Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2014, 21:12   #31
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Nikolai
Alarm. Czerwone światła i syreny. Tak nagła zmiana wywołała lekki szok w umyśle Nikolaia. Jeszcze chwilę temu było ciemno i walczyli ze sobą. Teraz Peter w swoim bezmyślnym popisie siły wszystko popsuł.
- Na pewno zepsułeś. Alarm, ewakuacja. Ciekawe jak się z tego wytłumaczymy. Ktoś wie dokąd iść? - Nikolai rozejrzał się po swoich współtowarzyszach i po pomieszczeniu skąpanym w czerwonej poświacie sygnału alarmowego. W sumie wcześniej nie zwracał na nich uwagi. Wszystko działo się tak szybko. Przyglądał się teraz wszystkim w czerwonej poświacie. Nikolai przy większości z nich wyglądał na praktycznie dorosłego. Coś ścisnęło go w przełyku. W głowie szumiały słowa Alreuny "Czy oglądałeś kiedyś mrówki przy pracy? Pojedynczo są słabe i głupiutkie, ale w grupie potrafią stworzyć prawdziwe zagrożenie." Musimy się pozbierać. Musimy działać w grupie - myślał. Serce w klatce chłopaka kołatało coraz mocniej i szybciej. Kto mrówkom wskaże drogę? Skąd mrówki wiedzą co mają robić?
Pewnie wszyscy byli równie zdezorientowani jak on. Jedna z dziewczyn schowała głowę między przedramiona, zasłaniając uszy.
- 4F to ten poziom na którym jesteśmy!! - krzyknęła. Dopiero to otrzeźwiło umysł Nikolaia. To nie Peter wywołał alarm. A to oznaczało, że pojawiło się jakieś zagrożenie. Zagrożenie dla Novum. Zagrożenie dla Edenu. W głowie chłopaka kłębiła się masa myśli. Tych ważnych jak to co powinni teraz zrobić, jak i takich zupełnie bez znaczenia jak wzór chemiczny wody. Sny które miały wprowadzić ich do współczesnego świata i przekazać im podstawową wiedzę zostawiły swoje piętno w umyśle chłopaka. Miał nadzieję, że taka sytuacja nie będzie trwała. Miał pewien pomysł jak poprawić swoje skupienie, ale nieco się wahał. W końcu przed chwilą się udało.

Keiko, Liam, Nikolai

- Czy my jesteśmy personel? Personel ma się ewakuować. –powiedziała Keiko.
-O... oooo… - odezwał się Liam zakładając pospiesznie okulary.
-Bardzo, bardzo nie dobrze! Do schronu! Biegiem! - dodał i wybiegł z pomieszczenia oglądając się za siebie, by upewnić się, że wszyscy opuszczają pomieszczenie.
-No to biegiem! - Nikolai delikatnie pchnął przez drzwi Petera i czekał aż reszta ruszy za Liamem. - Biegnijcie, ja osłaniam tyły. - Zmarszczył brwi usiłując sobie przypomnieć imię panikującej dziewczyny, jednak po chwili odpuścił
- To czy jesteśmy personel chyba nie ma znaczenia. Zresztą czy widzisz tu gdzieś jakiś inny personel? Nie mam zamiaru zostawać na 4F, skoro grozi nam niebezpieczeństwo. - mówiąc to myślał o stworzeniach o których wcześniej powiedziała im Aulerna. Nie miał ochoty spotkać niczego takiego.
-Dobra, to ja prowadzę! - odezwał się ponownie Liam zaczynając się kierować w stronę najbliższego schronu.
-Ten kod to zagrożenie życia! Poziom może być skażony i coś mogło wyjść z laboratorium! Jakie macie moce?! Znajomość może nam się zaraz przydać! Ja jestem mistrzem cieni! - dodał z lekką dumą po pospiesznym tłumaczeniu w biegu.
Keiko - ciągle zakrywająca uszy - nie brała udziału w dyskusji. Uznała, po dłuższym namyśle, że jednak nie jest personelem, więc polecenie ewakuacji jej nie dotyczy.
Została w sali.
Nikolai podszedł do dziewczyny. Delikatnie położył dłonie na jej ramionach i na tyle delikatnie ile potrafił potrząsnął ciałem dziewczyny.
- Kajko - nie był do końca pewien czy tak ma na imię dziewczyna, ale nic innego nie mógł sobie przypomnieć -musimy iść. Grozi nam niebezpieczeństwo. Nie możemy zostać! Mistrz Cieni mówi, że COŚ mogło wyjść z laboratorium - chłopak starał się, żeby jego głos brzmiał spokojnie, jednak jednocześnie musiał mówić na tyle głośno, żeby sygnał alarmowy go nie zagłuszył.
Keiko podniosła głowę i popatrzyła gdzieś obok twarzy Nikolaia.
- Ewakuacja dotyczy personelu - wyjaśniła spokojnie. - My nie jesteśmy personelem. Trzeba usiąść i poczekać na opiekunów.
Nikolai przesunął głowę, tak żeby zmusić Keiko do spojrzenia mu w oczy.
- Opiekunowie są personelem. Jeśli się ewakuowali, to nikt po nas nie przyjdzie. Chodź, razem poszukamy opiekunów. - spróbował w swoją dłoń wziąć dłoń dziewczyny.
Keiko zahaczyła spojrzeniem o sylwetkę chłopaka. Był większy od niej o jedną trzecią . Albo więcej. To ciekawe - zaczęła w myślach układać równanie, które pozwoliłoby jej policzyć, o ile . Musiałaby znać swoją wagę i wzrost, można oszacować, potem x...
Wielki chłopak złapał ją za rękę, nie szarpał - nie lubiła szarpania.
- Chodź - podniosła się więc na nogi i zaczęła za nim iść. Starsze dzieci często decydowały.

