyłam sie...- wymamrotała słabo, i ciężko było zrozumieć czy mówi o swoim gadaniu, walce, czy ogólnie całym dniu.
 
__________________
Każdy powinien mieć motto.
Nawet jeśli jest dziwne:
"I'm greedy, not stupid..."
Widzicie?
Khalida jest offline  
Stary 09-03-2007, 23:23   #48
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację
Co niby nie tyczy się czworga Padawanów w wagę ma dużą dla jasności spraw kilku...






Płoną , płoną stare magazyny !

Gangi Oszalały

Jedynym wyjściem jakie mogła zastosować straż Coruscant był ostrzał z Crouscant-Starfighterów , owy ostrzał zwieńczył dzieła pożodze wywołanej przez rozszalałe gangi. Setki trupów ale jak wstępnie ustaliły badania 97% zabitych
była poszukiwana i opatrzona zakładką ,,Kryminalista,, a więc był to już
,, wielki sukces straży Coruscant,,. Posypały się medale na szyję tych którzy jedynie rozorali torpedami protonowymi pogorzelisko ale tak się musiało stać republika
żądna jest ,, bohaterów ,, nie ważne kim są i czy w ogóle sie zasłużyli , ważne że
ktoś został wypchnięty w stronę światła i można go podziwiać.


***
Balzak długimi tygodniami wpatrywał się w swoją robo-dłoń , czuł się bez radny.
Szerokim łukiem omijał sale treningowe , szwendał się po ogrodach i chłonął z
niej żywą moc.





-Do treningów wrócić powinieneś , czekaj uczniowie na Mistrza Balzaka ,
,,Mentor Fechtunku,, Tak , takie miano nosisz...-
Bąknął płaszcz siedzący na
Kamieniu który stał po środku zatoczki a za nim pieniła się woda z wodospadu.

-Milczysz ? czy coś nie tak , czyżbyś zjadł coś nie świeżego w naszej stołówce ? - Zarechotał płaszcz na którego głowie zasiadło kilka motyli...

-Bo...ech

-Yhym ...ach - Odparował Yoda

-Nie jestem już taki jak kiedyś

-Wiem- Z rzucił kaptur a obrażone motyle uleciały w górę robiąc na
złość spadającej wodzie.

-Jesteś lepszy

-...

-Milczysz ?

-No bo

-Przerosłeś go , zawsze ci imponował tym jak wspaniale posługuje sie mieczem , kopiowałeś go i stałeś sie wspaniałym szermierzem ale w chwili gdy coś
straciłeś zyskałeś najwięcej w twoim życiu...
- Mówił spokojnie Yoda...

-...

-Dojrzałeś że pojedynki wygyrywa sie tutaj i tutaj - Dotknął kolejno miejsca w
którym znajdowało sie serce a potem swego czoła.

-A jeśli masz czyste i zgrane obie te rzeczy otrzymujesz wsparcie jakim jest moc
płynie przez twoje ciało w najprostszej najpotęrzniejszej postaci i daje ci siłę a gdy
finalnie zgrasz to ze wspaniałym fechtunkiem jakim dysponujesz to możesz pokonać każdego, chwyć więc teraz miecz , potrafisz walczyć lewą dłonią wiem o tym a i prawą niedługo sobie pryswoisz.-
-Mówił Yoda.

-...

-Co znowu Mistrzu Balzak

-Bo ten kurczak faktycznie był chyba nie świeży- Roześmiał się Balzak

-Ploom!! - Rozległ się dziwek: ,, wpadającego do wody Mistrza Jedi ,, . Gdy Yoda wyczłapał się na brzeg powiedział.

-Spodziewałem się podziękowania- Wytknął język po czym wdreptał do świątyni,
Mistrz Balzak wpatrywał się w zamknięte za Yodą drzwi.

-Dziękuje Mistrzu...



