Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-10-2014, 16:28   #248
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
~ Widzę, że chłopaki się lubią od dawna... ~ przemkło pod edową czupryną gdy usłyszał jak Paavo prowokuje ufoka. Nie był to jednak czas ani miejsce na jakieś głębsze przemyślenia. Ed pociągnął za sobą Carry. Początkowo obawiał się, czy nie będzie go spowalniać przez te słabe widzenie ale zaskoczyła go całkiem przyjemnie bo radziła sobie całkiem nieźle. Nadal jednak jego zdaniem mogła mieć problemy z "aktualizacją" terenu czyli z tym całym badziewiem jaki się ruchomy pętał tu ostatnio po pokładach. No albo czaił na nich. Więc czuł presję taką samą jak wcześniej z Fiolecik, czyli, że musi uważać nie tylko za siebie. Na szczęście Carry podobnie jak wczęsniej Paula, jak na tak młody wiek okazała całkiem spore zdolności adaptacyjne.

Ostrożnie zbliżyli się do klatki schodowej. Wczesniej zgodnie z pierwszym ostrzeżeniem Paavo faktycznie zawsze czekały tu na Ed'a jakieś atrakcje. To i teraz był już wyczulony. Obserwował dobrą chwilę ukryty za załomem korytarza cała okolicę i schodów, i wind i podejść do nich. Nie usłyszał ani nie zobaczył w bliższej czy dalszej odległości nic podejrzanego. Nie miał zamiaru czekać aż coś takiego się zjawi. Ruszył więc ku klatce nawet nie zastanawiając się nad windami czy szybami do nich.

Przy barierce przystanął i znów poobserwował chwilę szyb windy tym razem głównie w pionie. Na tej wysokości większość pokładów mieli pod sobą. Jednak niebezpieczeństwo mogło przyjść i z góry więc i górne poziomy nie uszły jego uwadze. Przy poręczy miał niezły widok, zwłaszcza w dół. Jakby coś tam było, zwłaszcza ruchomego, to by raczej zauważył. No chyba, że by się skitrało przy samej ścianie albo własnie gdzieś w korytarzu na podejściu do klatki.

Znów nie dostrzegł nic podejrzanego więc z jedną ręką zaciśniętą na toporku a drugą na nadgarstku dziewczyny ruszył swoim wilczym chodem w dół. Chciał się dostać tak bardzo blisko tej cholernej stołówki jak tylko się dało. Wykorzystać moment póki coś skądeś nie wypełznie i zaczną się trudności. Dlatego prowadził dziewczynę przez kolejne stopnie, półpietra i poziomy co raz bardziej w dół. Często się zatrzymywał i nasłuchiwał lub rozglądał, zwłaszcza przy zmianie poziomów ale na razie jakoś im się udawało. Mimo to miał nerwy napięte i czuł silną presję jak zawsze przy ostatnich swoich spacerach po statku.

W międzyczasie wypracowali z Carry nowy sygnał. Gdy poruszał palcem wskazującym po jej nadgarstku dwa razy w stronę dłoni oznaczało mniej więcej tyle co "naprzód", "za mną", "ruszamy" i tego typu. Wykonywał go zazwyczaj własnie jak po chwili przerwy poświęconej na ogół na obserwację ruszali dalej. Drugim znak był prawie bliżniaczopodobny choć całkiem odmienne znaczenie. Zatrzymywał się oraz naciskał i chwilę mocniej przytrzymywał kciukiem jej nadgarstek. Oznaczało właśnie tyle co sygnał do zatrzymania się i znieruchomienia.

Tym sposobem dotarli tak nisko gdzie Ed'a jeszcze nie było od pierwszego dnia rejsu. Czuł kumulację rosnącej nadziei i presji. Wiedział, że byłoby dziwne gdyby serce tego syfu nie było bronione czy po prostu ci kultyści czy inne ufoki i ich pomagiery jak się miały gdzieś kręcić to pewnie właśnie tu. Tylko Ed nie był pewny gdzie dokładnie te "tu" się zaczyna. Na razie pokonali wszystkie niezbędne poziomy w pionie. W poziomie to byli przy klatkach schodowych na śródokręciu więc w najgorszym razie powinno być jakies pół statku do przejścia.