Nikolai
Oczy chłopaka znowu zyskały na błękitnym odcieniu. Temperatura wokół spadła o jeden stopień. Inne dzieci się raczej nie zorientowały, a Nikolai oczyszczał sobie umysł. Traktował to jak ćwiczenie. Gdy aktywnie wykorzystywał moce swojego umysłu to jego mózgu nie zaprzątały niepotrzebne myśli. Mógł się skupić na drodze ewakuacji a nie na twierdzeniu Pitagorasa. Do tego osiągnął kilka drobnych sukcesów w niecałe trzy minuty. Mieli mrówkę przewodnika, Mistrza Cieni. Cokolwiek to znaczy. Na rozmowy o supermocach przyjdzie czas. Mrówki nie przechwalają się między sobą która jest najsilniejsza, ani która ma najdłuższe czułki. Mrówki działają razem! W każdym razie mieli za kim podążać i to się teraz liczyło. Kolejnym sukcesem było przekonanie małej Azjatki do wyjścia. Jej kolega pobiegł za przewodnikiem, a ona została sama. Przestraszona, nie wiedząca co ma robić. Skołowana jak oni wszyscy. Nikolai bał się przez chwilę, że nastolatka nie będzie chciała iść z nimi. Przez moment był nawet zdeterminowany żeby wziąć ją na ręce i nieść. Mrówki muszą trzymać się razem! Na szczęście udało mu się ją przekonać do podróży za rękę. Ciepło jej dłoni było przyjemne. Ściskał dłoń dziewczyny jednocześnie przejmując się pozostałymi. Z jakiegoś powodu w swojej głowie zbudował sobie wizję drużyny w której on jest za wszystkich odpowiedzialny. Nie był najstarszy, ale Peter, który powinien być przywódcą mrówek szedł przed nimi delikatnie kulejąc. Chłopak nie mógł biec. Wszystko przeze mnie. Ja go tak urządziłem, więc teraz to ja muszę się o wszystkich zatroszczyć. Takie myśli nie opuszczały Nikolaia. Na szczęście niektórzy troszczyli się o siebie całkiem dobrze. Spoglądał na River i jej brata. Sam nie miał nigdy rodzeństwa, ale wiedział, że ta dwójka pójdzie za sobą w ogień. To go uspokoiło. Gdy już się upewnił, że wszyscy są przed nim i Kaiko ruszył szybkim krokiem. Bieg nie miał sensu, bo wtedy Peter zostałby w tyle. Nie chciał też siłą szarpać dziewczyny, która dopiero co obdarzyła go pewną dozą zaufania.
 

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 28-09-2014 o 21:14.
Mi Raaz jest offline  
Stary 04-10-2014, 14:04   #32
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Aż podskoczył gdy drzwi otworzyły się na zakończenie złowieszczego cokolwiek komunikatu o potrzebie ewakuacji.
- Oszukują - mruknął - Znowu oszukują! River! River zobacz! Czy oni nie rozumieją, że tak nie wolno???
Uniósł roztrzęsione dłonie w obronnym geście gotów zrobić pożytek ze swojej mocy na czymkolwiek następnym co by go zaskoczyło. Nic więcej się jednak nie działo. Czerwona lampka nadal mrygała ostrzegawczo swoim jaskrawym, pulsacyjnym kolorem wzgryzając się w umysł nastolatka. Krzycząc niemal. Niebezpieczeństwo! Czerwone lampki paliły się tylko wtedy gdy coś z River… nabroili. Pokazywały normalnym ludziom, że to oni są w niebezpieczeństwie. Nigdy nie paliły się w innych momentach. Co więc się teraz działo?
Ano po otwarciu drzwi jak na złość nie działo się nic. Nikt nie biegał. Nie krzyczał. Nie chował się. Po prostu nic. I to sprawiało, że Robin czuł jak ogarnia go strach. Jak przełyka nerwowo ślinę próbując usunąć wrażenie suchości w ustach. Jak zimny pot go oblewa, a pod nogami czuje miękkość tę samą którą poznał niedawno na widok lufy pistoletu porucznika Einhorna wycelowanej w jego czoło. - Oszukują! - powtórzył raz jeszcze - Mają natychmiast zamknąć te drzwi! Słyszycie?! - tym razem spojrzał na kamerę pomieszczenia - Macie zamknąć te drzwi!!!
Nie zareagowały jednak. Ani drzwi. Ani inni. Część zaczęłą planować ewakuację. A Chińczyk to właściwie chyba już się ewakuował. Dopiero wsuwająca mu się w rękę, dłoń trochę go uspokoiła.
- Oszukują River - powiedział do siostry z drżącym przekonaniem w głosie - To nadal trening. Tak nie wolno!
- Niekoniecznie - ścisnęła mu dłoń i przygryzła dolną wargę jakby wahając się nad czymś. Nad czymś czy mu coś powiedzieć. O czymś co wie i co może mieć znaczenie dla tego co się dzieje - Tu nie jest tak jak wtedy Robin. Tu są inne dzieci i...
Nikolai pokazał im, że pora już iść i że będzie szedł na końcu. To dobrze. Dobrze, że przynajmniej ktoś robi co do niego należy.
Wyszli na korytarz. Na chwilę zapomniał o tym co mu chciała powiedzieć River. W milczeniu i skupieniu słychać tyle nowych dźwieków. Syczące gdzieś w głębi ścian pompy, dudniąca na granicy słyszalności hydraulika, szmer paneli lampowych i buczące przy każdych drzwiach węzły napięcia… Wszystko to jakoś tak złowrogo zastępowało teraz dobrotliwy ton doktor Alreuny… Ale dzięki bliskości River i pewności zachowania Ruska, jakoś tak czuł, że już mu ręce nie drżą. Ze mimo iż dalej wystraszony, jest już odrobinę bardziej gotowy na to co może ich czekać w tych korytarzach. Odetchnął i nabrał powietrza w płuca by postawą dać do zrozumienia, że już się wcale nie boi. Ale wtedy przypomniał sobie słowa River.
- Jakie dzieci? Masz na myśli ich? - wskazał siostrze resztę psioników, z którymi szli.
- Nieeee… to nic. Później ci powiem.
Nie naciskał. I tak teraz bardziej skupiał się na otoczeniu niż jej słowach.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 07-10-2014, 23:34   #33
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=fi-S9lrnLZ8[/MEDIA]

Liam prowadził grupę do schronu.
Gdyby nie on, na pewno zgubiliby się w plątaninie podobnych do siebie korytarzy. Obok chłopaka w okularach przeciwsłonecznych szedł Nikolai, prowadząc delikatnie, aczkolwiek pewnie drobną Keiko. Dziewczyna cały czas trzymała się za głowę, ignorując zupełnie otoczenie. Za nimi szło rodzeństwo Robin i River – najmłodsi, ale jak się wydawało całkiem zorganizowani, a na pewno mniej wystraszeni niż Peter. Wielkolud od czasu, gdy zebrał spore lanie podczas treningu zdawał się utracić pewność siebie i trzymał się raczej z tyłu. A może był to efekt odniesionych ran?