( to tak dla Ciekawskich bo była wena na małe co nie co )
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!
Tułacz jest offline  
Stary 11-03-2007, 20:07   #49
 
Tułacz's Avatar
 
Reputacja: 1 Tułacz ma wyłączoną reputację
Chłopak z ledwością wszedł do szatni , rany na dłoniach przedramieniu i kilka pomniejszych oparzeń od broni świetlnej przypominały o stoczonym nie dawno pojedynku. Szara Tunika z pośpiesznie wymalowanym herbem świątyni na Coruscant, i imieniem Kyp naniesione czarnymi prostymi machnięciami na tylną część koszuli, była w opłakanym stanie.

-Jesteś w pół finale-Urwał...- I - sądzę że dobrze się spisałeś -...dokończył Czarno skóry Mistrz Jedi. Oczy chłopaka wywinęły młynka i ten zemdlał , w ostatniej chwili pochwycił go czarno skóry Jedi.

Ostatni tydzień Kyp Durron spędził na treningu zleconym przez Mistrz Windu jak i walkach w turnieju. O ile walki turniejowe z początku nie były trudne to trening z Mistrzem Windu zawiesił poprzeczkę wysoko. Chłopak poznał wiele nie konwencjonalnych cięć jak i bloków uników i szybkich kontrataków.


Ale ostatnimi dniami Mistrz Windu coraz częściej znikał z oczu Kypa widocznie docenił idee w spół zawodnictwa i postanowił sprawdzić na ile stać chłopaka w pojedynkę z resztą swoją pomoc ocenił już na dosyć sporą i miał racje.
A gdy teraz chłopak leżał obolały w skrzydle szpitalnym Windu rozpierała duma ale mieszała się z dużą dozą troski...Chłopak fascynował go może nie miał umiejetnośći ale miał nie samowitą ikrę i hart duha , potrafił odsłonić swoje ramie i dać sie trafić tylko po to by sprytnym cięciem miecza treningowego powalić przeciwnika.

-Kyp Durronnnn - Zapiszczał robot który nie poradnie wpadł do skrzydła medycznego.

-Śpi - Odpowiedział z nutką nie zadowolenia z wizyty Windu

-Obudzić , natychmiast ! - Robot nic sobie z tego nie robił i podniósł wrzawę.

-Cicho stary ! - Bąknął robot rozpakowywujący kartony z Bactą.

-I tak się obudził...- Powiedział Windu obserwując podnoszącego sie z łóżka Kyp'a.

-Kyp Durron ?- Spytał jak by jeszcze nie wiedział a potem rozpoczął z dumą swój komunikat.

-Kyp Durron ma zmierzyć sie jutro z Okishem Baranadu w ramach pół finału- Robot uciekł prędko unikając kopnięcia jednego z medyków który w trosce o spokój pacjentów postanowił wygnać blaszaka.

-Nie powinieneś walczyć, ale nawet nie będę dyskutował bo po tym jak walczysz widzę jak dumnym wojownikiem jesteś...

***

Śmigacz pięknie balansował pod jego sterami krążył to nad jednym okazałym gmachem to nad drugim , był taki szczęśliwy nowe cacko latało jak marzenie.

Zwiększyłszybkość szarpnął pewnie sterem i wywinął beczkę , przez której środek przelatywał pas rozpędzonych ścigaczy. Kilka gwizdów , syren dzwiękowych ale co mu tam było był przystojny młody ,bogaty i miał jeden z najlepszych ściagaczy na planecie...

Zanurkował , prawo , lewo , prawo , góra , i zabrakło stracił kontrole nad sterami wypadł i przeciął drogę z lądowiska w gmachu senatu , minął o metr dziwaczną dwójkę w jakiś szarych szmatach i ku wielkiej uldze wyciągnął sie ponad miasto, udało sie krzyknął szczęsliwy.

-Khy , Khy .., Ky...Tu patrol Coruscant proszę ladować

***

Padawani obejrzeli się tylko za pędzącym ścigaczem.

