- Tylko nie szamani! - Juan zachwiał się, unosząc dłonie w obronnym geście. - Jak będę to chciał kiedyś powtórzyć to proszę, przywal mi czymś ciężkim w łeb.
Zwinnie wyślizgnął się jej, sięgając po futerał z gitarą i czarny kapelusz.
- No dobra, czas poznać tą wyspę na nowo! - Roześmiał się, odnajdując na stole klucze. - Zabawa zabawą, ale el mariachi musi jakoś zarobić na obiad.
Gdy już opuścili chatę Juan zamknął drzwi i przez chwilę delektował się widokiem oraz orzeźwiającą bryzą oceanu.
- Do twarzy ci w tej koszuli - powiedział do Arriki. - Obawiam się, że nie mam pojęcia, w którą stronę iść i czym dojechać do Undy. - Podrapał się po skroni. - Jak tu się w ogóle żyje, na Ralasco? |