Szli i szli, a otoczenie praktycznie się nie zmieniało. Nigdzie żywej duszy. Nikolai, który zdążył trochę popracować fizycznie w swoim krótkim życiu, zastanawiał się z czego jest zrobiona podłoga, po której stąpali. Posadzka zdawała się gładka niby marmur czy plastik, jednak tworzywo, z którego ją wykonano swoimi właściwościami wyciszania kroków przypominało bardziej gumę. Kolejny dziwny wynalazek „przyszłości”.

- Już niedaleko – przerwał ciszę Liam. W głosie chłopaka usłyszeli nutkę odprężenia. Musieli być naprawdę blisko bezpiecznej strefy. I wtedy padło pytanie z ust Petera:
- A gdzie ten skośnooki?
- Yao
- Keiko odsunęła dłonie od twarzy, rozglądając się za kolegą.

Wszyscy spojrzeli po sobie. Byli tak zaoferowani sytuacją, że zapomnieli o koledze.

- Nie było go jak wychodziliśmy z Sali – odezwał się po chwili wahania Robin, który jako ostatni wychodził z pomieszczenia.
- Musiał wyjść na początku – podsumował PeterPewnie już jest na miejscu…
- Albo błąka się po tych korytarzach
- podsunęła mniej optymistyczną wersję River.

Jakby w odpowiedzi na te przypuszczenia usłyszeli szelest kroków tuż za rogiem.

- Yao to Ty? – spytała cichutko Keiko.

Tak, to w pewnym sensie to był Yao… a raczej to było coś, co z niego zostało.


5 minut wcześniej

Cheng Yao szedł ostrożnie poprzez puste korytarze. Za każdym razem, gdy miał zawrócić i ponownie dołączyć do grupy, widział kątem oka coś, co przypominało mu dawną przyjaciółkę. A to blada dłoń, która w pospiechu znikała za rogiem, a to pukiel jasnych, niemal mlecznych włosów…

- Hillevi? – zapytał cicho bardziej siebie niż otoczenia.

Zastanawiał się czy zwariował. Szedł jednak dalej, podążając widmowym tropem przyjaciółki.

- Hillevi? – znów zapytał pustych ścian korytarza. O dziwo jednak, tym razem otrzymał odpowiedź.

- Tutaj – usłyszał cichutki, dziewczęcy głos, który rozpoznał, mimo że po 9 latach snu brzmiał nieco inaczej – bardziej kobieco.

Tak, to była Hillevi – albinoska o wybuchowym charakterze, towarzyszka jego niedoli. Jedyna osoba, którą Yao potrafił obdarzyć uczuciem. Choć była dla niego kłopotliwa, często raniąc go psychicznie i fizycznie swoimi atakami złości, to była też wsparciem i dzieliła te wszystkie chwile strachu, jakie los zgotował Chengowi po „przebudzeniu”.

Dziewczyna stała wtulona w róg między dwoma ścianami, chowając twarz w potoku jasnych loków.

- Nie… podchodź… - wyszeptała słabo, płaczliwym tonem.

To było coś nowego. Albinoska nigdy przedtem nie płakała – chyba że z wściekłości - tymczasem teraz… czy ona płakała naprawdę? Yao zignorował ostrzeżenie i położył dłoń na jej ramieniu. Wzdrygnęła się.

- Czy oni Cię skrzywdzili, Hillevi? – zapytał łagodnie.
- Zostaw… oni… jestem inna… brzydka… - mówiła z trudem.
- Jesteś piękna. – zaprzeczył Cheng i delikatnie odwrócił ku sobie twarz dziewczyny. To, co zobaczył, zmroziło jego krew w żyłach.
- Oh! Co…co oni Ci zrobili?! Musimy… musimy uciekać… może to się da odwrócić…
- Cheng
- dziewczyna strąciła gwałtownym ruchem dłoni rękę chłopaka.

Nie chciał jej urazić, dlatego poczuł się winny.

- Przepraszam, Hillevi, ja…
- Cheng…
- teraz jej głos wydawał się zachrypnięty, jakby powoli traciła umiejętność artykułowania słów.
- Tak? – spytał słabym głosem.
- U… ucie….uciekaj. – wydukała.
- Co? – zdziwił się - Przecież Cię nie zostawię. Hillevi uciekniemy, zobaczysz…

Yao znów dotknął jej ramienia, nie mając świadomości, ze tym razem bestia została uwolniona. Ostatnie, co pamiętał to zdziwienie z jaką łatwością zęby albinoski wbijają się w jego szyję. Słyszał jeszcze odgłos chrupania własnych kości pod naciskiem szczęk, a potem… potem był już tylko szum oceanu.





Obecnie

Keiko spojrzała z przerażeniem w martwe oczy Chenga. Jego twarz wydawała się taka spokojna… W zestawieniu z krwawym ochłapem, jaki pozostał z szyi po oderwaniu głowy chłopaka, ten spokój oblicza był groteskowy.

Białowłosa dziewczyna stała zaledwie kilkanaście metrów od grupy psioników. Keiko rozpoznała w niej towarzyszkę Yao z momentu ich pierwszego spotkania. Jasnowłosa dziewczyna imieniem Hillevi bardzo się zmieniła od tamtego czasu. BARDZO.