-Gwizzd- Mały czerwony droid podążający śladem Twi'lekańskiego chłopaka widocznie sie oburzył.

R2-G3 był podarkiem od Rodianina zwanego Eskulapą który stwierdził że nie dokończy swojego wynalazku bowiem mógł by sie on przyczynić do jeszcze straszniejszych bitew jakie on sam przeżył podczas zamieszek w starych magazynach. Uznał że każdy postęp techniki dostarcza nowej broni złym ludzią i wiele sie nie mylił , ale czy tylko dlatego może coś nie do końca działało.

A gdy teraz dwójka padawanów wykonywała zadanie od rady Jedi nasuwały się liczne wspomnienia z bitwy , może dla Shado który ze swym mistrzem nie raz wchodził w tarapaty nie było to aż tak specjalne ale spotkanie z upadłym Jedi który zajął sie po prostu bandyckim fachem było nie zapomniane zapewne tak samo jak i dla Twil'eka i Khamey .

,,Moc was łączy ,,

,,Ważne wizje ,,

,,Wieszczka i jej czempion ,,

Takie i inne zdania padały gdy we czwórkę składali raport radzie Jedi. Wielu w brew Yodzie uznało że obie wizje dziewczyny mogą mieć ze sobą związek i wielu uznało to za oczywiste że albo Shado albo Khamea są w nie bespieczeństwię lub znajdą sie niedługo więc trzeba ich połączyć na misjach by wspierali sie nawzajem i takim oto sposobem wysłano dwójkę padawanów do siedziby senatu w której mieli spotkać sie z przebywającą tam obecnie Mistrzynią Oleme Kath. Zwiedzanie olbrzymiego budynku senatu robiło ogormnę wrażenie a jeszcze większe robiał wysoka wysportowana kobieta w białej przepasce na czole która akcentowała sie wyraźnie na jasno brązowej cerze. u pasa zwisały swobodnie dwie rękojeści od mieczy świetlnych a ubrana była zwyczajnie jak każdy mistrz Jedi jedynie Buty był nadwyraz długie sięgające aż za kolana.

-Shado , Khamea - Przywitała ich ciepłym i spokojnym głosem aczkolwiek dało sie wyczuć bijącą od niej stanowczość.

- Mam was zabrać na Dantooine byście zdobyli kryształy do budowy mieczy świetlnych , na ten czas stajecie sie moimi padawanami polecimy zwykłymi środkami komunikacyjnymi bo nie uważam że bycie Jedi uprawnia nas do jakich kolwiek luksusów. W głowach padawanów pojawił sie mały model lśniacego transportera którym przylecieli do siedziby senatu.Przeszli przez senat , przez plac główny , odbili w lewo , potem w prawo i znaleźli sie w dokach a tam trwał załadunek statku który nie napawał optymizmem przed dalekim lotem na Dantooine.

-Vesta II - Odczytała Oleme i weszliście na pokład , gdy w końcu znaleźliście sie w swoich kajutach Kath powiedziała dosyć szorstko.

- Idziecie na obchód , Khamea górne rejony , Shado ty ładownia i poziom pierwszy, zgłosiłam was do straży chyba nie chcecie cały rejs przespać.- Wyszła na korytarz i porozmawiał z jakimś Knypkowatym osobnikiem który czekał już na was , wepchnął wam w ręce po starym blasterze i wyksztuszając przez usta pełne jabłka:

- Pogońcie tych cholernych gapowiczów- Pożegnał was , Oleme dodała jedynie byście potraktowali to powarznie , widać że byłą rzeczową i twardą kobietą i widać było że młodzi padawani maja do obejścia spory teren[/i]

***

Kyp stał na arenie pokrytej ciepłym piaskiem na około siedziało pełno uczniów akademii a przed nim stał Dug imieniem Okish , ten sam który przywitał go pierwszego dnia szorstkim spojrzeniem.