Ed tyle czekał i obawiał się problemów i trudności, że w końcu się ich doczekał. Zalany korytarz. Samo w sobie jeszcze nie było takie straszne ale Taksony obawiał się, że przeprawa przez zawalone wodą i pływajcym w nim syfem może nie być taka prosta. Ponadto jak jeden korytarz jest na wpółzatopiony to jeszcze nie tak źle by było. Gorzej jak dalsze pomieszczenia byłyby zatopione tak lub bardziej. Ten lekki przechył też przeprawy nie ułatwiał. Chwilę medytował czy by tego nie obejść ale czas ich gonił a wcale nie było pewne czy inne korytarze prowadzące do stołówki wygladają leiej. Ostatecznie zdecydował się zaryzykować. Tu przynajmniej wiedział już co ma i jakoś może niewygodne ale niekoniecznie trudne mu się wydawało. Dał więc zwyczajowy znak Carry by poczekała i sam przełożył nogę do środka. Zamierzał wejść i jej pomóc ale dziewczyna zaskoczyła go mówiąc o nowym zagrożeniu. Ed wyskoczył z wody jak oparzony i od razu złapał za swój toporek. Nic się jednak nie stało a topielec jak pływał tak pływał.

Trochę uspokojony zaczął główkować co z tym wszystkim zrobić. Chwilę "porozmawiał" z Carry ale ostatecznie wyszło mu, że nadal muszą pokonać ten cholerny korytarz. Tylko jeszcze z tym "budzącym" sie topielcem. Dobrze, że nie rozbudzonym zupełnie co dawało im trochę opcji...

Ed spokojnie przyjżał się korytarzawi. Tak, miałby za co się złapać, wierzył w siebie i swoje możliwości a co więcej znał je. Wiedział, że dąłby radę przeprawić się przez korytarz "po małpiemu". Nie wiedział co prawda jak daleko by musiał tak iść ale chyba na ten korytarz spokojnie by mu sił starczyło. No ale co z Carry? Nie wyglądała na taką co mogłaby wykonać taki numer. A nie mógł jej przecież zostawić. Już wystarczy, że Fiolecik zostawił... No i nadal ten topielcec by tu był. A jakby trzeba było uciekać? Nie, to nie było zbyt dobre wyjście, zwłaszcza dla dwojga.

Nad korytarzem zauważył też interesującą kratkę wentylacyjną. Jakby się udało mogliby się przedostać nie tylko nad korytarzem ale kto wie jak głeboko. I to raczej nie zauważeni przez to co by się pałetało pod nimi. Podskoczył więc i zajrzał do środka zawisając się chwilę na rękach. Obserwował, badał, obliczał i w końcu jednak zeskoczył z powrotem na pokład. Pomysł świetny. Ale dla szczura. Nawet Carry choć drobna raczej nie dałaby rady tamtędy przejść.

Myślał też o tym by wepchnąć sztywniaka do którejś z bocznych komór i zamknąć drzwi. Wtedy niech się nawet i budzi przez drzwi się nie powinien przebić. Nie tak szybko przynajmniej by ich zdążyć zablokować. Aż tak daleko nie pływał to była jakaś opcja. Ale jedyna rzecz w pobliżu jaka się do tego nadawała to chyba poręcz schodów a grzyb wie ile by stracili na wymontowanie jej bo złośliwie mocowaniom nic nie było przez tę całą katastrofę. ~ Jak kurde z zombiakami w horrorach... Jak zamykasz drzwi przed zombiakiem to zamek sie rozwala po pięciu sekundach a jak te same drzwi chcesz otworzyć bo uciekasz przed zombiakiem to kurde trzy godziny można go tłuc i nic... ~ pomyślał kwaśno patrząc z oddali na wystający koniec poręczy. Rozważał to jednak bo wydawało mu się to warte wysiłki i sprawiało wrażenie na dość dobry i bezpieczny sposób na pozbycie się na dłużej topielca gdy zaczęły się jakieś dziwne wibracje, wstrząsy, zawirowania i w sumie nawet nie widział jak to nazwać. Ale wiedział, że pewnie nie oznacza to nic dobrego i czas im się pewnie kończy.