Trudno powiedzieć czy potwór, którym stała się albinoska rozpoznał była „rywalkę” czy zadziałał instynkt, ale na widok Keiko poczwara wydała zwierzęcy ryk i… rzuciła się w kierunku grupy.

Nikolai już miał działać, gdy zupełnie niespodziewanie usłyszał za plecami wystrzał broni. Nabój pomknął pomiędzy psionikami trafiając Hillevi prosto między oczy. Poczwara przewróciła się.

- Uważajcie! To jest zombie. Zaraz wstanie. Uciekajcie do schronu! – usłyszeli rozkazujący, kobiecy głos za plecami.

Kiedy się obejrzeli, zobaczyli za swoimi plecami Alreunę uzbrojoną w pokaźnych rozmiarów pistolet – Deser Eagle. W postawie ich opiekunki nie było nic z wcześniejszej łagodności, widać górę wzięło jej wojskowe wyszkolenie.

- To nie są ćwiczenia. Ruszcie się! – rozkazała pani doktor z wycelowaną w zombiaka lufą pistoletu.

Ciało Hillevi powoli zaczęło się podnosić.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-10-2014, 11:56   #34
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
W głowie Nikolaia pojawiało się tysiąc myśli na minutę. Był przerażony tym co widział, ale wiedział że nie może pokazać innym swojej paniki. Był za nich odpowiedzialny. Inni nie mogli widzieć jego paniki. Przełknął ślinę. Zacisnął dłoń mocno na dłoni Keiko. Ruszyli w stronę schronu. Nikolai powstrzymał się przed atakiem. Nie wiedział co to za przeciwnik. Potencjalnie była niebezpieczna. Bardzo niebezpieczna. Zabiła azjatę, który miał supermoce jak oni. Do tego nie nosiła śladów ran, więc musiała go zabić bez dużego wysiłku.
Nikolai ciągnąc za sobą Keiko dotruchtał do doktor Aulerny. Dopiero gdy stanął obok niej zaczął się skupiać na zamrożeniu zmierzającej w ich stronę istoty. W prawdzie to co kiedyś było dziewczyną o jasnych włosach miało niższą temperaturę ciała niż chociażby leżąca na podłodze głowa azjaty, jednak nie mogła się aż tak różnić od innych istot żywych. Większość komórek to przecież woda. Woda, która w niskiej temperaturze zaczyna krystalizować, a ostre krawędzie jej kryształów przebijają ściany komórkowe. Nikolai stał obok Alreuny wpatrzony we wstającą Hillevi. Jego oczy były intensywnie błękitne. Ręką delikatnie pocągnął Keiko tak, żeby stała bardziej za jego plecami. Z nosa powoli pociekła mu pojedyncza kropla krwi.
 
Mi Raaz jest offline  
Stary 13-10-2014, 15:39   #35
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Musiał przyznać, że sam niechybnie pobłądziłby w tych korytarzach. Bez najmniejszych wątpliwości. W lewo, prosto, prawo, schodami w dół, a nimi znów w prawo… Zgubiłby się jak nic. I zważywszy na fakt, że większość korytarzy wyglądała identycznie, różniąc się jedynie kodami literowymi i cyfrowymi uświadomiłby to sobie już w momencie gdy było już za późno by wrócić. Czyli po dwóch, trzech zakrętach. Taaak. Nigdy nie miał orientacji w terenie. Ciężko ją mieć gdy się życie spędza w zamkniętych bryłach pomieszczeń badawczych. Jeszcze ciężej gdy ze wszystkich trzech wymiarów, długości, szerokości i wysokości największe zainteresowanie okazuje się temu czwartemu…
Nie pozostało więc nic innego jak naprawdę odetchnąć z ulgą, że ma się ze sobą tak liczne towarzystwo. Oczywiście tego nie pokazując. I pewnie kroczyć przez bazę tych ludzi, którzy przecież musieli ich obserwować. Zawsze obserwowali…
Nie mógł się jednak skupić. Myśli jakimiś dziwnymi torami go wiodły. Od poczucia zagrożenia, które znowuż nie było mu takie całowicie obce, bo i nie wszystkie badania jakie przeprowadzali normalni ludzie były… przyjemne. Poprzez dreszczyk emocji związany z odkrywaniem nowego, nieznanego świata. Poprzez miarowo poruszające się pośladki chińskiej dziewczyny ledwie półtora metra przed nim, na które nie wiedzieć czemu zwracał uwagę bardziej niż powinien. W końcu poprzez obawy jakimi natchnęły go słowa River, która dopuściła do siebie myśl, że to już rzeczywiście nie testy. Aż w końcu po coś jeszcze co mu nie pasowało choć nie umiał powiedzieć co to jest. Coś co powinno z nimi być, a tego nie było...
...
No właśnie. Peter wyręczył go w spostrzeżeniu. Chińczyk Cheng.

***

Zguba znalazła się szybko. W okolicznościach jednak, o jakich nie czyta się w książkach. O jakich się nie śni nawet gdy najgorsze koszmary nocą nawiedzają podsuwając człowiekowi to co najgorsze ma mu do zafundowania jego własna wyobraźnia. Stwór o skórze szarej i poznaczonej jakimiś zmianami chorobowymi najwyraźniej odgryzł Chengowi głowę. Odgryzł. Bryzgi nadal ściekającej krwi zdobiły ścianę i posadzkę, nad którą wcześniej dumał Nikolai…
Robin wiedział co ma robić. Uciekać. Jak najdalej i jak najdłużej. Nie myśleć o innych. Tylko uciekać. Zeby stwór go nie dopadł. I nie odgryzł jemu głowy. Ale przerażenie ma to do siebie, że czasem nie jest się w stanie ruszyć żadnym członkiem. Nogi są jak zacementowane. Głowa hipnotycznie odwrócona do nadciągającego horroru…

BAM!!

