Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2014, 14:04   #32
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Aż podskoczył gdy drzwi otworzyły się na zakończenie złowieszczego cokolwiek komunikatu o potrzebie ewakuacji.
- Oszukują - mruknął - Znowu oszukują! River! River zobacz! Czy oni nie rozumieją, że tak nie wolno???
Uniósł roztrzęsione dłonie w obronnym geście gotów zrobić pożytek ze swojej mocy na czymkolwiek następnym co by go zaskoczyło. Nic więcej się jednak nie działo. Czerwona lampka nadal mrygała ostrzegawczo swoim jaskrawym, pulsacyjnym kolorem wzgryzając się w umysł nastolatka. Krzycząc niemal. Niebezpieczeństwo! Czerwone lampki paliły się tylko wtedy gdy coś z River… nabroili. Pokazywały normalnym ludziom, że to oni są w niebezpieczeństwie. Nigdy nie paliły się w innych momentach. Co więc się teraz działo?
Ano po otwarciu drzwi jak na złość nie działo się nic. Nikt nie biegał. Nie krzyczał. Nie chował się. Po prostu nic. I to sprawiało, że Robin czuł jak ogarnia go strach. Jak przełyka nerwowo ślinę próbując usunąć wrażenie suchości w ustach. Jak zimny pot go oblewa, a pod nogami czuje miękkość tę samą którą poznał niedawno na widok lufy pistoletu porucznika Einhorna wycelowanej w jego czoło. - Oszukują! - powtórzył raz jeszcze - Mają natychmiast zamknąć te drzwi! Słyszycie?! - tym razem spojrzał na kamerę pomieszczenia - Macie zamknąć te drzwi!!!
Nie zareagowały jednak. Ani drzwi. Ani inni. Część zaczęłą planować ewakuację. A Chińczyk to właściwie chyba już się ewakuował. Dopiero wsuwająca mu się w rękę, dłoń trochę go uspokoiła.
- Oszukują River - powiedział do siostry z drżącym przekonaniem w głosie - To nadal trening. Tak nie wolno!
- Niekoniecznie - ścisnęła mu dłoń i przygryzła dolną wargę jakby wahając się nad czymś. Nad czymś czy mu coś powiedzieć. O czymś co wie i co może mieć znaczenie dla tego co się dzieje - Tu nie jest tak jak wtedy Robin. Tu są inne dzieci i...
Nikolai pokazał im, że pora już iść i że będzie szedł na końcu. To dobrze. Dobrze, że przynajmniej ktoś robi co do niego należy.
Wyszli na korytarz. Na chwilę zapomniał o tym co mu chciała powiedzieć River. W milczeniu i skupieniu słychać tyle nowych dźwieków. Syczące gdzieś w głębi ścian pompy, dudniąca na granicy słyszalności hydraulika, szmer paneli lampowych i buczące przy każdych drzwiach węzły napięcia… Wszystko to jakoś tak złowrogo zastępowało teraz dobrotliwy ton doktor Alreuny… Ale dzięki bliskości River i pewności zachowania Ruska, jakoś tak czuł, że już mu ręce nie drżą. Ze mimo iż dalej wystraszony, jest już odrobinę bardziej gotowy na to co może ich czekać w tych korytarzach. Odetchnął i nabrał powietrza w płuca by postawą dać do zrozumienia, że już się wcale nie boi. Ale wtedy przypomniał sobie słowa River.
- Jakie dzieci? Masz na myśli ich? - wskazał siostrze resztę psioników, z którymi szli.
- Nieeee… to nic. Później ci powiem.
Nie naciskał. I tak teraz bardziej skupiał się na otoczeniu niż jej słowach.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline