~ Gdzie ja trafiłem? To jakaś karna jednostka? Kim oni są? ~ brat Lupus siedząc we włazie był niejako w naturalny sposób ograniczony od tego co się dzieje we wnętrzu wozu. Prawie nic nie widział a na słuch miał tylko to co słyszał w komunikatorze. No i nie mógł opuścić swojego stanowiska bo przecież to jak zostawienie warty przez wartownika. Bracia przecież liczyli, że ich ostrzeże w razie czego.
A to co słyszał wcale nie wyglądało dobrze. Właściwie wyglądało bardzo źle czyli jakby tam na dole zaraz znów mieli się zamiar wziąć za łby. Pokręcił głową z niedowierzaniem. I to praktycznie na 5 minut przed walką z wrogiem! Przecież to niedorzeczne! No sam wcale spokojny jakiś nie był i zdarzało mu się wpaść w gniew czy stracić zimną krew no ale, żeby tak się zachowywać?! Pokręcił znów głową mimo, że żaden z braci go nie widział.
Słyszał jak od słowa do słowa rozmowa przechodzi w pyskówkę a ta w kłótnię i prawie bójkę. Z kazdym kolejnym słowem Lupus liczył, że przez braci przemówi mądrość Imperatora i ochłoną, ujrzą swoją pomyłke i z kazdym kolejnym słowem przychodziło rozczarowanie. Nie mógł też zrozumieć dlaczego brat Aufidiusz toleruje takie zachowanie. Miał ochotę siłą woli zmienić swój zamontowany bolter w armatkę wodną i pod ciśnieniem poddtopić nieco gorące głowy na dole. Albo wrzućić do środka flashbang. Lub gazowca. A może ich wszystkich tam na dole po prostu zakneblować i wypuścić dopiero jak wróg będzie w zasięgu wzroku? Brat Lupus naprawdę nie wiedział jak zareagować i czy powinien. Ostatecznie bowiem brat lider zaprowadził porządek choć zdawał się być chwilowy a to źle wróżyło na przyszłość.
Wahanie przeszło w pewność gdy pancerka zatrzymała się i chwilę potem usłyszał jak brat Ur - Dagon, który dał mu się dotąd poznac jako taki sprawny kierowca i inżynier, dołącza do rozmowy. Tego już było za wiele! To zdecydowanie opóźniało ich przybycie na miejsce a przecież tyranidy mogły w międzyczasie zaatakowac ponownie albo znów coś zeżreć i zwłoka mogła oznaczać czyjeś być lub nie być. Tego stolerować nie mógł bo to już jego zdaniem wpływało na zdolność bojową i cele misji ich oddziału. Nie chciał jednak kontynuować kłótni czy ja rozszerzać więc mówił dość cicho ale i tak przez komunikator słyszeli go wszyscy. Tak samo jak niezadowolenie i tłumiony gniew z takiego obrotu sprawy. - Chaos... Widzę chaos... Chaos w naszych szeregach bracia... Chaos i rozbicie, brak jedności i zaufania... Brak braterstwa... Brat nie ufa bratu... Dziecię Imperatora nie ufa drugiemu... Duma, prywata i uczucie krzywdy przesłania nam obraz. A bez tego będziemy bładzić jak we mgle. Bez tego nie pokonamy wroga. A przecież jesteśmy Dziećmi Imperatora. Powinniśmy dawać przykład. Jaki przykład w tej chwili dajemy? Czy tego uczy nas nasz Ojciec? Nasi czcigodni Patroni? Po to walczyli i prowadzili Wielką Krucjatę byśmy teraz to zaprzepaścicli walcząc między sobą? Chowając urazy? Jeśli tak to cóż jest dalej? Co nas czeka? Bo w wojnach i walkach na ogół następuje eskalacja. Kogo jeszcze zamierzamy wciągnąć w naszą pychę i próżność? Opamietajmy się zanim będzie za późno! Proszę was o pokorę i przebaczenie. Dla mnie, dla siebie nawzajem i dla siebie samego. A gniew i furię naszą niech poznają nasi wrogowie! Ich niczczmy! Na nich sięgajmy po miecze, boltery i pięści jesli trzeba! A nie na siebie nawzajem teraz czy kiedykolwiek! Braćmi do cholery jesteśmy! - mimo, że planował mówić spokojnie i rzeczowo bo nie chciał kolejnego konfliktu to jednak w miarę jak mówił czuł, że traci nad sobą kontrolę i w głosie co raz silniej pobrzmiewają emocje. Przy końću już prawie krzyczał a pod wpływem bezsilnej złości aż uderzył opancerzoną rękawicą w pancerz pojazdu koło włazu aż echo poszło.
Był zły na nich. Mógłby gadać dalej ale uznał, że to co powiedział wystarczy. Mieli akcję do wykonania i to konkretną. Miał nadzieję, że ona jakoś pogodzi ich zespół. W końcu wszyscy mogli wkrótce zginąć, to zazwyczaj działało. - Historia to bardzo ważna i piękna rzecz. Nie możemy o niej zapomnieć. Ona mówi nam kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy i wskazuje nam cele na przyszłość. Ale teraz jest taraz. Teraz możemy napisać własną historię. Razem. Tu w Deathwatch. - rzekł już spokojniejszym i trochę zamyślonym tonem i jak to miał widać w zwyczaju nie było wiadomo do kogo konkretnie kieruje te słowa. - Tu brat Lupus. Wróg w polu widzenia. Stado Pożeraczy na trzeciej. Poruszają się równolegle do wozu. Bez odbioru. - usłyszeli lakoniczny meldunek wypowiedziany wyraźnym ale dość oschłym tonem. |