- Uciekajcie do schronu!
- Robin…


Szarpnął siostrę mocno za rękę i pociągnął zmuszając do gwałtownego biegu w stronę doktor Alreuny. Zatrzymał ich dopiero kilka metrów za nią… bo przecież nadal nie wiedział gdzie dalej biec. I bo bardzo nie chciał żeby szli sami. I bo… jakoś tak… no chyba…
Odwrócił się by zobaczyć czy inni też już biegną...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 14-10-2014, 14:34   #36
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
To nie było w porządku. Najpierw ich budzą, nie uprzedzając, że są starsi i wyglądają inaczej. Myślą inaczej. Czują inaczej. No... są po prostu inni.
Potem okłamują, co nader brutalnie uświadomił jej Atol, nieudany i niechciany eksperyment.
Potem ta głupia zabawa w chowanego, kiedy już Alreuna zostawiła ich samych.
A teraz to...

Od ładnych kilku godzin umysł dziewczyny bombardowały kolejne bodźce. Była przestraszona i zdezorientowana, oglądała śmierć jednego z chłopców, do której na dobrą sprawę sama doprowadziła i omal nie uśmierciła Robina... potem musiała szybko wydorośleć, by postawić się zagrożeniu płynącemu z jej własnego umysłu. Starała się być "dorosła" na miarę swoich lat. Naprawdę się starała. Ale to wcale nie było łatwe. Przestraszona dziewczynka, jaką była gdzieś w głębi siebie, co i rusz wyrywała się na wolność. Nie potrafiła nadążyć za rzeczywistością, więc uciekała... uciekała w dzieciństwo, gdzie poza czasem bolesnymi testami nie było tego niezrozumiałego świata, który teraz otaczał ich wszystkich. Mimo wszystko było... dzieciństwo. I bezpieczeństwo, którego teraz tak bardzo brakowało.

***

Nie od razu zrozumiała, co takiego wyszło zza zakrętu korytarza. Kiedy rozbrzmiał strzał, River mocniej uścisnęła dłoń brata. Drżała, a w jej oczach malowało się przerażenie. Zrozumienie niemal ją sparaliżowało. Wiedziała, że musi szybko dorosnąć i zacząć działać, że nie zawsze będzie mogła spróbować jeszcze raz, ale to było takie trudne…
- Robin, boję się… - pisnęła, usiłując schować się za chłopaka i jednocześnie pociągnąć go w kierunku Alreuny - To… to oni… te... zombiaki… - wyjąkała - Ci, o których mówił… mówił… - urwała, nie określając, kto właściwie mówił o tych istotach. W ostatniej chwili przypomniała sobie, że tylko ona rozmawiała z Atolem, a teraz nie czas na tłumaczenia.
- Zabierz mnie stąd - poprosiła płaczliwie, zupełnie niezdolna do niczego więcej, jak zwykle w chwilach strachu podporządkowując się działaniom brata.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline  
Stary 15-10-2014, 00:11   #37
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wszystko szło dobrze. Nawet bardzo dobrze. Byli coraz bliżej i bliżej miejsca, w którym będą bezpieczni.
Mijając kolejne zakręty Liamowi wydawało się, iż nic już nie przeszkodzi im w dotarciu do celu. Zagrożenie nie mogło być przecież tak blisko bezpiecznej strefy. Uśmiechnął się do siebie.

- A gdzie ten skośnooki? - usłyszał, zaś uśmiech powoli zniknął z twarzy.
Rzeczywiście nigdzie go nie było, a to oznaczało, iż będzie musiał pójść i go poszukać jako osoba mająca największe szanse na pozostanie niezauważonym.

Nagle zza rogu dobiegł ich szelest.
- Yao to Ty? - zapytała azjatka.

Liam skrzywił się, gdy zobaczył to, co wyszło zza rogu. Głowa Yao znalazła się. Znalazła się również zguba, która uciekła z laboratorium, a wyglądała na zombie.

- Nie dobrze - mruknął do siebie Liam dyskretnie rozglądając się w poszukiwaniu najbliższego cienia.
Nagle stwór ryknął i rzucił się w ich kierunku!

- Bardzo, bardzo źle! - powiedział głośniej, lecz zagłuszył go dźwięk wystrzału! To Aulerna stała z dużym pistoletem w dłoniach uprzedzając, iż to coś zaraz wstanie.

- To nie są ćwiczenia. Ruszcie się! - poleciła.

- Biegnijcie - krzyknął Liam samemu nurkując w cień. Kolejny raz miał wrażenie, że ciemność zakotłowała się wkoło niego otaczając samą sobą, ukrywając jego obecność przed oczami innych jak mgła skrywała obecność białych duchów nad jeziorami.
Poczuł się bezpieczniej. Choć nie całkowicie bezpiecznie, to i tak było znacznie lepiej niż poza cieniem.

Wycofał się za plecy kobiety nie wychodząc na światło korytarza. Stamtąd obserwował co zrobią inni.
Wydawało się, że tylko nieznajomy mu chłopak od samego początku trzymający się z nieznajomą mu dziewczyną chcieli uciekać. Keiko i ten drugi nie wyglądali tak, jakby mieli taki zamiar.

Tymczasem Liam nie miał zamiaru zostawać w tym miejscu. Nie chciał również wychodzić poza cień jednocześnie mając zamiar przekonać wszystkich do odwrotu.

Miał zamiar posłać własny cień i złapać nim cienie dłoni obojga, a następnie pociągnąć we właściwym kierunku. Chciał w ten sposób zasugerować, iż najlepsza jednak jest ucieczka.
Gdyby jednak nie posłuchali miał zamiar posłać cień, by podciął cień albinoski.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 15-10-2014 o 00:16.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 18-10-2014, 00:15   #38
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Keiko szła za chłopakiem, który trzymał jej rękę.

Nie zastanawiała się specjalnie, czy są to ćwiczenia, czy nie są – po prostu szła. Starsze dzieci często decydowały , była do tego przyzwyczajona. Ciągle zasłaniała głowę, żeby odciąć się od świdrującego pisku alarmu.