-Poddaj sie nie masz narazie żadnych umiejętności i szans by wygrać ze mną zaszedłeś tu tylko dzięki uparciu w jakim się zatraciłeś- Słowa Duga były szorstkie i w dużej mierze celne ale przecież był tu teraz w pół finale a i nauki u Windu musiały przynieść efekty.

-BoomRozległ sie gong

***
Kiedy Shado wypytywał podchmielonych pasarzerów o bilet i musiał ustrzelić kilka mynocków które jakoś zagnieździły sie w maszynowni to Khamea użerała się z kilkoma taniej klasy podrywaczami w podeszłym wieku i z biedniejszą szlachtą która miałą powiązania z pra pra pra pra Senatorem małej federacji.
Ale zdarzył sie młodej Padawance i jeden ciekawy gość był jak sie dowiedziała z miłej pogawędki , to biedniejszy senator który reprezentował sprawy jakiś Gungenów czy Gunganów bądź co bądź miły starszy człowiek był i również pewien bardzo nie miły typ, szedł przez korytarz zchowany pod płaszczem o brawie nie przeniknionej czerni gdy dziewczyna spytała go o bilet i numer Kajuty przeszedł bez słowa nawet gdy ta nalegała odszedł dalej było w nim coś dziwnego jak by moc, coś co mogło przerazić...
 
__________________
Zakon nadejście sesji Vengara. Przyłącz się!

Ostatnio edytowane przez Tułacz : 11-03-2007 o 20:10.
Tułacz jest offline  
Stary 11-03-2007, 22:07   #50
 
Corran's Avatar
 
Reputacja: 1 Corran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumnyCorran ma z czego być dumny
Koncentracja, szybkość, umiejętności, i czysta jednocząca Moc, to właśnie to co m\pomagało każdemu Jedi w walce, każdemu od tysiąca lat istnienia Zakonu.

Miecz świetlny, wiele wersji, wiele kolorów jedno zadanie obrona życia własnego jak i innych, padawani uczą się by nie używać tej potężnej broni w gniewie, gniewie który potrafi zapanować nad duszą człowieka i nad jego sercem które w ten sposób splugawione poddaje się najcichszym podszeptom ciemnej strony mocy, która daje potęgę, daje władze, i daje poczucie wyższości nad innymi, daje tak wiele rzeczy o których marzy większość istot w tej galaktyce. Ale wielu nie dostrzega mrocznego sekretu owej potęgi, którym jest wyzbycie się uczuć i człowieczeństwa jakby nie mogły one współgrać z potęgą władzą i mocą jaką daje Ciemna Strona, jakby wszystko co dobre musiało odejść wraz z wstąpieniem na tron serca owej ciemnej potęgi, która tak kusi, która tak bardzo potrafi omamić że bywa już za późno na jakikolwiek ratunek.......

Za późno na cokolwiek......


Szybkie cięcie,unik, parada, obrót i cięcie z łokcia szybkie precyzyjne i gdyby to była prawdziwa broń, zabójcze. Lecz to tylko treningowy miecz świetlny, który właśnie dotyka szyi pokonanego Ucznia, czyniąc tym samym Kypa zwycięzcą rundy, całego ćwierć-finału, przeszedł katorgę przez ten tydzień, ciągła walka, z innymi uczniami i pobieranie nauk u Mistrza Windu, doprowadziły Padawana do skraju sił fizycznych jak i psychicznych. Ciągła nauka jednak dawała efekty, wiedział co musi zrobić i czuł rosnącą w sobie moc, choć teraz ona odpływała nagromadzona jakby tylko na czas owej walki którą właśnie zakończył, czuł się jak przedziurawiony balon, z którego uciekało powietrze jak z niego teraz moc, osłabiając mięśnie i wole. Zachwiał się na nogach, ale utrzymał swój ciężar, lecz po chwili upadł co było dla niego osobistą porażką, obiecał sobie że w następnej walce nie da się trafić, obiecał to sobie i przysiągł w sercu na swoją głowę i na wszystko co posiadał. Obietnica złożona, a krew będzie wołać o jej wypełnienie przy następnej okazji.....

