Robert maszerował bacznie rozglądając się po okolicy. Od ponad pół godziny nie zamienił z nikim ani słowa. Nie wydawał się zbyt potężny. Ubrany w skórzaną kurtkę, z kapeluszem na głowie sprawiał wrażenie szeryfa ze starych westernów. Z prawej strony pasa miał przytroczoną solidną maczetę, a z lewej mały nóż. Wewnątrz kurtki trzymał pistolet. Na plecach niósł stary plecak, w którym trzymał resztki żywności.
Bystrym wzrokiem przyjrzał się chatce. Na pierwszy rzut oka nie zauważył w okolicy żadnych szwendaczy.
- Powinniśmy sprawdzić ten dom. - odrzekł małomówny blondyn - Każdy kęs może nam uratować życie. Jest szansa, że ktokolwiek kto tu mieszkał zostawił coś zdatnego do spożycia.
Ostatnio edytowane przez del martini : 04-10-2014 o 13:57.
|