Nagle zatrzymali się. Odsunęła dłonie od głowy, powoli. Było cicho. Całkiem cicho, ta cisza była jeszcze bardziej niepokojąc niż wycie. Yao zniknął, ale tylko na chwilę. Pojawił się szybko.. ale był inny. Patrzyła na wielkie dziury na jego szyi. Przerwana tętnica - nie żyje – rusza się – niemożliwe. Ciąg skojarzeń przemknął jej przez umysł z prędkością błyskawicy. Nie żyje. Rusza się. Sprzeczność była tak wielka, ze aż szumiało jej w głowie.
- Yao? – zapytała żywego-nieżywego chłopaka. – Yao? Wytłumacz.. – szukała słowa – ...siebie.
Nie odpowiedział, a żywa-nieżywa dziewczyna rzuciła się na nich.

Potem wszystko zadziało się na raz, za szybko. Ktoś krzyczał, ktoś upadł, usłyszała huk.
Zombie. Żywa-nieżywa. Na raz. Niemożliwe.

Przestraszyła się, skuliła pod ścianą. Policzyła od trzech wspak, myśli przyśpieszyły, wspomnienia zaczęły wirować w jej głowie, jak szkiełka w kalejdoskopie. Wybierała te, które pasowały i układała z nich nowe wzory. Trening. Zmęczenie. Ogromne zmęczenie. Sen. Odpocząć. Spać. Złapała uczucie podpięte do wspomnień i rzuciła nim w żywych-nieżywych. Ogromne zmęczenie. Spać.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 20-10-2014, 21:32   #39
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zombie regenerowało się na ich oczach. Proces trwał wolniej dzięki zamrażającej mocy Nikolai’a, dlatego mogli obserwować jak tkanka po tkance przemieszcza się i zabliźnia miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą dymiła dziura po naboju pistoletu. Powoli albinoska wstała, a potem mimo oporu własnego ciała zaczęła iść do przodu.

- To za mało – skomentowała Alreuna wysiłki Morozova – Niech ktoś mu pomoże… - po chwili krzyknęła – Liam!

Chłopak był gotów do działania, lecz kto inny go uprzedził. Keiko nie słyszała głosu Pani doktor. Skupiła się na swoim wnętrzu, na przesłaniu emocji, które chciała wlać w dawną psioniczkę.

Zmęczenie. Ogromne zmęczenie. Sen. Odpocząć. Spać. Japonka złapała uczucie podpięte do wspomnień i rzuciła nim w żywych-nieżywych. Ogromne zmęczenie. Spać.

Albinoska zatrzymała się. Zamrugała oszronionymi powiekami, po czym… przewróciła się, tym razem upadając twarzą w dół. Jej ciało nie poruszało się – skute przez lód, a świadomość została opanowana przez sen.

- Pięknie! – dopiero po chwili do nabuzowanych adrenaliną psioników dotarło, że ktoś tu jeszcze jest.

Alreuna, Keiko i Nikolaus odwrócili się, by zobaczyć postać ogromnego mężczyzny w wojskowym kombinezonie. Mężczyzna prowadził za sobą Petera, Robina i River, którzy wpadli nań w trakcie ucieczki. Nawet Liam wyszedł z cienia. On znał tego człowieka. Generała Daio nie dało się pomylić z nikim innym nie tylko z uwagi na nieprzeciętny wzrost i masywną posturę, ale także paskudną szramę na twarzy, której nie zrobił na pewno człowiek.


- Poczwara została obezwładniona, lecz wciąż żyje. – kontynuował generał – Żeby ją zabić, trzeba unieruchomić jej procesy myślowe a nie motoryczne. W tym celu trzeba spalić ją całkowicie, co zawsze jest ryzykowne, rozerwać na strzępy mózg lub… odciąć jej głowę. – mężczyzna wyciągnął zza paska wielką maczetę i rękojeścią do przodu wysunął w kierunku rodzeństwa psioników - Numer 12 i 13 wasza kolej się wykazać.

- Ale…
- Alreuna próbowała protestować.

- Żadnych „ale” major Mitrova. Trwa wojna. Daio zwrócił się ponownie do River i Robina, a w jego głosie zadźwięczała groźba – Waszego świata już nie ma. Umrzecie lub dostosujecie się do życia i obowiązków w tym, który nastał. I nikogo nie obchodzi czy Wam się to podoba. Jesteście z nam albo przeciwko nam. Nie ma innej drogi.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 27-10-2014, 15:18   #40
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
post bardzo wspólny :)

Okraszające ścianę bryzgi krwi z tętnic Yao, zastygły pod krystaliczną powłoką mrozu, którym zdawał się władać Nikolai. Z bliska nie wyglądały już tak przerażająco. Nie dla kogoś komu tylko pozbawiony jakiegokolwiek doświadczenia instynkt podpowiadał, że widok krwi jest straszny. Natomiast głowa Chińczyka owszem. Miała w sobie coś strasznie martwego i nadal groźnego. Krótkie czarne włosy poskejały się w pokryte białym szronem pasma powykrzywiane w każdym kierunku. Przypominały jakieś cholerne białe węże. A do tego oczy Yao nadal patrzyły. Zdawać się mogło, że kto w nie spojrzy w kamień się obróci. Jak od spojrzenia w ślepia zdjętego z meduzy czerepu...
Nic takiego się jednak nie stało. A w każdym razie nie Robinowi, który choć nadal się bał, obecność dużego, groźnego generała Daio, już odkąd ich capnął, uznał za gwarancję bezpieczeństwa i uwierzył, że zagrożenie minęło. Nie uwierzył za to w to co generał ów zrobił. Podał im maczetę. Tak bardzo nie uwierzył, że aż chyba nie dotarło do niego po co generał im ją podaje, bo w odpowiedzi tylko zaśmiał się tak naturalnie jakby srogi mężczyzna popełnił właśnie jakąś arcyśmieszną gafę.
- Pan chyba jest tu nowy proszę Pana. Nam nie wolno dawać broni ani ostrych narzędzi.
Śmiech ten umilkł jednak jak ucięty, w tej samej sekundzie, w której generał skierował na niego wzrok i ich spojrzenia starły się ze sobą. A w zasadzie nie starły, a spojrzenie generała wbiło się niemal psioniczną mocą groźby i drzemiącego w nim skurwysyństwa w mózg chłopaka odzierając go z jakichkolwiek wątpliwości co do tego co się stanie. Cofnął się nerwowo o krok.
- Ja… - zaczął słabo po czym obejrzał się błagalnie na pozostałych psioników, panią doktor, oraz na końcu na siostrę, która - jakżeby inaczej? - znów szukała schronienia we własnym świecie, o czym świadczył nieco nieobecny wyraz jej twarzy.

