Węże… przeklęte nasienie Złego. Najpaskudniejsza plaga na Ziemi. Oślizgłe, syczące, grzechoczące cholery. Czemu to akurat musiały być węże?!
Ręcę Hawkes’owi drżały, chęć by wystrzelić kule w kierunku tej fali gadzin wręcz nim targała. Na szczęście targał nim także gniew. Powinni nie bawić się w wykurzanie dymem i pogaduszki, lecz skorzystać z przewagi zaskoczenia i wedrzeć się od razu… Powinni. Nie miało teraz sensu tego rozważać. Stracili wszystkie atuty poza przewagą liczebną… o ile oczywiście rzeczywiście nią dysponowali. -Tak to jest gdy się papla o zabiciu węża zamiast go ubić. Zostaje się z pogryzionym tyłkiem.- warknął gniewnie Morte do swych towarzyszy i nie czekając na nich rzucił się do ucieczki. Nie było sensu bawić się w strzelanie do pojedynczych gadzin, tym bardziej, że łatwo było przewidzieć jaki będzie cel Roda Harpera. Wdowa Reed, Olsen i związana kobieta. Żadne zagrożenie dla Dzikiego Diabła. Jimmy zamierzał dobiec do nich zanim Rod Harper powystrzela całą trójkę.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |