Odleciał.
Lotar w pierwszej chwili nie wierzył własnym oczom. W jednej chwili ziejąca ogniem bestia unosiła się nad obozowiskiem, wypatrując wroga, a w drugiej - poleciała w siną dal, jakby na miejscu nie znalazła niczego ciekawego.
A były wozy, konie. Była też drobniejsza zdobycz - ludzie i krasnoludy. Tudzież niemal gotowa do spożycia, przysmażona nieco elka.
Może bestia uznała, że to za mało? Zresztą... Kto mógł wiedzieć, jakie myśli kryją we łbie smoka. Pewnie tylko smok, a Lotar nie zamierzał biec za nim i pytać.
- Pomóż mi ją zabrać - powiedział do Milano.
Youviel wyglądała na pozór przyjemniej za zadowoloną ze śnieżnej kąpieli, ale Lotar wiedział aż za dobrze, że opatrunki (chociaż z pewnością bolesne), na dłuższą metę będą skuteczniejsze, niż śnieg.
Gdy wreszcie elfka znalazła się pod lepszą opieką niż mogli ją zapewnić Milano do spółki z Lotarem, ten ostatni poszedł pomóc w reorganizacji obozowiska i przygotowaniu wszystkiego do dalszej drogi. Tak jakoś podświadomie czuł, że lepiej nie przedłużać pobytu w odwiedzanym przez smoka miejscu. |