Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2007, 10:41   #47
homeosapiens
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Dawno, dawno temu ludzie byli porządni. Słuchali nakazów Imperatora, byli posłusznie wszelkim prawom, jakie służyły dobru i porządkowi w Imperium. Te czasy jednakowoż dawno juz minęły i nawet wspomnienie po nich nie pozostało. Każdy z was, z grupy śmiałków, którzy mieli za zadanie odszukać wielkiego maga zobaczył ludzkość z najgorszej strony. Ci bezwzględni rzeźnicy byli ludźmi. Zakutymi w czerwone zbroje, które błyszczały w słońcu, ale ludźmi.

Krasnoluda ten fakt nie zainteresował wielce. Zawsze nie miał o tej rasie dobrego zdania. Jej przedstawiciele zafrasowali się nieco. Na Rudigiera szał ten miał bardzo zły skutek. Rzucił się ze swoim mieczem na dużą grupę napastników. Wszyscy wiedzieliście, że nie miał szans. Na jego szlaku jednak zostawały poodrywane kończyny i zakrwawione ciała- ulicą popłynęła rzeka krwi...

Niestety to był szał bitewny. W szale bitewnym wojownik przestaje być ostrożny. Dumni wojownicy w czerwonych zbrojach walczyli i ginęli z ręki Rudigiera, rycerza Zakonu Czarnej Pantery. Mistrz Czarnych Panter jednak nagle padł na ziemię z czarnopióra strzałą wbitą w plecy. Po chwili wstał, ale w tym momencie potężne cięcie rozłupało mu czaszkę.

Findavariel krzyknęła. Rozpaczliwie, wibrująco. Wszyscy obecni na placu przek karczmą zakryli uszy na chwilę, ponieważ inaczej nie można było tego znieść. Seifer zaklął po krasnoludzku. Tylko Jovin wiedział w jaki sposób nazwał matki tych, z którymi przyszło wam walczyć. Nawet jak na krasnoludzkie standardy powiedział o nich bardzo mocne słowa.

Łucznik winien upadku Mistrza zakonu padł jak rażony piorunem na plecy. Z jego ust wystawała strzała. Strzała elfki. Kto mieczem wojuje, ten ginie od miecza, on wojował łukiem. W przysłowiach najwyraźniej tkwi mądrość ludu.

Waszą grupę poczeli otaczać przerzedzeni nieco wojownicy. Było ich piętnastu, może dwudziestu. Machali toporzyskami i mieczami i krzyczeli jak szaleni. Dwóch chciało na was zaszarżować od razu, ale jeden dosłownie odleciał do tyłu, rażony toporem Konrada, a drugi mało nie rozleciał sie na dwie części po bezlitosnym cięciu Seifera. Sytuacja była patowa. Oni wiedzieli, żeście nie byle chłopi, a wy wiedzieliście, że ich jest duzo, dużo więcej. Magnus zabił jeszcze jednego strzałą z kuszy prosto w gardło. Nie chciał jej jednak repetować. Przeciwnicy byli zbyt blisko. Gotowi skoczyć na was w każdej chwili.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 12-03-2007 o 15:11.