- Hej siostro, takie rzeczy można kupić na miejscu. Mniejsza szansa że aduaneros się czepią albo inny cobrador ukradnie. - wyjaśniła - A po za tym wspierasz lokalnych producentów, a nie chciwe korporacje... - zastanowiła się, szukając odpowiedniego słowa - To jest bardziej... eko, jak wy mówicie.
Na pytanie o pochodzenie rozpromieniła się.
- Z Paryża Tropików, najpiękniejszego miasta w obu Amerykach! - roześmiała się - Klejnotu dżungli, przez krotką chwilę wolnego miasta Manaus - westchnęła, jakby towarzyszyły temu jakieś smutne wspomnienia - Ale teraz nie mam tam powrotu, przynajmniej tak długo, jak u władzy siedzą korporacyjne pijawki i ich rządowe marionetki. Mieszkam w Bogocie... - przygryzła wargę - A ty? Nazwisko masz bardzo nietutejsze... Nie mówiąc o...tym wszystkim - zamachała rękami w chaotycznym geście - Noo, na przykład jesteś zbyt porządna. Nie jak twoja kumpela... Jak ja się tu nie wpasowuję, to ty po tysiąckroć! - wybuchnęła serdecznym śmiechem, trącając Paulę żartobliwym kuksańcem.