Keiko wyszła zza pleców Nikolaia i przykucnęła obok głowy Yao. Wyciągnęła dłoń i ostrożnie dotknęła skóry na policzku. Była zimna. Ale poczuła jeszcze coś... jakby jej w środku czegoś zabrakło. Myślała intensywnie, próbując uchwycić “to coś”. Smutek. Była smutna. Zamknęła oczy, zapamiętując wszystkie doznania, które odbierało jej ciało, widok martwej twarzy Yao, zimno jego skóry. I pustkę w środku. Smutek. przypominał niebieską , delikatną skorupkę. Pustą w środku . Schowała ją, ostrożnie, do jednej z szufladek, które porobiła sobie w mózgu. Wyjmie, kiedy będzie potrzebować. Tak jak potrafiła wyjąć ból, albo zmęczenie, albo radość, albo głód. Smutek. Poczuła, że ma mokrą twarz - oczy jej łzawiły. Zdziwiła się, ale zaraz przypomniała sobie ćwiczenia z Aną. Płacze ze smutku.
- Płaczę ze smutku - powiedziała, trochę do siebie, trochę do Yao. A trochę do dorosłych, bo zawsze uczono ją, że ma informować , co się z nią dzieje. Zwłaszcza nowe rzeczy. - Potrafię już rzucać smutek - dodała.
Niegrzeczna dziewczyna leżała - też zimna, ale uśpiona - obok. Keiko uśmiechnęła się lekko. Ana byłaby z niej zadowolona. Od razu poznała, że Hillevi jest niegrzeczna. Yao nie powinien z nią iść. Poniósł konsekwencje. Jak ktoś się źle zachowuje, ponosi konsekwencje.
Spojrzała na Robina.
- Robin ma rację, proszę pana - powiedziała grzecznie do wielkiego mężczyzny w mundurze. - Nie wolno nam bawić się ostrymi przedmiotami. To zabronione. Nie chcemy zostać ukarani.

- Wóz albo przewóz. - odparł zirytowany olbrzym - Wiecie ile kosztowało Wasze obudzenie? Ile kosztowało trzymanie Was przy życiu przez 9 jebanych lat? Ludzie umierali, żeby przewieźć tu wasze dupska. Normalnie już byście nie żyli. W związku z tym macie dług wobec Novum, a na czele Novum stoję ja. Będziecie zabijać wampiry, a ten jest pierwszy na liście. To rozkaz. - mężczyzna kiwnął głową na Robina - Weź nóż, chłopcze. To dobra rada. I ostatnia zarazem, wierz mi.
- Weź nóż
- poparła go słabym głosem Alreuna - Musicie wybrać kto to zrobi, ale... musicie... Przykro mi.

Keiko wysłuchała - bardzo uważnie - wypowiedzi mężczyzny. Nie rozumiała wszystkiego… jaki dług? Przecież to normalna sprawa, że dorośli opiekują się dziećmi. Ale mężczyzna się złościł. Zdążyła się już nauczyć, że wtedy lepiej być grzecznym, żeby opiekun nie złościł się jeszcze bardziej.
- Wytłumacz “jebanych” - poprosiła więc tylko, uśmiechając się i ogniskując spojrzenie na jego twarzy.

Robin chciał zawołać siostrę. Wyrwać ją z tego jej spacerku. W końcu krzyknąć na nią w złości. W strachu. W poczuciu totalnego zagubienia i bezradności. Wyżyć się na niej, że jej tu nie ma, a on tu jest. Nie mógł jednak z siebie wydobyć żadnego dźwięku. Nerwowo tylko przełykał dawno już nieobecną w ustach ślinę patrząc na podaną mu maczetę. W obawie przed tym co się stanie jeśli ją weźmie. I w takiej samej obawie, że zaraz generał ją wycofa. Wtedy go zabije. I to jego głowa będzie leżeć na ziemi…
Wziął gwałtownie maczetę. Porwał ją wręcz z rąk generała i cofnął się o krok. Śpiąca Hillevi leżała obok. Jej koszmarne ciało unosiło się we śnie. Zamknięte powieki poruszały się. Stanął nad nią. Nieporadnie i powoli wzniósł ostrze nad śpiącym zombiakiem…

***

- Atol… Atol…! - mentalne zawołanie dziewczyny było bliskie paniki, choć narastająca wściekłość powoli tłumiła strach.
- On mówi poważnie - usłyszała w swojej głowie znajomy głos - Cały tatko.
- Potrafisz się tym czymś posługiwać? Tą… - przeszukała wspomnienia wszczepione jej podczas snu - …maczetą?
- Mam niedowład całego ciała, dziewczynko. Gdybym miał jakąś wartość bitewną, to pewnie ojciec nie pozwalałby mi gnić tutaj na dole. - w jego głosie słychać było gorycz.
- Och… nie wiedziałam… - River poczuła się nagle strasznie głupio, ale zdusiła to uczucie. Nie było na to czasu a i Atol z pewnością nie przyjąłby od niej litości, jak przypuszczała - Ale wiesz, jak to się robi? Widziałeś na... filmach? Możesz mi pokazać? - nie odpuszczała.
- Mogę... niestety mogę.
Na początku River widziała tylko ciemność i już myślała, że straciła kontakt z Atolem. Otworzyła oczy, lecz zamiast korytarza, zobaczyła pobojowisko. Ruiny świata, który znała.


