Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2014, 11:17   #26
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Ujadaj dalej, szczeniaku - odpowiedział Torfinowi zimny, elektryczny głos Ur-Dagona - Jeśli dzięki temu twa słabość mniej ci doskwiera to nie krępuj się. Póki w bitwie jej nie okażesz. My jestesmy zbyt zajęci służbą Imperium. Twa niedoskonałość nie będzie powodem dla którego Żelazne Dłonie stracą nad sobą panowanie, ale bądź świadom, że twoja skłonność do prowokowania bezsensownych bójek i plucia na imiona Prymarchów zostanie ujęta w raporcie, który napiszę po misji.

Bannus się roześmiał. Ochryple i z pogardą. - Bracie Nędzarzu. Zbadajcie Torfin 'a. Chyba w ostatniej walce za mocno oberwał w głowę. A może ma załamanie nerwowe i skłonności samobójcze? - Bannus nie potrafił stworzyć logicznego połączenia między realnym światem a wypowiedzią Torfin 'a. I chyba tylko to uratowało wilkowi życie. Żelazne dłonie były jedynymi, którzy walczyli, podczas gdy kruki jak i salamandry się wycofali. Oskarżanie jego prymarchy o zdradę i spowodowanie śmierci imperatora było tak absurdalne, że Bannus odebrał to jako mamrotanie szaleńca, a nie jak obrazę. Odwoływanie się do inkwizytora, bądź zapewnianie, iż Russ nie splamił swego honoru, też nie miało związku ze sprawą ani uprzednimi wypowiedziami kogokolwiek.
- Jeśli pragniesz śmierci bracie Torfin 'ie., to powtórz swe słowa po misji, A przysięgam, obłąkany czy nie, ulżę twym cierpieniom.- głos Bannusa był zimny i śmiertelnie poważny. Gdy wypowiadał słowo brat, zazgrzytał zębami.

- Dość przerdzewiały słabeuszu. Nie będę dyskutował z tobie podobnymi o honorze. Wyzywam cię. Walczmy na gołe pięści. Tu i teraz. Zero broni, zero psionicznych sztuczek. Pokaż co potrafisz tchórzu. I przestań się wykręcać. A co do załamań nerwowych… zobaczymy jak będziesz wyglądał po walce. Czy będziesz w stanie porozumieć się w inny sposób niż bezwładne mlaski i jęki.
Rzekłszy to, podszedł do Bannusa.

Ur-Dagon, słysząc co się dzieje, mocno przspieszył Rhino i gwałtownie zahamował, po czym zerwał się i wypadł do kabiny desantowej.
Bannus parsknął pogardliwie.
- Nie ty dyktujesz tu warunki szczeniaku. Ja nie bawię się w gierki.- Czy ten smarkacz rzeczywiście myślał, że może wyzwać go na pojedynek na pięści? Psioniczna energia wzmocniła stalowe ciało dając niesamowitą siłę i wytrzymałość. Bannus nie uznawał półśrodków. - Zaatakuj mnie, a zginiesz - oznajmił zimno.
Bannus stanął w szerokim rozkroku, gotowy do walki, Przechylił głowę, Czerwone diody w jego oczach rozjarzyły się zimną furią, wpatrując się w swego przeciwnika, czekał pozornie spokojnie na jego ruch.*

- SIADAJ. - z głośników przy radiostacji, tych samych którymi niedawno przemawiał Avincus, zabrzmiał o wiele bardziej donośny przez możliwości sprzętu, ale wciąż wycofany głos młodego sierżanta piechoty kosmicznej. Nagły, bardzo głośny dźwięk mógł sprawić, że ktoś się obróci by spojrzeć ku głośnikom będącym tuż obok Aufidiusza który wstał zagradzając drogę Ur-Dagonowi, kabel podobny do tego, którym Nędzarz się z nim komunikował, podłączony do interfejsu koło konsoli radiostacji. Stąd zapewne głośność, mimo normalnej mowy. Ultramarine odwrócił się opieszale ale bez zwłoki ku dwóm stojącym naprzeciwko siebie w transporterze braciom.
- JESTEŚMY ANIOŁAMI… IMPERATORA. JESZCZE… JEDNO SŁOWO O. ZDRADZIE. SŁABOŚCI CZY TCHÓRZOSTWIE. PRZYSIĘGAM NA… PRIMARCHĘ. KTO POCIĄGNIE TO… DALEJ, ZOSTANIE. W PLACÓWCE. DOPÓKI AVINCUS NIE PRZYŚLE LĄDOWNIKA.
- wyciągnął wtyk z konsoli ręką, do której przyłączony był przewód.
- Nie obchodzi mnie czy jesteście tutaj ratować tych ludzi czy zabijać xenos. Kolejne słowo, które wedle... mojego uznania nie ma związku z… misją. Będziecie mieli… wiele dni by… wszystko wyjaśnić. Sami. - czerwone wizjery zmierzyły pancerne sylwetki jego braci w nieoświetlonym wnętrzu zamkniętego transportera.
- Ty. - Ultramarine wskazał Torfina - Będziesz nie tylko… konsultantem. Też przybocznym… strażnikiem. Me życie zależy… jeno od. Twojej czujności i… skupienia. Nie odstępuj mnie. Na… krok.
- Reszta… - najmłodszy z braci mówił w taki sposób, by nikogo nie antagonizować, lecz skupił swoje spojrzenie na Bannusie - Nie rozpraszać brata. Torfina. Jego wymaga... Żadnej komunikacji. A teraz siądźcie, bracia. - ostatnie zdaje wypowiedział miękko, prawie przyjaznie, jak gdyby nic się nie zdarzyło. Nie czekając aż… spełnią prośbę, zasiadł na swoim miejscu.

