Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2014, 17:38   #28
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
~ Gdzie ja trafiłem? To jakaś karna jednostka? Kim oni są? ~ brat Lupus siedząc we włazie był niejako w naturalny sposób ograniczony od tego co się dzieje we wnętrzu wozu. Prawie nic nie widział a na słuch miał tylko to co słyszał w komunikatorze. No i nie mógł opuścić swojego stanowiska bo przecież to jak zostawienie warty przez wartownika. Bracia przecież liczyli, że ich ostrzeże w razie czego.

A to co słyszał wcale nie wyglądało dobrze. Właściwie wyglądało bardzo źle czyli jakby tam na dole zaraz znów mieli się zamiar wziąć za łby. Pokręcił głową z niedowierzaniem. I to praktycznie na 5 minut przed walką z wrogiem! Przecież to niedorzeczne! No sam wcale spokojny jakiś nie był i zdarzało mu się wpaść w gniew czy stracić zimną krew no ale, żeby tak się zachowywać?! Pokręcił znów głową mimo, że żaden z braci go nie widział.

Słyszał jak od słowa do słowa rozmowa przechodzi w pyskówkę a ta w kłótnię i prawie bójkę. Z kazdym kolejnym słowem Lupus liczył, że przez braci przemówi mądrość Imperatora i ochłoną, ujrzą swoją pomyłke i z kazdym kolejnym słowem przychodziło rozczarowanie. Nie mógł też zrozumieć dlaczego brat Aufidiusz toleruje takie zachowanie. Miał ochotę siłą woli zmienić swój zamontowany bolter w armatkę wodną i pod ciśnieniem poddtopić nieco gorące głowy na dole. Albo wrzućić do środka flashbang. Lub gazowca. A może ich wszystkich tam na dole po prostu zakneblować i wypuścić dopiero jak wróg będzie w zasięgu wzroku? Brat Lupus naprawdę nie wiedział jak zareagować i czy powinien. Ostatecznie bowiem brat lider zaprowadził porządek choć zdawał się być chwilowy a to źle wróżyło na przyszłość.

Wahanie przeszło w pewność gdy pancerka zatrzymała się i chwilę potem usłyszał jak brat Ur - Dagon, który dał mu się dotąd poznac jako taki sprawny kierowca i inżynier, dołącza do rozmowy. Tego już było za wiele! To zdecydowanie opóźniało ich przybycie na miejsce a przecież tyranidy mogły w międzyczasie zaatakowac ponownie albo znów coś zeżreć i zwłoka mogła oznaczać czyjeś być lub nie być. Tego stolerować nie mógł bo to już jego zdaniem wpływało na zdolność bojową i cele misji ich oddziału. Nie chciał jednak kontynuować kłótni czy ja rozszerzać więc mówił dość cicho ale i tak przez komunikator słyszeli go wszyscy. Tak samo jak niezadowolenie i tłumiony gniew z takiego obrotu sprawy.

- Chaos... Widzę chaos... Chaos w naszych szeregach bracia... Chaos i rozbicie, brak jedności i zaufania... Brak braterstwa... Brat nie ufa bratu... Dziecię Imperatora nie ufa drugiemu... Duma, prywata i uczucie krzywdy przesłania nam obraz. A bez tego będziemy bładzić jak we mgle. Bez tego nie pokonamy wroga. A przecież jesteśmy Dziećmi Imperatora. Powinniśmy dawać przykład. Jaki przykład w tej chwili dajemy? Czy tego uczy nas nasz Ojciec? Nasi czcigodni Patroni? Po to walczyli i prowadzili Wielką Krucjatę byśmy teraz to zaprzepaścicli walcząc między sobą? Chowając urazy? Jeśli tak to cóż jest dalej? Co nas czeka? Bo w wojnach i walkach na ogół następuje eskalacja. Kogo jeszcze zamierzamy wciągnąć w naszą pychę i próżność? Opamietajmy się zanim będzie za późno! Proszę was o pokorę i przebaczenie. Dla mnie, dla siebie nawzajem i dla siebie samego. A gniew i furię naszą niech poznają nasi wrogowie! Ich niczczmy! Na nich sięgajmy po miecze, boltery i pięści jesli trzeba! A nie na siebie nawzajem teraz czy kiedykolwiek! Braćmi do cholery jesteśmy! - mimo, że planował mówić spokojnie i rzeczowo bo nie chciał kolejnego konfliktu to jednak w miarę jak mówił czuł, że traci nad sobą kontrolę i w głosie co raz silniej pobrzmiewają emocje. Przy końću już prawie krzyczał a pod wpływem bezsilnej złości aż uderzył opancerzoną rękawicą w pancerz pojazdu koło włazu aż echo poszło.

Był zły na nich. Mógłby gadać dalej ale uznał, że to co powiedział wystarczy. Mieli akcję do wykonania i to konkretną. Miał nadzieję, że ona jakoś pogodzi ich zespół. W końcu wszyscy mogli wkrótce zginąć, to zazwyczaj działało.

- Historia to bardzo ważna i piękna rzecz. Nie możemy o niej zapomnieć. Ona mówi nam kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy i wskazuje nam cele na przyszłość. Ale teraz jest taraz. Teraz możemy napisać własną historię. Razem. Tu w Deathwatch. - rzekł już spokojniejszym i trochę zamyślonym tonem i jak to miał widać w zwyczaju nie było wiadomo do kogo konkretnie kieruje te słowa.

- Tu brat Lupus. Wróg w polu widzenia. Stado Pożeraczy na trzeciej. Poruszają się równolegle do wozu. Bez odbioru. - usłyszeli lakoniczny meldunek wypowiedziany wyraźnym ale dość oschłym tonem.
 
Pipboy79 jest offline