Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-10-2014, 16:17   #31
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
W życiu większości ludzi, zwykle tych należących do aktywniejszej, inteligentniejszej lub przynajmniej bardziej samodzielnej grupy, istnieje moment, w którym chcą uniezależnić się od rodziców. Często dzieje się to w sposób naturalny, kiedy indziej przybiera to żywiołową formę. Jak było pomiędzy panem Alberto a Jamalem? Ciężko określić, ale starszy mężczyzna nie miał już tak jednoznacznych odpowiedzi na dodatkowe pytania.
- Nie było między nami wrogości - odniósł się do słów Pauli. - Ostatnimi czasy widywaliśmy się niezbyt często, a kiedy już to nastąpiło, odnosiliśmy się do siebie neutralnie albo przyjacielsko. To nie znaczy, że zareaguje dobrze. Nie wiem, czy nie został omamiony. Rzadko widywałem go w towarzystwie kobiet i może być podatny… nieważne jaki kolor włosów czy rozmiar piersi - słabo uśmiechnął się do Manueli, jakby nawiązując do tego, że zebrane tutaj dziewczyny mają się czym pochwalić. - Nie posiadam żadnych informacji o tej tajemniczej kobiecie. Jamal nie pozostawił po sobie nic na kontenerowcu. Kapitan mówił, że miał tylko jedną dużą torbę podróżną. Sprawdziliśmy jego pokój na Hawajach, tam również nic nie znaleźliśmy.
Zakończył, spoglądając jeszcze raz po ich twarzach.
- Liczę na państwa pomoc. Gdybyście się z nim skontaktowali i nie chciał iść, możecie najpierw spróbować mi z nim pomówić. Zdjęcia, mapę i środek dostarczy ktoś na lotnisko, razem z walizkami na bagaż dyplomatyczny.

Opuścili hotel, wychodząc na przysmażany słońcem chodnik zatłoczonego, ruchliwego miasta. Dochodziła jedenasta, Alker poprowadził ich na niewielki placyk, po drodze sprawdzając dostarczone przez aktualnego pracodawcę materiały, bilety i informacje.
- Wylot o godzinie czwartej po południu z Meksyk-Benito-Suares, głównego lotniska tutaj. Najpóźniej druga trzydzieści trzeba być na miejscu, pan Alberto obiecał załatwić przewóz broni i wszelkich rzeczy, które zwyczajnej odprawy by nie przeszły. Daje to trochę czasu na załatwienie spraw, zebranie sprzętu, zjedzenie czegoś. Jak ktoś nie zapoznany i nie przyzwyczajonym, nie polecam jedzenia ostrych tutejszych potraw przed odlotem. Lot trwa sześć godzin, a my lecimy klasą ekonomiczną - uśmiechnął się.


Profesjonalizm profesjonalizmem, życie życiem. A zombie zombie zombie. Najbliżej tej istoty właśnie się czuł, podejrzewając, że ci cali szamani mieli wprawę w tworzeniu czegoś takiego, choćby na chwilę. Krótki przegląd wiadomości pozwolił mu odkryć sporo o sobie samemu na tej wyspie.
Po pierwsze, przebywał tu już od ponad tygodnia, a obecnie była sobota, 12 lutego. Po drugie, dom, choć wygląd sugerowałby raczej nazwę "chata", wynajął na miesiąc, więc tu nie musiał się przejmować. Po trzecie, zdecydowanie znajdował się w Panii, na wyspie Ralasco. Po czwarte, najemnicy przybywali jutro z samego świtu, do zatoki na północ od miasteczka, w którym obecnie się zajmował. Za pomoc w wykonaniu ich misji miał dostać dziesięć tysięcy E$. Tysiąc otrzymał jako zaliczkę po podpisaniu umowy. Po piąte, tutejsi rebelianci nie darzyli go jeszcze zaufaniem, ale mieli skontaktować się dzisiaj, popołudniu lub wieczorem. Musieli więc już go kojarzyć, przynajmniej z widzenia lub miejsca zamieszkania. Na takiej małej wysepce to nie problem. Znalazł też niezbyt dokładną mapkę, satelita także wiele nie pomagał, nie przybliżając obrazu tak mocno, by pokazać szczegóły. Po szóste, człowiek od ruchu oporu, z którym się kontaktował, przedstawiał się jako Nurcio i to w zasadzie wszystko, co o nim wiedział.
Uff, nadmiar informacji sprawił, że łeb znów zaczął pulsować.

Piwko na szczęście było zimne. Garnitur nie śmierdział, chociaż cały dom był nieco za wilgotny jak na zwykłe cywilizowane standardy. Arrika wyszła z łazienki ubrana faktycznie w przepaskę biodrową, wykonaną z liści, trawy, sznurka i kolorowych ozdób. Koszula Juana zasłaniała większość widoków, chociaż pomiędzy guzikami dało się ciągle dostrzec zarys piersi. To przez ich wielkość, niezależnie od ubrania trudno byłoby je ukryć. Uśmiechnęła się i zagwizdała na widok stroju Anzany.
- Jaki przystojniak, mniam! - zbliżyła się, poprawiając kołnierzyk jego koszuli i liżąc go po policzku. - Bardzo niewielu chodzi tu tak ubranych. Ja już wiem, że lubisz zwracać na siebie uwagę - mrugnęła do niego. - Mieszkam w Undzie, nie wiem czy rozpoznałabym wszystkich. Szamani mieszkają w wioskach albo pustelniach w głębi wyspy. Kilka twarzy uczestników zabawy było mi znanych.
 
Sekal jest offline