Gdyby tylko Kyp wiedział jaki błąd popełnił składając na swoje barki, ową obietnicę, ale miał się o tym przekonać dopiero niedługo, bardzo niedługo.......

Podniósł się o własnych siłach, i spojrzał groźnie na młodą Padawankę która chciała mu pomóc wstać i z nienawistnym wzrokiem, podążał w stronę swojej Szatni, w niej na niego czekał już Mistrz Windu, któremu Kyp skłonił się nie patrząc na stan swojego ciała, to kara za to że dałem sobie to zrobić myślał, wyprostowując się z pokłonu.....
-Niech moc będzie z tobą, Mistrzu Windu.
Mace pochwalił chłopaka za osiągnięcia, w turnieju ale Kyp słyszał już tylko bełkot z ust mistrza i zdawało mu się ze to tylko wypominki co zrobił źle, co powinien poprawić, i czego jeszcze musi się nauczyć.....
-Tak mistrzu, poprawię się- Powiedział cichym i załamanym głosem od zmęczenia. Żeby po chwili osunąć się w miękką ciemność zwaną nieświadomością i snem. Jak mógł być taki słaby.....

Sny, Sny, Sny......

Coś czego Kyp nienawidził, od tej sennej mary którą ujrzał po omdleniu, Kyp nie chciał już nigdy zasypiać, bał się tego jak ognia, robił to tylko dlatego że musiał i miał nadzieję że to co zobaczył to był tylko sen, a nie jakaś poważna wizja Jedi, które nigdy nie zwiastowały niczego dobrego, gdy moc chciała ostrzec kogoś.

Krzyk.....
W ciemności, zabłysła klinga, Kyp pobiegł w stronę dźwięku, biegł niecałą minutę tylko po to by zobaczyć bezgłowy korpus jakiejś dziewczyny, nie chciał nawet myśleć czy znał tą osobę, widział tylko jedno jak z martwej dłoni wypadł miecz świetlny, Usłyszał za sobą kroki, mocą wyczuł że to zabójca, jego intencje biły na odległość, miał ochotę na kolejny mord, tym razem uczucia śmierci miał doznać Kyp, nie kto inny jak właśnie on. Durron Wywinął salto w tył lądując za plecami przeciwnika, który bezbronny, stał za jego plecami, szybki wymach z półobrotu i cięcie miało przepołowić Mordercę, nie trafił na nic, nawet na kawałek szaty jegomość rozpłynął się jakby w powietrzu, lecz po chwili kopnięcie w twarz, złamany nos i struga krwi. Powiedziały Kypowi że przegrał i to z kretesem. Usłyszał charakterystyczne buczenie budzących się do życia kling mieczy świetlnych , dwóch które napastnik trzymał w rękach a gdy ostrza oświetliły oblicze napastnika Kyp z trudnością rozpoznał..... samego siebie, tylko on był uosobieniem wszystkiego co w Kypie złe, wszystkiego co napawało Kypa, przestrachem i zarazem mocą. Napastnik rzucił się na Kypa mówiąc cicho.
-Ja zawsze wygrywam, nie to co ty........
Cięcie już miało pozbawić Kypa głowy, tak jak jego poprzedniczkę gdy Napastnik wykrzyknął
-To ja jestem ...........

-................Kyp Durron......
-...... ma zmierzyć się jutro z Okishem Baranadu w ramach pół finału ...............


Pierwsze słowa po przebudzeniu, z letargu ze snu. Skrzekliwe, nad wyraz głośne i w dodatku wypowiedziane przez robota, w dodatku jakiś dziwny model, który uderzał po oczach swoimi kształtami klocka dla dzieci....