Nie było jednak czasu roztrząsać tej wizji. Jej ciało poruszało się, było uzbrojone w nóż i karabin. Gdzieś na dnie świadomości czaiła się myśl, że naboje się skończyły. Została więc tylko broń biała.
Ciało rezydenta przemieszczało się. Biegło teraz przez zrujnowane schody. Wtem z boku na 3 piętrze coś zaskrzeczało - zombie. Podobny do albinoski. Rzucił się na River z gołymi rękami. Wystraszyła się, ale ciało samo zareagowało. Najpierw uchyliło się, potem szybkim ruchem obróciło i rozpruło łydkę potwora. To dało przewagę, dzięki której rezydent psioniczki zyskał przewagę. Zaszedł zombiaka od tyłu, pociągnął jedną ręką za włosy, odchylając jego głowę, drugą poderżnął gardło. Potem wykonał silne uderzenia nożem z prawej i lewej strony głowy. Potwór przestał się szarpać. Jeszcze jeden ruch przywodzący na myśl podcinanie gardła i... głowa oddzieliła się od ciała. Wizja minęła. Tak samo, jak kontakt z Atolem. River stała znów w korytarzu koło brata, z ledwością opanowując odruchy wymiotne. Jednakże... wiedziała już, co robić.

***

- Daj mi maczetę. - cichy, rozkazujący głos River sprawił, że Robinowi ciarki przeszły po grzbiecie. Kiedy na nią spojrzał, stała z opuszczoną głową i ręką wyciągniętą w oczekiwaniu. Włosy zasłaniały jej twarz, ale w jej całej sylwetce było coś… zabójczego. Coś, czego do tej pory u niej nie widział i pewnie nie spodziewał się zobaczyć.
Chłopak w pierwszym odruchu cofnął maczetę, jakby czując, czy wiedząc że przekazanie jej siostrze byłoby czymś bardzo nierozsądnym, ale nagłe mimowolne poruszenie się przez sen Hillevi zmieniło jego nastawienie. Szybko oddał broń i cofnął się do ściany.

Liam stał grzecznie, nie odzywając się ani słowem. Patrzył tylko na dwójkę jego nowych towarzyszy. On już wiedział. Teraz pierwsze kroki postawiła Keiko i ten drugi chłopak, który się z nią trzymał. Tylko ta druga dziewczyna i jej towarzysz nie mieli jeszcze okazji spotkać wampirów. Liam chciał nawet im pomóc i sam wziąć maczetę, ale generał nie bez powodu nie zwrócił się do Liama. Gdy wybrany chłopak wziął maczetę i ją podniósł Liam chcąc pomóc chwycił umysłem cień maczety uważając, by nie oderwać go od przedmiotu. Nagle puścił cień broni, gdyż nieznajoma nie-Keiko kazała sobie podać maczetę. Wtedy psionik cienia ruszył się z miejsca i stanął obok nowej znajomej, jakby chciał jej swoją obecnością dodać sił. Przy okazji ponownie mocą chwycił cień trzymanego przez nieznajomą przedmiotu, zamierzając wspomóc cięcie.

To jednak nie było potrzebne. River stanęła nad albinoską i wyciągnęła wolną dłoń, by wczepić ją we włosy dziewczyny-wampira i silnie pociągnąć w górę. Kiedy już odsłoniła gardło Hillevi, pewnym, zamaszystym u poderżnęła jej gardło, aż ostrze zazgrzytało o kręgi. Na tym jednak nie poprzestała. Zgodnie ze wskazówkami, które otrzymała, musiała zupełnie oddzielić głowę od ciała. Nie musiała jednak, tak jak Atol, nacinać kręgosłupa. On miał tylko mały nóż, a ona trzymała w dłoni maczetę… zważyła ją w dłoni, wykonując szybkie obliczenia w pamięci. Skinęła do siebie głową i pozwoliła głowie albonoski opaść na podłogę, a wtedy przestąpiła nad nią, by stanąć z boku i cięła… z zabójczą gracją odrąbując Hillevi głowę.
Przez chwilę stała nad nią, oddychając szybko przez rozszerzone nozdrza, a potem wreszcie podniosła wzrok, wbijając płonące nienawiścią spojrzenie w generała Daio. Przez chwilę wydawało się, że go zaatakuje… mogło o tym świadczyć charakterystyczne napięcie jej ciała… ale nic takiego się nie stało. Zamiast tego z grymasem obrzydzenia rzuciła mu maczetę pod nogi.
- Jesteśmy jeszcze dziećmi. - warknęła - I to wy zaciągnęliście u nas dług, eksperymentując na nas. Może nam powiecie, ilu z nas nie przeżyło mutacji? Albo raczej… ilu przeżyło? Łatwiej będzie podać tę liczbę.
Drobne dłonie same zacisnęły się w piąstki, ale sama River z każdą chwilą na powrót stawała się bezbronną dziewczynką, która coraz bardziej przerażonym spojrzeniem zaczęła szukać brata. I znalazła. Przerażonego jak i ona. Ale też i niedowierzającego. I nie patrzącego jak na nią… jak na swoją siostrę. Ale ona i tak podeszła do niego, szukając pocieszenia. Nieświadomie, choć nerwowo wycierała dłonie o kombinezon, jakby próbując zetrzeć z nich to, co mogło się do nich przykleić, gdy trzymała rękojeść maczety. Jakby próbowała się oczyścić.

Keikośledziła spojrzeniem ruch maczety - skupianie wzroku na przedmiotach, szczególnie błyszczących lub wirujących - przychodziło jej zawsze z łatwością. Więcej - cieszyło ją i fascynowało. Samo clue sytuacji dotarło do dziewczyny z pewnym opóźnieniem. Zzieleniała na twarzy a potem gwałtownie zwymiotowała na podłogę niedawne śniadanie.

Nikolai odciągnął Keiko od kałuży wymiocin i przytulił.
- Już dobrze. Już po wszystkim. - Powiedział.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172