Ale Carry mówiła, że to się przenosi przez wodę? Może jakby się jakoś odizolować jesli to reaguje na to co żywe? Kombinował już nieźle spocony jak to obejść. Rozglądał się gorączkowo po okolicy bo za cholerę chciał uniknąć walki z tym czymś. Do tej pory w większości mu się to udawało a jedyna jaką stoczył to chyba ta z tym olbrzymem w "chuj - wie - gdzie - celi" i od tej pory miał połamaną szczekę. Jakoś tak więc nie bardzo miał ochotę na powtórkę. Wówczas wpadły mu w oko jedne z drewnianych drzwi zawieszone tylko na jednych zawiasach. To było to!

Ruszył czym prędzej gorączkowo usiłując je wyjąć a w razie oporu bez żenady używając siekiery, wyjątkowo zgodnie z przeznaczeniem. Zmachał się trochę ale czuł, że jest bliski rozwiązania problemu. A przynajmniej mieli szansę jakoś to wyślizgać.

Po chwili trzymając drzwi, trochę się nagimnastykował ale zdołał wrzucić je do korytarza. Mieli teraz prowizoryczną tratwę. Ed zaczął się sadowić na niej, ostrożnie by nie stracić równowagi. Musiał jeszcze wciągnąć Carry przecież. Pasażer z kabiny 2287 roboczo założył, że skoro ten sztywniak jakoś wyczuwa ich przez wodę to może... I wówczas Carry mu dała znak a po chwili sam zobaczył. Topielec się poruszał mimo, że Ed nie stąpał po zatopionym karytarzu. ~ No co za chujostwo... ~ pomyślał rozczarowany. A taki dobry pomysł był pokręcił w zniechęceniu dłonią.

Wychodziło mu, że albo przed cholernikiem chroniłaby zupełna szczelność jakiej sobie w tej chwili nie mogli zapewnić albo reagował jakoś inaczej a woda tylko przyśpieszała ten kontakt. Może mu wystarczyło, że ktoś przekroczył próg czy co... Obawiał się też, że to może być jakiś strażnik tych palantów od rytuału. Mogli go tu zostawić i walka z nim miała ich zaalarmować. Z drugiej strony tyle już widział na tym cholernym statku, że może i było to "zwykły" potwór.

Nie miał zammiaru ani jak własciwie sprawdzić. Zwłaszcza jak czas ich gonił. Mimo początkowego rozczarowania swoimi niepowodzeniami w obejściu problemu ostatecznie spojrzał zawzięcie na pływające w mundurze ciało. ~ O nie, chujku, nie zatrzymasz mnie! ~ warknął w myślach do topielca już w całkiem nienawistnym tonie.

Nie wiedział ile ma czasu zanim pajac rozbudzi się do reszty i pewnie zacznie coś kombinować więc nie zwlekał. Chciał jednak uzyskać maksymalne zaskoczenie jakie jeszcze było możliwe. Podał więc Carry swój toporek. Sięgnął też po jej nóż jaki dał im Paavo i wcisnął jej w dłoń. Miał nadzieję, że domyśli się, że spodziewa się kłopotów i czym powinna się jego zdaniem w razie czego bronić. Sam wziął swój własny kosiorski prezent od "króla Mu" i zacisnął zęby na rączce. Dzięki temu miał wolne dłonie.

Użył tratwy jak odskoczni i dał susa ku sufitowi. Tam złapał się wręg i od razu wykorzystując swój ped wybił się do nastepnej. Podejrzany topielec był tylko kilka kroków od niego więc pokonał ten kawałek błyskawicznie. Chwilę zawisł nad nim wymierzając odległość po czym sięgnął prawą dłonią po nóż w zębach i skoczył. Miał zamiar złapać gadzinie łeb między swoje nogi. To by go unieruchomiła a i utrudniło ewentualną obronę czy kontratak ramionami i raczej wyłaczyło z akcji jego nogi bo Ed powinien być poza ich zasięgiem. Sam zaś zamierzał poderżnąć mu gardło a następnie po prostu upitolić łeb. Mógł jeszcze spóbować podźgać mu klatkę piersiową licząc, że trafi w serce czy co on tam w srodku miał. No i miał nadzieję, że zdązy to wszystko zrobić zanim tamten się rozbudzi do reszty czy ściągnie kolegów albo zrobi coś równie głupiego. No a przynajmniej taki plan miał Ed Taksony w momencie jak skakał z nożem na topielca.
 
Pipboy79 jest offline