-Nie powinieneś walczyć......
Słowa Mistrza Windu uderzyły go jak by ktoś uderzał młotem o kowadło, jak on nie miałby walczyć on który tyle przeszedł, dał z siebie wszystko a teraz miałby zaprzestać walki? Nigdy, za dużo już osiągnął by teraz się wycofać.....
-Ja muszę tego dokonać nawet za cenę własnego zdrowia, nie oddam żądnego pojedynku bez walki.....
Przypomniał sobie pochwałę mistrza w szatni, którą odebrał jako nagnę i naukę co ma poprawić a teraz słowa że powinien zaniechać walki dopełniły czary goryczy która wylała się na Kypa z całą mocą.
-Będę walczył.....
Wyszedł Ze skrzydła Szpitalnego, zostawiając Mistrza samego w zamyśleniu i konsternacji.

** ** **

Wyszedł na mate, spojrzał na swojego przeciwnika, posłał mu spojrzenie które mówiło „Powodzenia” i uśmiech- „To ja wygram”. Wyraz twarzy przeciwnika wcale nie mówił nic innego, może oprócz tego że był pewien wygranej ponieważ był dłużej Padawanem i jego umiejętności były znacznie wyższe od umiejętności Kypa.

Gong zabrzmiał w uszach wojowników, jak dzwon, Ruszyli......

Wirowanie z ostrzem, młynki, parady, uniki, cięcia, a to wszystko przy wielkim aplauzie publiczności dla ..... jego przeciwnika. Co tylko utwierdzało Kypa w wierze że nie może zawieść samego siebie. W jego głowie rozległ się głos:
-Ja zawsze wygrywam.......
I o to, chwila nieuwagi przeciwnika i cięcie mknęło ku jego prawej ręce, jakie było zdziwienie Kypa, gdy okazało się to być tylko zwykła fintą a on dał się nabrać jak dzieciak, po chwili cięcie Duga, przejechało mu po ręce, jakie szczęście ręka jeszcze nie kończyła walki.
Przeturlał się po macie....
NIE DAM SIĘ ZRANIĆ.......
Fala wściekłości, zalała serce jaki duszę chłopaka, moc wypełniła każą ranę jego ciała, które jakby zasklepiły się, co dało mu poczucie życia i nieśmiertelności, przed tym właśnie ostrzegano młodych Padawanów, właśnie przed tym zachowaniem....
-Ja zawsze wygrywam – Powiedział napastnik ze snu w głowie Kypa
-Naucz mnie -Odpowiedział mu Kyp.
Szybkość nie mająca sobie równych, siła nie mająca porównania, i determinacja która prowadziła tylko do jednego.....
Grad ciosów spadł na Duga, który do teraz prowadził w tym starciu, role się odwróciły, wściekłość dawała Kypowi siłę a on to kocha i nurzał się w całej takiej mocy jaką teraz mu oferowano, wiedział że podoła temu wyzwaniu. Wiedział żę musi to zrobić by przestać być nikim....
Uśmiechnął si, ukazując cały garnitur białych zębów .........

Kyp siedział naprzeciwko napastnika z wizji w mrocznym pokoju złożonym tylko z czterech ścian
-Jak mówiłem ja zawsze wygrywam.....
Kyp wstał momentalnie i pozbawiając cienia głowy....
-Nie, to ja zawsze wygrywam.....
Śmiech jeszcze długo niósł po pokoju....


Ciosy padały jeden za drugim jakby Kyp był maszyną a nie człowiekiem, jakby miecz był jego ramieniem a nie tylko bronią. Dug zepchnięty do defensywy usłyszał jeszcze tylko:
-Ja Zawsze wygrywam......
-To ja jestem Kyp Durron....
 
__________________
Dyplomata to ktoś, kto mówi ci abyś poszedł do diabła, a ty cieszysz się na podróż...
Corran jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172