Bannus skinął usatysfakcjonowany głową sierżantowi, na znak, że przyjął rozkaz.
Potem obdarzył Torfin 'a kpiarskim uśmiechem, choć jego twarz, ze swoją cybernetyczną dolną szczęką i innymi wszczepami, ledwo była w stanie do ludzkiej mimiki. Bannus odczekał, aż Torfin oddali się, niespuszczając go z czujnych, zimnych oczu. Nie był pewien, czy wilczek podporządkuje się rozkazowi. Jedno było pewne, Bannus nie zamierzał odwracać się plecami do tego syna Russ 'a.

Ur-Dagon nie patrzył na oficera, tylko wlepiał spojrzenie w Torfina. Czekał… czy Wilk się uspokoi. [zakładam, że tak]
Dopiero wtedy powoli spojrzał na Aufidiusza. Przełączył vox na prywatny kanał by tylko on go słyszał.
- Na przyszłość reaguj szybciej, bracie. Jeśli ten szczeniak jeszcze raz obrazi mego prymarchę, bądź mych braci a ty nie zainteresujesz się ich honorem na swój sposób, to ja się nim zainteresuję na swój. I bardzo ci się on nie spodoba.
Przyjąłem. w głośniku hełmu zbrojmistrza odezwał się niechętny głos lidera Wydajesz się… bardzo poruszony. Powiadom jeśli. Potrzebujesz… zmiany.
Ur-Dagon odpowiedział dopiero siedząc już za sterami Rhino, bedąc znów zespolonym z jego duchami dzięki MIU.
- Kocham mego prymarchę, gardzę słabościami i nienawidzę wrogów Imperium. To są główne siły które napędzają mnie i większość Żelaznych Dłoni. Torfin obraził Gorgona, okazał niezwykłą słabość charakteru i dwukrotnie chciał walczyć z jednym z Aniołów Śmierci Imperatora. Jest skazą w tym oddziale. Słabością która może w nas bardzo mocno uderzyć, jeśli przedtem nie zginie. Zmiana której potrzebuję to właśnie ta słabość. Albo w postaci nauczenia go, spacyfikowania i ustawienia, jak ja kiedys zostałem ustawiony przez pierwszego Ur-Dagona. To była by najlepsza opcja. Drugą jest pozbycie się go. Nie ufam mu i póki on kryje moje plecy nie będe w stanie w pełni skupić się na tym co jest przede mną.
- Różne są ścieżki Wilka i Żelaza. Skup się na swoich niedoskonałościach… bracie. Nie jestem. By mieszać… się w wasze niesnaski. Lecz słabością… jest porzucenie. Stanowiska, na wrogim… terenie. Choćby sprowokowanym. Jeśli bratu… tak łatwo cię sprowokować… nie chcę myśleć… o wrogu. Niechaj. Się to, nie powtórzy… Z bratem Torfinem… zaś. Unikaj kontaktu.
Ur-Dagon milczał przez chwilę.
- [i]Nie postrzegam honoru tak jak Torfin, ale swój mam. Skoro ty tak długo nie reagowałeś na to jak ktos pluje na imię nie tylko mego prymarchy, ale też innych, to musiałem zareagować. Swoje powiedziałem. Jeśli jeszcze raz Gorgon zostanie obrażony zareagujesz albo ty, albo ja, przy czym przy mojej reakcji zdeptam jego dumę, złamię honor i najpewniej urwę jedną kończynę, aby więcej...
- Urwij obie, jeśli zdołasz - przerwał w pół zdania Aufidiusz - Lecz jeśli… spróbujesz gdy. Narazi to… choćby hipotetycznie. Oddział. Pozostaniesz z tyłu.
- Trudno. Jeśli TY możesz sobie pozwolić by zostawić mnie z tyłu to rzeczywiście nie musisz reagować. Jeśli jednak chcesz mieć moje wszystkie trzy ramiona po swojej prawicy to broń honoru prymarchów swoimi metodami i niech to będą metody skuteczne. Powiedziałem co miałem do powiedzenia. Zrobisz co uważasz za słuszne. Bez odbioru... - uciął Ur-Dagon dyskusję po czym dodał -...bracie sierżancie - bo jednak uznał, że suma summarum, to nie Aufidiusz jest obiektem jego gniewu.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 02-10-2014 o 11:24.
Arvelus jest offline